Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

poniedziałek, 2 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 6 cz 1 "WSZYSTKO DO GÓRY NOGAMI"

No siemka siemka :D przepraszam za tak długą nieobecnośc ale się balowało i się ma xd chora znowu jee!! xd ale to nie moja wina ... xd a więc zapraszam! :D i sorka że taki krótki :/ ;*

Logan watching you ...
-Logan, brachu, wszystko ok?- podszedł do mnie Carlos i przytulił.
-nie ... nie jest ok ...- pokiwałem głową po czym usiadłem na krześle.
-pff ofiary losu- prychneła Amelia.
-eahm mogłabyś się już na dobre ewakuować z naszego domu?- spytał latynos patrząc na nią.
-nie- wywaliła jęzor po czym na dół zszedł Josh.
-dopuki Josh się nie wyprowadzi, ona nie przestanie tu przychodzić- odparł zdruzgotany Kendall gdy Amelia wzieła mu świeżo nalazy sok i zaczeła z niego pić- są dwie opcje: albo instalujemy drzwi na hasło albo wyrzucamy Josha-
-ej!- oburzył się wyżej wymieniony.
-nie ej tylko taka prawda- rozłożył ręce blondyn- jakieś inne pomysły?-
-bo poskarże się Pati!- zaczął nam grozić Josh.
-mi nie trzeba skarżenia, po prostu im wszystkim przywale- zaczeła podciągać rękawki Amelia.
-o matko boska- wywrócił oczami latynos.
-ej ludzie widzieliście Syl ... wie- przystał w drzwiach James, kiedy zobaczył co tu się wyprawia.
-nie zwracaj na nich uwagi- machnął ręką latynos.
-wygląda jakby za chwile się mieli wyzabijać- odparł, podchodząc do nas.
-akurat mają to w planach- odparł Carlos- szukasz Sylwii?-
-no ...przez chwile straciłem ją z oczu i myślałem że będzie tutaj-
-a gdzie byliście?- spytała nagle Angel, zjawiając się koło nas.
-ty raczej idz uspokajać swoją siostre i kochasia- wskazał na nich Carlos.
-byliśmy w zoo ale nagle gdzieś ją wywiało- wzruszył ramionami.
-czemu w zoo?- krzykneła Angel, kiedy próbowała odciągnąć Amelie od Kendalla.
-Sylwia chciała to poszliśmy- wytłumaczył nam.
-po co do zoo?- podniósł brew latynos.
-ałaaa!- usłyszeliśmy nagle krzyk Kendalla.
-ej! Bez bicia mi tu!- krzyknął Carlos.
-to oni!- jęknął blondas.
-super, teraz dwie osoby nam zagineły ...- westchnął James.
-nie ...- szepnąłem.
-co nie, Logan?- spytał Carlos.
-ja wiem gdzie jest Vai ... to nie było trudne- odparłem patrząc na nich.
-to wiesz i nic nie mówisz?- spytała mnie Angel.
-sami pomyślcie! Do swoich ... do kogo mogła iść?- aż wstałem.
-do rodziców?- podniósł brew James.
-nie! Do mafii!- krzyknąłem kiedy nastała kamienna cisza.
- ... z kim my się zadajemy- usłyszałem szept Josha.
-problem w tym że nie wiem gdzie znajduje się siedziba- westchnałem i usiadłem na miejscu.
-mam pomysł- odpała Angel- wezme Josha i Amelie i pomęczymy troche Harolda żeby dał nam jakąkolwiek wskazówke-
-świetnie- wskazał na nich Carlos- ja z Jamesem możemy iść do zoo poszukać Sylwii-
-ja zostane z Loganem- odparł Kendall klepiąc mnie po ramieniu na co uśmiechnąłem się i poczułem w nim wsparcie.
-nie klep go! Zarazisz się jego przemądrzałością!- krzykneła nagle Amelia.
-idzcie już, dobra?- jęknął blondyn na co Angel szybko popchała ich do wyjścia.
-to my idziemy po Sylwie- odparł James po czym z Carlosem wyszli z domu. Oparłem się o siedzenie po czym westchnąłem głęboko.
- Logan- przykucnął przy mnie blondas- będzie dobrze- kiwnął głową.
-chciałbym być tego pewien ...-

