Dobra, wiem że teraz troche przegiełam z czasem ale no uczyłam się :P Tak, i kto mi uwierzy xD A poza tym strasznie się zdziwiłam że w pod ostatnim opowiadaniem było aż ... 38 komentarzy! O_O NIGDY nie miałam tyle :D oczywiście bardzo się z tego ciesze ;D i oby tak dalej!!
Tam tam tamtam (muzyczka) … ktoś wchodzi do hotelu, omija wszystkie pokoje i idzie w strone łazienki. Słychać śpiewy pod prysznicem. Ten ktoś przybliża się coraz bardziej, coraz bardziej aż wkońcu odsuwa zasłone. Ukazuje się Chris, ktòry myje się pod prysznicem z czapeczką na głowie i ze szczotką w ręku.
Chris: aaa! (krzyknął z przerażenia i zakrył się rękami) Cheffie! Ładnie to tak bez uprzedzenia?! (macha szczotką)
Cheff: przepraszam Chris ale to sprawa awaryjna i ... (patrzy się na niego) ogarnij się! (skrzywiona mina) wracając do tematu ... boje się że Violette będzie się mścić na nas.
Chris: a niby dlaczego?!
Cheff: no bo jakby się dowiedziała to byłby nasz koniec!
Chris: nie panikuj! Wszystko będzie dobrze! ... wystarczy że ją wykopiemy przy pierwszej okazji ... a teraz won z mojej łazienki bo robisz straszny przeciąg. No i idz obudz tych śpiochòw na gòrze.
Kiedy Cheff wyszedł z łazienki, poszedł do gòry by obudzić śpiochy. Już miał otworzyć drzwi, wtedy zapadnia się otwarła i wleciał do niej z wielkim krzykiem. Wylądował w niezbyt fajnym miejscu ...
Chris: aaaaaaaa! Cheffie! Co ty robisz?!
Cheff: aaa moje oczy!
W owym czasie Nicole przebudzała się ze snu i powoli otwarła oko. Jednak , widząc że było pusto, podniosła głowe z poduszki i usiadła na łòżku. W tej chwili przypomniała sobie co stało się wczoraj i popatrzyła na drugi kranieć łòżka gdzie spał Cody. Zaczeła go powoli budzić.
Nicole: Cooody wstawaj (słodki głosik)
Cody: (otwiera powoli oczy) hę?! (zrywa się nagle) zadanie!
Nicole: aleś się obudził (głaszcze go po głowie) już po zadaniu!
Cody: już?! (zdziwiony) ... zaraz ... czyli kto wygrał?!
Nicole: my! (podnosi ręce do gòry szczęśliwa)
Cody: czekaj czekaj ... czyli że ty spałaś tu w pokoju?!
Nicole: no ... tak.
Cody: no nie! Ale jestem głupi! Gdyby nie te omamy, wczoraj spędziłbym z tobą troche czas a tak to pewnie spałem!
Nicole: oj no nie martw się (przytuliła go) to nie twoja wina. Chociaż słyszałam że coś stało się z Cheffem więc mamy teraz troche czasu (podniosła brew)
Cody: (popatrzył się na nią) skoro tak mòwisz (i po tych słowach zaczął ją obcałowywać)
Po kilkinastu minutach słychać zza okna krzyki.
Cheff: wstawać wygrani! Szybko na dòł!
Nicole: no i trzeba schodzić.
Cody: buuu a było tak fajnie (xDD)
Nagle, kiedy Cody otworzył drzwi i zrobił krok do przodu, zapadnia się otwarła i ... wpadł do niej!
Chris: aaa! Czy wy nie dacie mi się spokojnie umyć?!
Cody: aaaa! Moje oczy!!
Po tych wszystkich krzykach, wreszcie wszyscy zebrali się pod hotelem. Wtem Chris wychodzi do nich owinięty ręcznikiem , z czapeczką na głowie i szczotką a Cody caływ pianie. Reakcja była oczywista.
Violette: ahahah! Nie wiem czy widziałeś ale chyba zapomniałeś się ubrać.
Chris: bardzo śmieszne Vai. Po prostu ktoś nam robi numery i dzisiaj aż 3 razy miałem odwiedziny pod prysznicem i nie zdołałem się pożadnie umyć. A poza tym nie ma dziś okrzyku przez megafon bo Cheff, ze swoimi wrzaskami, obudził nawet ludzi w Kanadzie więc ... nie ma!
Cheff: a ja nawet wiem kto nam te numery robi ... (patrzy się na Vai)
Violette: nie masz żadnych dowodòw ... (kiwa głową)
Violette: ahaha nieżle się zaczyna (kciuk do gòry)
Cheff: nie musze mieć dowodòw żeby wiedzieć że to ty.
Chris: dobra Cheffie, tobie oddaje pałeczke. Ja się ide wreszcie w spokoju wykąpać. (wchodzi do hotelu)
Violette: (po cichu) 3 ... 2 ... 1 ...
Chris: aaaaa!!! Zimnaaa!!
Cheff: Violette ...!!
Violette: mòwie ci: nie masz dowodòw!
Cheff: eeeh … dobra ludzie, chodzcie za mną!
Courtney: hej! A eliminacje?!
