Awww ^^ jeest :D wreszcie doszłam ^^ hahaha xD no miał oto być w Halloween ale nie zdążyłam xD ee tam 3 miesiące po xD jeszcze nie tak dużo XD to pewnie wigilia będzie gdzieś w Wielkanoc pewnie xD ii ostrzegam, następny kryminał się kroj xD mniej straszny ale zawsze coś xD iii dodam też że lubie dodawać też kapke magii do moich rzdz ... nic dodac nic ując zapraszamm ;D
iii jak? xD następna parka się tworzy xD czyli że zostaje nam tylko jeden xD tooo To Be Continued ...
ból … czułam tylko to na moim ciele
...ręce i nogi zaczeły mnie swędzić a w głowie słyszałam szum.
chwyciłam szybko za umywalke, patrząc w lustro i oddychając
ciężko. Wpatrywałam się w moje oczy, które nagle zrobiły się
takie tajemnicze i … kocie.
- o nie ...- szepnełam po czym spojrzałam
na moje ręce, z których wyrosły w jednej chwili długie pazury.
Przejechałam nimi po umywalce, robiąc długie krechy na niej i
wydając zgrzyt. Szybko przestałam, ponieważ zaczeło mi przez to
cholernie skrzeczeć w uszach i zatkałam je rękami, zaciskając
oczy. Poczułam miękką sierść, która dotykała mojej twarzy.
Przestraszona otworzyłam powoli jedno oko, gasząc przy tym światło,
i to co doznałam potwierdziło moje przypuszczenia … widziałam
wszystko … to znowu wraca …
Logan watching you …
atmosfera w tym domu zaczyna mnie wkurzać
-.-'' słysze tylko jak albo jeden albo drugi się na siebie wydziera
… i tak mówie o Angel i Kendallu. Kiedy wydaje się że już jest
dobrze to jest zawsze na odwrót… niestety zostałem sam z tą
bandą wariatów. Powoli zszedłem na dół po czym zdecydowałem iść
do garażu by troche odpocząc od nich i się przejśc gdyż poczułem
się lepiej. Poszedłem po narzędzia i powoli je wziąłem, gdy
nagle usłyszałem jakiś ryk. Upuściłem wszystko i przestraszony
rozglądnąłem się po garażu, biorąc do ręki wiertarke. Robiąc
małe kroki szukałem miejsca skąd mógł się wydostać ten ryk,
trzęsąc się ze strachu. Nie wiedziałem co moge tam zastać …
spodziewałem się najgorszego. Powoli wychyliłem się zza auta i
ujrzałem jakąś kupe sierści na podłodze. Zacząłem się temu
czemuś przyglądać i nagle zobaczyłem … że to żyje! D:
zobaczyłem jak się rusza i powoli otwiera oczy … wielkie kły
wystawały mu z paszczy … to lampart! Skąd się niby wziął u
mnie w garażu?! Lamparty przecież nie rosną na drzewach ani nie
chodzą po ulicach! Z tego strachu gwałtownie ruszyłem do tyłu i
wpadłem w jakieś graty. Migiem zwierze podniosło łeb i wlepiło
we mnie swoje ślepia. Te oczy … one … gdzieś je już widziałem
…
-stój! Nie ruszaj się! bo... bo mam
wiertarke!- chwyciłem za nią gdy zaklinował mi się tyłek we
wiadrze.
-amator- usłyszałem głos po czym
spostrzegłem że to … lampart do mnie mówi! Popatrzyłem na niego
a on powolnym krokiem zbliżył się do mnie, nadal wpatrując się
mi głęboko w oczy. Wycelowałem w jego strone wiertarką i ciężko
oddychając patrzyłem na to co on robił. Był zaledwie metr ode
mnie i nadal nie odrywał oczu od moich. Ja widziałem gdzieś te
oczy … ale … gdzie?! … zatraciłem się w nich i nagle przeszły
przeze mnie wspomnienia z ostatnich kilku miesięcy …te wszystkie
chwile … i momenty … zaraz ... to przecież …
-Violette?- szepnąłem, powoli odkładając
na bok wiertarke. Zobaczyłem że stworzenie delikatnie się
uśmiecha- Violette- uśmiechnąłem się do niej.
