A jednak stało się! Już koniec wakacji! Ale jednak, przed rozpoczęciem mordęgi, przeczytajcie nowy odcinek J Miłego czytanka :D
Ranek, koło 6. Robi się piękna pogoda w Tatrach. A w schronisku cisza. U Pająkòw, jednak, jakaś postać kuca przy jednym z łòżek. Spogląda na blądyne w łożu i otula ją kocykiem żeby jej było cieplej. Wkońcu bierze wdech i mòwi sam do siebie.
Cody: jeju ale ja bylem głupi ... dać się skołować takiej wrednej babie ... nie wierze że dałem się nabrać ... znaczy się, pogubiłem się już w tym podstępnym planie Sierry ale ... wiem że to ona namęciła mi w głowie, i jej się to nawet udało ...
Violette: (opiera się o drzwi) co ty tu robisz? (zaciekawiona mina)
Cody: (zawał serca xD) Vai! Weż mnie nie strasz!
Violette: (podchodzi bliżej niego) powiedz bidulku (kucneła przy nim) nikt cię nie chciał słuchać więc spròbowałeś z kimś kto śpi? (zaśmiała się i klepneła go leciutko w ramie) serio co ty tu robisz (poważna mina)
Cody: no przyszedłem, przed chwilą, do Nicole. Naprawde mi się głupio zrobiło i chce jej to jakoś wynagrodzić ... A ty co tu robisz?
Violette: zgubiłam się w drodze powrotnej od toalety ... po prostu jakiś dureń wyłączył światło a ja nie mogłam trafić na włącznik i się pogubiłam bo szłam na ślepego(podnosi brew i patrzy się na Codyego)
Cody: eheh ... (drapie się po głowie) a niby skąd ja miałem wiedzieć że komuś potrzebne jest światło o 6 nad ranem!
Violette: ciesz się że nie zleciałam ze schodòw ... wtedy moglibyśmy się zobaczyć w sądzie (wskazała na niego palcem i uśmiechneła się)
Cody: wiesz ze mogłaś iść w krzaki zamiast wchodzić na 1 piętro do schroniska?
Violette: wiesz że mogłeś znaleśc jakiegoś martwego zwierzaka i jego zanudzać zamiast przychodzić tutaj i zanudzać śpiącą Nicole?
Popatrzyli się na siebie a potem buchneli śmiechem. Jednak Vai szybko zatkała mu usta i powiedziała żeby był cicho.
Violette: nic nie mòw! Chyba słysze Chrisa!
Chris: (zbliżał się do pokoju) zieew co to złodzieje czy co?
Cody: chodu! (panicznie zaczeli się rozglądać po całym pokoju) ale gdzie?! (wyszeptał rozpaczliwym głosem)
Violette: nie wiem. Panikuje na razie ... wiem! (chyta Codyego za rękaw i pakuje się, z nim, do małej szafy)
Cody: ciasno tu!
Violette: albo to albo skok przez okno.
Cody: ehm ... (troche się powiercił) chyba mi uciskasz kolano.
Violette: ja nie zarzekam że mi wbijasz nogi w rzebra! (kwaśna mina)
Chris: (wchodzi zaspany do pokoju i rozgląda się dokładnie) słyszałem śmiechy i gadanie ... hmmm .. zieew ... wszyscy śpią ... to ja też ide spać ... zieeew ... chyba dzisiaj pòżniej wyruszymy zdobywać gòry ...
Cody: (po cichu) ała! Moja ręka! Wbija mi się twòj pasek do brzucha!
Violette: (po cichu) a mi twoja głupota wbija się do mòzgu.
Nagle, oby dwoje, znajdują się bardzo blisko siebie. Tak że mogli by sobie, nawzajem liczyć syfki xD Wpatrują się tak w siebie i nie wiedzą co robić. Nagle słyszą Chrisa ktòry dreptał i zatkali sobie , nawzajem, usta rękamki.
Chris: jestem pewien że ktoś tu jest. I go znajde, a wtedy wyrzuce!
Violette: (po cichu) przytul mnie! (przytula się do niego zestrachana)
Cody: (po cichu) a niby co ja robie?!
Nagle coś odwròciło uwage Chrisa i wyszedł z pokoju. Kiedy poczuli się bezpieczniej, otwarli drzwi do szafy i wylecieli z niej na podłoge. Szybko się podnieśli i popatrzyli na siebie.
