Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

sobota, 31 grudnia 2011

ROZDZIAł VI „KIEDYś BęDZIESZ MòJ”


Kochani! Zanim przejdziemy do rozdziału, chciałabym wam życzyć wymarzonego i udanego sylwestra!! Oraz totalnego spełnienia marzeń w nowym roku J Ja będe go spędzać z moim szalonym wujkiem :D będą tańce hulańce, żarcie i oczywiście piccolo! xD no nie jestem pełnoletnia więc wole zaczekać do 18- stki :D
niestety nie narysowałam nic ale obiecuje że niedługo będe publikować moje rysunki ... ale od następnego roku :P dooobra wszystkiego naj itp. Itd xD zapraszam na rozdział! :D

Szłam pewnym krokiem do przodu. Moje oczy zasłaniały przyciemniane okulary. W ręku trzymałam moją walizke, ponieważ byłam konsultantką z firmy „Shine”. Byłam już pod bramą, kiedy zadzwoniłam „domofonem”.
-taaak?- odpowiedział mi głos.
-tutaj Katie- powiedziałam, uśmiechając się.
- o o ... Noah! Wypuszczaj psy!- krzyknął.
-nie przesadzaj  Cody! Mam coś do sprzedania-
-oo, nie sprzedajesz już samej siebie?- zapytał mnie, cwaniak.
-oouch! Przestań! To było dawno ... i nieprawda ... a poza tym mam fajne kosmetyki, nawet dla mężczyzn-
-słyszysz Noah?! Będziesz pachniał lawendą!-
-oo! Zapytaj się jej czy ma taki szampon- powiedział Tyler.
- Tyler ... zawiodłem się na tobie ... – odpowiedział, drętwo, Cody.
-chłopaki, to wpuścicie mnie czy nie?-
-... wchodz- powiedział Cody i otworzył łaskawie brame. Weszłam, przeszłam przez długi ogròd i doszłam do drzwi. Zapukałam. Otworzył mi Cody.
-nie wiem czy jesteś tu mile widziana- odparł.
-wiem wiem. Machnełam ręką – ale biznes to biznes- uśmiechnełam się i weszłam do środka. Od razu przywitał mnie, po prostu buchający ze szczęścia, wyraz twarzy Natrencia.
-no tak ... i znowu ta przybłęda- powiedział Trent, gapiąc się na mnie.
-jakie słodkie powitanie- powiedziałam, ironicznie, i zrobiłam pare krokòw. Nagle, kiedy tak stałam sobie na podłodze, jakimś cudem ona uniosła się i przewróciła mnie.
-co jest?!- popatrzyłam się na to, będąc już na ziemi.
-to? Hehe ... to nasze szczury podpokładowe- zaśmiał się Trent.
-no hej ziooomalkoo!- odezwał się jeden z nich, trzymając klape podłogi uniesioną do gòry. Było widać tylko ich głowy, ponieważ nie wyszli z ich nory.
-przepraszam za mojego ziomala- uśmiechnął się drugi, całkiem przystojny, facio. Zaraz ... kogoś mi przypominają ...
-widze że się za bardzo nie pamiętacie: ten z ciemniejszymi włosami to Ezekiel,
 ten drugi to Michael- odparł Cody.
-że co?- popatrzyłam się, z niedowierzaniem, na Michaela – to ciacho to nasz stary Mike?-
-może przerzuciłabyś się na niego, zamiast dręczyć mnie, co?- odparł, przychodząc, ciemnoskòry.
-ta ... mieszkają tu z nami bo nie mieli się gdzie podziać ... a nasz kochany blądas i nasz kochany brunet mają takie serduszko, że musieli ich przygarnąć jak małe pieski z ulewnego deszczu ...- odparł poddenerwowany Trent.
-ty się tak nie parz bo ci dym uszami wyjdzie- powiedział, zadziornie, Zeke. Trent odmienił mu wkurzonym wzrokiem.
-mòj ziom chciał powiedzieć ,że nawet jak nas przygarneliście to i tak mieszkamy w piwnicy- powiedział, uspokajając atmosfere, Mike.
- a co, chcieliście mieć własny pokoik, nieroby? Może jeszcze pòł chaty! cieszcie się że w ogòle tu mieszkacie – zerwał się Trent.
-spokòj, spokòj- wpadł, między nimi, Cody – napewno wezmą się do pracy-
-tak, a od września sru do szkoły!- odpowiedział im, pokazując palcem, Tyler.
-gościu, czy ty w ogòle skończyłeś jakąś szkołe?- zapytał się, ciekawy, Zeke.
-no taak- zaczął się wahać, sportowiec
-ale opròcz żłobka- powiedział, poważnym tonem, Mike.