-no hej- szepneła- ciesze się że mnie
rozpoznałeś- spuściła głowe i usiadła na ziemi. Że chwila …
że … Vai …? sam nie mogłem uwierzyć w to co widze. Szybko
uwolniłem się z wiadra i uklęknąłem przy niej, delikatnie
dotykając jej łebku. Popatrzyła na mnie i po chwili wtuliła się
we mnie. Jej futerko było mięciutkie i delikatnie dotykało mojej
szyj, gdzie oparła łebek- pomóż mi- szepneła po czym poczułem
że jej łezka kapneła na moją koszule.
-Vai- delikatnie wziąłem jej łebek w
dłonie i pogłaskałem – czemu jesteś … lampartem?-
-eeeh ...- westchneła- to przez klonowanie
… coś w międzyczasie się stało i stałam się zwierzyną …
nie było tak źle bo sama mogłam kontrolować przemiany … dopuki
mafia się o tym nie dowiedziała … jechałam wtedy do kuzynki do
Włoch … i nie dojechałam … porwali mnie i wykorzystywali do
misji, żebym węszyła zdrajców i wrogów … w sumie to nie było
aż tak źle. Zaprzyjażniłam się prawie ze wszystkimi … tylko
nie z zastępcą szefa. On mnie wtedy złapał i on chciał mnie
później wykończyć, mówiąc że jeśli nie będe posłuszna to
mnie zabije … w końcu moja moc wygasła … nie mogłam się
zamienić, co znaczyło że nie mam takiego dobrego węchu. Szef
Tonio chciał mi po prostu wykasować pamięć i wypuścić, ale
zastępca, Riccardo, strasznie się wtedy wkurzył … zabił szefa
ale wtedy zdążyłam uciec ...-zatrzymała się po czym podniosła
łebek i popłyneły jej łzy. Szybko wytarłem je i zacząłem ją
drapać za uchem żeby ją uspokojć.
-spokojnie Vai … już po wszystkim ...-
pocałowałem ją delikatnie w łebek po czym przytuliłem do siebie.
-właśnie że nie ...- popatrzyła na mnie-
oni mogą zacząć mnie szukać bo znowu się zmieniłam … a oni
dobrze o tym wiedzą … - szepneła a ja zrobiłem wielkie oczy.
Migiem pociągnąłem ją do domu, barykadując drzwi.
-Logan, co ty ro … aaaa!!! lampart!!-
krzykneła Ang i usiadła na fotelu przestraszona.
-coo … jasna cholera- popatrzył na nas
zdziwiony Kend i upuścił szklanke … znowu -.-''
-spokojnie! To Vai!- krzyknąłem i
wskazałem na futrzaka.
-nie obrażaj jej, Vai nie jest aż taka
owłosiona!- krzykneła Angel.
-ty chyba ślepy jesteś!- odparł
przestraszony Kend- nawet Vai od lamparta nie umiesz odróżnić!-
-ludzie to ja!! Violette!!- powiedziała i
usiadła przy Ang- musicie mi pomóc!-
-V-Vai?- szepneła dziewczyna i powoli
zaczeła ją drapać pod bródką a ta zaczeła mruczeć.
-coo … jak … ee …?- nie mógł się
wysłowić blondyn.
-długa historia … powiem wam tylko że
musicie ją upilnować! Idzcie do pokoju z nią, ja ogarne teren-
oznajmiłem i szybko wyszedłem z willi. Muszę jej pomóc … nie
zostawie jej tak! Gdy znalazłem się na zewnątrz od razu rzucił mi
się w oczy księżyc … pełnia … wpatrywałem się w niego jak
zahipnotyzowany i nagle … poczułem przeszywający mnie bół i …
szum w mojej głowie … skuliłem się i sapiąc oparłem się o
podłoge …
Kendall watching you …
-powiesz nam o co chodzi?- zapytałem tego
stwora, kiedy zabarykadowaliśmy się w moim pokoju.