Cheff: o! Fajnie że pytasz! (myśli) Al! Arrivederci!
Al: co?! Ja?!
Cheff: nie ja (znudzona mina) no! Oto i ponton! Sio!
Al: ale! Ale! Karamba!
Cheff: nie karambuj mi tu tylko sio! (daje mu ponton i idzie dalej) reszta straceńcòw za mną!
Wszyscy szli za Cheffem a on, bardzo podejrzliwie, obracał się co chwile do Violette tak jakby ona, w pewnym momęcie, miała go zaatakować.
Violette: Cheffie nic ci nie zrobie! ... cały sprzęt zostawiłam w namiocie. (Cheff zrobił wielkie oczy patrząc przed siebie)
Nicole: widze że zemsty ciąg dalszy.
Violette: no còż ... nie wolno mnie wkurzać (mruga do niej)
Po paru minutach byli już na miejscu.
Cheff: a więc witajcie na następnym wyzwaniu czyli: Dom Strachu! Buhahaha! (zagrzmiał piorun)
Courtney: ooch Duncan, obronisz mnie nie?
Duncan: tak Court (tuli przytuloną do siebie dziewczyne)
Cody: Nicole obronisz mnie prawda?!
Violette: że jak?! Raczej ona powinna cię o to prosić ... tchòrz!
Cody: ale ty nie masz się do kogo schować!
Cheff: a właśnie że nikt nie ma! Pojedynczo wchodzicie do 5 ròżnych drzwi. Każde drzwi prowadzą do innego korytarza. Jest możliwość spotkania się ale mała. Zadanie polega na tym żeby się jak najmniej bać.Ja, z Chrisem, będziemy obliczać wasz poziom strachu na tabelce na ktòrej są numerki od 0 do 20. Ten kto będzie miał jak najmniej, wygra pobyt w luksusowym pokoju hotelowym! No i zabierze jednego szczęściarza ze sobą . (wszyscy stoją jak wryci) no! Mam wysłać do was specjalne zaproszenie? Już ,włazić!
Duncan wchodzi, spokojny, do domu strachòw, Courtney troche mniej spokojny ale też włazi. Natomiast Cody ... robi wszystko żeby nie wejść.
Cody: wiesz co ... ehehe ... ja tam nie wchodze.
Nicole: Cody! Przynajmniej wejdz na chwilke! Musisz pokazać że przynajmniej pròbujesz!
Cody: dobrze! (robi dwa kroki do przodu) nie, boje się ...
Cheff: oooch (bierze trąbke i trąbi Codyemu do uszòw)
Cody: aaa! (przestrasza się i pędęm wbiega do domu Strachòw. Cheff barykaduje mu drzwi )
Cheff: no! Teraz napewno nie wyjdzie.
Violette: mam nadzieje że nam tak nie zrobisz ...
Violette: niby nie mam nic przeciwko zamkom strachu ... chociaż boje się pająkòw, ciemności, duchòw, czarownic ...
Cody: ja nie będe obwijać w bawełne: boje się takich domòw.
Violette: ...znowu pająkòw, robakòw, dużych wiatrakòw, katastrof samolotowych ...
Po tych słowach wszyscy, powoli, weszli do środka. Jak wrażenia?! Przekonacie się sami!
Cheff: iiii! Hej to ja Cheff wzywam was, rymowania nadszedł czas!
Nicole:stary zamek, stare wszystko,
Stare mury, środowisko
Potworne zakamarki,
Z ktòrych czają się:
Cody: węże, sowy i pająki,
Czarownice, ufolongi
Duncan: Cody jak zwykle panikować chceeee!
Violette:wilkołaki i wampiry,
Skazańcòw stò, i inne zbiry
Courtney: nietoperze,
Mroczni rycerze.
Cody: ja już chce ztąd jak najszybciej wyyyyjść!
Nicole: ale żeby wygrać,
Trzeba się poświęcić,
Dać się zjeść,
Lub dać się uwędzić.
Violette: apropo wędzenia, głodna się zrobiłam.
Cheff: jak ktoś raz tutaj wszedł,
To nie wyjdzie ztąd,
Przyszliście na pewną śmierć,
Właśnie jąąąąąąąąąąąą!!
Wszyscy: aaaaaaa! (piorun)
Cheff: (słychać go w całym zamku przez głośniki) buhahaha! Dla każdego coś dobrego... i strasznego! Każdy znajdzie tam swòj strach i lęk! Każdy! Nie uciekniecie od niego! ... chyba że drzwiami.
Cody: ja nie chce! Ja ztąd uciekam! (odwraca się by pobiedz do drzwi lecz nagle przed nim staje wielki, biały duch) aaaaaaaa! (cały zbladł i uciekł przed siebie)
Cheff: (gdzieś w hotelu) buhahaha ... ale mamy ubaw co nie Chris?!
Chris: (gdzieś z pod prysznica) dajże mi się wreszcie umyć!
Cheff: myjesz się już od ponad godziny. Zedrzesz se całą skure!
Wracając do potwornego miejsca ... każdy, z lekkim strachem, szedł do przodu powolnym krokiem. Znaczy się nie wszyscy tak szli ... Duncan, pewnym krokiem, stąpał po ziemi, rozglądając się dookoła z miną pod tytułem „czego tu się bać”. Jednak, z drugiej strony domu, był ktoś kto myślał na odwròt ... i to bardzo na odwròt.
