Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

wtorek, 1 lipca 2014

ROZDZIAŁ 10 "UPARCI JAK OSŁY"

Hey ho moi kochani! :D I znów trochu czasu nie pisałam -.- Wakacje jak wakacje xd No blogger też musi je mieć :P Zwłaszcza jak ma najdłuższew swoim życiu :D A własnie: ZDAŁAM! :D Możecie być ze mnie dumni :3
No cóż kumpela przegrała zakład i wygrałam te płyty <3 Ale już się więcej o nic nie chce zakładać xd Szczerze to nie wiedziałam nawet że tyle rozdziałów napisałam xd

Pospamuje nowym blogiem o BTR! ---> bloguu  oraz blogiem mojej psiapsióły który na razie zaczyna z kariera blogerowiczki --> bloguu 
WELCOME! 

Marco watching you ...
Kolejny dzień minął a ja kolejną noc nie mogłem spać. Co z tego że jestem w mafii? Jestem dobrym człowiekiem! Po prostu nie mam się gdzie podziać. Mafia zabiła mi rodziców przez co nie mam do kogo iść. Mineło już sporo czasu a ja nawet nie pamiętam czy ktokolwiek z dalszej rodziny został przy życiu.
-Jakieś rozkazy od szefowej?- spytał jeden z wydziaranych kolesi.
-Cały czas ten sam- westchnąłem, rzucając okiem na papiery- i cały czas zastanawiam się czy nie zwariowała-
-Ona jest wariatką, więcej nie mogłaby zwariować- odparł mi po czym wrócił do pracy.
-Hm na pewno by się ucieszyła gdyby usłyszała jak się tu o niej mówi- szepnąłem do siebie po czym wstałem by rozprostować nogi. Było już grubo po północy a w siedzibie było jak na ulicy: istny korek. Aż zdziwiłem się że tyle osób w mafii zostało. Śledząc ich prace wszedłem na piętro i leciutko zapukałem do drzwi szefowej. Cisza. Wzruszyłem ramionami i powoli otworzyłem je. Choć wiem że zwariowała to jednak jest jedną z najbliższych osób które znam. Wkońcu spędziliśmy troche lat razem. Gdy byłem już w pokoju, ujżałem pasiastą rozłożoną na łóżku, trzymającą w ręku butelke po wódce- Oh Violette- szepnąłem sam do siebie wyciągając jej z ręki alkohol i postawiając gdzieś z dala od niej. W pewnym momencie poczułem jak łapie mnie za nadgarstek. Obróciłem głowe w jej strone gdy zobaczyłem jak otwiera oczy. Świeciły się jej tak jak wtedy gdy zamieniała się w lamparta. Przestraszył mnie troche ten widok jednak jej wzrok szybko złagodniał, widząc że to jednak ja.
-Czego chcesz- sykneła przez zęby.
-Chciałem sprawdzić co u ciebie- próbowałem ją uspokoić, jednak ta dalej trzymała mój nadgarstek.
-Nie potrzeba mi niańki- szepneła, zaciskając coraz mocniej ręke.
-Vai ... ał ... boli- mruknąłem gdy ta nagle pociągneła mnie do siebie po czym niespodziewanie zaczeła całować. Nie mam pojęcia co siedzi w jej głowie ale po ostatnich zdażeniach wiem że po prostu zgłupiała! A co najlepsze trzymała mnie w potrzasku i za skarby świata nie chciała puścić! Jeden pocałunek ciągnął drugi a przy okazji zaczeła mi ściągać jedno ubranie po drugim. Nie wiem jakim cudem wplotłem się w ten trans i powoli też zacząłem z niej ściągać obuwie. Nagle zrzuciła mnie z siebie na łóżko po czym przycisneła mnie do niego i dalej kontynuowała całowanie. Ciągnąłbym to dalej jednak coś przemkneło przez moje myśli gdy usłyszałem jedno imie które powtarzała między pocałunkami ... ‘Logan’. Oj nie kochana tak się nie będziemy bawić. Zrzuciłem ją z siebie na łóżko po czym ujżałem jak jej oczy powoli się zamykają i zasypia. Odetchnąłem z ulgą i wstałem, ubierając swoją bluzke. Trzeba było się nieżle otrząsnąć z tego zdażenia. Może i Vai teraz spała, a przynajmniej tak mi się zdawało, jednak ja wolałem być czujny więc po jej pokoju chodziłem na paluszkach. Miałem już wyjść gdy jednak coś na biurku przykóło moją uwage. Tak samo bezszelestnie jak wcześniej podszedłem do sterty kartek i zacząłem je przeglądać, jednak to co tam zobaczyłem przekraczało wszystkie możliwości- o kurde ...-

