tiaaa jest i następny ^^ aale nie taki super jak tamten który mi się wykasował -.- bd tak ubolewac z pół roku, dopuki wszystkich nie napisze xD aale przejdzie mi ;D too zapraszamm :)
Kendall watching you ...
Kendall watching you ...
dochodziliśmy już do lodziarni, w której
właśnie mieliśmy znależć Sadie prace, pomysł Vai, kiedy
odwróciłem się do reszty, żeby przemówić.
-dobra ludzie, słuchajcie …- odwróciłem
się do nich i zobaczyłem jak James nadal trzymał przerzuconą
przez ramie Vai- James zostaw tą biedną kreature-
-że ja?- popatrzył na mnie z uśmiechem
James.
-nie, Ja wiesz?-odparłem i wskazałem na
Vai.
-możesz mnie już puścić? Lęku
przestrzenno wysokościowego dostaje!-krzykneła Vai i zaczeła
ruszać nogami.
-zero litości- zaśmiała się Sadie.
-noo już już- mruknął grzywacz i
postawił ją na ziemi.
-łooo …- zachwiała się Vai i złapała
bruneta.- chyba zapomniałam jak się chodzi xD-
-przyznaj się, ile piłaś- zapytał Logan,
zakładając ręke na ręke.
-ja już nie pije!-tupnełą nogą Vai.
-od kiedy?!- zapytaliśmy wszyscy a ona
tylko przymróżyła oczy.
-Sadie, jak ty wczoraj z Kendallem
wytrzymałaś ...- mrukneła Vai i udała się do lodziarni. Ja
wzruszyłęm ramionami po czym wszyscy podryptaliśmy za nią.
-dzień dobry- powiedziałem do gościa
który akurat pojawił się przy lodach- czy możemy porozmawiać z
kierownikiem?-
-ja nim jestem, słucham-odparł.
-chciałby pan zatrudnić nową
pracowniczke?- zapytałem
-nie- odparł oschło.
-świetnie! …. zaraz coo??!- zapytałem,
analizując znowu jego słowa.
-eeh wypad, wy się nie znacie- mrukneła
Vai i wprała się między nami- witaaam- odparła, podnosząc brew
po czym rozglądneła się uważnie i szepneła do gościa- chciałby
pa zarobić troche szmalu?-
-mów dalej ...- odparł zaciekawiony
kierownik.
-hoho Vai umie się ustawić- odparł Carlos
patrząc na Jamesa.
-co znowu- popatrzył na niego grzywacz.
-aa nic nic- uśmiechnął się do niego
latynos a James wziął głęboki wdech xDooj gotuje się … xDtylko
czekać aż będzie bójka przy lodziarni … po chwili weszliśmy
do gabinetu kierownika z naszą koneserką ;D po jakiejś pół
godziny wyszliśmy z gabinetu po czym zaczeliśmy podsumowywać
wszystko.
-czyli tak, poniedziałek-piątek od 15 do
19 to będzie 500$ na tydzień, plus masz swoją puszke na kase, no i
hmmm- zaczął liczyć Logan.
-dobra przestań bo się przeliczysz, i
później kto mi będzie zadania odrabiał?- zaśmiała się Vai i
wzieła mu kartke.
-że … ile?- zapytała otrząsając się
Sadie- to można tyle zarobić w lodziarni?!-
-jak się ma Logana i Vai to wszystko jest
możliwe- odparłem, obejmując tych dwoje straceńców xD -ale nic
za darmo:co środe będziemy tu śpiewać od 16 do 18 …-
-i musimy zrobić kilkanaście plakatów-
powiedział Carlos.
-raczej kilkaset- poprawił go James.
-no już, nie marudzcie. Damy sobie rade-
oznajmiła nam Vai, pakując się między nami- a ty młoda damo,
zaczynasz od teraz- kiwneła głową i popatrzyła na Sadie.