Violette: ja mam chłopaka.
Cody: a ja dziewczyne.
Podnieśli się szybko i wyszli przez okno. Powoli, po rynnie, zjechali na dòł. Kiedy tylko znależli się koło namiotòw, weszli do nich i poszli spać. Pare godzin pòżniej.
Duncan: DOBRY DZIEŃ MOI KOCHANI, WSTAWAĆ NAWET JAK UMORDOWANI!
Trent: (budzi się powoli) co jest? Już?! (wychodzi powoli z namiotu, razem z resztą drużyny)
Chris: a więc dobry dzień ludzie! Dzisiaj wyrzucimy szczęśliwą dwòjke!
Trent: zaraz! A nie miałeś jednego wyrzucać?!
Chris: nie. Mała zmiana planòw. No còż, żarełko, dzisiaj, dostaje ... Trencio! Violette! ... Cody! Hmmm ...Bridg, wypadasz.
Bridgette: no pięknie ... (idzie do JD i Sierry)
Chris: Noah czy Gwen. Gwen czy Noah.
Violette: nie no! Ani jeden, ani drugi!
Chris: hmmm .. Gwen ... odpadasz!
Trent & Vai: nieeee! (wyciągają ręce do gòry)
Noah: no pewnie, a po mnie byście tak nie jojczeli.
Gwen: (przytula się do Vai) zobaczymy się w podsumowaniu.
Violette: ty już licz że wypadne (uśmiech) trzymaj się.
Chris: chodzcie teraz wszyscy za mną. Zejdziemy do pewnego punktu gdzie się rozdzielimy: ci w grze idą w gòry, przegrani idą na dòł do samolotu a ja ... ide do gòry do schroniska. Za mną!
Kiedy już doszli do rozwidlenia dròg, Trent przeczytał, zaciekawiony, tabliczke ktòra wskazywała ich droge.
Trent: Dolina Pięciu Stawòw ... czy to daleko?
Cody: ślepy jesteś? Jest napisane jak wòł że 2 godziny i 10 minut ... zaraz że co?! (przerażony)
Violette: o nie Chris chyba żartujesz ... 5 stawòw?!
Gwen: ahah w takich momętach myśle ... że jednak dobrze było wylecieć z programu.
Bridgette: powodzenia z pchaniem Noah!
Noah: ciekawe kto kogo będzie tu pchał ...
Duncan: gościu, teraz powiedz nam ... po czym będziemy łazić?!
Chris: nie wiem ... po gòrach, po skałach ... ale sądząc po was to chyba po sobie ... wyjaśnie zasady ... (Bridg i Gwen się śmieją) a wam co tak wesoło?! Do samolotu! Bo wròcicie wpław do Kanady!
Gwen: oznajmie ci że tu, w pobliżu, nie ma morza.
Chris: jak tak dalej będzie to będziecie go musieli szukać ... no dobra! Zadanie polega nie na tym by jak najszybciej wejść na 5 stawòw, tylko aby zrobić jak najlepsze zdjęcie tych 5 stawòw. Potem widownia będzie głosować na najładniejszy. No! Tu macie po aparacie (uśmiech, rzuca je do Noah i Courtney) To zmykajcie kochani i powodzenia!
Violette: powiedz mi Chris ... jak ja niby mam tam wejść w szpilkach! No niby szpilki są grube ale nadal to szpilki!
Chris: nie wiem ... radzcie sobie sami ...
Courtney: a woda?! Jedzienie?!
Chris: wszystko będzie tam na miejscu!
Courtney: chyba on zwariował! Nie możemy przecież iść tam bez picia, jedzienia itp! On jest szalony.
Chris: no! Gnać na gòre, już!
Kiedy Chris powiedział „start”, wszyscy popatrzyli się po sobie, zagubieni, i w ogòle się nie poruszyli.
Nicole: to co ludzie ... idziemy?
Al: tak tak ale na spokojnie.
I wszyscy zaczeli iść do gòry. Międzyczasie Duncan skubnął sobie patyk by się podpierać.
Courtney: Duncan po co ci ten patyk? Będziesz się potpierać? A co to, stary dziadek jesteś?
Duncan: nie ale z kijem mi jest lepiej, Księżniczko.
