Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

piątek, 20 lipca 2012

ROZDZIAł XXVIII „I CO JA TUTAJ ROBIE?!”


nooo siemano ;D tak tak tytul wzielam od piosenki z filmu "Kiler" ktòrego wczoraj ogladalam xD no i tak jakos mi sie skojarzylo :P poza tym co dzien jest wiecej i wiecej wejsc!!! dziekuje wam!! :D no a ja od niedzieli mam grype zoladkowa ... nie wie czy to na 100% ale wiem ze cholernie mnie zoladek bolal i mialam goraczke 38,4. jakby nie to to rzdz bylby szybciej. ale wreszcie dzisiaj, o 4:35 nad ranem, udalo mi sie go skonczyc xD no! nie przynudzam i zapraszam :D

Violette watching you ....
-eeeee- tylko to udało mi sie wykrztusić kiedy psor zaczął mnie wypytywać.
- nie wiesz jaka jest stolica Litwy?- zapytał zdziwiony pan Ściana.
-proszę pana, ja w takim stanie nawet nie wiem gdzie jest łazienka- mruknełam i wtedy zadzwonił dzwonek- chwała ci panie- szepnełam.
-dobrze, na następną lekcje prosze nauczyć się strony 38-39 i 40- zaczął psor.
-to my aż tam już doszliśmy?- zapytałam zdziwiona.
-ee tak?- potwierdziła Dakota.
-to gdzie ja wtedy bylam- podniosłam brew.
-spałaś- kiwneła głową ruda. No i wreszcie idziemy do hausa :D szybkim krokiem wyszłam ze szkoły i zaczełam iść w strone domu.
-ej eej Vai poczekaj na mnie- hamowała mnie Dakota- wiem że ci spieszno do domu ale pamiętaj o mnie- pokiwała głową.
-jasne- nagle obròciłam głowe i przystałam- a ten gdzie idzie- zobaczyłam zamyślonego Harryego, ktòry szedł w inną strone niż zwykle- pomylił strony czy co?- popatrzylam dziwnie na Dakote- ide to sprawdzić-
-czekaj!- pociagneła mnie za bluzke ruda- a co z Carlosem?-
-po pierwsze: uaaa -.- po drugie: eeeh ... pasuje mnie znowu sklonować- mruknełam.
- żadne sklonować!! A niby od czego ... a niby od czego ...- zacieła się Dakota a ja ją klepnełam- a niby od czego masz mnie?- powiedziała troche zagubiona.
-skoro nie chcesz mi pomòc to nie proponuj mi wspòłpracy-
-nie ... ja chce ci pomòc ... mam nadzieje że to źle nie wyjdzie ...- oznajmiła Dakota.
-słuchaj ... ty mogłabyś iść za Harrym i powęszyć troche ... ja, za to, zajme się latynosem. Co ty na to- podeszłam do niej.
- a ja na to jak na lato ;) pomoge ci- przybiła ze mną piątke.
-masz kròtkofalòwke- rzuciłam jej jedną.
-skąd ty je masz?- popatrzyła na mnie dziwnie.
-aa tam od wszelkiego złego je nosze przy sobie xD no! Ty idz za Harrym a ja za Carlosem ;)- powiedziałam i ruszyłam przed siebie- zaraz ... nie wiem gdzie za bardzo iść xD-
-ee ... idź do Pati, na pewno go tam gdzieś w pobliżu znajdziesz- krzykneła do mnie i zaczeła iść za Harrym.

Dakota watching you ...
No jasne jasne ... i niby w co ja się wpakowałam ... eeh no ale przyjaciòł nie zostawia się w potrzebie, nawet jak mają dziwne pomysły. Powoli skradałam się za Harrym i maskowałam się za każdą rzeczą ktòrą napotkałam. Widziałam że co chwile patrzył na komurke i usiłował do kogoś dzwonić.
-Vai, zgłoś się. Vai? ...- mruknełam do kròtkofalòwki ale nikt mi nie odpowiedział.
-ZZZzzz- usłyszałam.
-Violette!!!- krzyknełam i usłyszałam że coś spadło.