-dobrze- uśmiechneła się szeroko Sadie-
nie wiem jak wam dziękować-
-misiaczka?- zaproponowaliśmy wszyscy.
-eej! Ona tylko ze mną może robić
misiaczka- oznajmiłem im a na twarzy Vai pojawił się uśmiech- …
Vai ...-
-no co? Przecież ja nic nie mówie-
wywróciła oczami ze śmiechem.
-a ta co, znowu ma jakieś skojarzenia?-
zapytał, podchodząc do nas James.
-nooo- odparliśmy równo z Sadie.
-bożeeeee co za ludzieee!!!- zaczeła nucić
Vai a my zaczeliśmy się śmiać.
-dzięki wam- odparła po chwili Sadie i
wtuliła się we mnie.
-nie ma za co- szepnąłem jej do ucha.
-oj jest za co- kiwneła głową Sadie
- taa dzięki wam, czytaj „dzięki ci Kendall, do ciebie się przytule bo reszte mam gdzieś” xD- odparła ze śmiechem Vai.
- taa dzięki wam, czytaj „dzięki ci Kendall, do ciebie się przytule bo reszte mam gdzieś” xD- odparła ze śmiechem Vai.
-Vaaaai nie wkurzaj ludzi xD no! Stawiam wam
wszystkim po lodzie!- oznajmiła Sadie a Vai tak parschneła śmiechem
że aż nas wystraszyła xD ale dziwnym trafem szybko się opanowała
i zatkała usta.
- eee co to było?- popatrzył na nią James
z uśmiechem.
- ee co?- odparła Vai cała czerwona i
szybko zaczeła się wachlować xD- no … coś mi zaleciało …
wieeesz -
-ahaa ...- mrukneliśmy wszyscy ze śmiechem
i poszliśmy na te lody. Oczywiście Vai stała kilometr od nas bo
nie mogła lizać loda przy nas. Czasami nie rozumiem tego stwora xD
po kilkunastu minutach wszyscy się zmyli. Zostałem tylko ja i Sadie
…
-no! I jak ci się podoba nowa praca?-
zapytałem, opierając się o lade, na którym stała kasa.
-aa nie narzekam ^^- odparła, opierając
się z drugiej strony Sadie- nie wiem jak ci dziękować za to-
-może tak ...- podniosłem brew i zacząłem
się do niej przybliżać, kiedy akurat klient przyszedł -.-
-ehm sorka … klient ...- odparła Sadie,
zajmując się starą babcią, która kupowała loda- proszę bardzo,
3 $ ^^-
-proszę pani, zbieramy dla potrzebujących,
mogłaby pani coś dorzucić?- zapytałem, wskazując na puszke.
-oczywiście młodzieńcze- odparła babunia
i dała 5 $ po czym poszła.
-Kendall!- popatrzyła na mnie dziewczyna.
-no co?- popatrzyłem na nią z miną
niewiniątka.
-nie robi się tak, wygląda na to że
jestem jakąś sierotą w potrzebie- zaśmiała się Sadie.
-a nie można zrobić tak że ja wpłace te
pieniądze do banku i ty mi będziesz powoli oddawać?-
zaproponowałem.
-nie Kendall, bo znając życie nie będziesz
ich ode mnie chciał- odparła i znowu się oparła o lade a ja
poszedłem w jej ślady. Znowu nasze wzroki się spotkały i
zaczeliśmy się przybliżać do siebie.
-Kendall!- krzyknął James, pociągając
mnie leciutko do tyłu. Ja z taką wściekłą miną odwróciłem się
do niego. Myślałem że go zjem … -.-
- co … chcesz- mruknąłem przymróżając
oczy.
- ee … mam takie małe pytanko … czy te
plakaty miały być na papierze A4 czy A2?- po tych słowach zamarłem
…
- i ty ee … nie mogłeś po prostu do mnie
zadzownić?!- nadal nie wierzyłem w to co powiedział.
