Rozdział napisany w 2 godz ... to u mnie niespotykane xD ale że pisałam to od ok 2 do 4 to już wgl xd już 3 noc kiedy mało spie xd ale jutro się na plaży wyśpie xD
~~ co do 50 tyś ... mam już 5 stron! ale że nie chciało mi się tego dalej kontynuowac to wolałam napisać rozdział xd mam nadzieje że jakoś go strawicie xD bo jak dla mnie to niezbyt znów wyszedł xD
~~ to chyba tyle, trzymajcie za mnie kciuki i bombardujcie na asku xd Kocham was <3
~~ co do 50 tyś ... mam już 5 stron! ale że nie chciało mi się tego dalej kontynuowac to wolałam napisać rozdział xd mam nadzieje że jakoś go strawicie xD bo jak dla mnie to niezbyt znów wyszedł xD
~~ to chyba tyle, trzymajcie za mnie kciuki i bombardujcie na asku xd Kocham was <3
Sylwietta
watching you …
-eahm ...-
popatrzyłam zagubiona na Josha po czym zobaczyłam jego zdziwioną
mine. Oj będzie nieciekawie … zobaczyłam jak państwo Pena
podnoszą się z ziemi i patrząc na mnie z zakłopotaniem. Teraz to
na serio nie wiem co robić …
-Jooosh!
Coo ty tu robiiisz?- podbiegła szybko do nas Pat opierając się o
niego. Widziałam jak ukrakiem na mnie spogląda. Czułam się tak
głupio …
-no …
mieszkam tu?- odparł, na co Carlos westchnął.
-wiem, i
ciesze się z tego- uśmiechneła się na co latynos tylko wywrócił
oczami- prawda Carlos?- powiedziała przez zęby na co on pokiwał
głową na tak.
-heh,
pewnie Carlos się nie cieszy bo zajmuje mu pół pokoju- odparł ze
śmiechem Josh.
-niee no
coś ty- pokiwał na „nie” Carlos, jednak jak tylko Josh się
obrócił, zaczął kiwać na „tak”- wiesz Pat, twoi przyjaciele
są na serio złotem. Ciesze się że takich poznałaś, a zwłaszcza
Carlos- objął go na co latynos zaskoczony popatrzył na niego-
skarb- kiwnął głową.
-wiem-
uśmiechneła się Pat patrząc w oczy latynosa na co ten mrugnął
do niej- … przepraszam na moment- odparła po czym wyszła gdzieś
dalej na taras.
-pewnie
poszła się przewietrzyć- uśmiechnął się Josh. Wtem rozległ
się krzyk z tarasu.
-taa …
przewietrzyć- szepnełam pod nosem.
-siemka-
wszedł do willi Logan zostawiając otwarte drzwi.
-ooj nie …
skoro jesteś i ty to ...- zaczął Josh jednak nie skończył gdyż
weszła pasiasta- i ona ...- jednak ta bez słowa usiadła na
kanapie, przytuliła poduszke i oparła o nią głowe.
-eahm …
coś się stało?- podniosłam brew.
-mama
zakazała jej przez miesiąc nie jeśc kurczaczków i pić Monsterów-
odparła Pat,stojąc przy drzwiach.
-ohohohoh-
zaczął Carlos- a za co?-
-wiesz, to
nie normalne jest przystawianie własnemu ojcu spluwy do głowy-
wytłumaczył nam Logan.
-że co
zrobiłaś?!- wybauszyłam oczy.
-o widzisz
...- machnął ręką zrezygnowany Josh.
-groził
Loganowi!- krzykneła nagle Vai. Popatrzyłam znacząco na Pat na co
ta kiwneła mi głową.
-eahm …
Vaaai mozemy pogadać na osobności?- zaproponowałam.
-nie-
odparła stanowczo Vai- … chce kurczaczki … -
-przykro
mi Vai, mama stanowczo zabroniła- poklepał ją po ramieniu po czym
poszedł do kuchni- uwaga 3 … 2 … 1 ...-
-aaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!-
wydarła się w poduszke Vai.
- …
Carlos zabieram cię na kurczaczki- poklepał go po ramieniu Josh na
co Vai podniosła głowe z taką żądzą mordu że aż jej się
bardziej niż przestraszyłam.
-wiecie
co? Idzcie, ale już … teraz!- wypchała ich z domu Pati a kiedy
zamkneła drzwi, Vai zaczeła warczeć na cały głos zamieniając
się w lamparta.