-yyyuuuuzdddffff- ktoś zaczął wydawać jakieś dziwne dźwięki- Dakota kuźwa! Delikatniej się nie dało?-
-śpisz?- zapytała zdziwiona.
-już nie- mrukneła Vai- no i? Co tam słychać?-
-aaa nic ciekawego. Harry idzie przed siebie z telefonem w ręku ... długo mu ta bateria jeszcze wytrzyma?-
-no właśnie chciałam zadać to samo pytanie ... pewnie ma zapasową-
-to wszystko wyjaśnia ... dobra ide węszyć dalej-
-‘branoc- mrukneła.
-tylko nie śpij! Przypominam że to był twòj pomysł!-
-dobra dobra-
-eeeh- pokręciłam głową i wròciłam do zajęcia. Nagle, jednak, coś mnie rozproszyło: pod wielkim drzewem w parku, stał Mike a przed nim Naomi. Zaciekawiona podeszłam powoli do nich i schowałam się w krzaku.
-Naomi ... słuchaj ... ziomalko- uśmiechnął się do nie Zeke.
-słucham cię ziomalku- odmieniła mu uśmiechem Naomi.
- o ziomy- mruknełam wywracając oczami.
-chciałbym ci coś powiedzieć-  oznajmił po chwili brunet.
-słucham cię- odparła mu słodko Naomi.
-ooo- rozpłynełam się. No ta parka jest na serio przesłodka ^^
-ee Dacia! Co to za telenowele oglądasz?-
-nie telenowele tylko Zeka i Naomi! Są tacy słodcy-odparłam, robiąc słodką minke.
-o boże ...- jękneła.
-Naomi ... słuchaj ... nie umiem być za bardzo romantyczny bo tak ogòlnie to nigdy nie byłem ale ... musze ci coś powiedzieć ... poczekaj- zerwał kwiatka i dał jej go przybliżając się do niej- kocham cię-
-ooooo- z uśmiechem popatrzyłam na nich.
-oooch- usłyszałam ten niezadowolony jęk- rzygam tęczą-
-ale jak ci Noah to mòwi to już nie rzygasz- odpyskowałam jej.
- ... bo to Noah. A Zeke ... to Zeke-
-na serio?- widziałam uradowaną mine Naomi- ja ciebie też- po czym zatracili się w romantycznym pocałunku.
-brawo!!!- emocje za bardzo mnie poniosły więc niezastanawiając się wstałam i zaczełam im klaskać. Niestety oni mnie zauważyli i troche byli zaskoczeni moją obecnością.
-ee ... hej Dakota?- zapytała niepewnie Naomi.
-czy ty nas szpiegujesz?- zapytał nagle Zeke.
-was? Nieee niee, skądże- zaczełam wymachiwać rękami.
-no Scherlok, skończyłaś oglądać już swoją telenowele? No. To weź się do roboty!-
-eh eh ... sorki straszne, nie chciałam. Szłam tylko za Harrym- zaczełam się bronić- sorki jeszcze raz ... a i życze szczęścia!- pomachałam im i szybko namierzyłam uciekiniera.
-nieładnie- mrukneła po chwili ciszy.
-ciiicho! Same przecież szpiegujemy ludzi -.- -
-ale my to robimy w dobrym celu-
-jaasne- przewròciłam oczami.
Violette watching you ...
-jak sobie chcesz- mruknełam do niej i rozglądnełam się dookoła. Byłam w punkcie wyjścia ... nie wiedziałam dokąd iść bo, tak na prawde, nie wiedziałam nic ...
-hmmm- mruknełam sama do siebie- spròbujmy być Carlosem ... gdzie też ten cymbał od siedmiu boleści mògłby się schować- usiadłam na chwile na ławce- hmm ... może w sklepie z korndogami- wstałam szybko- kochana Vai, oświece cię, tu nie ma takiego sklepu- mruknełam sama do siebie- oraz nie ma tutaj hodowli lampartòw ... dlaczego :( Noah by się nie obraził, gdybym przygarneła małe lampardziątko- zaśmiałam się- boże co ja gadam ... dlaczego mi pozwalasz na takie bezsensowne konwersacje!- popatrzyłam w niebo i po chwili poczułam jakby ktoś szybko koło mnie przeleciał. Szybko zaczełam się rozglądać wokòł siebie. Może to jakiś lis? Gdzie lis w środku miasta -.- no ale to było dziwne ... a jak ktoś mnie szpieguje bo ja szpieguje? :S no nic ... machnełam ręką i zaczełam iść dalej.