- nie bo … nie mam przy sobie komurki i …-
nagle coś zaczeło dzwonić- oo … coś dzwoni-
- to twój telefon- wskazałem na jego
kieszeń z cwaniacką miną.
-oo … Violette … - popatrzył na ekran i
wypowiedział te słowa przez zęby po czym odebrał- Vaai! Jak
zawsze w dobrym momecie- powiedział ironicznie.
- widze cięę … i ty nawet nie próbuj
...- usłyszałem głos Vai w komurce.
- ale że … co?!- zaczął się rozglądac
po czym zauważyliśmy Vai, która chowała się za drzewem- hehe …
muszę coś załatwić … pa!- odparł i poleciał gdzieś.
-taa mieli robić plakaty … tak to jest
zostawić coś na ich głowie -.- - mruknąłem i odwróciłęm się
do Sadie.
-to chyba największy błąd jaki można
zrobić- zaśmiała się Sadie a po chwili usłyszeliśmy krzyk.
Okazało się że James złapał Vai i zarzucił ją na ramie.
-eej! Zaraz! Pójść! Przejde się!
Jaaaames!!- zaczełą wydzierać się Vai na pół miasta ale
najwidoczniej jej nie słuchał bo szedł z nią dalej.
- dzieciarnia! Tylko prosto do domu! I macie
mi robić te plakaty!- krzyknąłem do nich a James machnął mi
tylko ręką i poszedł- luudzie, przepraszam cię Sadie że cię
przyjąłem do takiego wariatkowa-
- nie martw się, przeboleje- zaśmiała się
Sadie po czym znowu zaczeliśmy się przybliżać. Myślałem że do
trzech razy sztuka … widocznie się myliłem -.- z gabinetu wyszedł
kierownik z bejsbolem w ręku. Moja reakcja byłą oczywista:
przelotnie powiedziałem jej „no to siema” i szybko czmychnąłem
do domu. Uff … umknąłem śmierci … xD po jakimś czasie
znalazłem się w domu. Od razu spostrzegłem chłopaków, którzy
siedzieli sobie na kanapie i oglądali tv. Vai jednak z nimi nie
było.
-to tak się robi plakaty?- założyłem
ręke na ręke i popatrzyłęm na nich- a gdzie zgubiliście Vai?-
-tutaj- mrukneła Vai, schodząc ze schodów
z wieloma plakatami w ręku.
-druknełaś?- zapytał James.
-nie, urodziłam- wywaliła na niego język
Vai.
-o, nie wiedziałem że miałaś romans z
kserokopiarką- odparł poważnym tonem grzywacz a Vai wybuchła
śmiechem i omało się nie wywaliła na tych schodach xD
- James i jego poczucie humoru- powiedział
Log, nadal smiejąc się.
- banda pomyleńców- oznajmiłem i zacząłem
przeglądać plakaty. Był tam wielki napis „Big Time Rush” oraz
nasze zdjęcia, plus jeszcze napis „Blue ICe”- ooo postarałaś
się- uśmiechnąłem się do niej.
- jako jedyna- mrukneła i zmierzwiła włosy
Jamesowi.
-aleś się uwzieła na moje włosy xD-
zaśmiał się James.
-tak samo jak ty na moje- pokiwałą głową
Vai a on pociągnął ją na kolana i przytulił.
-tee tylko bez takich- popatrzył na nich
Logan.
-ja jestem jak kotek, łasze się do
wszystkich ^^- uśmiechneła się pasemkowa.
-dobra ludzie- klasnąłem nagle w ręce,
tak że wszyscy się przestraszyli xD.
-nie strasz!- krzykneli żli.
-dobra, przepraszam- podniosłem ręce-
idziemy rozwiesić plakaty, trzymajcie zszywacze- rzuciłem do nich
po zszywaczu i … ałxD
-Kendall, cioto!- krzyknął Carlos dostając
w głowe zszywaczem.