Cody: (trzęsie się i rozgląda się dookoła) dobra Cody, nie ma się czego bać! Jest troche strasznie, nawet bardzo ale ... ale ... są i dobre strony! (rozgląda się dokładniej) no dobra nie ma ... ale ... ale nadszedł dzień by pokonać swoje lęki! (znòw się rozgląda) ale chyba nie dzisiaj ... no kurcze! Gdzie są ci cali Kaholingowie kiedy jest potrzebny ten omamiacz! (tupnął nogą o ziemie. Nagle z ciemnego zaułka ukazała się dziwna postać ktòra, powoli, dążyła do Codyego) co ... to ... jest ... ?!
Nagle ukazała się ... mumia?! Cody zbladł i jedyne co zdąrzył wykrzyknąć zanim dał noge to: „ gdzie byłeś kiedy skończył mi się papier?!?”
Troche dalej od niego ...
Violette: tss ... nie ma tu nic czego mogłabym się przestraszyć (idzie dumnie przez ciemne zaułki) chociaż wiem że jak jestem zbyt pewna siebie to zawsze coś nie wyjdzie ... oh Noah ... że też ciebie tu nie ma ...przytuliłabym się w twoje ciepłe ramiona! (myśli troche) i zlikwidowałabym twòj zapaszek kujona, uh rymło mi się! ... ale ... (uśmiechnięta) zemsta to zemsta (mrugneła)
Cheff: (siedzi przed monitorem) e e ! Mòwiłem że to ona! Mòwiłem! Trzeba ją wywalić!
Chris: wyciera głowe ręcznikiem) ale o co ci chodzi? Przecież się nie przyznała. Powiedziała tylko coś o zemście, a więcej nic. (nagle ...) o o ...
Cheff: ocho! Co jest?!
Chris: nie moge odczepić ręcznika od mojej głowy ... a najgorsze że od moich włosòw ...! yyh!!
Cheff: nie ciągnij bo włosy sobie wyrwiesz!
Chris: ale jak nie będe ciągnąć to mi zostanie!
Cheff: (ciągnie powoli ręcznik) i co? Nadal myślisz że Violette jest bez winy?!
Chris: a niby zkąd wiesz że ona to zrobiła? ( nagle włosy zrobiły się mu niebieskie)
Cheff: nie mam więcej pytań ... (podnosi ręce do gòry i zajmuje się programem)
Cheff: ta mała nie daje za wygraną, chociaż ma powody do tego ... ale còż, trzeba się bronić!
Chris: ale o co ci chodzi?! (zakłopotany i zaplątany w ręcznik)
Violette: hmmm ... ciekawe jak bym nazwała swoją còrke ...(nagle przed nią spada lampa, ona, zamurowana, patrzy na nią) dobra ... to było dziwne ...(rozgląda się dookoła)
Cheff: (przez megafon) myślałaś że ci to ujdzie na sucho, Margerita?! (Vai staje jak wmurowana i rozgląda się dookoła) tak, o tobie mòwie mała!
Violette: czego chcesz?! To ty zaczołeś!
Cheff: nie myśl że wyjdziesz ztąd nietknięta.
Violette: no pewnie, nie słuchaj mnie! (wzrusza ramionami)
Cheff: czas żebyś przeżyła piekłoooo!
Chris: yh oh yh! (pròbuje ściągnąć ręcznik) czym to jest wysmarowane, kropelką?! ( Vai, słysząc to, śmieje się pod nosem)
Cheff: (przewraca oczami) idz do łazienki, tam jest rozpuszczalnik! (Vai otworzyła buzie i zaśmiała się) a tyyyy! Ty dziś poznasz swòj straaach!
W pewnym momęcie koło niej pojawiły się wszystkie jej lęki o ktòrych Cheff zdąrzył się dowiedzieć.
Violette: (przerażona) yyh! Skąd wiesz że nienawidze wiatrakòw zasilających energie po ciemku! I jeszcze z tym ... światłem co mruga! (wyświetla się duży wiatrak na jednej ze ścian) nieee ... (krzywi się, odwraca się i wpada na jakąś osobe) no nieee ... ! Dobra, skąd mogłeś wiedzieć że bałam się uśmiechu mojej psorki z podstawòwki!? (zasłania sobie oczy) to ja się powinnam mścić!
Czyz one nie sa straszne?! XDD a po ciemku to jeszcze gorzej -__-
Chris: aaa! (przybiega do Cheffa) mam niebieskie włosy!
Cheff: się obudził (znudzona mina)
Nicole: (łazi sobie po domku, zaczepiając się, od czasu do czasu, o pajęczyne) hehe ... coś jakoś słabo mu to wyszło ... (nagle pod nią otwarła się zapadnia z długą zjeżdżalnia do zjeżdżania) aaaa! Skąd on wiedział że nienawidze zjeżdżalni!? Waaa!!(Kiedy skończyła się zjeżdżalnia, upadła na ziemie) tfu tfu! Tu jest pełno kurzu! Apsik! (otrzepuje się) hmm co to za krzyki?! (idzie powoli do przodu, kiedy już jest blisko, kuca za jakimiś pudłami i przygląda się akcji)
Violette: nie! Tylko nie tyły samolotòw!! To wygląda okropnie! (zakrywa oczy)
Cheff: ty masz dziwne bojażnie ... i to lubie! (w pewnym momęcie pojawił się dym a z niego wyszła ... wielka głowa robota!)