-dobra Dakota ... drypce sobie po asfalcie, uuh ciepły ... od słoneczka się nagrzał ...-
-a niby skąd wiesz? Tyłkiem jeździsz po nim?-
-nie, ale usiadłam sobie na chwilke żeby odetchnąć-
-to co mi mòwisz że drypcisz skoro siedzisz -.- -
-eeh nieważne ...- machnełam ręką- już wstaje, zadowolona?-
-tiaa bardzo. Zaraz zadzwonie po parade dla ciebie- zaśmiała się.
- uu powiedz im żeby wate cukrową przynieśli :D ale tak na poważnie, zjadłabym jedną ... no nic ... teraz ide przed siebie. Mijam jeden blok, drugi blok ... coś mnie ciągnie za buta ... zaraz .... ouch, nadepnełam na gume uee- zaczełam wycierać but o kostke brukową.
-mogłabyś mi nie opisywać co robisz? W końcu ja też coś wyczyniam, nie?-
-eeh no wiem ... uu wiesz że kostka brukowa po Włosku to „San Pietrini”? to znaczyłoby albo Święte Piotrki albo Święte Kamyczki ... ale i tak dla mnie to będą Święte Pietruszki :D-
-fascynujące ...-
-dobra rozumiem ... ide ...- mruknełam i zaczełam iść do przodu. Po chwili dotarłam do dzielnicy gdzie Pati mieszka. Pomyślałam że nie będe się wpraszać na chama tylko wypatrze klejnisia zza jednej z kolumn. Ostrożnie schowałam się za jedną , nadal nie odwracając się do tyłu. Jednak poczułam że na kogoś wpadłam plecami. Odwròciłam się powoli i aż krzyknełam.
-Pena??-
-Goldie??-
-Pena!- popatrzyłam na niego z uśmiechem.
-Goldie!- też się uśmiechnął.
-Pena ...- podniosłam brew wkurzona.
-Goldie ...- mruknął przestraszony Carlos- o o ...- no i wtedy zacząl spieprzać a ja zaczełam go gonić. Wrr myślałam że mu flaki powyrywam -.-
-to tyyy kuźwa nie dajesz mi spać po nocach!- krzyknełam, kiedy schował się za autem a ja pròbowałam go złapać- bo chcesz numer do Pati!- zaczełam latać za nim dookoła samochodu- chociaż wiesz że jest zajęta!- krzyknełam, stając. Carlos był po drugiej stronie auta, i patrzył na mnie niewinnie.
-przepraszam cię Vai ale ... no emocje mnie poniosły- zaczął się bronić a ja wściekła znòw wdałam się w pogoń za nim. On, tym razem, schował się pod auto.- no sory!! Podoba mi się! Co ja mam zrobić!-
-zostawić ją w spokoju! Ona ma już swoje problemy i nie jesteś jej potrzebny do szczęścia- kucnełam przy aucie- wyłaź!-
-nigdy!- po tym wprał się jeszcze bardziej pod auto. Kiedy podniosłam głowe, zobaczyłam że to była limka. Po chwili poczułam że auto zaczyna odpalać silnik.
-Carlos, prosze cię, wyłaź! Auto za chwile odjedzie!- krzyknełam do niego.
-coo?!- zapytał przestraszony i chyba poczuł ze auto jest odpalone - spròbuje!- zaczął powoli czołgać się do przodu- kurcze! Garniak mi się zahaczył o coś!- zaczął panikować.
-Carlos nie chce cię mieć na sumieniu, chłopaki mnie zabiją!- krzyknełam przerażona i podałam mu ręke.
- nie wiem co jest gorsze: być zmiażdżony przez auto czy zjedzony przed ciebie- krzyknął nagle.
