siemkaa ;D ha! wreszcie napisałam rozdział! wczoraj we wannie świętowałam kiedy go skończyłam pisać! xdd wiem, obiecywałam że już go tam nie zabiore ale to silniejsze ode mnie! awr! xd
~~ a no i ogarne jeszcze bohaterów bo musze kogoś wkleić, kogoś odkleić, zamienic xd własnie! postac Pat zostaje zmieniona! znaczy aktorka którą gra Pat xd
zapraszam do czytaniaa :D
~~ a no i ogarne jeszcze bohaterów bo musze kogoś wkleić, kogoś odkleić, zamienic xd własnie! postac Pat zostaje zmieniona! znaczy aktorka którą gra Pat xd
zapraszam do czytaniaa :D
Violette
watching you ...
-panno
Goldie!- usłyszałam krzyk i
gruchot na mojej ławce. Podskoczyłam na krześle i przebudziłam
się z chwilowego transu w którym byłam- no dzień dobry- odparła
pani Santi kiedy zaczełam się rozglądać dookoła wystraszona- tam
jest tablica Vai więc prosz patrzeć- wskazała na nią a ja
pokiwałam głową powoli przeczesując włosy ręką- wracając do
lekcji 2√3 ...-powoli oddaliła się od ławki zostawiając mnie w
wielkim szoku.
-żyjesz?-
spytała mnie czerwonowłosa, głaszcząc mnie po plecach.
-umieram
...- szepnełam i położyłam się na ławce.
-jak
się przestraszyła- zaśmiała się po czym wziu! Już komórka w
ręce.
-sms-oholiczka-
wymruczałam.
-Loganoholiczka-
odpyskowałami wlepiając swoje ślepia w ekran telefonu.
-Jamesoholiczka-
zaśmiałam się cicho na co ta wywaliła mi język z wielkim
uśmiechem. W tej chwili rozległ się dzwonek a ja westchnełam i
rozłożylam się jeszcze bardziej na ławce.
-tylko
się tak nie przemęczaj- odparła profesorka po czym wyszła.
-noo
... chyba zrobie sobie zwolnienie ze szkoły na ... zawsze-
mruknełam.
-jest
styczeń, dopiero były święta. Zdążyłaś już odpocząć-
-mów
za siebe- popatrzyłam na czerwoną która nadal nie odrywała wzroku
od komórki.
-Vai-
krzyknął Eithan zjawiając się przy mnie- musze ci coś
powiedzieć-
-nie!-
podleciał do niego Berry- on ci nic nie chce powiedzieć-
-racja
... my chcemy ci coś powiedzieć-
-genialnie
się robi- mrukneła Sylwia pożerając wzrokiem swój telefon.
-nie
prawda!- krzyknąl Berry.
-nie
na serio się robi ciekawie- kiwneła głową czerwona kukając na
nich.
-czas
to zakończyć!-
-obiecaliśmy
mu!-
-chwila
chwila ... komu obiecaliście? I oczywiście co obiecaliście?-
podniosłam brew patrząc na nich podejrzliwie.
-nieważne
– próbowal się wykręcić Berry
-Loganowi!-
krzyknął Eight a ja zobiłam wielkie oczy.
-dobra,
ciekawość mnie zżera: o co tu biega?- odłożyła komórke,
zainteresowana naszą rozmową.
-eeh
... tobie coś powiedzieć- powiedział Berry załamany.
-ja
już nie wytrzymam, nie moge okłamywać przyjaciółki!- odparł
roztrzęsiony Eithan.
-ja
moge, idziemy- pociągnął go lekko Berry.
-co
prosze?- podniosłam brew.
-do
rzeczy ludzie-wtrąciła się Sylwia.
-nie,
Eithan jest grzecznym chłopcem i nic nie powie, prawda?- popatrzył
na niego z pod byka Berry.
-to
my powiedzieliśmy Noah że jesteś lampardem, że byłaś w mafii i
że flirtowałaś z Loganem!- krzyknął na całą klase a ja
zrobiłam wielkie oczy. W Trymiga podnioslam się, chwyciłam oby
dwóch za koszule i zaciągnełam ich do graciarni. Nie mogłam
uwierzyć w to co usłyszałam ... że oni?! Ale po co?!
-że
co prosze?!- krzyknełam przyciskając ich do ściany.
-no
tak! Chcieliśmy dobrze! – pisnął Eight.
-chwila
chwila! Nie zwalaj na nas winy! To Logan nam to powiedział!- odparł
mu szybko Berry a ja zamarłam ...
-po
co jej to powiedziałeś?! –
-bo
chce jeszcze żyć!-
-myślisz
tylko o sobie! A Logan?-
-
... Logan wam powiedział żebyście powiedzieli Noah to wszystko?-
spytałam nadal niedowierzając.
-eahm
...-
-tak!-
krzyknął Berry.
-nie
odzywam się do ciebie!- mruknął Eight do niego.