Sylwietta watching you ...
-Vegas!- wołałam go wchodząc do jednego z pokoj i rozglądając się za nim- Vegas! No chodz mały!- krzyknełam patrząc pod łóżkiem i w szafach jednak nigdzie go nie było. Zamykając lustrzane drzwiczki od szafy, zauważyłam jak łóżko za mną było puste. Posmutniałam. W końcu jestem w pokoju Vai. Odwróciłam się przodem do łóżka, rozglądając się po pomieszczeniu. Nie moge uwierzyć że już któryś tydzień jej nie ma. Może i próbowałam nie okazywać tego że tak strasznie za nią tęsknie na zewnątrz, jednak wewnątrz mnie szalała rozpacz i pustka. Nikt mną nie rządził, nie krzyczał na mnie, nie popychał w kuchni, nie ciągnął za włosy, nie niszczył grzywki. Co z tego że grzywka mi się układa skoro nie ma mi jej kto niszczyć! Westchnełam i usiadłam na łóżku, delikatnie przejeżdzając po nim opuszkami palców.
-Zgubiłaś go?- wszedł do sąsiedniego pokoju James w ... samym ręczniku na biodrach.
-Eahm ...- jęknełam i szybko zmieniłam kierunek wzroku- mam nadzieje że to nie przez ciebie-
-Mnie? Ja się po prostu spokojnie kąpałem- wzruszył ramionami po czym kucną przy szafce i zaczął czegoś szukać. Nie żeby co ale ręcznik mu się lekko rozwiązywał ... Nawet nie chciałam na to patrzeć, po prostu wstałam i wyszłam z obu pokoj, udając się do misek zwierzyny.
-Chłopaki! Obiad!- zaczełam trząść nimi, gdy z pokoju wyleciał Radgool, Malinka a za nimi biegusiem truchtał Vegas- jest moja mała bestyjka- uśmiechnełam się, głaszcząc go.
-Teraz nie masz wyjścia, musisz im dać jeść- zaśmiał się James, przechodząc za mną i idąc do kuchni. Zmierzyłąm go wzrokiem po czym wziełam żarcie i wsypałam im do misek.
-O matko moje kości- usłyszałam bruneta jak zaczął się rozściągać i nawet nie myślałam o tym by zwrócić na niego wzrok. Od tego wybawił mnie dzwonek do drzwi. Migiem wstałam po czym otworzyłam je.
-Panna Sylwia Habińska?- zapytała mnie pomarszczona kobieta w średnim wieku, stojąca wraz z pewnie swoim mężem tak samo pomarszczonym jak ona.
-Tak ... a o co chodzi?-
-Ma pani coś co miało należeć do nas- odparła gdy migiem pożałowałam otwarcia tych drzwi.
-Eahm ... czyli?- udawałam że nie wiem o czym ona mówi.
-Jego- wskazała na Vegasa, który akurat plątał się pod moimi nogami. Wziełam go szybko na ręce nie myśląc nawet by go puścić.
-O państwo po lamparta?- otworzył szerzej drzwi James z wielkim uśmiechem. Ci zaś troche byli zdziwieni widokiem, ponieważ brunet dalej miał na sobie tylko i wyłącznie ręcznik.
-Ty się idz ubierz- waknełam do niego.
-Nie teraz słonko- odparł mi- zapakować czy podać na wynos?-
-Zaraz ja cię podam na wynos- szepnełam- nie oddam go wam! Nie w takie ręce!-
-Kochana, zapłaciliśmy za niego i jest nasz- odparła mi spokojnie kobieta.
- ... ile chcecie?- zaczełam- 10.000, 20.000?-
-Oszalałaś?- wtrącił się James gdy ci zaczeli się śmiać.
-Co, za dużo?- podnioslam brew.
-Chyba raczej za mało- odparł ze śmiechem mężczyzna- mamy wszystkie jego papiery, mamy jego dowód, pozwolenie na trzymanie dużego zwierzęcia oraz karte zdrowia- zaczął wyliczać- i mamy to oddać za takie krocie?-
-50.000- palnełam gdy brunet złapał się za głowe.
-Kochanie dostałaś chyba udaru-
-Gdzie, w domu? – krzyknełam do niego gdy prawowici właściciele lamparta dalej mieli skwaszone miny- 100.000?-
-Sylwia!- krzyknął brunet dostający prawie że kociokwiku.
-500.000 i koniec wyliczania- odparła ostatecznie kobieta gdy James rozdziabił się tak jakby ktoś walnął go w klejnoty. Na myśl o tej kwocie sama bym się rozdziabiła, jednak nie chciałam dac po sobie znać że nie stać mnie na to.
-Stoi- kiwnełam głową gdy James ... zemdlał- ten już leży- wzruszyłąm ramionami- rozumiem że będziecie dalej w tym cyrku?-
-Oczywiście milejdi- kiwnął głową mężczyzna.
-Mogłabym na raty? Nie mam tak wielkiej kwoty przy sobie- poprosiłam przynajmniej o to.
-Niech ci będzie- kiwneła głową kobieta- będziemy mieli za co ogarnąć nasz cyrk- uśmiechnełą się- będziemy tu jeszcze z 3 miesiące, do tej pory przynieś nam pieniądze- odparła a ja kiwnełam głową-gdy dasz całą kwote, oddami ci papiery-
-To do zobaczenia- uśmiechnął się mężczyzna po czym wrócili do swojej siedziby.
-Dowidzenia!- krzyknełam za nimi, postawiając Vegasa i ciągnąc leżącego na podłodze Jamesa. Gdy tylko zamknełam drzwi, brunet się ocknął i stanął na równe nogi.
-Ty!- krzyknął do mnie a ja olałam go i poszłam do swojego pokoju- ty nawet nie wiem w co się wpakowałaś!-
-James uspokój się!- krzyknełam, łapiąc za komórke- ci ludzie są mili, dali mi 3 miesiące i moge płacić w ratach. Mam troche kasy na koncie, przy okazji będe pracować dłużej jako Luxuria i się uzbiera- wytłumaczyłam mu wykręcając numer do mojego szefa.
-Słucham?-
-Niech pan jej nie słucha! Moja dziewczyna oszalała!- krzyknął James gdy ja pacnełam się w głowe.
-Twój chłopak Sylwia?-

-Co? Nie nie, nie znam kolesia- zasmiałam się- niech pan wybaczy na chwilke- odparłam mu po czym kopnełam Jamesa w klejnoty i wyszłam z pokoju kontynuując rozmowe. Sam się prosił o darmową kastracje! Pokaże mu że dam rade tyle uzbierać i to bez jego pomocy.