- to … troche skomplikowane – oznajmiła
i wprała się pod łóżko, tak że tylko ogon jej wystawał.
-jakoś Loganowi powiedziałaś- wtrąciła
się Ang i usiadła przy szafie, koło mnie.
-bo do niego mam zaufanie. Reszta to
papluły- powiedziała i wystawiła łebek.
-a skąd ty wiesz czy bym się wygadał?-
zapytałem podnosząc brew.
-właśnie, nie osądzaj tak ludzi- dodała
Ang.
-eee … a u was co, jakiś kryzys?-
zmieniła szybko temat lampardzica.
-co to ma do rzeczy?- zapytałem, wzruszając
rękami.
-po prostu pan Schmidt nadal myśli że ja
przyszłam tutaj by zniszczyć mu życie- odparła dziewczyna,
patrząc na mnie.
-a niby po co innego się tu pojawiłaś hę?
Akurat po moim zerwaniu? Hę? A może to ty wszystko uknułaś?-
odparłem rozdrażniony.
-ty jesteś jakiś chory! Po prostu mam
problem w rodzinie i uciekłam! Moja wina że pomyliłam samoloty i
znalazłam się w Midway?!- wykrzykneła mi prosto w twarz już
zdenerwowana dziewczyna.
-o boże ...- usłyszałem mruknięcie Vai
która zasłoniła głowe łapami.
-a bo ja wiem co się u ciebie działo. Ale
to dla mnie tak wyglądało!- odparłem broniąc się.
-teraz ty masz nie osądzać tak pochopnie
ludzi- zerwała się z podłogi.
-taa?- zapytałem wstając.
-taa!- kiwneła głową zła i spojrzała na
mnie.
-wiesz że jesteś śliczna i mam ochote cię
pocałować?- krzyknąłem.
-a wiesz że ty jesteś seksiasty i też bym
cię chętnie pocałowała?- krzykneła nadal zła.
-uuu jaki problem- usłyszałem cichy śmiech
lampardzicy.
-no to super! Oby dwoje tego chcemy!-
krzyknąłem i wzruszyłem rękami. Ja się nie dziwie że Vai z nas
lała bo taką szopke my tu odstawiali że masakra.
-to na co czekasz blondasku?- krzykneła i
założyła ręce na biodra.
-na pozwolenie- odparłem po czym złapałem
ją w talii i pocałowałem namiętnie. Czułem jak delikatnie
wplotuje dłonie w moje włosy i powoli je przesuwa do góry i na
dół.
-jaka komedia- usłyszałem śmiech
lamparta- serio pipole ja was nie czaje- odparła, wlepiając w nas
swoje ślepia.
-zamilcz dziwna istoto- oznajmiłem po czym
znowu wtopiłem usta w rozpalone już usta Angel. Ona tak delikatnie
a zarazem tak namiętnie całowała. Po chwili oderwałem się od
niej po czym oparłem moje czoło o jej. Wpatrywaliśmy się w swoje
oczy … miała takie piękne i głębokie … uśmiechneliśmy się
do siebie … ten jej uśmiech <3 od samego początku zrobił na
mnie duże wrażenie.
-ludzie … -szepneła nagle Vai podnosząc
łebek i nadsłuchując- ktoś się zbliża-
-teraz?- szepneliśmy równo z Ang,
niezadowoleni.
-pomiziacie się kiedy indziej gołąbeczki-
wywróciła oczami i schowała się pod łóżko.
-dobra … to pójde sprawdzić- oznajmiłem
po czym skierowałem się w strone drzwi gdy nagle poczułem że
Angel chwyciła mnie za ręke.
-ide z tobą- oznajmiła z uśmiechem który
oczywiście odwzajemniłem.