Violette: aaaaaaaa! (bierze nogi za pas i ucieka w strone Nicole, upada na pudła i przewraca się na nią) uh! Nicole! (patrzy się na nią) ... widziałaś to wszystko i nie przyszłaś mi pomòc?!
Nicole: ej weż ... sama się bałam (podnosi się i ją przy okazji) idziemy gdzieś daleko od tych gości? (wskazuje na stworòw)
Violette: pewnie! (idą do przodu lecz Vai odwraca się do stworòw i mòwi) zkąd Cheff wiedział o grzybku zmieniającym twarze, z dzieciństwa?!
Nicole: no chodz! (przewraca oczami i ciągnie ją do przodu)
Cheff: hehe mam swoje żròdła informacji (szczerzy się)
Violette: (zza drzwi) Cheffie! Ten kibel jest tylko dla uczestnikòw!
Gdzieś indziej ... Courtney,powoli ale odwarznie, idzie do przodu.
Courtney: dobra Court: duży wdech (głęboko oddycha)uuh ... wcale tu nie jest strasznie! Ale za to jedzie jak w sklepie rybnym ...
Nagle wszystko wokòł zaczeło się trzęś. Z niewielkiego kąta pojawiły się ... monstrum z zielonej galarety!
Courtney: aaa! I jak zwykle wypaplałam! (w tym momęcie jeden z nich „zjadł ją”. Zaczeła „pływać” w tej galarecie xD) ble! Nie lubiałam tego jeść a co dopiero w nim pływać (zakłada ręke na ręke)
Cheff: ahahahaha! (chwieje się na krześle) ale miałem pomysły co nie? (odwraca się do Chrisa)
Chris: co? (wychodzi z łazienki cały zielony)
Cheff: WTF?! (spada z krzesła przestraszony lecz potem, patrząc na niego, zaczyna się śmiać) ahahah coś ty zrobił ze sobą?!
Chris: ale że co?
Cheff: że jajco (przynosi mu lustro) no bo jesteś, tak jakby ... grasz w zielone?
Chris: aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! (złapał się za niebieskie włosy i przykleił się do nich)
Cheff: niech zgadne: ręce ci się przykleiły do włosòw?
Chris: mmhhmm ... (kiwa głową)
Cheff: nadal myślisz że to nie ona?
Chris: tak! Nie masz dowodòw!
Cheff: dowodòw zbrodni mam aż w nadmiarze ... a poza tym dlaczego ty jej tak bronisz?!
Chris: bo to twoja wina: ty wymyśliłeś te brednie.
Cheff: ale ty mnie pochwaliłeś!
Chris: ha! Na to też nie masz dowodòw!
Cheff: eeh ... (przygląda się mu) golisz włosy pod pachami?
Chris: nie patrz się! (robi wszystko by nie patrzył na jego pachy i wchodzi do łazienki)
Cheff: tss ... idz idz! ... ninfo leśna ...
Violette: a więc jak tam ci idzie z Codym?
Nicole: mnie? A dobrze. Dziękuje ( mruga do niej)
Violette: brakuje mi Noah (patrzy się na podłoge)
Nicole: oj no (przytula ją) nie martw się. Napewno się jeszcze zobaczycie.
Nagle pomiędzy nimi przelatuje wielka siekiera. Dziewczyny, przestraszone, upadły jedna na prawo druga na lewo. Nicole, ktòra była z prawej strony, oparła się o mur ktòry obròcił się tak że znalazła się po drugiej jego stronie.
Violette: wielkie LOL ... mam nadzieje że ona nie była prawdziwa ... (w tym momęcie, z jej głowy, upadła, na podłoge, kępka włosòw) eee ... (bierze włosy do ręki i szybko szuka tych obciętych) nie ... (znajduje tą kępke włosòw obciętą, prawie, do połowy) aaaa!! Moje włosy!! (zrospaczona) jak się dowiem kto tą siekiere postawił ... (zaciska w pięści ucięte włosy) Nicole! (rozgląda się, chowa włosy do kieszeni i zawiązuje włosy w kucyk) ej młoda! Gdzie jesteś?!
Nicole: Vai!? Violette!? Jestem za ścianą!
Violette: co?! (zdziwiona) ale … niby jak?! (opiera się o ściane i wtedy ściana się odwraca: Vai znalazła się tam gdzie, przed tem, Nicole i wice wersa)
Nicole: no tak! (rozkłada ręce)
Violette: ej ej! Znowu mi uciekłaś!
Nicole: to przestań przyciskać (znowu ściana się odwròciła) ściane ...
Violette: co mòwiłaś?!
Nicole: do ciebie to jak do ściany! (pukneła mocno w mur) ała! (łapie się za ręke)
Violette: ej Niky! Nie bij muru, on nic ci nie zrobił! ... a może zrobił
Wtedy Nicole popchneła mur od gòry i znalazła się, w pozycji leżącej, na plecach, z drugiej strony, czyli u Violette.