-spokojnie
Vai … oddychaj ...- uspokajał ją Logan. Ta chwile jeszcze postała
w pozycji bojowej po czym usiadła- już dobrze?- przykucnął przy
niej Logan po czym pogłaskał ją po łebku. Ta od razu zamieniła
się w człowieka.
-tak ...-
szepneła uśmiechając się lekko na co on delikatnie pocałował ją
w usta- Logan … wcale nie chciałam się zamieniać w lamparta ...-
szepneła a brunet podniósł brew- … przy złości nie kontroluje
tego ...-
-do
Harolda, już!- wskazała na drzwi Pat.
-co to za
ryki o poranku?- spytał Kendall schodząc na dół na co wszyscy
wskazali na Vai- … po co ja się w ogóle pytam- pokiwał głową.
-chodz za
nim będzie za póżno- podniósł Vai z ziemi i przytulił. Nagle
usłyszałam huk, tak jakby ktoś coś upuścił … rozglądnełam
się dookoła, jednak nie zobaczyłam nic podejrzanego. Popatrzyłam
w strone tarasu i zobaczyłam że coś zleciało na dół. Zdziwiona
wyszłam na taras i ujrzałam moją torbe na podłodze po czym
ubrania porozwalane dookoła niej. Wybauszyłam oczy po czym
popatrzyłam do góry. Na balkonie stał James który trzymał w
ręku moją bluze po czym po chwili owa rzecz znajdowała się pod
moimi nogami.
-Jaaaaames!-
wydarłam się na niego- co ty robisz!?! miałam w tobie komórke,
lakiery i malunki!- chwyciłam za torbe.
-masz
zakaz wstępu do mojego pokoju! - krzyknął po czym zniknął z
balkonu.
-ja ci
kurde dam ...- warknełam pod nosem po czym pognałam do góry.
Miałam nadzieje że James nie zamknął drzwi na klucz jednak, gdy
udało mi się tam dotrzeć, okazało się że są zamknięte- James
otwórz, chce pogadać!- krzyknełam walac w drzwi- Jaaames!!
otwórz!! chce z tobą pogadać!!- jednak to nic nie dawało. Jak się
uprze to mnie nigdy nie słucha. Tupnełam nogą po czym zeszłam na
dół. Ani mi się śni poddać się bez walki! Popatrzyłam na Pat
by mieć potwierdzenie a ona, tak jak się domyśliłam, kiwneła
głową. Kurde … wyszłam na taras i popatrzyłam w góre. Niby
balkon otwarty … wzielam głęboki wdech po czym zaczełam wspinać
się po rynnie.
-co ty
robisz Sylwia, zwariowałaś?!- pisneła Pat przyglądając się mi.
-tak-
kiwnełam głową usiłując wdrapać się wyżej.
-ludzie
głupieją z dnia na dzień- staneła pode mną Vai.
-właśnie
kuzyneczko- popatrzyłam na nią.
-asykuruje
dół- wystawiła ręce.
-idz z
tamtąd bo jak spadne to się jeszcze złamiesz. Idzcie do Harolda,
poradze sobie- mruknełam po czym udało mi się chwycić barierek
balkonu. Wziełam głęboki wdech po czym wciągnełam się do góry
i jakimś cudem przedostałam się na balkon. Podparłam się o
barierki i odsapnełam. Wtem zobaczyłam jak James wychodzi z
łazienki w samych spodniach, troche wkurzony … dobra bardzo
wkurzony … w sumie to nie wiem bo spojrzenie utkwiło mi na jego
klacie. Zakręciło mi się w głowie ale jednak musiałam się
ogarnąć. Zwinnym krokiem weszłam do środka i stanełam za nim-
James!- krzyknełam a ten aż się przestraszył bo podskoczył
odwracając się szybko do mnie.
-Sylwia …
jak ty?!- spytał zakłopotany.
-balkonu
nie zamknąłeś- wskazałam na otwierte na ościerz drzwi balkonowe-
i musimy pogadać-
-nie mamy
o czym gadac- odparł patrząc mi prosto w oczy po czym poszedł w
strone łóżka.
- nawet
nie wiesz o czym mówie!- wzruszyłam rękami.
- kochana
nie jestem ślepy, widziałem ciebie i Josha jak mizialiście się
bez końca!- krzyknął mi prosto w twarz- skoro tak ci z nim dobrze
to leć do niego! Ja cię nie trzymam!-
-nie
walczysz o mnie?- podniosłam brew.
-czyli że
jednak coś między wami jest ...- szepnął odwracając się do mnie
tyłem.