-Logan
...?- szepnełam, powoli ich puszczając- zrójnował mój związek
... bo chciał mnie mieć dla siebie?- usiadłam na jednej ławce
która tam stała- ... co?-
-Vai
... powiedz szczerze: nie układało ci się z Noah- odparł, powoli
przybliżając się do mnie Eight.
-a
do Logana cię ciągneło, i to strasznie- kiwnął głową Berry- aż
całe miasto to odczuwało-
-
... nie powinien tak robić- mruknełam- powinien zaczekać ... w
ogóle on mi zniszczył życie!- krzyknełam po czym głośno
warknełam tak że oby dwoje szybko się cofneli i złapali jeden za
krzesło a drugi za miotłe.
-ale
zrozum ... on chciał dobrze!-
-
niby jak Eight??! Przez niego schlałam się, trafiłam do kicia i
schudlam z 3 kilo bo nic nie jadłam!-
-ale
teraz jest dobrze ... i jesteście szczęśliwi ... hehe- uśmiechnął
si blado Berry.
-
... już nie- warknełam po czym gwałtownie wyszłam z graciarni.
Nie pozwole żeby traktowano mnie jak zabawke, którą można sobie
zabierać, odbierać, wykradać. Nie ma tak! Ja mam uczucia! Dziwne
co nie? Violette Goldie ma uczucia ... wow ... co oni sobie myślą
że jestem jakimś kamieniem którego nic nie obchodzi, gdzie upadnie
to upadnie?
-wszystko
ok?- spytała mnie Sylwia kiedy usiadłam koło niej.
-zabije
szczyla ...- warknełam.
-chyba
nie ...-
Logan
watching you ...
-hej
Logan! Dobrze wyglądam?-
-mhm-
mruknąłem siedząc na kanapie i wlepiając swoje ślepia w
telewizor.
-myślałem
że mi troche grzywka odstaje, a przecież przeczesywałem ją
dzisiaj z 4 razy no i ty mnie w ogóle nie słuchasz- mruknął
zbulwersowany brunet.
-klucze
są na szafce-
-jakie
klucze?-
-obiad
jest w lodówce-
-nie
jestem głodny!-
-jutro
jest czwartek-
-nie
bo jest wtorek, człowieku czy ty się słyszysz?-
-brak
połączenia, zostaw wiadomość piiip!-
-Logan,
mózg ci wyszedł! Łap go!- krzyknął mi do uszu a ja szybko się
zerwałem z miejsca.
-jezu
nie krzycz!-
-myślałem
że go nie zauważyłeś- bronił się.
-człowieku,
mój mózg jest w środku, spokojnie. Pytanie gdzie jest twój ...-
podrapałem się po głowie gdy ten zrobił zdziwioną mine- widzisz,
sam nie wiesz- zaśmiałem się.
-stary
o co chodzi, jakiś zamyślony jesteś- odparł klepiąc mnie po
ramieniu.
-nie
no ... Sylwia mi napisała że Vai jest zła. Nie wiem o co i jak
zareaguje, ale jak przypomne sobie co się działo kiedyś jak była
zła to aż mnie ciarki przechodzą-
-no
... wtedy jak miała okres to nie dało jej się ogarnąć ... a
kiedy myślała że jest z tobą w ciąży to łoo! Prawie by cię
zabiła!- zaczął wspominać grzywacz, co mi było wybitnie nie na
ręke bo, zamiast mnie uspokoić to mnie bardziej przestraszył-
wiesz, jakby chciała cię zabić to już by to zrobiła dawno-
kiwnął głową.
-umiesz
pocieszyć człowieka- walnąłem facepalma.
-widzisz?
Jednak jestem w czymś dobry- pstryknął palcami i poszedł do
kuchni.
-to
było ironicznie- mruknąłem do siebie.
-nadal
nie ogarniam po kiego grzyba jesteś z tą wariatką- usłyszałem
głos Josha po czym zobaczyłem jak siada przy mnie na kanapie.
-bo
ją kocham, dlatego- odparłem, nadal wpatrując się w ekran.
-i
to jest ten powód?- spytał
- eeeh gościu ... zakochasz się to zobaczysz- wytłumaczyłem mu. Nagle rozległo się pukanie.
- eeeh gościu ... zakochasz się to zobaczysz- wytłumaczyłem mu. Nagle rozległo się pukanie.
-ktoś
puka!- krzyknął James.
-przecież
słysze!- odkrzyknąłem mu.
-ide
po zbroje!- mówiąc to szybko poleciał na góre.
-weż
też dla mnie!- wrzasnąłem po czym stanąłem przed drzwiami.
Wziąłem głęboki wdech po czym powoli otworzyłem drzwi.
-cześć
skarbie- zastałem uśmiechniętą Vai która przywitała mnie
buziakiem w policzek i weszła do środka.
-eahm
... cześć?- spytałem zdziwiony z uśmiechem. Czyżby Sylwia się
pomylila czy po prostu mnie wkręcała by posiać troche paniki? A
może to cisza przed burzą ...
