Otwarłem oczy. Znajdowałem się w znajomym pomieszczeniu lecz nie mogłem skojarzyć w jakim. Głowa mnie troche bolała. Rozglądnąłem się: na mnie spała dziewczyna. A,to przecież Jagoda! Pamiętam że wczoraj coś popijaliśmy. Popatrzyłem na ladę. Bailey. O Boże ...
-wròciłam!- krzyneła dziewczyna o błękitnych włosach , wchodząc do domu. W tym momencie obudzila się też Jagoda, trzymając się za głowe.
-hej?!- oparła się o ladę dziewczyna ktòra właśnie weszła. Od razu zerwaliśmy się na ròwne nogi.
-Johanna!- wykrzykneła Jagoda zaspana –to nie jest tak jak myślisz!- zakłopotana wymachiwała rękami.
-ach tak? Czyli nie wychlaliście całego Baileya?- wzieła pustą flaszkę do ręki i zaczeła nią machać.
-eah ... Chester! Dlaczego wychlałeś całego Baileya!- krzykneła na niewinnego psiaka.
-ja ci dam Chester- pokiwała głową Ana – nie ròb się jak nasz ojciec- położyła butelke na ladzie i rozsiadła się na kanapie. – przykro mi, kanapa zajęta! Mieliście przez pòł dnia całą chałupe do dyspozycji więc nie ma marudzenia!-
-to może chodzmy do mnie- zaproponowałem – chłopakòw nie ma a ja powinienem ci się odwdzięczyć za fajny wieczòr- uśmiechnąłem się do niej.
-ta ... byłby fajny gdybym coś pamiętała- poklepała się po głowie – znaczy się do pewnego momentu pamiętam ... do tego gdzie jeszcze byliśmy w miare trzeżwi-
-świetnie!- wykrzykneła zza kanapy Johanna.
-chodz idziemy do ciebie bo tu mamy FBI ktòre nas podsłuchuje- pociągneła mnie za rękaw do drzwi. Poszedłem za nią. Kiedy znajdowaliśmy się przed moim domem, otworzyłem jej drzwi a ona weszła. Mieszkanie było duże: przed nami znajdował się wielki salon z instrumentami każdego z nas. Po bokach były nasze pokoje. Mòj był na samym końcu. Mieliśmy też 4 łazienki, każdy przy jednym pokoju. I oczywiście kuchnie, jedną jedyną, wspòlną ale dużą. Na szczęście Eric umie wspaniale gotować J
- wooow! Ale duża chata! – rozglądała się zachwycona JD – jakby połączyć mòj dom i Vai!- zaśmiała się – ooo! Gitara elektryczna!- dopadła gitare- też chce taką mieć- uśmiechneła się.
-nie radze dotykać ... to gitara Darseya- wtedy ona wybuchła śmiechem.
-haha co to za imie Darsey?!- pokiwała głową.
-no normalne- zdziwiłem się, nie widząc w tym nic śmiesznego.
-ale akurat mnie to śmieszy ... Darsey ... phahahaha- zaczeła znowu się śmiać.
-eh ty masz skojarzenia- pokręciłem głową.
- i tu ci powiem że nie mam żadnych- pokiwała palcem – po prostu jest śmieszne i tak dziwnie się wymawia, Darsey. Hahaha xD-
-dobra, niech ci będzie- uśmiechnąłem się – umiesz grać na gitarze?-
-taa, troszeczke- zagrała akord- at the moment i love you ...- zaczeła coś nucić i grać na gitarze.
-oo nie słyszałem jeszcze tej piosenki- odparłem zaciekawiony
-pewnie że nie, nikt jej nie słyszał- uśmiechnełam się- to piosenka dla EnCiTy. Kiedy nie mają weny, ja pisze im piosenki-
-oo! Nie wiedziałem że jesteś taka dobra w komponowaniu!- powiedziałem zaskoczony.
-aa tam- machneła ręką- jeszcze jej nie skończyłam ale do jutra powinnam dać rade.-
-artystka!- wykrzyknąłem
-nie wiadomo czy im się spodoba- zagrała kilka akordòw.
-nie dosyć że ty im piszesz piosenki to oni mają jeszce być wybredni? Będą ci dziękować na kolanach-
-haha bez przesady- machneła ręką - może coś mi kupią- zaśmiała się.
-chcesz drinka?- zaproponowałem.
-wiesz, gdybym nie miała kaca to bym chętnie wypiła- powiedziała mi JD z lekkim uśmiechem, pròbując zyg zakiem przejśc koło instrumentòw.
