Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

poniedziałek, 27 lutego 2012

ROZDZIAł XI cz II "GORZKA PRAWDA"

Oto i kontynuacja! :D tutaj bedzie troche wiecej akcji :) a i problem z publikowaniem rozwiazany ;D
Po tym jak Vai otworzyła drzwi, nic nie słyszałam. Było tak cicho, że aż musiałam wyjść i zobaczyć co się stało. Podeszłam do drzwi , ktòra była obok drzwi wyjściowych. Zobaczyłam w drzwiach Noah z kwiatami i czekoladkami ... chyba Trent wypaplał się zbyt szybko chłopakom ... widziałam wyraz twarzy Violette: była zdziwiona, nawet bardzo! Oniemiała i patrzyła się na Noah. W pewnym momencie wzieła czekoladki. Myślałam że rzuci się na niego szczęśliwa ale .. zrobiła coś niespodziewanego ... zamkneła mu drzwi, raczej trzasneła mu drzwi przed nosem! Oparła się o drzwi, popatrzyła na mnie i ... rozpłakała się.
-co on tu robi?!- wyszeptała do mnie. Ja nie wiedziałam co robić jednak ona tak ... uciekła do swojego pokoju i zamkneła się na klucz. Kiedy zobaczyłam zamknięte drzwi do jej pokoju, otworzyłam drzwi biednemu Noah, ktòry stał w drzwiach.
-hej ...-
-hej- odparł mi troche smutny Noah.
-wejdz- zaprosiłam go do środka. Wziełam ròże i wsadziłam je do flakonu.
-piękne- odparłam, systemując je w wazonie.
-wiem ... ulubione Violette- powiedział to i spuścił głowe.
-powiedz, co się stało między wami?- usiadłam na krześle a on poszedł w moje ślady.
-słuchaj ... kiedy pojechaliśmy w trase, coś się wydarzyło ...- zatrzymał się - ... nie dzwoniłem do niej bo ... nie dzwoniłem ... nie moge tego wytłumaczyć ... nie odzywałem się do niej ... ja, ja ... ja chciałbym żeby tej trasy nigdy nie było! Chciałbym wròcić do domu po TP, podokuczać mojemu bratu i powiedzieć wszystkim że mam dziewczyne! Ale niee! Bo Chris wymyślił sobie trase!- zakrył rękoma twarz. Nie wiedziałam co się pomiędzy nimi stało. Jedna siedziała zamknięta w pokoju, płacząc i zżerając czekoladki, drugi siedział przy stole, ze mną, i nie chciał nic powiedzieć. Nie wiem co mam robić ...
-... rozumiem cię- powiedziałam. Za  chwile dodałam- nie, nie rozumiem cię. Jeśli mi nie powiesz to ci nie pomoge , a poza tym Vai ci tego nie wybaczy. Cokolwiek zrobiłeś ...-
-obiecałem ... nie moge powiedzieć ...-
-z tego co wiem Bridg już wie- kiwnełam głową.
-skąd wiesz że Bridg wie to co ty nie wiesz?- zapytał zdziwiony.
-ponieważ- odparłam zmieszana – widziałam jak Katie chciała wcisnąć coś Bridg i Geoffowi ze swoich produktòw, a wtedy Bridg powiedziała że wszystko wie i żeby się wstydziła, czy coś w tym stylu-
-a skąd wiesz że akurat chodziło jej o to?-
-cytuje Bridg: -Noah mi wszystko powiedział. Miał do mnie zaufanie a ja nikomu nie powiedziałam. Nawet jemu- wskazała palcem na Geoffa – jesteś okropna- pokiwała głową-to się nazywa cios poniżej pasa ... i nie myśl że kiedykolwiek ci wybaczy-
- wow ... zapisałaś to sobie gdzieś czy wszystko z pamięci?- zapytał zaciekawiony.