-nie o to
mi chodzi!- chwyciłam go za ramie chcąc go odwrócić jednak ten
nie dawał za wygraną- chcesz mnie tak o odpuścić?-
-nie będe
rywalizował z bratem Pat ...-
-mhm już
to widze. Przy pierwszej okazji złamiesz mu nos- kiwnełam głową.
-żeby
tylko to ...- mruknął pod nosem.
-idz mi
teraz ładnie pozbieraj rzeczy które mi wywaliłeś z pokoju-
wskazałam na pole.
-zasłużyłaś
na to- popatrzył na mnie.
- a niby
czym?! Tym że chciałam uchronić Pat od tego by Josh dowiedział
się prawdy o niej?! Tylko dlatego to zrobiłam! I … czemu mi nie
ufasz?- przy ostatnim zdaniu ściszyłam głos a moja twarz
posmutniała. James powoli się opanował i popatrzył na mnie.
Widziałam że łagodnieje. Popatrzył na podłoge po czym podniósł
wzrok na mnie.
- … a
kochasz mnie jeszcze?- szepnął a jego mine można porównać do
miny Radgoola który prosi Vai o kawałek mięsa.
-za to że
mnie nie wpuściłeś kiedy cię o to prosiłam, że musiałam
wchodzić do pokoju przez okno i że wyrzuciłeś moje rzeczy przez
balkon?- zaczełam wymieniać gdy nagle mocno mnie przytulił.
Poczułam jego szybkie bicie serca. Wtuliłam się w niego mocno a on
pocałował mnie w głowe.
-
przepraszam ...- usłyszałam od niego po czym się uśmiechnełam-
po prostu spanikowałem że moge cię stracić ...-
- i
chciałeś to rozwiązać wyrzucając moje rzeczy przez okno?-
podniosłam brew ze śmiechem patrząc na niego.
- no
spanikowałem! Po prostu się wściekłem … no i jeju wiesz że
jestem o ciebie zazdrosny- zrobił mi noski noski na co uśmiechnełam
się do niego.
-też cie
przepraszam … mogłam to inaczej rozwiązać-
-nie masz
winy. Chciałaś ich od tego uchronić ...- pocałował mnie w czoło.
-ale ty
omijasz te usta- zaśmiałam się- wszedzie mnie całujesz tylko nie
tam-
-jak
panienka sobie życzy- wyszczerzył się po czym pocałował mnie
namiętnie. Taa to już u nas normalne. Zawsze musi być jakaś
sprzeczka ale kończy się to szybki godzeniem się. Po prostu nie
umiemy się na siebie gniewać.
- ale i
tak zbierasz mi rzeczy z tarasu- zmarszczylam nosek na co on
pocałował mnie w policzek i mocno przytulił- mam to uznać za
tak?-
-powiedzmy-
zaśmiał się a ja wywróciłam oczami. Jak mi tego nie pozbiera to
będzie miał kłopoty ...
Carlos
watching you …
-eahm ale
o co wam chodzi?- usłyszałem Josha.
-chodzi o
to że powinieneś wiedzieć o jednej ważnej rzeczy- usłyszałam
głos Sylwii.
- o nie
...- szepnąłem do siebie po czym przykręciłem ogień pod
gotującym się obiadem i zajżałem na schody.
- no
siemka Carlos- wyszczerzył się grzywacz prowadząc Josha i Pat na
dół.
-bardzo
dobrze się składa że jesteś tutaj- kiwneła głową czerwona.
- uu
szykuje się coś ciekawego- wyłoniła się zza kanapy Angel.
-czy tu
jest kiedykolwiek nudno?- spytał Kendall.
-w sumie
...- wzruszyła ramionami jego dziewczyna.
-aa więc
Josh- zaczął James.
-Pat i
Carlos mają ci coś do powiedzenia- skończyła Sylwia.
-eeeehehhe
...- zająkaliśmy się z Pat po czym popatrzyliśmy po sobie.
-no
słucham- popatrzył na nas dziwnie Josh- coś się stało?!-
-nooo …
widzisz ...- popatrzyła w ziemie Pat.
-nie
chcecie żebym tu z wami mieszkał- odparł Josh.
-tak …
znaczy nie!- krzykneła Pat- Josh,jesteś wspaniały! Każdy cię tu
lubi!- przytuliła go.
-mów za
siebie- mrukneła Vai siadając na kanapie.
-z
wzajemnością- przymróżył oczy Josh.
-i co?-
spytała Sylwia.
- ciężko
było- kiwnął głową Logan.
-eahm ...-
jękneła czerwona.
-przekłówali
mnieeee- pisneła Vai wtulają się w Angel.