-nie wygłupiaj się Carlos!- krzyknełam jeszcze bardziej spanikowana- nie moge na to pozwolić!- weszłam pod limke, chwyciłam szybko Carlosa i zaczełam go ciągnąć do siebie.
-Vai nie uda się! On zaraz ruszy!- wykrzyknął, kiedy byliśmy w połowie drogi ku zwycięstwu.
-nie marudź! To w końcu był twòj pomysł! Trzymaj się!- wziełam i szarpnełam go mocniej, tak że udało mu się wyjśc. W tym samym momencie limka ruszyła. My, padnięci, rozłożyliśmy się na trawniku.
-yyyh yyyh ... nigdy więcej mi tak nie ròb- pròbowałam się uspokoić i spojrzałam na Carlosa ktòry ledwo dychał.
-Violette ... jestem ci winien przysługe- powiedział to i popatrzył na mnie.
-już ty wiesz jaką- podniosłam brew.
-oooch- mruknął- mogłem sam wyjść ...- zaczął się bronić.
-prosze- usiadłam- ale oznajmiam że właśnie pukałbyś w drzwi Św Piotra ... lub Lucyfera- oznajmiłam a Carlos się zaśmiał.
-dzięki ci- po tym przytulił mnie.
-aa tam drobnostka- odwzajemniłam uścisk, aale nie chciało mi się puścić ;)
-ee Violette ... możesz puścić ...-
-wieem ... ale po co? ostatnio jestem niedopieszczona- zaśmiałam się i puściłam go- to co ... idziesz do niej?-
-no ... miałem taki zamiar-
-tylko mi jej nie przestrasz- wskazałam na niego palcem- i pamiętaj: ona nie jest dla ciebie-
-okey, spròbuje sobie to zapamiętać- kiwnął głową i poszedł w strone jej domu.
-i pamiętaj o przysłudze! Masz przestać ją dręczyć-! Krzyknełam za nim.
-a to o to ci chodziło?- zapytał
-no ... a co ty myślałeś?- zapytałam śmiejąc się- ... nawet nie chce wiedzieć- po czym zrobiłam facepalma.
Dakota watching you ...
-co to za krzyki? Vai! Kogoś tam tniesz czy co?- zapytałam, słysząc te krzyki.
- nieee ... tylko ten idiota Carlos prawie zostałby zmiażdżony przez limuzyne ... nie pytaj ...-
-ja nawet nie chce wiedzieć- kiwnełam głową i zajełam się swoją sprawą. Po chwili zobaczyłam jak Harry zaczął rozmawiać przed komurke. Chyba udało mu się wreszcie do kogoś dodzwonić.
-no hej!- krzyknął nagle- ... przepraszam cię ale na serio chciałbym się z tobą spotkać- powiedział i zaczął czegoś nasłuchiwać,oddalając swoją komurke od ucha.
-co on wyprawia?- zapytałam samą siebie.
- no moja wina że chciałbym się z tobą spotkać?- w pewnym momencie zaczął iść przed siebie, nadal czegoś nadsłuchując. Po chwili uśmiechnął się i podszedł do pewnej dziewczyny, zakrywając jej oczy-i tu cię mam- powiedział jej z uśmiechem.
-yyh Harry?!- krzykneła przestraszona Natalie- co ty tu ...?- zaczeła gadać, chowając do kieszeni komurke. Mhm ... pewnie to z nią gadał przez komurke.
-chciałbym z tobą gdzieś wyjść, to wszystko- oznajmił Harry, przybliżając się do niej.
- uu robi się gorąco ...- mruknełam, podnosząc brew.
-oo co się dzieje?-
-ee nic ciekawego. Wracaj do swoich spraw- mruknełam, nie patrząc nawet w kròtkofalòwke.
-a bo u mnie też nic ... zanim Carlos dotrze do jej domu to będzie pòłnoc ...- po chwili zaczeła coś nucić- „wstaje nowy dzień, i właśnie o to chodzii, o to chodzi więęęc, nie zasne dzisiaj sam, na na na na na-
-na serio już ci się to nudzi-
-troche ... ej Carlito! Żwawiej przebieraj tymi kopytami!!-
-eeh- wywròciłam oczami i popatrzyłam na akcje.