Nicole: siemka (uśmiech)
Violette: wyrobiłaś się wreszcie.
Nicole: przypominam że ty pierwsza popchnełaś mur. Ehm co ci wystaje z kieszeni?
Violette: coś co powinno byc na włosach ... (markotna mina)
Po kilku krokach doszli do rozwidlenia. Popatrzyły po sobie i zastanowiły się na chwile.
Violette: hmmm w ktòrą strone teraz?
Nagle z prawej strony rozległ się krzyk przerażonego uczestnika. I tym razem to nie Cody xD
Duncan: aaaa! Makiety!
Violette: oo! Widze że nasz pogromca Strachu, zestrachał!
Nicole: nie ma takiego słowa!
Violette: tak!? A kto tak powiedział?!
Nicole: eeehm, słownik?! Dobra, ja ide w prawo.
Violette: niech ci będzie. Idz ratatuj Duncana ... ja ide w lewo.
I rozdzieliły się ... Ktòra wybrała dobrą droge? Przekonamy się! Na razie Nicole idzie spokojnie przed siebie.
Nicole: to co że ztąd dochodziły krzyki ... możliwe że potwory poleciały za Duncanem (w pewnym momęcie zauważa okno i podchodzi do niego) co jest? (w tym momęcie widzi Ala na pontonie ktòry podpływa do „zaparkowanego” na plaży, statku. Z niego wychodzi Geoff i pomaga wsiadać Alowi) statek z byłymi tutaj?! Co on tu robi?! (Nagle coś odrywa jej uwage od statku, podchodzi do jakichś zamkniętych drzwi i otwiera je a tam ...) Cody?!
Cody: (trzęsie się) ooch! Nicole! (zrywa się i pròbuje się uspokoić )jak tam ci leci?
Nicole: mi dobrze. Ty, za to, chyba zaraz wylecisz.
Cody: ależ zkąd! Ja się nie boje, nie! Ja jestem macho!
Nicole: (podnosi brew) really?
Cody: (siada na podłodze) nie, do kitu jestem ... boje się wszystkiego i uciekam przed tym jak jakiś cykor ... a ty jesteś odważna.
Nicole: oj no weż (tuli go ^^) po prostu jesteś ... jesteś ... (troche zagubiona) jesteś bardziej bojażliwy. Nie martw się, ja też się boje.
Cody: ta ... ale mniej ode mnie ... ja napewno wylece i ... będzie koniec ... (nagle koło nich przeleciał Duncan, uciekający przed makietami) dobra ... to było dziwne.
Nicole: widzisz? Nawet Duncan się czegoś boj!(Auuuuu!) co to było?!
Cody: (przerażony) Nicole ... nie ... odwracaj się ...
Nicole: (staje jak wmurowana) czy coś mi usiadło na ramieniu? (powoli się odwraca. Przed nią staje duży wilkołak) aaaaa!
Cody wskakuje jej na ręce i , pędem, biegną tam gdzie poszła Violette lecz skręcają w korytarz wcześniej. Vai odwraca się i widzi ich jak skręcają, uciekając przed wilkołakiem ktòry poleciał za nimi.
Violette: a mòwiłam żeby szła za mną. ( odwraca się i idzie do przodu ... jednak wilkołak wraca troche do tyłu i patrzy na nią) a więc ... jestem sama ... w dużym domku ... Strachu ... ojoj ... (skrzywiła się) wracamy do punktu wyjścia ... apropo, gdzie jest wyjście? (zaczyna się rozglądać) boje się ...
W tym momęcie z małego pokoju wyszedł ... wampir! Vai krzykneła i powoli zaczeła się od niego oddalać.
Violette: wampir?! Nie lubie wampiròw! A lubie moją krew ... (w pewnym momęcie on zaczął jej się przyglądać i zaczął ją wołać po imieniu) yh! Wampir zna moje imie! (chciała uciec lecz on ją złapał i zaprowadził do pokoiku z ktòrego wyszedł) zostaw mnie słyszysz?! Bo zaczne krzyczeć! (grozi mu)
Jednak wampir jej nie puścił: zamknął drzwi, przycisnął do muru, by nie uciekła, i zaczął do niej mòwić „nie poznajesz mnie? Violette! Popatrz w moje oczy ...” ona przyglądneła się mu i, z wielkim zaskoczeniem lecz po cichu, powiedziała)
Violette: ... Noah?!
Noah: tak. To ja (uśmiecha się) posłuchaj ... ja ... (wtedy Vai rzuciła się na niego i mocno go przytuliła) eh rozumiem ze sprawa wyjaśniona?
Violette: tak (szeroki uśmiech) ale ... co ci się stało i ... dlaczego jesteś wampirem?!
Noah: heh ... śmieszna historia ... twoje siostry poddały pomyśł Cheffowi ... zabrał nas wszystkich, oczywiście bez naszej zgody, do tego całego NCIA. Tam wszczykli nam jakieś zmodyfikowane DNA i staliśmy się pòł potworami.
Violette: yyh! Tosz to straszne!
Noah: ee tam. Przejdzie to nam niedługo. Miało to być tylko do zadania.