-no jasne, zostawcie mnie samą!- usłyszałem
głos spod łóżka ale już nie zwróciłem na to uwagi. W sumie to
nie wiedziałem przed kim mamy tą małą kocice bronić … kiedy
wyszliśmy z pokoju, zacząłem rozmyślać o tym co się przed
chwila stało. Czy to może ta, którą tyle szukałem? Czy wreszcie
znalazłem to szczęście czy może to będzie kolejna klapa?
Chciałem myśleć pozytywnie więc w końcu ogarnąłem myśli do
kupy i doszedłem do wniosku że jeśli tym razem się nie uda to już
więcej razy nie próbuje … albo ide do zakonu XD powoli szedłem
korytarzem, trzymając moją małą ślicznote za ręke i rozglądając
się.
-jak na razie nikogo nie ma- szepnąłem po
czym powolnym krokiem udałem się do pokoju Logana, żeby sprawdzić
czy przypadkiem kogoś tam nie ma. Otworzyłem drzwi lecz nikogo tam
nie zastałem. Nie zdążyłem się obrócić … zrobiło mi się
ciemno przed oczami …
Violette watching you …
kurde … oni tu są … jestem pewna …
czuje to … słysze to … boje się … a co jeśli ich dopadną?
Kij ze mną, wole żeby oni przeżyli niż ja. Ale … gdzie jest
Logan? Czemu go nie ma przy mnie? Czy coś się mu stało? Moje myśli
co sekunde stawały się coraz gorsze a strach że strace przyjaciół
coraz większy … usłyszałam huk … nie nie nie!! przeleciał
mnie dreszcz po czym wbiłam się jeszcze głębiej pod łóżko.
Nagle gwałtownie otworzyły się drzwi a do pokoju weszło kilku
uzbrojonych ludzi. Zaparło mi dech w piersiach, patrząc
przestraszona na te ruszające się po pokoju buty. Szukali mnie …
jednak wiedziałam że prędzej czy później mnie dopadną …
-gdzie ona jest?- usłyszałam znajomy głos-
mówiliście że ona tu jest!- warknął i coś rozbił. Sorki Kend,
będziesz miał troche bandzaju .. ale obiecuje że ci wszystko
odkupie! Jak przeżyje …
-bo jest! Na stówe!-
-no to mi ją znajdzcie!- nagle poczułam że
ktoś rzucił się na łóżko i akurat mnie zmiażdzył. Wydałam
cichy jęk który … nie wydawał się być taki cichy …
-cisza!- krzyknął ktoś i nagle zobaczyłam
że chodzenie ustało. Zaczełam się rozglądać i nagle …
poczułam jak ktoś targa mnie za ogon. Wbiłam pazuy w podłoge ale
ten ktoś był silniejszy i wyciągnął mnie spod łóżka, tak że
zostawiłam długie krechy po moich pazurach na podłodze. Zamknełam
oczy … wiedziałam że już nic się nie da zrobić …
-no proszę proszę proszę, mam cię
ptaszku- usłyszałam cichy śmiech i powoli otworzyłam oko. Naokoło
stali tak zwani „mafiosi” a ich terażniejszy szef stał za mną
i trzymał mnie za ogon, który mocno ściskał.
-Riccardo- waknełam a on zgiął mi ogon
tak że ryknełam z bólu.
-i ty myślałaś że się przede mną
schowasz?- zapytał z wielkim uśmiechem- oj ty głupiutka- machnął
do reszty- zapiąć ją w smycz i dać jej kaganiec!- szybko reszta
wzieła mnie po czym zapieła w jakąś cholernie ciasną smycz i
wpijający się w pysk kaganiec po czym pociągneli mnie na pole.
-co zrobiliście … Kendallowi i Angel?-
szepnełam ledwo mówiąc.
-nie martw się o nich … teraz martw się
o siebie- uśmiechnął się złowrogo po czym pociągnął mnie
dalej...
Sylwietta watching you …
-boże ten horror był straszny!- mruknełam
i wtuliłam się w mojego pakera- nie zasne dzisiaj!-
-słonko, to tylko film. Nie masz się czego
bać- uśmiechnął się do mnie po czym przytulił i pocałował w
głowe.