-oo
nienormalny wchodzi, normalny wychodzi- odparł Josh wstając.
-oh
w takim razie ja wyjde- odparła Vai i skierowała się na taras.
-tak-
kiwnął głową brunet po czym przeanalizował wszystko i się
ogarnął- to nie ja jestem nienormalny tylko ty!-
-heh
oby dwoje jesteście nienormalni- zaśmiałem się
-angard!-
usłyszałem krzyk Jamesa po czym zobaczyłem jak stoi na schodach z
patelnią w ręku i kilkoma garczkami na sobie.
-
... macie konkurencje- zaśmiałem się.
-a
ty co drugą kuchnie masz tam na górze?- spytała Vai.
-to
są moje garczki!- wydarł się Josh.
-no
wiem- uśmiechnął się James po czym zaczął spiepszać a Josh
zaraz za nim. Ta jasne zostawili mnie samego ...
-eahm
... Vai- popatrzyłęm na nią a ona odmieniła mi promiennym
uśmiechem. Coś zbyt podejrzany był ... – too co robiłaś
ciekawego w szkole dzisiaj?-
-hmm
... no cóż ... troche było nudnawo i zaczełam myśleć- odpała.
„oho” pomyślałem „Vai i myślenie ... ona jest mądra ale
czasami jej teorie mogą być niezbyt ciekawe „- i myśle że
jednak musze porozmawiać z Haroldem na temat jednej rzeczy- kiwneła
głową i udała się do drzwi.
-taa
z Haroldem ... chwila czemu z Haroldem?- spytałem podejrzany.
-aa
bo ... musze go opiepszyć o taką dawną sprawe. Ale wiesz, ciebie
to akurat nie dotyczy bo to przecież jego sprawa nie?- wyszczerzyła
się niemiłosiernie. O co jej chodzi?
-y
...- wydukałem- Vai jaśniej-
-no
co? Domyśl się.To przez niego przecież rozpadł się mój
poprzedni związek- wzruszyła ramionami i wyszła. Chwile podumałem
i podniosłem brew.
-że
co?- ogarnąłem to co ona powiedziała i wybauszyłem oczy- ona chce
się zemścic za to że Noah dowiedział się o tym wszystkim!-
pisnąłem- ale to nie od niego przecież ... się ... dowiedział
...-
-eeeh
tak Romeo to nie od niego- pojawiła się Pat na tarasie z napojem
gazowanym w ręku- i ona o tym wie- kiwneła głową.
-co?!-
krzyknąłem po czym poleciałem za nią- skąd niby wiesz że ...-
podbiegłem do niej.
-że
to ty powiedziałeś chłopakom żeby powiedzieli Noah o tym że
jestem lampartem, że jestem w mafii i że niby kręce z tobą? –
odparła na jednym oddechu, odwracając się do mnie.
-eahm
... no ja ...- zacząłem się jąkać.
-no
słucham- założyła ręke na ręke.
-
... kocham cię- odparłem bezsilny.
-to
nie jest wystarczająca wymówka- pokiwała głową.
-
no ... zależało mi na tobie a przecież wam się już dawno nie
układało no i ... i tak prędzej czy póżniej byście się
rozeszli- zacząłem się bronić.
-ta?
Dlatego postanowiłeś rozbić mój związek wcześniej i zapunktować
jeszcze tym że mnie będziesz wspierał, tak?-podniosła brew. Eeh
... zabrzmiało to na serio strasznie. Inaczej mi się to wydawało w
mojej głowie. Już tego żałowałem jak zobaczyłem ją wtedy spitą
w Monstertrucku ale to co do niej czuje było silniejsze.
-jestem
debilem- spuścilem głowe.
-tak
wiem o tym- potwierdziła. Zrobiło mi się na prawde głupio-świetny
chłopak mi się po prostu przytrafił- pokiwała głową po czym
poszła dalej. Westchnąłem i podniosłem głowe. Już jej nie było.
Za szybka jest. Nawet jakbym pobiegł za nią to niemiałbym na co
liczyć. Musze jej to jakoś wynagrodzić i pokazać jej że na
prawde żałuje tego czynu ale też że mi zależy na niej cholernie.
Czasami jak się jest zakochanym to nie zwraca się uwagi na to co
się robi tylko dąży się do tego by za wszelką cene zdobyć swoją
miłość ... krótko mówiąc „po trupach do celu”.
-i
co cały jesteś?- spytał mnie James, ściągając garczek z głowy.
-może
i na zewnątrz tak ... ale w środku mi coś pękło- odparłem.
-oddawaj
chłopie! Yyh!- krzyknął Josh, zabierając Jamesowi garnek z głowy-
myjesz go!-
-no
dobra spokojnie- odparł a ja, widząc to, zaśmiałem się. Musze
jakoś załagodzić to wszystko bo przecież nie chce jej stracić.