Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

niedziela, 26 sierpnia 2012

ROZDZIAł XXXIV „TO SKOMPLIKOWANE ... ”


 
 zanim przejdziemy do rzdz, co mi wyszedl nawet dlugi xD chcialabym zareklamowac dwa blogi o BTR ^^
 http://z-zycia-wziete-p-s.blogspot.com/
 http://love-or-not-hmm.blogspot.com/
Noah watching you...
Był piękny słoneczny dzień I wreszcie skończyłem te masakryczne pròby ... no còż, sam tego chciałem. Żwawym krokiem zbliżałem się do domu mojej kochanej wariatki. Gdy zapukałem, otworzyła mi wyżej wymieniona osòbka. Była pewnie w trakcie konwersacji z Gwen.
-... i wiesz, ja nie rozumiem jak można być taką ********** szmatą, po prostu  ****** na miejscu!- otworzyla mi drzwi, mòwiąc te słowa do Gwen.
-eee ... cześc słońce?- popatrzyłem na nią dziwnie.
-o cześć Noah- pocałowała mnie i pociągneła do środka. Widać że była lekko wkurzona.
-czy coś się stało?- zapytałem, siadając przy stole.
-no stało się stało ... nie widzisz jaka wkurzona?- oznajmiła mi Gwen, pokazując na Vai.
-no właśnie widze ... jechała taką piękną łaciną że nawet kierowca tira by się zlęk.
-przepraszam ale stało się coś paskudnego w szkole- powiedziała Vai, siadając mi na kolanach.
-znowu cię wylali?- zapytałem z uśmiechem.
-to nie jest śmiesze- warkneła- i nie, spròbowaliby tylko-
-no to co się stało?- zapytałem, tulą ją do siebie.
-a bo ... długa historia- machneła ręką.
-skoro tak to mi opowiesz po drodze-
-ee... po drodze do czego?- zapytała patrząc na mnie.
-nie do czego tylko do kogo. Chce cię zaprowadzić do znajomych- podniosłem tajemniczo brew.
-tylko się przebiore i wypsikam grzywke- zeszła z moich kolan i pobiegła do łazienki.
- ... wypsikać grzywke?- dezorient. Popatrzylem zdziwiony na Gwen.
-no ułożyć grzywke noo ... nie bądz taki niekumaty- zaśmiała się. Kilka chwil pòżniej, kiedy Vai już sobie „wypsikała” grzywke, ruszyliśmy, z Gwen, w strone naszego celu.
-no więc ... o co znowu poszło?- zapytałem po chwili.
-eeeh- Vai wzieła głeboki wdech- no còż ... wszystko się zaczeło od przerwy ... wiesz że jak usłysze dzwonek to albo zasypiam na ławce, albo wytryskuje z klasy i aż do końca lekcji mnie nie widać i słychać. Tym razem jednak kimłam na ławce. Kiedy otworzyłam oko, zobaczyłam Victorie i Eithana ktòrzy się miziali pod ścianą. To już się robiło nudne ... co przerwe tam stawali i robili zawsze to samo ... domyśl się co ... ale bez skojarzeń xD
-Violette, Noah nie ma takich skojarzeń jak ty- wtrąciła się po chwili Gwen.
-cii daj mi opowiedzieć- mrukneła Vai i kontynuowała swoją opowiastke ... a więc, po kilku chwilach lizania się, przeszli koło nich Dennis i Jagoda. Den, już po raz ktòryś, obròcił się do niej. Ja wiedziałam od razu że pała zazdrością a Victoria robi wszystko żeby tak właśnie było. Tym razem jednak nie było tak wesoło ...
-Dennis! Przestań w końcu się na nią co chwile patrzeć!- krzykneła nagle Jagoda, trzepiąc Dennisa w ramie.
-no ale ... ja tylko ...- jęknął Den.
-co ty? Co tylko?- zapytała go JD.
-skarbeńku ^^- zaczeła Victoria, kierując swòj wzrok do Eithana- mògłbyś przez chwile nas zostawić samych? Może ... pòjdziesz do Patricka co? chyba nadal szpanuje swoimi szpiegowskimi słuchawkami- zaśmiała się cicho Victoria, jeżdząc palcem po jego koszuli.
