MYSZAKI!!
Po primis:
- Pseplasam za lozdział ale ostatnio tak się podziało ze glowy nie
mam do niego <3
Secundis:
-Założyłam
się z moją psiapsiółą że do 1 lipca
przeczyta wszystkie moje rzdz.Na razie przeczytała 8. Jak myślicie, czy uda jej
się przeczytać czy też będe miała 3
części x-menów w kieszeni? J
Tercis:
Tercis:
-Miałąm powiedzieć wcześniej ale zapominam xd Aż zapisałam! No więc
... każdy z gwiazd ma taki fandom (Rusher, Lovatic itp). Pomyślałam że możnaby
założyć fandom Violette, co wy na to? :D ‘Goldier’. Brzmi to jakoś? Xd
-Quartis:
-Jeśli będziecie grzeczni, na 100.000 wstawie jedno z moich opek
pod nazwą ‘zamiana’. Jest to jedno z najbardziej cenzurowanych opek jakie
napisałam, więc pewnie wam się spodoba :D Więc nabijać pipolee!!
Kendall watching you ...
Mineło już kilka godzin od tego dziwnego i w sumie
niezręcznego zdarzenia. Dalej nie mogłem się otrząsnąć i poukładać w spokoju
myśli ... to stało się tak nagle a w dodatku z pojawieniem się Sadie, uczucia
do niej tak jakby w połowie wróciły! Kiedy jeszcze się dowiedziłem że to przez
tego gnojka Justina wszystko to się
stało, coraz bardziej było mi jej szkoda. Ale ... no ale ja mam teraz
dziewczyne! Co ona myślała że będe wiecznie na nią czekać? Musiałem odbudować
swoje życie od nowa bo inaczej bym po prostu zwariował! Nagle w korytarzu
usłyszałem cichy śmiech, i póżniej drugi ... podniosłem brew, patrząc na drzwi, ciekawy tego co się za nimi
dzieje. Nie zważając na nic,
bezszelestnie podszedłem do nich i delikatnie otworzyłem je, wychylając głowe.
-Kim była ta dziewczyna?-
-A nie wiem, na to wygląda że była Kendalla- gdy
wychyliłem się jeszcze bardziej, zauważyłem Josha i Amelie stojących przy oknie
na końcu korytarza.
-Uu to się porobiło-
-Czy ja wiem, od lat niszcze związki siostry-
wzruszyła rękami.
-Jesteś niemiła- popatrzył na nią gdy ta się
uśmiechneła.
-Wiem- wyszczerzyła się po czym wyciągneła z
kieszeni ciastko- Masz, wziełam dla ciebie-
-Nie dosyć że rujnuje mi związek to jeszcze kradnie
nam ciastka!- warknąłem pod nosem gdy Amelia częstowała Josha naszym ciastkiem.
-Dzięki- uśmiechnął się gdy Amelia wyciągneła z
drugiej kieszeni drugie po czym zaczeli je razem jeść- uhm poczekaj, masz
lukier na policzku- zatrzymał ją po czym delikatnie ztarł jej go z policzka.
Wtedy zauważyłem że tak dziwnie na siebie patrzą ... czyżby ...
-O matko ... – jęknąłem zamykając drzwi- niedobrze
mi- szepnąłem siadając szybko na łóżku.
James watching you ...
Po długim dniu,
znajdowałem się w kuchni i smarzyłem omlety, jedyną rzecz którą umiem robić.
Nie, wcale nie zabrakło nam jedzenie w domu, po prostu ... a z resztą sami
zobaczycie.
-James! Co ty tu tyle
... robisz- w drzwiach staneła czerwona, mająca na rękach Vegasa.
-O hej piękna-
wyszczerzyłem się niemiłosiernie- jak widzisz, robie omlety- zarzuciłem grzywą-
dla ciebie-
-Ta ...- kiwneła głową
opierając się o ściane- ale czemu bez koszulki? Komu chcesz zaimponować,
omletowi?- podniosła brew gdy cicho się zaśmiałem.