-Noah- pomachałam mu szklanką przed oczami – masz ważniejsze sprawy do roboty- przybliżyłam szklanke by napić się soku. Wtedy Vai wyszła z pokoju i przyszła do nas. Miała oczy czerwone i zapłakane. Kiedy weszła do kuchni, popatrzyla się na Noah i wykrzywiła się. Wzieła mi szybko szklanke i wròciła do pokoju.
-mogłam się tego spodziewać- moja ręka została w tej samej pozycji,jak  gdybym jeszcze trzymała szklanke.
-że będzie aż tak wkurzona?-
-nie, że zabierze mi szklanke- wstałam z krzesła- no romantiko: wio do niej i idz się tłumacz-
-ale ... ale ja nie wiem z czego! Znaczy się ... z tego że do niej nie dzwoniłem ... ale  mam wytłumaczenie!-
-taa? Jakie?!-
-ale ... nie moge powiedzieć ...-
-czyli że nie masz wytłumaczenia- chwyciłam go i zarazem podniosłam- marsz do niej, wyjaśnić tę sprawe-
-ale ... ale ...- odwròcił się a potem spojrzał na mnie- ale ona mnie zabije!-
-a niby za co?-
-no nie wiem!- wzruszył ramionami
-w takim razie jest małe prawdopodobieństwo twojego zgonu- popchnełam go do mojego pokoju- no idz!- pokòj Vai znajdował się na końcu domu, po lewej stronie. Przed nim był mòj pokòj ... Noah wszedł do mojego pokoju, jak do pomieszczania pełnego węży, pająkòw i Bòg wie co jeszcze. Powoli zbliżał się do pokoju Violette. Zapukał leciutko i szepnął.
-Violette ...-
W tym momencie rozległ się huk włączonej piły. Noah tak się zlęk, że zrobił wielkie oczy i zwiał! Z pokoju wyszła Vai, z włączoną piłą w rękach!
-Violette! Wyłącz ją bo jeszcze zrobisz sobie krzywde! ... i mnie też!-
-co jest ...- weszła Dakota do pokoju- o ludzie! – też staneła jak wryta. Ja też za bardzo nie wiedziałam co zrobić bo ani mi przez myśl nie przyszło, żebym chwyciła piłe, a co dopiero żebym spròbowała ją wyłączyć O__o
-Vai! Spokojnie! Wyszedł!- wymachiwałam rękami, pròbując złapać kontakt z nieokrzesaną terrorystką. Nagle Vai wyłączyła piłe.
-uuuff- odetchnełam z ulgą
-Vai ... wszystko gra?- zapytała, nadal przestraszona, Dakota.
-nieeee- rozpłakała się rockòwna, położyła piłe na podłodze i ... sama zrobiła to samo.
-Violette Margherito Goldie!- zaczełam ją podnosić- prosze mi się tu nie kłaść tylko gadać o co chodzi!- Violette popatrzyła na mnie. Jej twarzy nie dało się opisać ... – pogadamy?-
-zròb mi kakaoko- wyszeptała.
-dobrz. Dakota! Potrzymaj ją- ona podeszła do mnie i chwyciła Violette.  poszła do kuchni robić jej kakaoko, kiedy Dakota prowadziła Vai  za mną. Nagle przed Dakotą pojawił się szczekający Radgool. Ona przestraszyła się i upuściła Vai.
-ał! Dziękuje!- krzykneła Vai.
-jeju sorki- szybko pozbierała Vai z podłogi – ale pies mnie wystraszył-
-Radgool! Leć za nim, pewnie nie dobiegł jeszcze do świateł- krzykneła do niego.
-nie słuchaj jej Radgool- powiedziałam do psa – tak go wystraszyła że pewnie dotarł już do domu- kiedy Dakota doprowadziła ją do krzesła, Vai usiadła. Ja dałam jej szklanke i grzałam jej kakao.
-dobra ... opowiedz mi co się stało pomiędzy tobą a Noah- zapytałam. Wtedy usłyszałam dzwięk tłukącej się szklanki. Szybko się odwròciłam i zobaczyłam jak Violette ściskała w dłoni resztki swojej szklanki.
-dooobra ... właśnie zmiażdzyłaś swoją ulubioną szklanke- powiedziałam troche przestraszona.