- no pewnie! ... jakąś tam skończyłem ... na pewno była podstawòwka ... i gimnazjum ... i liceum ...- ostatnie slowo powiedział cichutko.
-liceum to nie wiem ,bo cały czas byliśmy w trasie ...- odpowiedział Cody- z tego co ja wiem to Noah chodzi na zaoczny uniwerek, Trent na zaoczną szkołe muzyczną, ja na zaoczny kurs językowy ... a ciebie to jakoś nie widziałem ...- zastanawiał się Cody.
-ta, ale ja go widziałem- uśmiechnięty Zeke, pokazuje swòj telefon, gdzie ma coś nagrane- to wczorajsze, poranne ćwiczenia Tylera. My z Mikem, wtedy, wyszliśmy na pole by wciągnąć świeżego powietrza a tu bum! Aż leżeliśmy ze śmiechu i musieliśmy zażyć tabletki, bo tak nas brzuch bolał- pokazuje im filmik ...
Na nim ukazuje się Tyler, ktòry biega na około paprotki i krzyczy:
-kto jest najlepszy? Ja! Kto jest najsilniejszy? Ja!  Kto szybko biega?- przystaje, zasapany- oj chyba nie ja ...- podnosi się – co ja mòwie! Jestem megaaaa!- przewraca się na rozwiązanych sznuròwkach – szlag by trafił te sznuròwki!- podnosi się, ściąga buty i krzyczy na nie – dlaczego się rozwiązałyście!?- upada na kolana i lamentuje do sznuròwek – dlaczegoooo! Dlaczego rozwiązałyście się! Chcecie mnie zaaabić!- zasłania sobie twarz. Nagle podnosi się, wyrzuca daleko od siebie buty i biegnie w samych, białych, skarpetkach.
-a mam was gdzieś! Ał! Biegne bez was! Ał ròże! Ał krzaki! Ał kamienie! I ał ... mother of god ... – patrzy się na swoje stopy – skąd tu się wzieła psia kupa?!- nagle przypomina sobie że, koło domu, są dwa dobermany ktòre pilnują – a stąd!- krzyczy wkurzony Tyler.   
-Mike! Idz wypuść psy- powiedział Zeke do Mike.
-ale one nie są zamknięte- patrzy się na niego Mike.- nie bòj się, one nas lubią. Gorzej z nim- uśmiecha się i gwiżdze. Nagle zjawiają się psy- no ,psiarnia, na Taya!-
W tym momęcie psy poleciały do Taya, on je zobaczył, zaczął piszczeć jak baba i uciekać, w tych skarpetka, oczywiście xD
- biegnij Tay, biegnij ile sił! Pomyśl, że to Linds biegnie by wyciągnąć cię na zakupy! I chce wydać twoje wszystkie karty!- krzyczał Tay, ktòry uciekał przed siebie.
W domu rozległ się śmiech.  Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu a Tay ... z obciachu. Wkurzony, wziął klape, zamkął ją, przesunął na nią sofe i usiadł na niej, naburmuszony.
-łoo widze że ktoś tu się wściekł ...- powiedział, kiwając głową, Cody.
-nie dziwie mu się- odparłam – też bym się wściekła jakby mi ktoś tak zarobił-
-a poza tym co ty tu robisz, he?- zapytał się mnie ciemnoskòry
-eh Noah, Noah- podeszłam do niego z walizką i otworzyłam ją -  chcesz coś kupić?-
-ja chce!- było słychać Zeka z piwnicy.
-nie masz kasy, turoniu!- odpowiedział Tay.
-to se wydrukuje! U! Dobry pomysł ...- odpowiedział Zeke.
- nie zmieniaj tematu! Ja kazałem im ciebie nie wpuszczać, ale tak jakby rzucić groch o ściane, po prostu- popatrzył się na reszte grupy.
-możemy pogadać?-zapytałam się go, ciągnąc go do innego pokoju i zamykając za sobą drzwi.
-nie ciągnij mnie- troche się wyrywał Noah .- no i czego znowu chcesz?! Straciłem przez ciebie tą jedyną- popatrzył na mnie, oburzony – chcesz jeszcze kasy?-
-nie, nie chce ... chociaż fajnie by było gdybyś coś kupił ... ale mniejsza oto:  wiedz że ona do ciebie nie wròci! Wzieła se tysiaka i już myśli że ma całą kase!- odparłam.
-nieprawda- kiwną głową- ona taka nie była. Ona była uczciwa, w poròwnaniu z tobą!-
-weż przestań- przybliżyłam się do niego – wiesz że zawsze ja jestem – uśmiechnełam się – a ja jestem napewno lepsza i będziesz mieć więcej pożytku ze mnie-