Violette: (myśli) ładnie to straszyć własną dziewczyne? (uśmiech)
Noah: oj no przepraszam! Nie wiedziałem (niewinny uśmiech)
Wtedy Vai , stęskniona za nim, zaczyna go całować. Nagle, jednak, odsuwa się troche od niego.
Violette: kłujesz mnie tymi kłami (uśmieszek i pociera sobie usta)
Noah: nie moja wina że takie mi urosły (wznosi ręce z uśmiechem)
Violette: oj tam, to wkońcu tylko kły (znowu przybliża się do niego i zaczyna go całować. Jednak, w owym momęcie, wpada wilkołak)
Noah: o! Violette: to jest Trewor.
Violette: Trewor? (parskneła śmiechem) ahahahaha! Ależ się dał poniżyc! Ahahaha!
Trewor: ha ha ha (znudzona mina) a ty! (wskazuje na Noah) z tobą się policze!
Noah: ale czekaj: powiedziałeś że jest wszystko okey!
Trewor: czasami trzeba kłamać by dopiąc do celu (pokerface ze strony Vai i Noah) eeh ... kłamałem by plan się udał!!
Violette: aaa. Osz ty! Nie wolno tak!
Trewor: wolno wolno! W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone!
Noah: to już nie jest twoja dziewczyna gościu!
Trewor: kogo nazywasz gościu?!
Noah: wolisz żebym cię nazywał babą?
Wtedy, mocno już wkurzony Trewor, zaczął iśc w strone Noah. On chwycił Vai i szybko wyszedł z pokoju, zatrzaskując drzwi.
Noah: dobra, może teraz nie wyjdzie (wtedy Vai przycisneła go do muru i zaczeła go namiętnie obcałowywać)
Trewor: (pojawia się nagle) ha! Myśleliście że nie znajde tylnego wyjścia! (oboje patrzą się na niego i ruszają do przodu w pośpiechu, by zgubić blądasa)
Wkońcu dobiegają do dużego tarasu, gdzie była zawieszona potargana flaga na długim kiju. Kiedy Trewor, doganiając ich, przycisnął, niechcący, przycisk na ziemi, ktòry uruchomił sprężyne. Vai, niestety, odbiła się od tej sprężyny i wypadła przez taras!
Noah: Violetteee!! (odwraca się do Trewora) jeśli zabiłeś mi dziewczyne to pożałujesz! (podbiega do końca tarasu) Violette!!
Violette: (zachaczona paskiem o flage, miała zasłonięte rękami oczy) czy już jestem w niebie?!
Noah: nie Vai, nadal jesteś na ziemi. Znaczy się, tak jakby ...
Violette: (odsłania oczy) aaaaaaa! Rozumiem że mòj pasek jest mocny ale to nie powòd by go ciągle zurzywać!
Nicole: (wychyla się z dolnego okna) yh! Violette! Już do ciebie biegniemy!
Noah: Vai! Podaj mi ręke! (dziewczyna wyciąga ręke do niego) ale bardziej!
Violette: co to ja jestem, Mrs Elastik?! No weż przestań!
Noah: (chwyta ją za ręke i ciągnie ją do siebie) hmmm musze ci rozwiązać pasek, inaczej będziesz tutaj wisieć i wisieć. Chwyć się czegoś (Vai chyta się jego)
Trewor: mòwiąc „czegoś” miał na myśli coś co waży więcej niż 20 kilo.
Noah: (wykrzywił się i przedrzeżnił go) złap się lepiej tarasu (odwiązuje jej pasek, ona chyta się tarasu, Noah ją pociąga i znowu stoi na gruncie) udało się!
Violette: jej! Uratowałeś mnie! Ty moje kochanie (zaczeła go obcałowywać)
Trewor: ehm ehm ... (tupie nogą, jednak Vai nie zwraca na niego uwagi)
Trewor: no pewnie! Najlepiej niech udają że mnie tu nie ma!
Cheff: (zza drzwi) koleś! Ty już wyleciałeś z programu więc spadaj ztad!
Trewor: każdy może się pożalić, nawet ja!
Nicole: (przybiega bez Codyego ktòry został w tyle)jestem Vai! Trzymaj się!
Trewor: (patrzy na nią) ale jesteś szybka ...
Nicole: dlaczego Vai obcałowywuje się z wampirem? (patrzy na Trewora) i dlaczego rozmawiam z wilkołakiem?!
Trewor: dlaczego zadajesz tak dużo pytań?!
Violette: Nicole! (podbiega do niej) słuchaj: ten wilkołak to Trewor a ten wampir to Noah!
Nicole: czy ty już kompletnie zwariowałaś?!
Violette: nie ... jeszcze kompletnie nie zwariowałam. Po prostu ci z NCIA zrobili z nich potwory na ten dzień.
Nicole: na serio? (przygląda się Treworowi) a faktycznie! Ma tę samą durnowatą twarz.
Trewor: hej! (ciut zły)
Noah: haha ale cię podsumowała (śmieje się)
Trewor: ty dziś wyjądkowo mi działasz na nerwy ...
Cody: (wpada zdyszany) sorka byłbym tu wcześniej ale jakaś makieta mnie goniła (rozgląda się) potwory!?
Violette: ja drugi raz nię będe tłumaczyć (kiwa głową)
Chris: (gdzieś z łazienki) hej Cheffie! Może tyle tego strachu co?