Courtney: starzejesz się (uśmiecha się, klepie go leciutko po ramieniu i daje mu całusa w policzek)
Nicole: (podchodzi do Codyego ) hej ... dzieki za koc.
Cody: a skąd wiesz że to ja?
Nicole: teraz już wiem (uśmiech) a poza tym, skoro nie ma tutaj Sierry ... (łapie go za ręke)
Cody: (uśmiecha się do niej) pamiętaj że jesteś tylko moja.
Violette: (obejmuje ich) akurat! Ona jest moja! (uśmiech) nie dam cię Nicole! Wooo! (potyka się o kamienie) ooch nie mogli tu zrobić asfaltowej?
Noah: (zaczyna pchać ją od tyłu) jeszcze czego, może winde?
Violette: o! Z wielką chęcią (czochra mu włosy)
Noah: no wiem wiem miałem nie pchać, ale czego się nie robi dla własnej dziewczyny?! (podnosi ręce)
Alejandro idzie sobie z przodu i, co chwile, przystaje na wyższej skałce by popatrzeć na swòj lud.
Al: no amigos! Upalne Pająki szybciej szybciej!
Duncan: hej! My nie psy żebyś nas tak poganiał! (podpiera się o kij i idzie przed siebie, ciągnąc za sobą Courtney)
Violette: (na chwile przysiadła na kamieniu) yyyh ja ... już ... nie moge!
Al: z tego co wiem to twòj ojciec jest gòralem (podnosi cwaniacko brew)
Violette: nie przypominaj mi o nim (kwaśna mina)
Noah: wow ... masz ojca gòrala!? (patrzy się po Vai) nie widać tego po tobie ...
Nagle rozległ się krzyk. Każdy szybko odwròcił się by popatrzeć co się stało. Vai staneła na ròwne nogi i podbiegła do Codyego ktòry klęczał nad przepaścią. Co się stało? Nicole wypadła z trasy, prawie by spadła w przepaść lecz, w ostatniej chwili, chwyciła się gałęzi, i tak sobie wisi.
Cody: (podaje je ręke) zła mnie Nicole!
Nicole: nie moge! Za daleko! (osuwa się coraz bardziej na dòł) aaaa Cody! (krzyczy w niebogłosy)
Violette: odsuń się ciućmoku (odpycha Codyego, zdejmuje swòj pasek i podaje go Nicole) złap się!
Nicole: (łapie się paska) ała! Kolczasty!
Violette: nie marudz! (ciągnie ją powoli do siebie) jeszcze troche, trzymaj się! (wyciąga ją z przepaści) uuf! No to teraz odkupujesz mi pasek (podnosi brew i patrzy się na swòj podarty pasek)
Nicole: (głęboki oddech) oooo bosz! Myślałam że będzie po mnie! (przytula się do Codyego)
Violette: no Cody ... teraz wiesz ... że ... nie wolno, na takich drogach, trzymać się za ręce (patrzy się na niego, marszcząc nos)
Echo: hej! ... Ludzie ... może ... małe ... rymowanko!
Violette: (krzyczy) Nie! (echo)
Echo: a może jednak? ... hej to ja Chris ... wzywam was ... rymowania ... nadszedł czas!
Violette: uuhm ... idziemy sobie po kamieniach,
Nikt nic w ubiorze swym nie zmieniał,
Jeśli chodz troche se przetne buty,
To będzie koniec , i będą trupy.
Noah: jeszcze dużo drogi zostało nam,
Jednak po szlaku nie ide sam,
Chodz jak tak dalej będziemy szli,
To dopiero na końcu zajdziemy my,
Trent: piękne widoki,
Wielkie obłoki,
Aż komponować się chce,
Duncan: lecz jeśli tylko,
Spròbujesz dryndrnąc,
To ci gitarą rozwale łeb
Courtney: jak pięknie tutaj,
Ma gòrko witaj,
My zdobyć ciebie,
Przyszliśmu, pewnie!
Al: przyszliśmy wygrać,
Nature poznać,
Porobić zdjęcia,
Lecz szybciej wierzgaj!
Cody: trzeba czujnym tutaj być,
Jeśli się chce długo żyć,
Sorki za ten mały wypadeczek,
Lepiej przede mną idz kawałeczek,
Nicole: nic się nie stało,
Nie zginełam, o mało,
Ale wszystko się udało,
Trzeba iśc do gòry śmiało!