Sylwietta watchng you ...
Wędrowałam sobie po zoo zagubiona. Już od godziny nie widziałam się z Jamesem, może dlatego że robiłam wszystko by go zgubić. Miałam jeden plan w głowie ale zrobiłam to też dlatego by zostać chwile sama z moimi myślami. To wszystko co się działo zaczeło mnie przytłaczać. Vai niby okradła bank, póżniej nie, potem uciekła ... Jezu! Czemu to wszystko nam się przydarza! Usiadłam na ławce i wpatrywałam się w jeden wybieg na małe zwierzaczki.
-Sylwiaa!- usłyszałam nagle krzyk i zaczełam się rozglądać. Zobaczyłam w oddali Carlosa i James, którzy mnie szukali. Bez chwili zastanowienia schowałam się za koszem, jednak że ktoś zaczął prowadzić ten kosz, musiałam podążać za nim.
-eeh gdzie ona jest- zaczął drapać się po głowie grzywacz.
-może już wyszła?- spytał Carlos.
-zadzwonie do niej- odparł James a ja spanikowana szybko wyciągnełam komórke z kieszeni i zaczełam ustawiać na wyciszony.
- nie mogłeś do niej wcześniej zadzwonić?- podniósł brew latynos.
-dzwoniłem! Ale nie odbiera- wzruszył rękami i zaczął dzwonić. W ostatniej chwili udało mi się wyciszyć. Odetchnełam z ulgą, jednak śmietnik znów zaczął jechać i zostałam bez kryjówki. Migiem wtopiła się w jakąś chińską wycieczke i, kiedy chłopcy znikneli mi z oczu, wyłoniłam się i usiadłam na ławce. Zerknełam znów na klatke ... co do ... ?!

James watching you ...
-nie mam już siły stary, poddaje się- jęknąłem, opierając się o latynosa.
-jest już póżno, może wróciła do domu?- spytał.
-no mam nadzieje bo jak nie to ją udusze- odparłem już troche zdenewowany. Sylwia przez cały dzień tak jakby mnie unikała. Nie rozumiem już jej ... czy wszystkim po kolej tu odbiło? Eeeh ...- dobra, pójde do ich domu i zobaczymy czy ona tam jest- pożegnałem się z Carlitem po czym podołałem do jej domu. Po drodze udało mi się zrzucić troche złośći by przypadkiem nie narobić awantury. Stanąłem przed drzwiami wejściowymi po czym wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Po dłuższej chwili otworzyła mi troche zagubiona czerwona. Już miałem coś powiedzieć lecz ona szybko mnie zatrzymała.
-nic nie mów i chodz- wciągneła mnie do środka i zamkneła drzwi. Podniosłem brew i zacząłem się rozglądać. Wszystko wyglądało normalnie ...
-coś się stało?- spytałem podejżliwie rozglądając się dookoła.
-niic się nie stało, a co się miało stać?- odparła z niewinnym uśmieszkiem patrząc od czasu do czasu na zamknięte drzwi, prowadzące przez stary pokój Gwen do pokoju Vai.
-Vai wróciła?- spytałem po chwili.
-co? Nie ... nie ma jej- spuściła szybko głowe.
- to co tam jest?- wskazalem na drzwi.
- ... może kawy?- zmieniła szybko temat a ja podniosłem brew- co ...?-
-ty coś ukrywasz- wskazałem na nią.
- nie nic Misiek. Eahm kawe masz tam a szklanki są w szafce- wskazała na nie po czym czmychneła do pokoju gdzie były zamknięte drzwi. Nie wytrzymałem, wszedłem do pokoju by zobaczyć co się dzieje.
-Sylwia! O co cho ... aaaa!- krzyknąłem kiedy zobaczyłem dziewczyne z małym zwierzęciem w ręku- jezu lampart!- złapałem się za głowe-co ty Sylwia! Ale ... yyh ... bo ... jak?!- zacząłem panikować kiedy zobaczyłem u niej małego lamparta śnieżnego! To już wiadomo co ona robiła w tym zoo ...- jego mać!-
-uspokoj się do cholery!- krzykneła.
-jak mam się uspokoić, gdy trzymasz na rękach drapieżce z zoo!- złapałem się za głowe- z zoo! Będziemy mieli przechlapane, Sylwia!-
-daj mi wytłumaczyć!- wstała z kociakiem na rękach.
-że niby co? Reszta zwierzaków ci nie wystarczała?- rozłożyłem ręce.
-oni chcieli Vegasa dać do cyrku!- krzykneła.
-jak to ... chwile ... kogo?- podniosłem brew.
-no ... Vegasa- popatrzyła na małą zwierzyne i pogłaskała go po lebku.
-ooo nie nie nie, jak już dałaś imie to jest bardzo żle- zacząłem się cofać- masz go odnieśc do zoo, już!-
-ale go oddadzą do cyrku!-
- za chwile to my będziemy jednym wielkim cyrkiem bo dzieją się tutaj takie rzeczy co świat nie widział!-
-chciałam go uchronić! Czy to takie złe?-
-tak?! Będą go szukać teraz i do tego trafisz za kratki!- krzyknąłem na co ona troche się zlękła ale nie dawała za wygraną.
-nie obchodzi mnie to! Nie oddam go w ręce tej babki!- krzykneła.
-oddawaj go!- wzruszyłem ramionami po czym podszedłem do niej by wziąć małego, jednak ten zaczął na mnie warczeć- osz ty ...- szepnąłem szybko idąc do tyłu.
-zostanie tu- odparła z wielką powagą.
-Sylwia to drapieżnik!-

-zostaje tu i koniec- postawiła na swoim po czym usiadła na kanapie. Złapałem się za głowe i oparłem o ściane ... matko boska co się tu porobiło ...