-przepraszam noo … moja wina że masz
dziurawe ręce? xD- uśmiechnąłem się do niego leciutko a on
zmierzył mnie wzrokiem. Okeey … dzisiaj gram im na nerwach xD po
chwili wszyscy rozeszliśmy się i przypinaliśmy plakaty na drzewach
oraz rozdawaliśmy je ludziom. Kiedy już nie został mi w ręce ani
jeden plakat, zdecydowałem wrócić do domu, idą przez park. Kiedy
tak szedłem, zobaczyłem coś dziwnego … a raczej kogoś
przypiętego zszywkami do drzewa xD
-ee … James?- zapytałem podchodząc do niego.
-ee … James?- zapytałem podchodząc do niego.
-no co się głupio pytasz, widzisz że to
ja! Pomóż mi noo!!- próbował się wyrwać ale nie udawało mu
się. Chyba strasznie dużo było tych zszywek poprzypinanych w jego
rękawie xD
-... Vai?- zacząłem mu pomagać,
wyciągając zszywki patykiem.
-tak, ta mała gnida -.-- warknął
zniesmaczony.
-coś jej zrobił znowu?-
-no coo … powiedziałem tylko że jest
księżniczką potworów ...-
-aahaaa- zaśmiałem się – myślałeś że
będzie tak prosto z Vai?-
-słuchaj, sam jej nie chciałeś więc
teraz nie zwalaj winy na mnie- mruknął.
-jaasne- wywróciłem oczami- no to radz
sobie sam- dałem mu patyk do wolnej ręki i zrobiłem kilka kroków
na przód.
- no eej! Zaczekaj! Kendall!! ałaaa!!
drzazge sobie wbiłem- jęknął i popatrzył na mnie- wyciąg mi
pliis- zrobił mine zbitego psa. Normalnie i Vai i on co dzień mnie
coraz bardziej dobijają.
- eeeh … sirota obrzygana- mruknąłem pod
nosem i pomogłem mu się ogarnąć. Ale trzeba było przyznać że
zły był xD po drodze jeszcze spotkaliśmy Sadie, więc razem
wróciliśmy do domu. Oczywiście sytuacja była taka jak zawsze:
chłopcy siedzieli na kanapie i oglądali film, a Vai tuliła się,
tym razem, do Logana. Ta po prostu na zmiane xD nie ma Jamesa, to do
Logana, jej „Wybawiciela”.
- na serio się wam nudzi- odparła Sadie,
wchodząc z nami do salonu.
-tyy!!- krzyknął James, wskazując na Vai-
masz jeszcze czelność pokazywać się w tym domu!?- Vai popatrzyła
na niego po czym się zerwała i zaczeła uciekać, a James zaczął
ją gonić.
-ee … moge wiedzieć o co chodzi?- zapytał
Carlos, patrząc na tych dwóch debili, którzy gonili się wokół
stolika.
-a co tu dużo gadać, Vai przypieła Jamesa
do drzewa zszywaczem- oznajmiłem po czym Log i Carlito wybuchli
śmiechem, tak samo jak Sadie.
- chodz tutaj! Kara musi być! Mam całą
koszule przedziurawioną!!- krzyczał James dalej ją goniąc.
- dobrze ci tak lalusiu!!- krzyczała
śmiejąc się Vai, po czym uciekła na góre a James pognał za nią.
Usłyszeliśmy trzask drzwi i krzyki. Chyba zamkneli się w pokoju …
- Logan idz sprawdz dla wszelkiego złego
czy się nie gwałcą xD- oznajmiłem mu.
- dlaczego ja?- popatrzył na mnie.
-bo ciebie jako jedynego posłucha. No
iiidz! - zacząłem go pchać w strone schodów a on szybko poleciał
na góre. Mam nadzieje że nic tam nie wymłodzili … eeh błagam
Logan, wpadnij na czas D: