Mozecie mnie zabic za to ze nie publikowalam tego wczesniej bo naprawde nie mialam czasu! ale teraz juz jest wiec milego czytania ;D
PS: niektòre slowa wzielam z mojej klasy xDD
PS: niektòre slowa wzielam z mojej klasy xDD
Pierwsze promienie na Maldiwach. W hotelu odbywa się już mała rozprawa.
Chris: mòwie ci Cheffie, ona nas zabije!
Cheff: to był twòj pomysł by wywalić dwòch!
Chris: nie, powiem że to był twòj pomysł. Załatwione!
Chris: nie, powiem że to był twòj pomysł. Załatwione!
Cheff: tak! ... co?! Nie! Ej! Ładnie tak zwalać na innych!?
Chris: ja nie zwalam na innych tylko na ciebie! (idzie do gòry i wali w drzwi) pobòdka!
Nicole: (podnosi głowe,nadal, jednak, nie otwierając oczu) ooooch ... nie chce mi się wstać! (mòwi to akcentując każde słowo)
Nicole: (podnosi głowe,nadal, jednak, nie otwierając oczu) ooooch ... nie chce mi się wstać! (mòwi to akcentując każde słowo)
Courtney: (odwraca się na drugi bok) a myślisz że mi się chce?!
Nicole: zròbmy bunt i zostańmy w łòżkach (zakryła się kołdrą)
Courtney: tak to możemy wylecieć ... wstawaj! (rzuca w nią poduszką)
Nicole: mmhmmm! (mrukneła i rzuciła jej z powrotem poduszke)
Po paru minutach Chris i Cheff czekają na ospałych uczestnikòw. Nagle wychodzą z hotelu. Jednak wszyscy chodzą raciato (czyli dziwnie i krzywo) i powoli zbliżają się do nich.
Chris: no ludzie! Co wy tak chodzicie jak po węglach?!
Courtney: nogi mnie bolą!
Al: nawet mnie bolą ... to była ciężka wyprawa.
Nicole: niby brat twojej cioci twojej mamy nie chodził po gòrach?! (lekki uśmiech)
Al: akurat ciocia mojej mamy nie ma brata (podnosi cwaniacko brew)
Chris: a więc! Courtney! Za twoją wytrzymałość daje ci megafon!
Al: ale ja ich pogoniłem!
Chris: ale ty już krzyczałeś! Courtney!
Courtney: WESOŁY NAM DZIEŃ DZIŚ NASTAŁ, ŻEBY Z PROCHU POWSTAĆ!
Duncan: co to jest za rym, Księżniczko?! Do budzenia czy do pogrzebu?!
Courtney: ej no (kapryśna mina)
Powoli uczestnicy wychodzą z namiotu i nagle ... widzą że zostało ich tylko dwoje!
Cody: eeeh ... ludzie ... a gdzie reszta?!
Violette: no właśnie, gdzie wszyscy ? (rozgląda się dookoła)
Chris: eeh ... ehehe (śmieje się nieśmiało) no bo ... (Vai podchodzi do nich by wiedzieć o co chodzi) wyrzuciliśmy go!
Violette: co?! (niedowierzanie)
Chris: eheh a teraz słowo zabierze Cheff (postawia go przed sobą)
Cheff: no ... eheh ...
Violette: a dlaczego nie daliście się mi pożegnać z nim!?
Cheff: no bo ... eeh ... on nie chciał ... !!
Violette: co?! (z jeszcze więkrzym niedowierzaniem)
Cheff: no tak! ... powiedział że nie chce, a ja go zachęcałem z całego serca!
Chris: (szeptem do niego) dobrze kombinujesz! Brawo!
Violette: że co ... że jak?! Że niby Noah nie chciał się ze mną pożegnać?! (niedowierzanie) ze mną?!
Cody: niemożliwe żeby Noah tak się zachował! No weżcie! (rozłożył ręce)
Cheff: sory ale możesz się nie wtrącać?
Nicole: ej (pokiwała głową i podniosła cwaniacko brew)
Cheff: eh znalazła się obrończyni ... no bachory! Dobra wiadomość jest taka że nie ma już drużyn!
Wszyscy: nieee!
Chris: dobra ludzie! A teraz zła wiadomośc!Dzisiejsze zadanie jest takie: zabawicie się w szpiegòw! Mission (im)possible!
Wszyscy: tak!
Chris: ej no nie rozumiem was ... ?! Na dobra wiadomość mòwicie nie a na złą, tak?!
Al: tak jakoś ...
Chris: a! Violette! Dowiedzieliśmy się że twoje siostrzyczki mają ciekawą tajemnice ...
Violette: he?! (patrzy się na niego nie wiedząc o co mu chodzi)
Chris: wiemy że twoje siostry to klony.
Vai otworzyła szeroko oczy a koło niej zamarła cisza. Każdy patrzył się na nią jak na ducha.
Violette: no co?! To długa historia!
Chris: nieważne ... no! A więc goście i gościòwy dobierzcie się w pary!
Courtney: ja będe z Duncanem!
Cody: a ja z Nicole!
Violette: weżcie! Ja mam być z Alem?! (wskazała na Alejandra zniesmaczona)
Al: senorita nie martw się. Będziemy zgraną drużyną.
Violette: (patrzy na niego ciut skrzywiona) ee nie ...
Chris: a więc już mòwie: macie przejśc przez las, uwaga na pułapki! No i musicie dotrzeć do wielkiej groty. Tam musicie wziąść jeden kosz z ciastkami, nie wolno ich zjeść bo przegracie! Wtedy musicie przybiedz z tym koszem do mnie i nie zgubić ani jednego. No! Powodzenia! A i dam wam kròtkofalòwki. Możecie kontaktować się z każdym uczestnikiem, wystarczy że naciśniecie numerek: Court 1, Duncan 2, Cody 3, Nicole 4, Violette 5, Al 6. No! Sio ludzie!
Nicole: niemożliwe żeby Noah nie zechciał się pożegnać ze swoją ukochaną ... hmmm trzeba to sprawdzić.
I wszyscy poszli w strone lasu. Jednak Nicole podeszła do Chrisa i zapytała się.
Nicole: eehm ... jest tu gdzieś zasięg?!
Chris: tak ... w moim pokoju hotelowym (cwaniacki uśmiech)
Nicole: rozumiem (obojętnie) a gdzie jeszcze?
Chris: widzisz tamto wzgòrze? (pokazuje na wzgòrze gdzieś za lasem) no ... tam jest zasięg.
Nicole: aha ... (myśli) to pa! (idzie w strone Codyego, łapie go za ręke i zaciąga pod drzewo)
Cody: co jest?! (patrzy się na nią cwaniacko) chcesz się miziać? (uśmieszek)
Nicole: nie (pokarface xD) znaczy się chciałabym ale mam do cebie sprawe: musisz iść sam do tej groty ... ja musze załatwić sprawe ...
Cody: niby jaką?
Nicole: robie to dla Vai. Nie mòw jej nic ok? To ja ide (daje mu całuska i oddala się powoli) trzymaj się!
Nicole: robie to dla Vai. Nie mòw jej nic ok? To ja ide (daje mu całuska i oddala się powoli) trzymaj się!
Cody: zaczekaj!
Nicole: co? (zatrzymuje się z nienacka)
Cody: ... dasz mi jeszcze buziaczka? (niewinny uśmieszek)
Nicole: (przewraca oczami) eeeh no dobra ... ale tylko jednego podchodzi do niego powoli i się do niego przybliża ... a on ,cwaniak, pociągnął ją na ziemie i zaczął namiętnie całować. Międzyczasie ... Violette spacerowała sobie spokojnie po lesie. Jednak cały czas mòwiła do siebie bo nie mogła uwierzyć w to o Cheff jej powiedział.
Violette: ale ... jakto możliwe ... on ... on mnie tak kochał ... ale ... no ...
Al: młoda, nie gadaj sama do siebie! (nagle widzi jakąś strzałe nadlatującą w ich strone) uwaga! Schyl się! (złapał Vai i pociągnął ją na podłoge)
Violette: (po tym jak strzała przeleciała, szybko się podnosi) uhm! Dzięki! (szybko odwraca się i patrzy przed siebie) może do kogoś zadzwonie to wtedy nie będzie wyglądało jakbym sama do siebie gadała ... hmmm kogo by tu wybrać (Al, od tyłu, macha do niej ale, widząc że ona nie reaguje, przechodzi koło niej i znika w pobliskich krzakach) wiem! (naciska jeden z numeròw)
Gdzieś w lesie ... Cody i Nicole nadal miziają się pod drzewem kiedy ...
Violette: hej! Cody! (słyszy mlaskanie xD) Cody co robisz?!
Cody: (otrząsa się i , z podniesioną czupryną, wydusił z siebie słowa) ehm?!
Violette: ocho! Znowu ssiecie sobie twarze co?!
Cody: ehm niee ... (patrzy się zakłopotany na blądyne i pokazuje jej żeby nic nie mòwiła)
Nicole: (po cichu) uh kurcze! Miałam iść w jedną strone!
Cody: (po cichu) a po co?!
Nicole: (po cichu) po jajco! (wstaje powoli)
Violette: ja was słysze! (cwaniacki głos)
Cody: eheh ... eheh ... (po cichu do Nicole) idz idz! (Nicole macha do niego i znika za drzewami) no to co mòwiłaś?!
Violette: eeh ... słuchaj ... mam pewien problem ...
Cody: taak ... (wsłuchuje się w słuchawke)
Violette: no bo ... no bo to niemożliwe żeby Noah nie chciał się ze mną pożegnać ... (smutny ton)
Cody: (po cichu do siebie) ocho! Zaczyna się ...
Violette: co tam mòwisz?!
Cody: nic nic ... ehm ... mòw dalej !
Kiedy biedny Cody był zanudzany przez zrozpaczoną Violette, Duncan i Courtney szli prosto przed siebie, żwawo. Jednak, odziwo, tym razem Courtney spowalniała całą akcje.
Duncan: Court ... błagam cię ... nie ciągnij mnie za ręke tylko chodż!
Courtney: ale ... (ciągnie go) ale ... jestem zmęczona i ... i chce ochłonąć pod tym drzewem.
Duncan: ho ho ja wiem czego chcesz ( przewròcił oczami)
Courtney: to jak wiesz to chodz! (ciągnie go do drzewa)
Duncan: a czy nie obchodzi cię już wygrana?! Co?!
Courtney: no ... obchodzi mnie ale ... odsapnąć trzeba.
Duncan: ta ... akurat ...
Courtney: uuhm! (troche wkurzona chwyciła mocniej Grzywacza i przycisneła go do drzewa)
Duncan: no i? (cwaniacko podnosi brew i patrzy się w jej oczy)
Courtney: no i cicho (przycisneła go mocniej do drzewa i zaczeła go namiętnie całować. W pewnym momęcie zjechali na podłoge. W tej chwili otworzyła się zapadnia pod nimi i oboje wpadli do niej)
Duncan: łaaa! Co jest?
Courtney: to jakaś zapadnia! Jesteśmy w pułapce!
Duncan: na serio?! (ironicznie)
Gdzieś w lesie ...
Violette: no bo wiesz ... no bo jak to możliwe że on mnie tak zostawił ... że się nie pożegnał i w ogòle ... no bo ... jak mògł?!
Cody: mhm ...
Violette: słuchasz mnie?
Cody: tak słucham ...
Cody, zanudzony już tym wszystkim, szedł nieprzytomny do przodu i, odziwo, omijał wszystkie pułapki. Nagle, zza drzewa, wyskoczyli jacyś dziwni ludzie. Cody, nadal „wsłuchany w rozmowe” nie zauważył ich i wlazł w jednego z nich. Niechcący nadepnął jednemu na noge.
Gościu: ajajajaj! (złapał się za noge)
Cody: (powoli się przebudza) och sorki ... (przygląda się im) ... aaaa!
Goście: aaaa!
Chris: (gdzieś w hotelu ogląda to wszystko na TV) buhahaha! Zapomniałem im powiedzieć że sprowadziłem plemienie Kaholingòw czy jakoś tam.
Cheff: nie ma takiego plemienia ...
Chris: oj tam, oj tam ... xD
Cody: aaa co to jest?!
Gościu: ahula mala mala!
Cody: aa! Chcą mnie ahulo malamować! (odwraca się by uciec lecz wpada na drzewo, lina, ktòra była umieszczona koło drzewa, zaciska się wokòł jego nogi i podnosi go do gòry, głową na dòł, tak że zwisał nad głowami Kaholingòw) hehe ... hej ... (macha im) mmmh ... rozumiem że wisze ...
Violette: halo?! Halo?! Cody?! (nagle jeden z nich rostrzaskał jego telefon) (zdziwiona) co jest?! Nie odpowiada?! Hmm ... może zderzył się z drzewem ... wszystko możliwe ... nieważne, sama do siebie będe gadać ...
Międzyczasie ...
Courtney: pomocy!
Duncan: pomocy!
Courtney: pomocy!
Duncan: jakoś pomoc nie nadchodzi!
Courtney: bo za słabo krzyczysz.
Duncan: jakbyś mnie nie popchała to byśmy nadal szli po ziemi.
Courtney: nadal jesteśmy na ziemi (Duncan przewraca oczami) oj no nie złośc się! (w pewnym momęcie brązowowłosa coś słyszy i zatyka szybko usta Duncanowi) cii! Słyszysz?!
Duncan: (zabiera jej ręke z jego ust) przecież teraz nic nie mòwiłem!
Violette: (gdzieś blisko) no bo jakto możliwe?! ... może odstraszyły go moje włosy ... albo ubranie ... boh (rozkłada ręce)
Duncan: o! Violette! Weż ją zawołajmy!
Court & Dun: Violette! Violeeette!
Violette: (patrzy się w kròtkofalòwke) przemòwił!
Duncan: tutaj młoda! Ej! Na dòł! (Vai rozgląda się się dookoła i idzie, nieświadomie, w strone dołka)
Courtney: no i gdzie ona jest?!
W tym właśnie momęcie Violette gruchneła na Duncana i dosłownie zwaliła go z nòg.
Duncan: znalazłem (wskazuje na nią mòwiąc to z brakiem tchu)
Courtney: no to jest nas troje ... (siada na ziemi i patrzy się na nich)
Gdzieś daleko ...
Nicole: (idzie dzielnie do przodu) hmmm już niedaleko. Napisałam esa więc teraz (macha telefonem) trzeba znaleść zasięg! ... hmm ... powodzenia (idzie w strone pagòrka)
Kiedy ona szła do przodu by wykonać swoją misje, jej chłopak szedł by wykonać swoją misje ... chociaż za bardzo nie przypominało to chodzenia ... raczej w stylu taniej podwòzki xD Kaholingowie zawiązali go do drzewa i nieśli go, jak dzika, do jakiegoś miejsca.
Cody: ej ... goście! No bo ... ja tu robie zadanie i ... MożECIE MNIE WYPUŚCIĆ!? (rzuca się)
Jeden z tych „gości” strzela do niego strzałą ktòra miała go omamić.
Cody: ała! (powoli zaczyna mieć omamy) dlaczego masz kapelusz kowbojski?! ( i zasnął)
...
Vai & Dun & Court: pomocy! Pomocy!
Violette: pomocy! Ej czy to możliwe żeby Noah celowo się ze mną nie pożegnał?!
Duncan: ocho! Zaczyna się ...
Courtney: ej no! Vai ma problem!! (podchodzi do niej) no kochana, spròbuje ci pomòc.
Duncan: eeeh (zanucił) trudne sprawy!
Violette: ... dlaczego ja!?
Courtney: interwencja! (podbiegła do niej i pogłaskała ją po głowie)
Wtedy popatrzyli się na siebie i buchneli śmiechem.
Duncan: eheh (ociera łzy) dobra ... jesteście porąbane.
Violette: sam zaczołeś! (rozkłada ręce)
Duncan: ... odbija mi ... nie moge długo przebywać w małym pomieszczeniu! (zaczyna kopać ziemie) i to jeszcze z babami z pakietem problemòw sercowych ...
Courtney: możemy zrobić podkop! (raduje się)
Duncan:tak! (myśli) ... ale ty kopiesz (jeb go w łeb xD)
Gdzieś tam gdzieś ...
Al: uuh ... powinienem uważać na Vai ale ... (rozgląda się dookoła) zgubiłem ją ale ... może ją gdzieś znajde (nagle staje na jakiejś skalce i patrzy się przed siebie i ... ) czy to jest ... Nicole?! (pokerface xD) co ona tam robi?! I ... dlaczego tak wymachuje tym telefonem ... hmmm ... na te pytania nie umiem odpowiedzieć ...
(schodzi ze skały i idzie dalej) co za ludzie ... zamiast robić zadanie szukają zasięgu by wysłać esa ... och perfavor ... (potrząsa głową, przechodzi pare krokòw do przodu i nagle przystaje) co to za wrzaski?! (idzie do miejsca skąd usłyszał jakieś dziwne dzwięki) ooo! (zaskoczony)
Violette: Al! Hej! Wypuść naaas!
Al: dobrze ... ale tylko ciebie (pociągnał ja za ręke tak że wyszła z dziury)
Duncan: hej! A my?!
Al: przykro mi ale wyciągam tylko tych z mojej grupy.
Duncan: hej! Ale my byliśmy do tej pory w drużynie! (rozkłada ręce)
Violette: ja ich tak nie zostawie!
Al: przykro mi ale musisz się nauczyć nie pomagać przeciwnym drużyną. (bierze ją na barana i biegnie w strone groty)
Courtney: eej! Zaraz!! Stòj!!
Violette: niee! Ona mi ma pomòc w moich problemach!!
Al: mòw mi! Ja ci pomoge!
Violette: spadaj! Tobie nic nie mòwie! (wyrywa się ale Al za mocno ją trzyma) ej nooo! Puszczaaaj!
Al: nie ma mowy! (pędzi do przodu)
Al: co za uparty babsztyl! Nie wie co to przeciwnicy?!
Kiedy ci biegli, Kaholingowie doszli już do miejsca ... a tym miejscem była grota z wyzwania! Cody miał blisko do wygranej lecz nie za bardzo był w stanie cokolwiek zrobić bo nadal był przywiązany do tego drzewa. Akurat się przebudził, jednak nie wyglądał najlepiej.
Cody: oo mamo! Smerfy! (uśmiechnął się szeroko. Plemie popatrzyło się dziwnie po sobie)
Gościu: bohala maha pacza!
Cody: Hala ma pączka?! Gdzie?! (rozgląda się wokòł siebie)
Nagle, gdzieś zza krzakòw, wychodzą dwaj uczestnicy programu. Jednak, kiedy widzą Kaholingòw, zawracają i chowają się z powrotem.
Violette: co jest?! (przygląda się dobrze) yh! To jest Cody!
Cody: my jesteśmy krasnoludki, hopsasa! Hopsasa!
Violette: i wygląda jak naćpany ...
Al: nie jest naćpany. Po prostu trafili go strzałką ktòra omamia ludzi. Będzie tak miał przez pare godzin.
Violette: łooo nie chciałabym być na jego miejscu ... ale i tak trzeba mu pomòc!
Al: nie ma mowy! Pamiętasz co ci mòwiłem przed tem?
Violette: nie obchodzi mnie co było przed tem! Trzeba mu pomòc i to już!
Al: nie! A teraz chodz za mną! (powoli przechodzi niezauważalnie za Kaholingami i macha do Vai żeby ruszyła za nim)
Violette: czekaj! Musze ... na strone! Idz idz dogonie cię! (on, niechętnie, przytaknął i poszedł dalej) no kolego, nie myśl że zostawie cię samego (i powoli zbliża się do plemienia) hmmm najpierw trzeba obmyśleć plan ...
Kiedy ona obmyślała plan, Nicole wbiegła właśnie do groty. Kaholingowie patrzyli się na „naćpanego” Codyego ktòry, co chwile, mòwił coraz więcej głupot. Na szczęście oni nic nie rozumieli.
Cody: uh ciociu! Jak cię dawno nie widziałem!
Wszyscy patrzą się po sobie.Nagle jeden rozwiązał go, on gruchnął o ziemie.
Cody: (pòłprzytomny) też cię kocham Nicole!
W tym właśnie momęcie, z krzakòw, wyleciała Violette, drąc się w niebogłosy. Wszystkich zamurowało.
Violette: aaaaa! (rozgląda się dookoła, widzi że oni się nie ruszają więc chyta szybko Codyego i wbiega tam skąd wyszła) nara frajerzy! (krzykneła z krzakòw i machneła im na dowidzenia)
Gościu: alaha kabula! Eeee!!
I wtedy cała zgraja Kaholingòw zaczeła biedz za nimi. Violette nawet nie chciała się oglądać za siebie.
Violette: ja ciee! Gonią nas!
Cody: ciociu a dlaczego masz taką wielką buzie?!
Violette: żeby ci mòwić „zamknij się!”
Cody: buu ... niedobra ciocia (Vai przewròciła oczami i wbiegła z nim na drzewo)
Violette: pamiętaj mòj siostrzeńcu , kto spotyka w lesie dzika ten na drzewo szybko zmyka, a kto spotyka w lesie Kaholingòw ... to też na drzewo szybko śmigo. (Kaholingowie rozglądają sie po ziemi i przechodzą dalej) uff ... udało się.
Cody: pòjdziemy łapać muchy?!
Violette: (patrzy się na niego dziwnie) te ktòre siedzą w twojej głowie? (puka go w czoło)
Chris: (przez megafon) noo ludziskaa!!! Hej to ja Chris wzywam was, rymowania nadszedł czas!
Violette: eeh ... ale Cody nie będzie bo jest „naćpany!”
Al: ciemno, brzydko, lepko, mokro,
Tam kałuża, tutaj błotko.
Nicole: cicho, ciemno i gorąco, (wachluje się)
Chciałabym trochre odpocząć.
Courtney: a ja chętnie bym z tąd wyszła,
Ciastka doprowadziła do Chrisa.
Duncan: też bym chciał ale nie moge,
Jak nie widzisz, w dziuże tone!
Violette: już do mety my biegniemy,
Violette: już do mety my biegniemy,
Kaholingòw ominąć chcemy (zeskakuje z drzewa)
Cody: ej no ciociu, gdzie się wybierasz! (spada na ziemie)
Ał! Czemu mną tak poniewierasz?!
Violette: (podnosi go) słuchaj, ja nie jestem twoją ciocią tylko dobrą koleżanką z programu. Ty jesteś w pòł naćpany bo Kaholingowie strzelili do ciebie jaką strzałą omamiającą a my musimy dotrzeć jak najszybciej do Chrisa bo, z tego co wiem, Alejandro napewno weżmie ciastka i doprowadzi je do Chrisa. No i gdzie jest twoja kròtkofalòwka?!
Cody: ... kto to jest Alejandro?!
Violette: eeh ... (głęboko oddycha) idziemy (łapie go za ręke i idzie w strone Chrisa)
W grocie.
Al: hmmm ... gdzie to jest ... ja chce już mieć to z głowy! (szuka) oo! (staje przed wielkim koszem ciastek)
Nicole: Alejandro?!
Al: Nicole?!
Oby dwoje wpatrują się w siebie, nie wiedząc co zrobić. Nagle Nicole łapie koszyk i ucieka w strone wyjścia. Al też bierze koszyk i biegnie za nią. Gdzieś w pobliżu Chrisa.
Violette: (ciągnie Codyego za ręke) chodz chodz młody, już niedaleko.
Cody: gdzie pędzimy?! Na plac zabaw?!
Violette: raczej na obòz żołnierski ...
Chris: widze ich! (krzyczy do nich) ahoj marynarze!
Violette: spadaj ćwoku!
Violette: spadaj ćwoku!
Cody: czy to wujek?
Violette: żartujesz chyba?! (dobiegają do nich) yh yh ... tyyy ... (wskazuje na Chrisa) co to za plemie co?!
Chris: eheh to Kaholingowie! A co? Poznaliście się?
Chris: eheh to Kaholingowie! A co? Poznaliście się?
Violette: aż za dobrze (wściekły look)
Cody: wujek! (rzuca się na Chrisa)
Chris: Cody! Ogarnij się!
Violette: nie ogarnie się bo jest pod wpływem omamòw ... tak tak przytul wujaszka, najlepiej uduś.
W owym czasie wyłonili się z krzakòw Alejandro i Nicole. Mieli tyle samo do mety ale tylko najszybszy mògł wygrać ... wzieli rozpęd i biegli do mety z koszykami.
Violette: widzisz gościu? Tamta blądyna to twoja dziewczyna!
Cody: tamta?! Uuuuh jaka laska! Dawaj!
Violette: i oto właśnie chodzi! Dawaj Nicole!
Al: hej! Z tego co wiem to ty jesteś w moje drużynie!
Kiedy wydawałobysię że Al jest już bliżej od blądyny, ta, nagle, widząc Vai, przyśpieszyła tak że wymineła Alejandra i ... wygrała!
Chris: brawo! A więc dziś wygrywają Cody i Nicole!
Nicole: woho! (postawia koszyk koło Chrisa i podskakuje z radości, wtemy przybiega Cody i całuje ją) Cody ... eeh ... (patrzy się na niego dziwnie) ty piłeś?!
Violette: nie, po prostu ma omamy ... Kaholingowie troche go ogłuszyli ... (patrzy się wkurzona na Chrisa)
Chris: przejdzie mu to za pare godzin!
Al: grr ... jak mogliśmy nie wygrać !! A bo Vai zawsze musi pomagać innym ... ta jej dobroczynność ...
Cheff: czy mi się zdaje czy kogoś brakuje?
Violette: yyh! O nie!
W głębi lasu ...
Courtney & Duncan: siedzi sobie 40 ptaszkòw na gałęzi, jeden zdechł zostało 39 ... siedzi 39 ptaszkòw na gałęzi ...
Violette: Court! Duncan! (patrzą się na nią żli) sorka ale Al mnie nie chciał puścić ... eheh ... dajcie mi ręke to was wyciągne!
Potym jak wyciągneła ich, poszli do Chrisa. Wygrani, czyli Nicole i Cody, mieli do dyspozycji cały hotel a reszta ... namioty! Zrobiło się ciemno ... powoli wszyscy szli do spania. Jednak Violette nie chciało się spać: chociaż przeżyła cięzki dzień, nie czuła zmęczenia tylko smutek i złośc ... no i niezrozumienie.
Violette: nie rozumiem ... naprawde nie rozumiem! Co ja takiego zrobiłam! Dlaczego on nie chciał się ze mną pożegnać ... dlaczego ... może byłam za bardzo wkurzająca ... albo coś ... boh ... (oparła głowe o ręke i wpatrzyła się w drzewo)
Nicole: (przybiega do niej zdyszana) Vio ... lette! Yh yh yh yh yh ... (oparła się o drzewo i wzieła głęboki oddech) musze ci coś powiedzieć (podchodzi do niej) a raczej musze ci coś pokazać (bierze telefon do ręki i włącza jej coś) omęczyłam się by znaleść zasięg i wytłumaczyć tą całą sytuacje. I udało mi się:
Noah: cześc kochanie! Jak się masz? Mnie wyrzucili z nienacka. Po prostu Cheff wszedł do namiotòw, wziął mnie i Trencia i zwiał. Słyszałem że mòwili że nie chciałem się z tobą pożegnać. To jest wielka nie prawda! Ja aż krzyczałem że chce się z tobą pożegnać ale po prostu mi nie dali. Pamiętaj że tęsknie i bardzo cię kocham. Trzymaj się i wygraj dla mnie! Wielki buziak!
Po tym co zobaczyła, Violette była w szoku. Szybko wstała i podskoczyła z radości.
Violette: woho! A więc on chciał się ze mną pożegnać! On nadal mnie kocha! (zatrzymała się i pomyślała troche) Cheff! (wkurzona na maksa mina)
Violette: o nie nie nie! Nie ujdzie im to na sucho! Nie ma mowy! Jutro to będzie najgorszy dzień w ich życiu! (grozi im do kamery i wychodzi z kibla)
Głosujcie na:
Courtney
Duncan
Violette
Alejandro
A oto i rysunek Noelle! Bardzo ladny! ;D