-nie stało by się to gdybyś nie wypowiedziała imienia Bezimiennego- powiedziała  Vai, puszczając resztki szklanki.
-czyli No- zaczeła mòwić Dakota ale ja szybko pokiwałam głową żeby nie dokańczała zdania- aaaaa ...-
-okey- wziełam szklanke i nalałam jej kakao- prosze. A teraz opowiedz nam co się stało- usiadłam na krześle.
-eeh a co tu opowiadać- chwyciła szklanke i zaczeła popijać – kiedy EnCiTy wyjechali w trase, byliśmy zawsze w kontakcie.dzwoniliśmy do siebie z dwa razy dziennie: o 7:30 i o 18. Przeszło już kilka tygodni ... pewnego dnia zadzwoniłam do niego koło 18. Odebrała jakaś dziewczyna więc ja się spytałam kim ona jest. A ona ... ona mi odpowiedziała: przykro mi, Noah Lafond jest zajęty ze swoją sekretareczką-
Załamał jej się głos ...w jednej chwili znowu buchneła płaczem, odsuneła szklanke i rozłożyła się na stole.
-on by ci coś takiego zrobił?!- zapytałam się zdziwiona- to nie jest w jego typie! A dzwonił do ciebie pòżniej?-
-nie- otarła łzy Vai- bo zmieniłam numer komòrki-
-mhm ...- pokiwałam głową- ale słuchaj, jednej rzeczy nie rozumiem: po Treworze tak nie rozpaczałaś a bylaś z nim dłużej niż z Bezimiennym-
-wiesz ... tego przez długi czas nie mogłam zrozumieć ale teraz wiem: Trewor mi się podobał ... ale Noah ... kochałam- i znowu w ryk. Dakota przytuliła się do niej i zaczeła ją głaskać po włosach.
-yh yh a ty kiedy zmienisz chłopaka?!- krzykneła do Dakoty, Vai-
-ehm nie zmienie, kocham go- powiedziała zagubiona Dakota.
-łrzeeesz!- i znowu się rozryczała i mocniej przytuliła do brunetki.
-ehm ... zjadłaś wszystkie czekoladki?- zapytała się, zmieniając temat, Dakota.
-oczywiście że tak- ockneła się Vai i nabrała poważnej postawy- jeśli chcesz jedną to albo mi włożysz ręke do buzi i wyciągniesz, albo poczekasz aż wyjdą drugą stroną-
-wole iść kupić nowe- pokiwała głową Dakota.
-jeszcze jedno pytanie i już cię puszczam- przybliżyłam się do Vai- kochasz go jeszcze?-
-a czy jakbym go nie kochała to bym tak ryczała?!- znowu się rozpłakała, wstała, zwineła kakaoko i uciekła do pokoju. Za nią pobiegł pies.
-no to się ludzie porobiło- usiadłam na stołku.
-ja nadal nie wierze żeby Noah taki był- powiedziała Dakota.
-ja też nie ... gdzieś tu musi być haczyk ... a my zdejmiemy rybke, ktòra się na nim uwiesiła- po tych słowach zaczełam się przyglądałam ludziom zza okna. Trewor właśnie wyszedł ze swoją dziewczyną, Eric ze swoją, Dennis też ze swoją a Darsey ... ze swoją! No còż ... trzeba coś zrobić z Violette bo naprawde mi jej żal ...

czwartek, 23 lutego 2012

ROZDZIAL XI cz I "GORZKA PRAWDA"

nie wiem co się dzieje ale nie moge publikować postów z mojego netbooka bo tam gdzie ma iśc tekst, kręci się jakieś cholerne kółko, dlatego musiałam to opublikować z dużego kompa który ma windows xp (mój netbook Duncan xD ma Windows 2010!! xDD) dlatego kolor jest taki nijaki :P postaram się to załatwić jak najszybciej :) nie przynudzając już, zapraszam was na kolejny rozdział! :D

- to ile płace?-
-30. 54 $-
-że co?- odpowiedziałam oburzona- tyle mam płacić za głupie masło, mleko, chleb, sok, dwa piwa, mięso i batony?-
-tak i nie musisz mi wymieniać wszystkich twoich zakupòw, kochana,bo ja je widze- pokiwała głową kasjerka.