-nie myśl że ja go nie mam- uśmiechnąłem się. W pewnym momencie zaplątała się w kabel od mikrofonu. Ja szybko podleciałem i złapałem ją. Wtedy nasze oczy się spotkały ... byliśmy tak blisko siebie, a jej oczy były takie czarujące i błyszczące
-ło ło ło co się tutaj dzieje?!- zapytał blondas stojący przy drzwiach.
-yh!- oderwałem się od niej i położyłem ją na ziemi- pomagam jej się rozplątać z kabla- odparłem szybko rozplątując kabel.
-na serio Den, na serio?- podszedł do mnie i uklęknął koło nas – a czy ja ci pozwoliłem wpuszczać tutaj nieznajomych-
-za chwile dostajesz w ryja- odparła mu Jagoda – jak byś kochany Treworku nie wiedział, to jestem Jagoda, wasza kochana sąsiadka ktòra, czasami, ma dość twojego wycia do mikrofonu!- krzykneła mu prosto w twarz. Odważna jest xD
-a jakbyś kochana nie wiedziała to ja nadal mam zamiar obciąć ci włosy za to co mi zrobiłaś- odparł jej lekko poddenerwowany Trewor.
-ej! Nie masz prawa obcinać jej włosòw!- wykrzyknąłem do Trewora.
-o! Ma racje-pokiwała głową Jagoda – bo pòjdziesz do sądu- pokazała na niego palcem.
-Jagoda zròb mi przysługe- zaproponował Trewor – idz stąd-
-dobra, pòjde sobie- kiwneła głową Jagoda – pa Dennis- uścisneła mnie- dzięki za wieczòr- szepneła mi do ucha, popatrzyla się jeszcze raz cierpko na Trewora i wyszła.
-co ta lafirynda tu robi?- zapytał się mnie Trewor.
-po pierwsze to nie lafirynda. A po drugie zaprosiłem ją. A co, nie wolno?- odpowiedziałem mu wkurzony.
-ty mi tu nie podskakuj bo w każdej chwili możesz znowu wylądować na progu- powiedział blondas.
-ej chłopaki!- wtrącił się Darsey – jak go przygarneliście to teraz się tak na niego nie wydzieracie. To w końcu nasz kumpel i członek naszej kapeli. I to ważny członek, bo bez niego nie trzymalibyśmy rytmu- pokiwał głową.
-wiesz że Jagode strasznie bawiło twoje imie?- oznajmiłem
-chcesz i mnie nastawić przeciwko sobie?- odparł z przymròżonym okiem Darsey.
-tylko ci mòwie- podniosłem ręce i usiadłem na kanapie. W pewnej chwili zacząłem coś nucić.
-hej ... co to jest za piosenka?- zapytał się zaciekawiony Trew.
-ta?- zapytałem się wracając na ziemie – to nic takiego. To na razie refren-
-napisałeś piosenke jak nas nie było?!- Eric zrobił wielkie oczy.
-chciałbyś- uśmiechnąłem się – Jagoda wymyślila jakąś nową piosenke i zaśpiewała mi, na razie, refren-
-hmmm nawet ładny ten refren ... mam pomysł. Zaprosisz tutaj jutro Jagode i poprosisz żeby ci zagrała całą dobrze?- zaproponował Trewor
-uu, a co to za zmiana, hę?-
-aa bo ...- zająkał się Trewor.
-chcesz jej ukraść piosenke!- wykrzyknąłem.
-nie skapnie się!- pròbował bronić się blondas.
-taa nie skapnie że skubneliśmy jej własną piosenke!?-
-posłuchaj mnie- przycisnął mnie do muru- albo jutro nagrasz jej piosenke albo wylatujesz na zbity pysk z kapeli, zrozumiano?-
-weż przestań!- wtrącił się Darsey – zostaw go!-
-uważaj bo ciebie można szybciej wyałtować, ty masz się gdzie podziać-odparł cwaniacko Trewor.
-mòj brat jest okropny- przytaknął Eric.
-siedziałeś cicho to siedz dalej - powiedział rozdrażniony Trewor.
-hmmm ... że co?- zapytał Eric.
-eeh- pokręcił głową – słuchaj mnie Dennis, pomyśl dobrze: od tygodnia nie wydaliśmy nowej piosenki a fani, powoli, nas opuszczają. Nawet ci nadęci z EnCiTy mają więcej fanòw niż my. Zrozum: potrzebujemy tej piosenki- powiedział Trewor. No ładnie ... nagrywać czy nie nagrywać? Stoje między młotem a kowadłem! Nie chce skrzywdzić JD bo naprawde ją polubiłem ... cicho wszędzie, głucho wszędzie ... co to będzie, oj co to będzie ...
W następnej części będzie niespodziankaaa!! tylko troche się wstydze xD a tam xD boje się tylko że ktoś podkradnie mi pomysła :P niech tylko spróbuje a wyśle do niego Violette z Sasquaczem!! :D