Wszyscy: pod gòry wszyscy rżną,
Najszybciej jak się da,
Bo w tamtym schronisku,
Czeka nagrodaaa!
I tak, powoli, wszyscy pchali się do przodu ... powoli ale do przodu. Al, jak zwykle, był pierwszy, za nim szli Vai i Noah, potem Trent, Courtney i Duncan a na końcu Nicole i Cody.
Violette: ej Nicole! Chodz tutaj do nas bo wole ciebie mieć przed sobą, w razie w.
Cody: no już się bòj! (chwycił mocniej blądyne za ręke)
Trent: hej a co powiecie na ...
Violette: postòj! Taak ... (siada na jednym kamieniu)
Trent: nie! (podnosi Vai) gra w słòwka?
Cody: wiem! Jeden mòwi słowo a drugi musi powiedziec słowo rozpoczynające się na ostatnią litere tamtego słowa.
Violette: powiedz przykład, będzie szybciej.
Cody: no nie wiem ... głaz, zebra.
Noah: trzeba było tak od razu.
Violette: a więc kto gra?
Duncan: ja moge! Nudzi mi się (trzepną Codyego kijem po tyłku)
Courtney: ja też!
Al: karamba amigos! Nie grajcie w głupie gierki tylko wykonywujcie zadanie!
Trent: no nie mamy co robić to se przynajmniej w coś pogramy.
Al: to se grajcie ... ale beze mnie (idzie do przodu skoncentrowany na swoim zadaniu)
Cody: ts, niech mu będzie ... zaczynaj Vai.
Violette: no pewnie ... hmm ... drzewo. Noah!
Noah: owoc!
Trent: c ... c ...c ....
Violette: tak, sklep ccc.
Trent: dzięki za podpowiedz! Cody!
Cody: eeeh Violette ... (złe spojrzenie na nią) c ... c ... ćma!
Duncan: ćma jest na ć, frajerze!(trzepie go kijem)
Cody: eeeeh ... cyrk! O!
Nicole: hmmm ... koń!
Duncan: rewanżujesz się co? (podnosi cwaniacko brew) dobra! Coś na ń?! (rozgląda się dookoła)
Cody: ńie ma!
Duncan: uważaj żebyś nie wylądował na ńosie!
Courtney: ale naprawde nie ma takiego wyrazu ...
Nicole: odpadasz! (macha do niego)
Duncan: eeh ... głupia gra ... (zakłada ręke na ręke, trzepie znowu Codyego kijem i idzie do Ala)
Courtney: teraz ja! Hmmm ... liść!
Violette: a, no pewnie! Ćma!
Cody: ukradłaś!
Violette: nie, pożyczyłam (uśmiech)
I tak sobie grali i grali ... wkońcu, kiedy skały zrobiły się większe, zrezygnowali z gry i zaczeli wymyślać poetyckie wyrazy.
Trent: Cody, jesteś tak powolny jak 100 ślimakòw ciągnietych przez żòłwie.
Violette: ahahah dobre (śmieje się) a ty jesteś natrentny jak 15 Trentòw zamkniętych z teściową.
Cody: ahahaahah to nie miało sensu ale dobre (podnosi kciuk do gòry) a ja wam powiem ... że jestem padnięty jak uczestnik głupiego realityshow ktòry drałuje dzień i noc, przez głupiego prowadzącego i jego nadentego kucharza!
Violette: ty jesteś tym biednym uczestnikiem.
Cody: miałem nadzieje że nie ...
W pewnym momęcie, przechodząca tutystka, blądyna o niebieskich oczach, podeszła do Noah i zaczeła się go wypytywać.
Turystka: стороны, далеко не дно? (cześc, daleko jeszcze do dołu?)
Noah: ehmm ludzie! Pomocy! Rosjanka!
Violette:ja jej coś powiem, znajdz sobie innego faceta! Я сожалею, что Вы плюнули (przepraszam oplułam was) (tak naprawde to ja znam inaczej, i zwenite pażausta ja was abrezgau, tak się wymawia ale na translate mi jakoś dziwnie przetłumaczyło xD)
Turystka: да?(tak?) (rozgląda się po sobie)
Noah: znasz ruski?
Violette: tylko to, nauczyła mnie tego koleżanka mojej mamy.
Trent: czekaj ja to załatwie: это некрасиво, как дно и водоросли (jesteś brzydka jak dno i wodorosty)
Turystka: (trzasneła go w twarz) och! Свинья! (świnia!) (wkurzona idzie na przòd)
Violette: (patrzy się z Noah na niego) cośty jej powiedział?!
Trent: no nie wiem ... nauczył mnie tego mòj wujek.
Noah: (klepie go po ramieniu) chyba cię nie lubi.
Duncan: gościu, jesteś obolały jak uczestnik czepnięty przez seksowną rosjanke.
Trent: bardzo śmieszne!
I idą dalej. Kiedy wielkie skały się skończyły, zaczeły się schodki z kamieni. To był chyba najtrudniejszy odcinek . A drużyny były już wycięczone.
Violette: (idzie powoli, sapiąc) eh eh daleko jeszcze?
Trent: nie wiem, jestem tu pierwszy raz.
Cody: hej a gdzie znikneły Pająki?
Violette: to tu były jakieś pająki?! (rozgląda się dookoła)
Noah: chodziło mu o drużyne.
Nicole: chyba wszyscy są przed nami.
Noah: to tylko my się tak guzdrzemy.
Violette: nic nowego ... skarbie, popchasz?
Noah: no pewnie, pewnie (obraca oczami)
Trent: myślałeś że bycie w związku to prosta rzecz?!
Noah: nie, wiedziałem że to będzie kojarzyło się z pchaniem, znaczy się jeśli chodzi o gòry.
Trent: potem będzie targanie zakupòw, wynoszenie, samemu, wszystkiego po schodach, kupowanie drogich prezentòw ...
Noah: gościu, zmierzasz do zniechęcenia mnie do związku prawda?
Violette: nie daj się Noah! Natrencio, myślałem że jesteśmy kumplami!
Trent: byliśmy od kiedy nie prześwięciłaś mnie Natrencio.
Trent: byliśmy od kiedy nie prześwięciłaś mnie Natrencio.
Violette: ej nooo. (odwraca się do niego, przetula go i klepie po ramieniu) już lepiej?
Cody: hej! Chyba widze naszych!
Powoli zbliżają się do Pajęczakòw. Al siedział sobie na kamieniu i patrzył na gòry a Duncan i Courtney siedzieli w trawie i miziali się ile wlezie.
Violette: aha, a więc to robicie w wolnym czasie?
Al: troche się zmęczyliśmy i zdecydowaliśmy się na was poczekać.
Violette: och dziękuje za łaske! (siada na kamieniu) oooch przecieły mi się buty! (zrozpaczona mina)
Cody: nie martw się, twòj kochany chłoptaś kupi ci nowe.
Violette: śmiej się, śmiej. Ale pamiętaj że ty też masz dziewczyne (oznajmiła i wskazała na blądyne)
Cody: tak ale ona nie ma takich zachcianek jak ty.
Nicole: Cody, popchasz mnie? (mruga do rockòwny)
Cody: no pewnie kochanie!
Violette: ahah może lepiej nie, sam nie ma siły by się dale wlòc.
Cody: strasznie śmieszne.
Kiedy już odsapneli, ruszyli dalej przed siebie. Jednak jeden z nich nie mògł już wytrzymać i pytał się przechodzących czy daleko jeszcze.
Cody: prosze pana! Daleko jeszcze do gòry?
Turysta: cast! (cześć)
Cody: no pięknie ,czech!
Violette: trzech? Ja tu widze jednego ... (zaśmiała się i szła dalej)
Cody: panie! Daleko jeszcze?!
Turysta: 一部分! (cześć)
Cody: (pokerface) ehehe może zapytam tego obok ... (obraca się do Nicole) co to za ludzie!?
Nicole: turyści Cody, turyści (klepie go po ramieniu)
Turysta: och ma che bella panorama! (jaka ładna panorama!)
Nicole: co on mòwi?
Cody: chyba coś o panoramie ... wiem że we Włoszech są takie wiadomości.
Nicole: nie wiem czy to ma coś z tym wspòlnego ...
Violette: scusi signore, da dove viene? (przepraszam pana, skąd pan jest?)
Turysta: sono di Napoli piccola (jestem z Neapolu, mała)
Noah: przykromi panie, tutaj są tylko champany bezalkoholowe piccolo.
Violette: (dziwnie patrzy się na Noah) jak nie wiesz o co chodzi to się nie wtrącaj ... (znowu do turysty) ah abita la dove c’è immondizia! (pan mieszka tam gdzie są śmieci!)
Turysta: cosa? (co?) (wściekły look)
Noah: chodz Vai nie drażnij go już ...
Violette: non sulla faccia, perchè sono della TV! (nie po twarzy bo jestem z telewizji) (Noah pociągnął ją do gòry)
Noah: chodzże do gòry a nie kłuć się z turystami!
Violette: szkoda że nie wiesz co ja mu powiedziałam ...
Noah: sądząc po jego twarzy to nic miłego ...
Al: (gdzieś z gòry) amigos! Jestem już na miejscu!
Duncan: serio!? (przeszczęśliwy pruje do przodu z Courtney)
Cody: tak! Nareszcie koniec!
Wszyscy zaczeli biedz do Alejandra po skalistych schodach. Kiedy już prawie byli koło niego, Violette, ktòra była na końcu kolejki, potkneła się i upadła na Noah, on na Courtney, ona na Duncana, on na Trenta, on na Nicole a ona, na końcu, na Codyego, ktòry znalazł się przed latynosem.
Cody: eh no i?! Już jesteśmy!? (szeroki uśmiech)
Al: jeszcze nie ...
Wszyscy: co?! (powoli się podnoszą)
Violette: (wściekła) czyli ja ... biegłam i potknełam się bez powodu??!! (krzyczy w niebogłosy) osz tyy!!
Wtedy, wszyscy wściekli, zaczeli go gonić. On spiepszał na gòre a reszta, nawet jak zmęczona, za nim. W pewnym momęcie, kiedy skaliste schody się skończyły, Alejandro stanął jak wryty. Wszyscy ,za nim, wpadli na niego.
Cody: co jest!? Dlaczego się zatrzymałeś!?
Al: bo teraz naprawde jesteśmy!
Cała kompania staneła koło siebie. Przed nimi ukazały się stawy i przepiękne Polskie gòry. Wszyscy aż zaniemòwili z podziwu.
Nicole: szczerze mòwiąc bylam już tutaj na 5 stawòw bo, tak naprawde, mòj ojciec też jest gòralem (uśmiecha się)
Al: dobra, Courtney! Wyciągaj aparat!
Courtney: prosze! ( wyciągneła aparat z plecaczka i rzuciła go do Ala)
Violette: Noah! Aparat! (daje jej aparat, ona go włącza i ... ) co jest?! Dlaczego tu mi miga bateria?!
Noah: możliwe że się wyczerpała ... (drapie się po głowie kiedy Vai grzebie w aparacie)
Violette: co jest?! (patrzy się na aparat) Noah! (zdziwiony głos) dlaczego tu są same moje zdjęcia?!
Noah: może zrobiłem ci kilka zdjęć ...
Violette: kilka!? Wyładowałeś aparat!
Trent: no to nie gadaj i trzaskaj zdjęcie!
Violette: już tylko znajde światło (idzie na koniec gòrki i robi zdjęcie) jest! (wtedy gòrka zaczyna się osuwać a, razem z nią, Vai)wooo lece!
Noah: (szybko łapie ją za ręke i podciąga do gòry) mam cię! Uff było blisko.
Violette: tak a aparat się wyłączył (podnosi brew i daje aparat Noah)
Courtney: a ty zrobiłeś zdjęcie?
Al: tak! Okey! Zrobione!
Nagle, ze schroniska, słychać głos.
Chris: SKORO JUż WSZYSTKO SKOŃCZONE TO CHODZCIE DO SCHRONISKA! POKAżECIE MI ZDJęCIA A WIDZOWIE ZAGŁOSUJĄ NA NAJLEPSZE! POTEM LECIMY ZNOWU NA MALDIWY!
Violette: więc trzeba będzie przejśc jeszcze tyle trasy ... (patrzy się na dòł) ja chyba sobie troche odpoczne.
Noah: ja też.
Duncan & Court: my też.
Trent: może Chris się nie zezłości jeśli zostaniemy tutaj ciut dłużej (i z wielkim uśmiechem siada na kamieniu)
Zdjęcie Chrabąszczy