-taka
maczo i boi się igły? Ojoooj- zaśmiał się Josh.
-bardziej
maczo od ciebie na pewno jestem- mrukneła pasiasta a chłopak
szybko przestał się śmiać. Ale oni sobie dogryzają …
-dobra
spokój mi tu- wtrąciła się Pat- chcemy … eeh chcemy ci coś
powiedzieć Josh ...- zaczeła Pat po czym popatrzyła na mnie.
-no
słucham- kiwnął głową.
- …
jesteś z Carlosem- zamkneła oczy a ja popatrzyłem na niego
przestraszony. Gościu zrobił taką mine jakby ducha zobaczył.
-serio?-
spytał niedowierzanie- chwila … ile jesteście już razem?-
-eahm …
już będą z 3 miesiące- zabrałem głos.
-czemu mi
tego nie powiedziałaś wcześniej?-
-bo byś
się na mnie wkurzył! Obiecalam ci że po Ericu odstawie chłopaków
no ale się zakochała w Carlosie! On mi pomógł kiedy Eric mnie
ścigał, był dla mnie kochany i cały czas się mną opiekował i
troszczył o mnie, nawet jak on był w ciężkim stanie a nie ja! Nie
powiedziałam ci nic bo … bałam się jak zareagujesz ...- spuściła
głowe.
-a jak mam
zareagować? Pati, Carlos to złoty chłopak! Szczerze to chciałem
ci zaproponować czy nie chciałabyś jego za chłopaka bo na serio
wydaje mi się w porządku. Poza tym zachowuje się w porządku w
stosunku do ciebie jak i w stosunku do reszty-
-czy ja
wiem czy złoty … auta za niego pewnie nie kupisz- wzruszyła
ramionami Vai na co wywróciłem oczami.
-i powiem
ci Pat że ciesze się ze to akurat Carlos- poklepał mnie po
ramieniu.
-dzięki
stary, ty też jesteś w pożądku- uśmiechnąłem się po czym
musiał być misiak xD
-ej ej! A teraz ...- wtrąciła się Vai i wskazała na tablice.
-ej ej! A teraz ...- wtrąciła się Vai i wskazała na tablice.
-a … no
i wiesz … jeśli chodzi o tą tablice to … troszeczke nie jest
tak jak myślisz ...- zaczeła Pat.
-nie tak?-
podszedł do niej i założył ręke na ręke- a jak?-
-tak na
prawde Vai i Logan są czyści ...- przygryza dolną warge.
-wooohooo-
podniosła ręke Vai.
-czyli że
… oni ...- popatrzył na nich.
-pozory
mylą Potter- wyszczerzyła się Vai.
-właśnie!
Vai się nawet nie przyznała że kocha Logana- dodał James na co
Vai zaczeła błądzić wzrokiem troche zagubiona.
- mhm …
mhm … Patrycjo pozwól na chwile ze mną ...- chwycił ją za ręke
Josh.
- Josh noo
… Jooosh ...- jękneła Pat po czym poszła z nim do pokoju.
-dziękuje
wam- westchneła Sylwia patrząc na mnie.
-nie ma
sprawy. Tylko że nie wiem czy nie będzie gorzej niż przed tem ...-
-wiesz,
przynajmniej będziecie mogli się tulić- kiwnął głową James.
Violette
watching you …
dzięki
James, dzięki! Dowaliłeś po prostu chłopie … poczułam się
troche dziwnie kiedy to powiedział. Wygląda jakbym nie umiała
powiedzieć tego co czuje … a ja sama nie wiem co czuje! Z tego
wszystkiego wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Migiem zeszłam z kanapy i
pognałam do nich, otwierając je.
-siemka-
-yy …
Karina?- spytałam zaskoczona, widząc blondyne przed moim domem.
-nom,
słuchaj masz jakieś plany na dzisiaj?- spytała.
-pewnie
będe spać a co?-
-moze
gdzieś wyskoczymy? Tylko szybko, muszę się napić szejka ...-
zaczeły jej się trząść ręce.
-szejki …
jeszcze to mi zostało- westchnełam- mam zakaz na kurczaczki i
Monstery- jęknełam.
-ja mam na
szejki i Mca ale nie moge! Pójdziesz ze mną?-
-.hmmm
...- zaczełam myśleć po czym podniosłam cwano brew- zgoda, jak
tylko po tym wstąpimy do KFC-
-zgoda!-
-okey!
Tylko kluczyki od auta wezme- weszłam do środka ale szybko wyszłam-
chociaż … weżmy coś większego ...- cwano się uśmiechnełam po
czym weszłam do środka.