-Zabawna jak zawsze-
uśmiechnąłem się po czym położyłem omlet na talerzu i podszedłem do umywalki by
pozmywać garnki. Pech chciał, albo po prostu moja wścibskość, że pierwszą
rzeczą do mycia była łyżka, a drugi pech chciał że akurat tak ją położylem że cała
woda która zaczeła lecieć, wylądowała na mnie, a raczej na mojej gołej klacie-
ups heh- zaśmiałem się cicho po czym znów trzepnąłem grzywą.
-Yy ... dobra Vegas,
to sa rzeczy na +18- szepneła do niego po czym zaniosła do pokoju i wróciła
prawie że biegiem- co ty wyprawiasz, co?-
-Ależ nic, myje gary-
wyszczerzyłem się gdy ta zmierzyła mnie wzrokiem.
-Już to widze-
warkneła.
-A co ...- podniosłem
brew, bardziej ochlapując swoje ciało- coś nie tak?- uśmiechnąłem się
zadziornie gdy tej odjeło mowe po czym warkneła jeszcze bardziej i wróciła do
pokoju- papa Vegas, witaj spokoju- szepnąłem uradowany po czym ztarłem wode z
klaty.
Carlos watching you ...
-No hej stary-
-No siema- odparł mi przez telefon- co tam?-
-Eeh ... zgadnij
gdzie jestem-
-Po tym
westchnięciu zgaduje że w sklepie-
-Nie ... gorzej
...- mruknąłem patrząc przed siebie- w szpitalu-
-Co? Co ci się
stało? Co głupiego znów zrobiłeś?-
-Dzięki Logan, na
serio pomagasz- wywróciłem oczami- jestem z Pati u Zayna-
-I tak przy nim
wzdychasz i rozmawiasz?-
-Pati z nim gada,
ja czekam w poczekalni-
-Rozumiem że nie
zbyt chcesz się z nim spotkać-
-Gościu, to jak
spotkanie z Ericiem! Co ja mówie ... to ...-
-Nawet nie kończ
zdania! Ty i Eric to dwie różne bajki! Rozmawialiśmy już o tym i miałem
nadzieje że wszystko jest już wyjaśnione!-
-Ja tez ale ... to
dalej nie daje mi spokoju-
-Po prostu się
uspokój ...-
-Możesz iśc ze
mną?-
-Carlos nie jesteś
dzieckiem, no weż!-
-Logan, dlaczego
mamy takiego pecha z dziewczynami!- jęknąłem.
-Mnie się pytasz?-
-Carlos-
usłyszałem nagle głos Pati po czym ujżałem ją przy drzwiach.
-Musze kończyć,
ide-
-Powodzenia-
-dzięki, trzymaj
się- wyłączyłem komórke po czym wstałem i powoli wszedłem do pomieszczenia. W
sumie to nawet nie miałem pojęcia czemu wszedłem do środka no ale nie chciałem
robić scen jeszcze w szpitalu. Na łóżku ujżałem już nie śpiącego Zayna,
otwierającego powoli oczy i przypatrującego się mi jakby pierwszy raz mnie
ujżał.
-Zostawie was samych- szepnela Pati po czym wyszła
z pokoju. Podniosłem brew i przypatrywalem się Zaynowi, ciekaw co tym razem
zrobi.
-Pena ...-
-Malik ...-
-Znów się spotykamy-
-Ale tym razem masz marną szanse na wygraną ...-
-Czyżby – podniósł cwano brew gdy zmierzyłem go
wzrokiem. Szybko chwyciłem go za koszule nocną i przyciągnąłem do siebie.
-Dla niej prawie poświęciłbym własne życie, spełniałem jej każdą prośbe i zachcianke,
walczyłem o nią na śmierć i życie. Nie ma mowy żebyś mi to zepsuł- warknąłem
gdy ten tylko zaczął przyglądać mi się uważnie.
-Pena, Pati to nie jest zabawka. Do kogo czuje
mięte, do tego pójdzie-
-Ona już wybrała- szepnałem po czym puściłem jego
koszule- ... i to nie ciebie- tym zdaniem skończyłem naszą rozmowe, wychodząc z
pokoju tryumfując.