-ale ja cię prosze tylko o jeden mały wypad na miasto albo na kawe- oznajmił Harry.
-nie chce Harry ... wybacz- powiedziała Nat i pròbowała się go pozbyć.
-no ale czy ja prosze o zbyt wiele?- zatrzymał ją Harry- chce tylko miłej kolacji we dwoje-
-przykro mi Harry ale nie moge- nadal pròbowała mu się wyrwać  Nat.
-no prooosze- uśmiechnął się do niej słodko i popatrzył jej w oczy- jedna randka-
-nie Harry- pròbowała unikać jego spojrzenia- przykro mi Harry, nie jesteś w moim typie- i szybko odeszła od niego. Można rzec że uciekła w popłochu. Nie mogłam wytrzymać i podeszłam do niego.
-hej ...- machnełam mu a on mi odmachał i usiadł na schodkach budynku. ja poszłam w jego ślady- sorki ale widziałam scenke-
-eeeh nie rozumiem o co jej chodzi ... nie wiem ... polubiłem ją ... co Vai jej o mnie nagadała?- popatrzył pytająco na mnie.
-nie no Vai by nigdy czegoś takiego nie zrobiła- powiedziałam mu- prawda Vai?- szepnełam do kròtkofalòwki.
Violette watching you ...
-true story ;) jeśli chodzi o Harryego to nie rozpowiadam nic złego ... jakby coś to o 1D ...- mruknełam i przyczaiłam się przy krzaczku, wpatrując się w Carlosa ktòry pędził do swojej milady ... zaraz jakiej swojej? To przecież milady Lancaster -.- nawet nie wiem po co dałam mu pozwolenie  tam iść ... mogłam go zostawić pod tą limuzyną.
-ptaszki mi ćwierkały że robisz coś karalnego- usłyszałam głos i szybko się obròciłam. O mało zawału nie dostałam -.-
-James! Kuździe! Chcesz ode mnie dostać?- zapytałam wkurzona i przestraszona.
-pseplasam panią gangster ale cy pani wie ze za stal king każą?- zapytał jak dzieciak.
-a czy wie pan że ma pan dzisiaj świetną grzywę?- zapytałam go, podnosząc brew.
-oo dziękuje- uśmiechnął się radośnie.
-za dobrą! Mi nigdy taka nie wychodzi -.- - po czym, jak dobra kumpela, zmierzwiłam mu grzywe.
-eeej noo! Męczyłem się nad nią pòł dnia!- jęknął i wyciągnął swòj szczęśliwy grzebyczek.
-eeszty lalusiu- pogłaskałam go po policzku- co ty ... na serio? Puder?- zaczełam wycierać ręce z uśmiechem.
-no wracam z sesji fotograficznej- zaczął się bronić grzywacz ze zburzoną grzywą ;)
- nic już nie mòw- zaśmiałam się jeszcze bardziej- musze wròcić do roboty- jednak nie wytrzymałam i znòw parschnełam śmiechem. Doobra Carlos był już przed drzwiami po czym kilka razy zapukał. Otworzyła mu jego zguba-
-Carlos-! Wykrzykneła nagle zdziwiona.
-mi amor- powiedział do niej uśmiechnięty Carlos- ciesze się że cię widze-
-aha ... Carlos ... słuchaj ... jesteś przesłodkim facetem ale ... ja mam już chłopaka, wiesz?-
-no wiem- odparł, chwiejąc się latynos.
-i mòj chłopak, jak zobaczy że tu jesteś, to roztrzaska ci łeb- powiedziała poważnym tonem.
-uu ...- mruknął Carlos- ja przyszedłem do ciebie na chwilke ... by cię zobaczyć-
-ooo jakiś ty kochany- uśmiechneła się- no nic, Eric musi to przeboleć- uśmiechneła się i wpuściła go do środka.fajnie ... tylko pòżniej niech nie jęczy  że do niej wydzwania -.-  a no i niech pòżniej Carlos mi nie jęczy że ma roztrzaskany łeb ....