-ja chce na jeszcze jeden!- krzykneła Patka
i aż podskoczyła.
-to idz, droga wolna- odparł James.
-Carlito zajmij się nią dzisiaj bo widze
że ma strasznie dużo energii- zaśmiałam się.
- ty się nie rób jak Vai- wywaliła na
mnie język Patka a Carlos poruszał cwaniacko brwiami i przytulił
ją mocno- Carloos poczekaj jeszcze kilka dni xD to nadal boli-
zaśmiała się.
-o cholera ...- szepnął nagle James
wpatrując się w wille po czym zaczął biedz w jej strone.
-a ten co? Coś go w tyłek ugryzło że
takiego powera dostał?-Zaśmiał się Carlos.
-ludzie!- krzyknął brunet, który znalazł
się przy drzwiach willi. Były … rozwalone.
-o nie ...- szepnełam i razem pobiegliśmy
do niego. Staliśmy jak wryci i patrzyliśmy na roztrzaskane drzwi.
Migiem weszliśmy do środka i zaczeliśmy wołać Kendalla, Angel i
Logana, którzy tu zostali. Niestety … żaden z nich się nie
odzywał … rozglądaliśmy się dookoła i szukaliśmy ich
wszędzie.
-co w ogóle się tutaj stało?-spytał sam
siebie przerażony Carlos- niby nie złodzieje bo nic nie ukradli ale
dziwne bo roztrzaskane są drzwi ...-
-aaaaaaa!!- usłyszeliśmy pisk Pat a Carlos
tak się poderwał że w pół sekundy znalazł się tam gdzie była.
Znajdowała się w pokoju Logana …
-Kendall!- krzyknął i podbiegł do
chłopaka, który leżał nieprzytomny na podłodze.
-brachu! Stary! Obudz się!- zaczął go
powoli szarpać James.
-James delikatniej!- szepnełam po czym
uklekłam przy nim i obejrzałam mu głowe- ma niezłą rane, ktoś
mu przywalił ...- szepnełam po czym delikatnie pogłaskałam go po
policzku.
-a gdzie jest Angel?- zapytała Pat,
rozglądając się.
-Angel!- zerwał się nagle Kend a James
szybko go złapał od tyłu, bo stracił równowage.
-Kend co się stało?- zapytał Carlos,
który pomógł nam usadowić blondyna na łóżku.
-nie wiem ...- pomasował się delikatnie po
głowie po czym syknął- gdzie Ang?- rozglądnął się szybko.
-nie wiemy. Weszliśmy przed chwilą- odparł
James. Nagle rozległo się stukanie. Zerwaliśmy się i zaczeliśmy
się rozglądać po pokoju. Od razu wpadła nam w oko szafa. Pat
szybko podbiegła do niej i otworzyła ją.
-Angel!- krzykneliśmy kiedy zapłakana
dziewczyna wydostała się z szafy.
-Kendall!- szepneła, nie zwracając na nas
uwagi i wtuliła się w blondyna- myślałam że już po tobie ...-
-jest dobrze- odparł blondyn i pocałował
ją w policzek- ważne że tobie nic nie jest -
-ja chce wiedzieć co tu się stało! I …
chce wiedzieć czemu na siebie nie warczycie ...- popatrzył na nich
dziwnie James.
-bo … tak jakoś … się złożyło ...-
wydukała Ang i popatrzyła na Kendalla który delikatnie pocałował
ją w nos.
-jesteście razem?- zapytała uradowana
Pati.
-na to wychodzi- uśmiechnął się Kend a
Ang odmieniła mu tym samym- mój mały aniołek- po czym pocałował
ją namiętnie.
-eeeh ale się miło na was patrzy-
uśmiechnął się James.
-ludzie ...- odparłam wyciągając
podejrzaną rzecz z szafy- co … to robi u Logana?- spytałam i
pokazałam wszystkim … spluwe.
iii jak? xD następna parka się tworzy xD czyli że zostaje nam tylko jeden xD tooo To Be Continued ...