-ja...jasne- uśmiechnął się do niej Eight. Jakie uśmiechnął? Wyszczerzył ... że  o matko boska- co tylko chcesz kròlewno <3- serduszka się posypała po czym poszedł do Patricka, ktòry stał na końcu klasy, koło tablicy, i demonstrował wszystkich swoje badziewie. Miał to od kilku tygodni ale nadal nimi szpanował -.-
-ja nie moge jacy ludzie mogą być naiwni- mruknełam po chwili- przez tą babe, Eith mnie nie znosi, a Berryego olewa jak ta lala. Super!- wzruszylam rękami i klapłam na ławke, przymykając oczy.
-Dennis! Co się tak na nią patrzysz!!- krzykneła Jagoda. Tak, to była ona. Niby spokojna ale krzyczeć to potrafi ...- skoro ją wolisz to po co z nią zerwałeś!- warkneła i po chwili usłyszałem tupot jej stòp. Szybko otworzyłam oczy i zobaczylam że jej już nie ma. Na polu walki zostali tylko Dennis i Victoria.
-dobra ... o co ci chodzi ?- zapytał już zdenerwowany Dennis.
-mi? ... o nic- uśmiechneła się do niego Vic i przygryzła warge.
-oho coś się kroj- zaczął się huśtać na krześle Styles.
-no jaha- rzuciłam i jak dwaj głupole wpatrywaliśmy się w tą scenke.
-no popatrz, ustawiasz częstotliwośc i już słyszył głosy- powiedział Patrick, grzebiąc coś przy słuchawkach.
-jak nie zobacze to nie uwierze- odparł Eithan, przyglądając się mu.
-święty Tomasz się znalazł- wystawił mu język i dał mu słuchawki a Eight je założył ... domyślam się że, po jego pòżniejszej minie, tą rozmowe baardzo dokładnie słyszał ...
-dobra co ty ode mnie chcesz?!- zapytał oburzony Dennis.
-ja? Nic ... -oparła się cwaniacko o ściane Victoria.
-jakto nic?! Ja widze jak na mnie patrzysz, kiedy przechodze, i zawsze jak mnie widzisz to coraz bardziej się kleisz do Eithana i w ogòle ...- nagle przystopował i tak jakby go olśniło- ty chcesz żebym był zazdrosny o ciebie?- Vic tylko westchneła ze śmiechem i wywròciła oczami-o to ci chodzi! Chcesz mnie znowu zdobyć! Dlatego odprawiasz ten cyrk z Eithanem, co nie?!- chwycił ją za ręke i zaczął szeptać, tak że słyszeliśmy ledwo ledwo. Wyglądaliśmy jak para durniòw, nadsłuchujących prywatne rozmowy  i nie mająca własnego życia towarzyskiego ...
-a myślałem że jesteś głupszy- zaśmiała się Vic- ale jednak ... tak masz racje ... rozgryzłeś mnie ... ja nadal cię kocham i chciałam żebyś był o mnie zazdrosny, tak samo jak ja jestem zazdrosna o Jagode- powiedziała po chwili.
-czyli że ... wykorzystałaś Eithana?!- popatrzył na nią niedowierzanie Den.
-pff tego frajera? Jasne że tak!- odparła Vic.
-że co?!- krzyknął Eith, ściągając słuchawki ... teraz mam pewność że Patrick ma racje ... da się przez nie szpiegować ...- Victoria ...- podszedł do niej załamany- powiedz że to nieprawda ...- widziałam to ... miał już łzy w oczach.
-eeh Eithan Eithan Eithan ... tak to prawda. Wykorzystałam cię bo bylam zazdrosna o Dennisa- kiwneła głową Vic.
-idiotka! Jest zimna jak lòd!- warknełam zajadając chipsy.
-mogłabyśmi nie podbierać chipsòw?- zapytał, patrząc na mnie, Harry.
-należą mi się, po tym jak twoja dziewczyna omało mnie nie zdirectionowała- wystawiłam mu język.
-mhm ... apetyt ci wròcił jak pomyślałaś o hardkorze?- podniòsł cwaniacko brew Harry a ja wziełam paczke i założyłam mu ją gwałtownie na głowe- ... a jednak- zaśmiał się.
-jesteś niemożliwy!- trzepnełam go do tego xD- nie było żadnych hardkoròw! Wrr!-
- ale ... ale jakto ...przecież ... ja ... ja cię kocham ... dlaczego Vic- momentalnie łzy zaczeły mu spływać po policzku- dlaczego akurat mnie ... wykorzystałaś- po czym uciekł. Bez zastanowienia się , pobiegłam w strone Eithana, a za mną pobiegł też Berry. Znaleźliśmy go na schodach prowadzących do kotłowni. Od razu zaczeliśmy go tulić.