-no to skoro widziała pani to może pani by tak łaskawie obniżyła cene, hę?-
-słuchaj mnie paniusiu: wiem że jesteś Violette z TP, ale nie wolno mi obniżać ceny, nawet gdyby to samo kupował Justin Bieber-
-yyh ... akurat dla niego nie musi pani opuszczać ceny-
-nie lubisz Biebera?!- wykrzykneła dziewczyna ktòra stała za mną.
-hmmm jeśli chodzi o niego to jestem neutralna czyli: jakby wygrał jakąś nagrode, mało by mnie to obchodziło, a gdyby sobie złamał noge, też by mnie to mało obchodziło, rozumiesz?-
-czyli go nie lubisz?-
-słuchaj, jeśli miałabym wybrać między Bieberem a The First Night, wybrałabym TFN!-
- wybrałabyś kapele swojego exa? Yyh tak się nie robi! – odpowiedziała dziewczyna w szoku.
-to płacisz czy nie?- dopytywała się już wkurzona kasjerka.
-prosze- dałam jej kase.
-a może jeszcze coś do niego czujesz?- kontynuowała natrentna dziewczyna xD
-taa ... akurat-
-może jesteś zakochana?  Ciekawe w kim-
-w tym gościu z opakowania po mleku, widzisz? Uśmiecha się do mnie-
-ale on jest stary, łysy i ma szczęke-
-miłośc!- pokręciłam głową i wyszłam ze sklepu.
-jest ślepa- przytakneła sprzedawczyni. Kiedy wydostałam się z tego sklepu fanòw Biebera, wròciłam do domu, jednak zastałam dziwnie zachowującą się Dakote przy drzwiach.
-heeej!!- krzyknełam.
-hej!! Violette!- krzykneła zdziwiona – cooo ty tu robisz?!-
-mieszkam- położyłam zakupy na stole – jeszcze-
-eahm słuchaj ... idz do sklepu bo nie kupiłaś eah soku!-
-jest- wyciągnełam sok z reklamòwki.
-znaczy się masło!-
-jest!-
-eeh mleko?-
-jest!-
-eah...-
-to też jest- przymròżyłam oczy- wszystko wziełam ... coś się stało?- i zaczełam iśc w strone mojego pokoju.
-nie! Czekaj!- pociągneła mnie za rękaw.
-eahm ... czy coś się stało w moim pokoju?-
-nieee coś ty- machneła ręką i uśmiechneła się
-coś nie tak z moją piłą?-
-nieeee- pokiwała głową.
-no to pozwolisz mi wejść?!- i poszłam w strone mojego pokoju, nie zwracając uwagi na to co mòwi Dakota. Bez wahania otworzyłam drzwi do mojego pokoju ...
-eahm- jąkneła Gwen, siedząc na łòżku z jakimś kolesiem – cześć Violette ...- popatrzyła się na Dakote- miałaś ją zatrzymać!-
-no pròbowałam!- bronila się Dakota.
-następnym razem poprosze psa ...- pokiwała głową Gwen.
-Trent?- popatrzyłam na chłopaka z czapką.
-Violette!- wykrzyknął chłopak
-Trent! To na serio ty? Ooo!!- podbiegłam do niego i zaczełam go obściskiwać – jak cię dawno nie widziałam!-
- i ja też!- odwzajemnił mi uścisk – nie wiedziałem, że mieszkasz z Gwen-
-raczej ona mieszka ze mną-
- Violette ... jak by ci to powiedzieć- zastanawiała się Gwen- chodze z Trentem. Tak na prawde nigdy z nim nie zerwałam. Nic ci nie mòwiłam bo ... no wiesz ... po tym jak ...-
-rozumiem. Ale to nie był powòd żeby mi nic nie mòwić! Ja jestem przeszczęśliwa! I bylabym bardziej gdybyś mi to wcześniej powiedziała-
-czyli że nie jesteś zła?- zapytała się z nadzieją Gwen.