Cheff: chcesz mi powiedzieć że chcesz zakończyć wyzwanie?
Chris: chyba już dość się nacierpieli co nie?
Cheff: dzisiaj chyba ci coś na głowe upadło ... a poza tym cały czas siedzisz tylko w łazience! Wyłaż że z niej!
W tym momęcie wyszedł Chris, nadal cały zielony, jednak na włosach miał zaplecione warkoczyki.
Cheff: uuuh (przygląda się mu) widze że odczepiłeś ręce od włosòw!
Chris: tak ... spròbowałem maszyną do robienia mi włosòw ... widocznie ją też ktoś przeprogramował ...
Cheff: ahahahah myślałem że sam zrobiłeś sobie warkoczyki.
Duncan: (idzie troche roztrzęsiony) nie no ... nigdy się tak nie bałem ... głupie makiety ( w tym momęcie pojawia się,z nienacka, duch. Dun patrzy się na niego) jak już mòwiłem, makiety są straszne ... nie ty. (omija go i idzie dalej)
Tymczasem ...
Courtney: (nadal siedzi w potworze z galarety) eh, przepraszam! Może byś mnie wkońcu wypuścił co?! (potwòr kiwa głową na nie) proooosze. Nie żebym była markotna lub nie lubiała kiedy ktoś mnie podwozi ale ... tu jest wszystko lepkie i ... fuuu galaretkowate! (potwòr uśmiecha się i idzie dalej z resztą potworòw)
Cheff: (przez megafon) uwaga uwaga! Nadchodzi końcowe wyzwanie! W 10 minut macie się znaleść przed Domem Strachu, inaczej zostaniecie tam na zawsze!
Violette: hmmm ... proponuje wiać!
Cheff: (przez megafon) stwory też niech stawią się do mnie.
Noah: no còż pora na nas (patrzy się na Trewora)
Trewor: ty pierwszy.
Violette: a co on baba że go puszczasz?! Ty, Trewor, idz pierwszy!
Noah: (szeptem do Vai) hej! Co robisz?!
Violette: a co?! Niby puści cię przodem a potem, w ciemnym zaułku, wepchnie ci nòż w plecy, poćwiartuje na kawałki, pochowa pod ziemią i odejdzie w skowronkach do statku!
Noah: (patrzy się na Trewora) asykuruje tyły! (idzie do niego, po chwili się odwraca do Vai) kocham cię (uśmiech)
Violette: (rumieni sięęę xDD) ja ciebie też! (macha mu) no idz idz! (Noah idzie z Treworem a tymczasem Nicole i Cody spoglądają na Vai, całą w skowronkach)
Nicole: uuuh jakie to romantyczne (uśmiecha się i klepie ją po ramieniu)
Cody: zakochałaś się w wampirze!? I do tego zdradzasz Noah z nim!?
Violette: (patrzy się na niego) nie mam już nadziej ...
Wszyscy, pędem, wròcili do środka zamku. Jednak byli troche zagubieni bo nie wiedzieli w ktòrą strone mieli iść.
Courtney: potworku! Wiesz że jeśli teraz nie dojdziemy do drzwi to zostaniemi tu na zawsze?! (potwòr, z innymi galaretowanymi potworami, przyśpieszyli tak że Court naprawde pływała w nim) ej ej! Spokojnie ! nie tak szybko!
Nicole: z ktòrej strony jest wyjście?!
Violette: w prawo!
Cody: w lewo!
Nicole: ... w gòre! (pokazuje na sufit)
Cody: żartujesz ...
Duncan: dobra ... gdzie tu jest wyjście ... (rozgląda się dookoła) ocho! Zgubiłem się ... taa ... (w pewnym momęcie odwròcił się) aaaaa! Makieta! (zaczął pruć do przodu)
Cheff: (stoi przed Domem z Chrisem ) no! Jeszcze minuta i zamykamy wrota!
Duncan: (wypada z Domu cały zestrachany i krzyczący a za nim stado makiet) aaaaaaaa!!
Cheff: no i mamy pierwszego uczestnika!
Duncan: aaa! (patrzy się na Chrisa) coś ty ze sobą zrobił, człowieku?!
Cheff: porwali go marsjanie i w takim stanie go oddali ... ttssss ahahaha.
Duncan: ahahaha xDDD
Chris: (zły) no pięknie ...
Cheff: och! Witam cię Courtney!
Duncan: (odwraca się i widzi galaretkowate stwory a, w jednym z nich, Courtney) ahahahaha (wybuchł śmiechem)
Courtney: ha ha ... jest się z czego śmiać ...
Cody: (z dachu) heeej!
Chris: ale mieliście wyjść drzwiami a nie dachem!
Violette: wypraszam sobie! Tu też była klapa do wyjścia więc to, tak jakby, drzwi!
Cheff: dobra schodzcie mi migiem z tamtąd!
Wtedy wychodzi mumia i przyczepia się do Codyego. On zaczyna się trząść.Kiedy już wszyscy byli na dole, zaczeli się dziwnie patrzeć po stworach.
Cheff: nie martwcie się, te stwory to są ludzie ktòrych znacie. Za kilka sekund powinni się odczarować.
Courtney: co?!
W tym momęcie wszystkie potwory, powoli, zaczeły się zmieniać w ludzi. Wilkołak zmienił się w Trewora, wampir w Noah (Vai, szczęśliwa, rzuciła się mu na szyje) mumia zamieniła się w Izzy, makiety zamieniły się w Michaela, Ezekiela i Harolda.
Duncan: a więc tak (marszczy brew wściekły)
Ezekiel: ehehe ... wszystko ci wytłumaczymy.
Harold: no właśnie ... (stawia przed sobą Michaela) Mike! Wytłumacz mu okey?
Galaretkowaty potwòr wypluł Courtney i, w ostatniej chwili, zmienił się w ... Jagode! Reszta galaretek zamieniła się w Gwen, Heather i Trenta.
Courtney: ty!! (wskazuje na Jagode) co to miało być?!
JD: no co?! ... i tak żle smakowałaś ... blee ... (uśmiechneła się) żartuje (podchodzi do niej i pomaga jej wstać)
Violette: Gwen! (rzuca się na nią)
Gwen: mòwiłam że się jeszcze spotkamy (przytula ją) ale miażdzesz mi biodro!
Violette: (wstaje szybko i pomaga jej wstać) och sorka.
W tym momęcie wielki tygrys wypadł z Domu i chciał rzucić się na Vai. Jednak w połowie skoku, przybrał postać ludzką i upadł tak na rockòwne.
Violette: (zdziwiona) Katie?! Co ty ... robisz?!
Katie, z wkurzoną miną, wstała z niej i odeszła od niej.
Violette: nie rozumiem ... o co jej chodzi?! Może jest na mnie zła ... pytanie to: dlaczego?!
Chris: a więc! Oto i wyniki (wszyscy patrzą się dziwnie na Chrisa) no co?! Nigdy nie widzieliście zielonego ludka?
Cheff: no chyba nie ... a więc: ta osoba ktòra bała się najmniej tooo ... Nicole! Miała tylko 5 na 20 !
Nicole: yeah! (podskakuje z radości)
Duncan: ale jakto?! (zdziwiony)
Cheff: hehe przykro mi! Drugie miejsce zajeła ... Courtney! Mając 6 na 20!
Duncan: żartujesz sobie ...
Cheff: trzecie miejsce zajmuje ... no Duncan, twoja kolej: 10 do 20.
Duncan: taaak! (zatrzymuje się chwile) że co?!
Cheff: noo! Dzisiaj się dużo bałeś.
Duncan: trzeba zlikwidować strachy (patrzy się na trzech gnębicieli)
Cheff: czwarte miejsce zajeła Vai: odziwo 15 do 20!
Violette: a no pewnie! No bo wszyscy mnie straszyli: najpierw siekiera koło mnie przeleciała, potem mòj chłopak mnie przestraszył a na końcu prawie bym spadła z tarasu!
Cheff: nie obchodzą mnie przyczyny, chociaż nie pròżnowałaś ostatnio ... (podnosi brew)
Violette: aa chodzi ci o Chrisa?! Hmmm ... teraz wiem że trzeba było bombardować ciebie a nie jego ...
Cheff: Cody ma 19 na 20 ... zaraz że co?!
Chris: a jednak to była ona!
Cheff: mòwiłem, mòwiłem! No Nicole! Ty masz hotel dla siebie i ... jakiegoś twojego kompana!
Chris: ty Vai! Zniszczyłaś mi włosy, ciało i ... reszte! Wylatujesz!
Nicole: nie! (staje przed nią) bo biore ją ze sobą do pokoju!
Chris: ale ... ale!
Cheff: sorka Chris ... może ją wziąść ...
Violette: dobra ludzie, zròbmy układ: ja przestane was dręczyć jeśli dacie Noah, tylko na dzisiaj, przenocować u nas.
Chris: to jest szantarz!
Cheff: a chcesz mieć nadal pysk zielony?!
Chris: dobra ... ale macie się wyżyć też na Cheffie bo to on wymyślił tę gadke!
Cheff:cooo?!
Po kilku godzinach wszyscy poszli w swoje miejsca: byli uczestnicy do statku a terażniejsi do namiotòw. W pokoju hotelowym, Noah, Nicole i Violette siedzieli sobie na łòżku i rozmawiali.
Nicole: wiesz co? Ty nie byłeś nawet taki straszny jako wampir.
Violette: jakto nie?! Wystraszył mnie na śmierć!
Noah: no bo nie wiedziałem że to ty!
Violette: ja nie byłam przebrana, no weeż!
Nicole: dobra ludzie ... ja chyba pòjde do Codyego bo pewnie się obraził że go nie wybrałam ...
Violette: leć leć (Nicole idzie) noo ... więc jak tam się żyje na statku?!
Noah: fajnie ! ehm ... co csię stało twoim włosom?
Violette:było małe obcinanko ...
Noah: o kurcze ... wiesz co ... musze ci coś powiedzieć ... dowiedziałem się ostatnio od Katie że ... (przełknął śline) że ...
Violette: że co?! (troche zaniepokojona)
Noah: że ona mnie kocha ... (Vai zrobiła duże oczy)
Violette: hmmm ... teraz chyba już wiem kto nasłał na mnie tą siekiere ...
Głosujcie na
Cody
Courtney
Duncan