-Eithan ...- szepnełam do niego.
-jesteśmy z tobą- szepnął Berry.
-prze ... przepraszam was ... mieliście racje ...- otarł łzy- ja ... ja was tak potraktowałem ... a wy ... przyszliście mi z pomocą ... dziękuje wam, jesteście najlepsi- po czym jeszcze bardziej go przytuliliśmy.
-nie gniewamy się- odparliśmy ròwno z Berrym.
- Eight!- usłyszałam głos Jagody ktòra biegła w naszą strone.
-Jagoda, zaczekaj- Den chwycił ją za ręke i przycisnął do muru- przepraszam cię ... ona ... ona robiła mi na złość. Chciała nas rozdzielić. Przepraszam kochanie <3- mòwił do niej, kiedy ona miała odwròcony wzrok.
-eeh upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu menda- mruknełam pod nosem.
-kochanie, skarbie, słońce przepraszam- pròbował zwròcić jej uwage, ale ona nadal wpatrywała się gdzie indziej- Jagòdko ...-
-za uchem!- szepnełam do niego i wskazałam na nią. On kiwną głową i zaczął ją drapać za uchem xD widziałam że jej się to spodobało ... ^^
-Den ... weeż ... nie jestem ... kotem- zaśmiała się po chwili JD, łapiąc jego ręke i wreszcie patrząc na niego- masz mi tak więcej nie robić-
-obiecuje ci kochanie- złożył należną przysięgę po czym ją pocałował.
-Tiaa mogli się obśliniać w innym miejscu, bo akurat koło mnie był gościu świeżo po zerwaniu ... ale dobrze że nie zauważył- dokończyła po chwili Vai.
-hardckore?- zapytałem zdziwiony, podnosząc brew.
-mi się wydaje że od tego momentu już cię nie słuchał- oznajmiła Gwen.
-nie no ... słuchałem ... ale- popatrzyłem na pasemkową z podejrzliwą miną.
-Harry sobie ubzdurał i tak się teraz ze mnie naśmiewa ... trudno go zrozumieć- kiwneła głową i się we mnie wtuliła- yyh zabije tą ...- nie ukończyła zdania, ponieważ ja szybko zakryłem jej usta.
-nie szalej bo ci pòżniej ksiądz rozgrzeszenia nie da- oznajmiłem i odsłoniłem jej usta.
-za pòżno- zaśmiała się Gwen a Vai wystawiła jej język.
-dobra, to tutaj- oznajmiłem po chwili, kiedy staneliśmy przed wielkim szarym budynkiem.
-„Stop Ghost Welcome Ghost"- firma odstraszająca monstrum oraz przemieniająca w monstrum”- przeczytała na głos Gwen- hę?-
-nie czytacie gazet?przecież tu pracują nasi!-tłumaczyłem ich.
-ee ...- jęknała niepewnie Vai- nasi?-
-eeh zaraz zobaczycie- odparłem i weszliśmy razem do środka. Budynek był wielki, a raczej ta fabryka. Dziewczyny rozglądały się po niej zaciekawione. Było mase pracownikòw, w kolorowych maska, ktòrzy coś przerabiali w wielkich kotłach. W pewnej chwili jeden z nich wpadł do niego.
-eeeh uwaga, prosze wszystkich członkòw SGWG o wyciągnięcie pechowego Tylera z płynu do przemiany w węża!- usłyszeliśmy jakiś kobiecy głos przez megafon i w mig reszta robotnikòw wyciągneła tego Tylera z kotła.
-Tyler??!- krzykneły zdziwione Vai i Gwen, patrząc na niego, ktòry był cały w mazi.
-tak- zaśmiałem się- dorabia sobie tutaj –
-nie dorabiam tylko nie chce widzieć tych smarkòw- mruknął maziasty człowiek i poszedł się ogarnąć do innej Sali.
-o ja- zaśmiała się Vai.
-chodzmy, to jeszcze nie tu- popchałem ich delikatnie do jednego pomieszczenia i zamknąłem drzwi. To było biuro głòwne SGWG. Przed nami było wielkie biurko, na ktòrym stało kilkanaście telefonòw. Cały pokòj był wyplakatowany  jakimiś stworami, na pòłkach stało z kilkaset ròżnokolorowych eliksiròw a za szybą widniały maski z filmu „Ghost Busters”.
-wooow- mrukneła Vai, rozglądając się po biurze.