-jestem zła że mi nie powiedzieliście wcześniej, ale jestem taka szczęśliwa że jesteście razem że praktycznie nie jestem na was zła – przytuliłam parke.
-uuh ale masz logike- zaśmiał się Trent.
-ciii- przerwała mu Gwem- lepiej taką niż inną-
Po kilku chwilach atmosefa się rozlużniła. Trent opowiedział nam co i jak i w ogòle xD kiedy mòwił o karierze EnCiTy i wymieniał to imie, czułam się troche dziwnie ... ale spoko. Po kilku godzinach Trent poszedł do chłopakòw. Kiedy Gwen pożegnała się z nim i zamkneła drzwi, od razu do niej zagadałam.
-a ty co taka cichutka jak mysz pod miotłą, hę?!- zapytałam.
-no bo ... wiesz ...- zaczeła się wymigiwać i poszła do kuchni grzebać coś w lodòwce.
-ty nie grzeb mi tu w lodòwce tylko odpowiadaj!!- podreptałam za nią. W tej chwili usłyszałam jakieś śmiechy za oknem. Popatrzyłam w nie i ujrzałam coś nieprawdopodobnego: Eric z Pati lali się wodą z węża! No wiem że to lato i w ogòle to ... kurna jutro już 1 września i trzeba do szkoły! D: niee ... nie nawidze szkoły ... dobra, wracając do tej dziwnej sceny, ktòrą ujrzałam za oknem ...
-ahahaha zaraz zmocze cię tak że zobaczysz!- krzyczał Eric, oblewając Pati wodą.
-co ci wariaci robią?- Patrzyłam się na nich, biorąc do ręki czekolade w płynie, ktòra była w plastikowej butelce.
-a ty co robisz?- popatrzyła się na mnie Gwen.
-pròbuje wypić czekolade ... ale to co widze nie pozwala mi się nią delektować- odparłam markotna.
-nie ma mowy blondasku! Ja cię bardziej zmocze!- krzyczała Pati.
-lol- wykrztusiłam. W tej chwili Pati poślizgneła się i wpadła na Erica. On ją złapał i trzymał w pozycji stojącej. Nie mineła chwila a on przybliżył się do niej i ... pocałował ją!
-coo?!- przycisnełam czekolade tak mocno że spryskałam całą kuchnie xD
- Violeeeeette!!- wykrzykneła wkurzona Gwen- kuchnia!!!-
-Gweeen!! Paczaj!!- szarpnełam ją za bluzke i pokazałam jej widok. No còż, ona też była w lekkim szoku.
- okeeey ... ale nie powiemy nic Dakocie-
-zgadzam się- kiwnełam głową. Powoli zasłoniłam okno firanką, wziełam resztki tej czekolady w płynie i poszłam do Dakoty. Jest wieczòr ... a jutro do szkoły! :S taaaa super ... normalnie aż bucham z radości ... jak zawsze ...
-Violeeette!!- darła się Gwen- spakuj plecak na jutro!-
-nie jesteś moją matką!!- wykrzyknełam do niej ze swojego pokoju.
-ale obiecałam jej że się tobą zajme!-
-powodzenia!-i wròciłam do swoich zajęć. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Violeeette!!- krzykneły dziewczyny.
-lenie!- wyszłam z pokoju i poszłam w strone drzwi.
-i kto to mòwi!- krzykneła Gwen.
-ja nie jestem leniwa, jestem energooszczędna- z uśmiechem otworzyłam drzwi, gdy nagle ... ujrzałam coś czego się naprawde niespodziewałam ... przede mną stał chłopak z ròżami w ręku, z pięknymi kolorowymi ròżami i czekoladkami ... to był Noah ... !!!
-cześć Violette- powiedział szeptem do mnie.
-chyba ide spakować plecak ...- powiedziałam zagubiona ... cooooo ooooon tuuuuu roooobi?!!!
To Be Continued