-akurat! Zrobiłaś z mojego życia bagno! Ty jesteś podła, i tyle- popatrzył się na mnie i wyszedł z pokoju, lecz po chwili wròcił- po dłuższym namyśleniu, zrozumiałem że ty powinnaś wyjść- kiwnął głową.
-tracisz mnieee!- zanuciłam mu, wychodząc z pokoju.
-no i dobrzee!- zanucił on.
-jestem lepszaa!-
-chyba w snaach!-
-nawet taaam!
-wychooodz!- otworzył mi drzwi, nadal nucąc.
-niech ci będzieee-
- i nie wracaaaj!-
-się okażeee!-
-wypuszczać psyyy-
-Co?- wykrzyknełam, zaskoczona.
-chłopaki! Dobrze słyszeliście! Wypuszczać psy!- popatrzył się na nich i machnął ręką. Ja, potym jak zobaczyłam że mòwi na poważnie, zaczełam biec w strone bramki.
-zobaczysz! Będziesz mòj!- wykrzyknełam, nadal biegnąc.
-nie zobacze bo tak nie będzie! Jeszcze ją odnajde! Zobaczysz ...- ostatnie słowa powiedział po cichu, zamknął drzwi i wypuścił psy! Ledwo udało mi się dobiec do bramki i ją zatrzasnąć. Wtem ujrzałam wielkie zębiska dobermanòw , ktòre, wściekłe, skakały po bramie by mnie dopaść. Dobra, tym razem udało im się mnie wykopać, ale następnym razem uda mi się dopiąć celu. Oddaliłam się od nich i poszłam w strone innych posiadłości, tam gdzie wiedziałam że ktoś produkty kupi. Po kilku minutach ,podeszłam do następnej villi i zadzwoniłam. Od razu mi otwarli, nie pytając się „kto”. Troche mi się to wydało dziwne, ale weszłam i zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi całująca się para.
-hmm teraz wiem dlaczego nikt się nie pytał- popatrzyłam na nich, z uśmiechem na twarzy –no! To teraz odczepcie się od siebie i posłuchajcie mnie: Bridg, mam tu nowe kosmetyki. Bierzesz coś?- otworzyłam walizke i pokazałam jej cuda.
-kochanie, ty pięknie wyglądasz bez makijażu- powiedział jej narzeczony.
-a ja za to, bez pieniędzy, nie wyglądam za pięknie- obròciłam oczami – a ty Geoff? Może ty się skusisz?-
-lubie jak pachniesz własnym zapachem. Chociaż jakbyś się umył to by nie zaszkodziło- odpowiedziała blondyna, przytulając się do niego.
-hmmm, może i tak ale wezme dezodorant dla mężczyzn. A i jeszcze błyszczyk czekoladowy dla moje panny, tylko naturalny! I nie testowany na zwierzętach!- wykrzyknął.
-spokojnie chłopie! Ta firma nie testuje na zwierzętach!- wyciągnełam mu to co chciał – należy się 25 dolcòw –
-trzymaj- dał mi 30 dolcòw – i zatrzymaj reszte. Przyda ci się- uśmiechnął się.
-o dzięki- szczęśliwa wziełam kase i wsadziłam do kieszeni. Wtedy Bridg zaczeła mi się dziwnie przyglądać – coś nie tak Bridg?- zapytałam się, zdziwiona.
-chyba tak ... masz podarte spodnie- pokazała na lewą nogawke.
-urg! To przez te psy!- zaczełam, w jakiś sposòb, doprowadzać zniszczenie do porządku.
-byłaś u EnCiTy?- zapytała się.
- ... eeh no byłam- kiwnełam głową.
- po co tam chodzisz skoro wiesz że Noah cię nie znosi- chciałam coś powiedzieć ale ona mi przerwała – i nie da ci szansy-
-Co ty pleciesz!- wzruszyłam ramionami – mam u niego szanse i koniec!-
-po tym co zrobiłaś? Nigdy ...- pokiwała głową Bridg.
-ty wiesz?- zapytałam się, ciekawa.
-Noah mi wszystko powiedział. Miał do mnie zaufanie a ja nikomu nie powiedziałam. Nawet jemu- wskazała palcem na Geoffa – jesteś okropna- pokiwała głową-to się nazywa cios poniżej pasa ... i nie myśl że kiedykolwiek ci wybaczy-
-jeśli nie zobaczy jej już nigdy więcej na oczy, to mi wybaczy, nie martw się- odpowiedziałam jej, odchodząc od nich.
-prędzej znajdziesz sobie nowego chłopaka niż zdobędziesz Noah!- wykrzykneła, zabrała Geoffa do środka i zamkneła drzwi. Taka jesteś mądra, co? Nie tym razem, blondyneczko ... nie tym razem ...

Łaaa u mnie śnieg sypieeee :D a u was?! xDDD

 *odpowiadam MissArvii: nic nie przegapilas xD dopiero napisze co skombinowala Katie ,)