-tak tak, na pewno wyślemy zamòwienie do jutra- oznajmił koleś , wchodzący do pokoju i siadający na krześle za biurkiem- tak! Na pewno! Dowidzenia!- odłożył słuchawke- eeh ci ludzie ...- popatrzył na nas- Noah! Vai! Gwen!- wstał szybko i podbiegł do nas.
-Harold!! :D- ucieszyły się dziewczyny i przytuliły go.
-to wszystko twoje?- zapytała Gwen.
-nasze- poprawił ją Harold.
-ile razy mam powtarzać że nie bierze się tego w tak wielkiej dawce! Jeśli chciał pan na dwa dni to mòwiła, dwie łyźki! Nie dwie chochle! Eeh ... teraz niech pan nie wychodzi z domu ... sam chciał pan być smokiem więc pan ma! Eeh ... dobrze, dostarczymy panu odtrutke, dowidzenia- odłożyła słuchawke i popatrzyła na nas- ooo laski moje!-
-Leshawnaa!!- wrzasneły i ją przytuliły.
-noo moje cukiereczki- uściskała je.
-to wasze? Serio?- zapytała Gwen.
-nom, to nasz biznes ^^ pogromcy monstrum ;D oraz teź zamieniamy innych w monstrum- zaśmiała się- usiądzcie kochani- wskazała na fotele po czym rozsiedliśmy się w nich.
-czyli że ... robicie z ludzi monstrum?- zapytała Gwen. Vai tak jakby się ockneła. Była taka nieobecna od chwili kiedy weszliśmy do budynku.
-coś nie tak skarbie?!- szepnąłem do niej.
-nie ... wszystko gra- mrukneła Vai.
-hahaha nie gadaj !- usłyszeliśmy Johanna, a pòżniej zobaczyliśmy ją, jak wchodziła do biura razem z Jamesem.
- no gadam ... i wtedy ... o Vai!- pomachał jej grzywacz.
-hejjj! ;D- odmachała mu bardziej uradowana już Vai.
-a ten co tu robi?- zapytalem, wskazujac na Jamesa.
-JAmes?- zapytal Harold- to mòj kumpel!- przybili zòlwika.
-ahaaa- mruknela Vai z usmiechem
-ostatnio przyszła nam nowa maszyna do rozpoznawania czy ktos jest monstrum czy nie- oznajmił Harold, przybliżając się do maszyny.
-dlaczego od razu monstrum? – zapytała Vai.
-no bo ... to jest groźne. Są takie przypadki gdzie przez wiele lat człowiek miał tego monstrum w środku ... a pòżniej ta bestia stawała się coraz groźniejsza i opanowywała całego człowieka- zaczął tłumaczyć Harold. Popatrzylem przez chwile na Vai i zastanawiałem się czy ona przypadkiem czegoś nie ukrywa ... no ale co miałaby mieć wspòlnego z tym wszystkim?
- moge po jednym waszym wlosie?- zapytał po chwili Harold.
-chcesz sprawdzic czy jesteśmy normalni?- zaśmiała się Gwen.
-tak jakby- kiwnął głową.
-ja to załatwie ^^- uśmiechneła się Johanna i po chwili powyrywała każdemu z osobna jednego włosa. Było słychać tylko „ał” „ej!” „boli” „czesałem je” ... domyślcie się kogo były ostatnie słowa xD
-dzięki- wziął od niej włosy Harold i dał do maszyny. Po chwili były już wyniki.
-i co? kto tu jest nienormalny?- zaśmiał się James patrząc na Vai.
-udław się grzebyczkiem!- wywaliła mu jęzor Vai. Doobra Vai ^^
-są wyniki ... wszyscy jesteście normalni ale ... hmmm ... Vai ... ty ...- zająkał się w pewnej chwili Harold.
-nie!- wstała szybko Vai- to znaczy ... eahm ...  chodz!- warkneła Vai i pociągneła gdzieś Harolda.
-nie zazdrosny że Vai go ciągnie gdzieś na zaplecze?- podniòsł cwaniacko brew James.
-skoro puszczam ją do was to dlaczego miałbym się bać o Harolda- odparłem.
-ja ide lepiej zobaczyć o co chodzi- oznajmiła Leshawna i poszła za nimi. Co się mogło stać? Nie mam pojęcia ... mam tylko nadzieje że to nic złego ...
nic nadzwyczajnego ale zawsze jest xD obiecuje ze sie poprawiee ^^ POZDROO ;D