infoooo ;D
-- po pierwsze pipole bede pisac przed kazdym odcinkiem takie cos (ten kto opisuje) watching you ... no bo tak jest szybciej xD bo ja bylam taka niedobra i nie pisalam wam kto opowiada xD
-- po drugie xD pod ostatnia notka PAti mi napisala ze jebla jak przeczytala: "od ciebie każdy ma dłuższy ... ale co innego ..." xD kiedy ostatnio z nia gadalam, napisalam jej ze wlasnie to to o czym mysli xD a ona mi odpowiedziala "no przeciez ze nie chodzilo im o łopatę -.- " myslalam ze jebne xD to nie smieszne ale ja nadal jebieee xD przez co PAti omalo sb nossaaa nie złamała jebiąc w ta biedna klawiature, przeze mnie xD
-- po trzecie, milej zabawy ;D
-- po pierwsze pipole bede pisac przed kazdym odcinkiem takie cos (ten kto opisuje) watching you ... no bo tak jest szybciej xD bo ja bylam taka niedobra i nie pisalam wam kto opowiada xD
-- po drugie xD pod ostatnia notka PAti mi napisala ze jebla jak przeczytala: "od ciebie każdy ma dłuższy ... ale co innego ..." xD kiedy ostatnio z nia gadalam, napisalam jej ze wlasnie to to o czym mysli xD a ona mi odpowiedziala "no przeciez ze nie chodzilo im o łopatę -.- " myslalam ze jebne xD to nie smieszne ale ja nadal jebieee xD przez co PAti omalo sb nossaaa nie złamała jebiąc w ta biedna klawiature, przeze mnie xD
-- po trzecie, milej zabawy ;D
Kendall watching you ...
Dochodziliśmy
już do mojej villi. Sadie
szła po prawej stronie, ja byłem na środku a Vai podskakiwała sobie z lewej
strony. Żeby mi zrobić na
złość, Vai gadała tylko o mnie. Jednak jakby powiedziała o mnie coś miłego to
bym się nie obraził ...
-a wiesz-
powiedziała Vai, podskakując koło mnie – kiedyś nad jego basenem graliśmy w hockeya-
-O nie
...- zakryłem sobie oczy.
-i, w
pewnym momencie, mòj kij zahaczył się o jego spodnie i ... haha został w samych
gaciach!- Vai zaczeła się śmiać a Sadie, no còż, też! Szybko
zatkałem jej usta, żeby nie powiedziała już ani słowa.
-co?!-
odsuneła ręke od ust – czy nie moge już niczego
mòwić?- odparła oburzona – jesteśmy w wolnym kraju!-
-hehe-
szepnąłem do niej – ja ci dam wolny kraj-
-o! Grozi
mi!- pokazała na mnie palcem i popatrzyła na Sadie. Pokiwałem głową, obracając
oczami. Jak ta się na kogoś uweźmie to nie popuści.
-jesteśmy
już na miejscu- odparłem.
-nie
zmieniaj tematu!- krzykneła Vai.
-weeż, za
surowo go traktujesz- powiedziała Sadie.
-dziękuje!-
wykrzyknąłem – dobra, oto i nasze mieszkanko!- otworzyłem drzwi i wpuściłem je
do środka.
-wow-
odparła Sadie, zafascynowana
wnętrzem mojej villi – jest odjazdowa!-
-aa tam, przyzwyczaisz się- klapła na kanape Vai, położyła nogi
na stoliczku i włączyła TV.
- do niej
też się przyzwyczaisz-
zrzuciłem jej nogi ze stolika.
-ej!-
krzykneła oburzona.
-nie
trzymamy nòg na stole-
-od kiedy?-
zapytała z uśmiechem
-eeeh-
pokiwałem głową- jak mòwiłem, przyzwyczaisz się do niej ... i do tego że co dzień
przychodzi tutaj, tylko dlatego że dostawca przynosi
nam świeże
kurczaczki z KFC-
- nie co dzień tylko 3 razy w tygodniu- powiedziała Vai, trzymając kurczaczka w
zębach- łącznie z dzisiaj- przybiegła i siadła na kanapie.
-tylko nie
wycieraj się w kanape!- zagroziłem jej.
-doobra-
popatrzyła na mnie i, kiedy tylko odwròciłem wzrok, ona wytarła się w poduszke.
Niech nie myśli że nie widziałem ... –
no co! Mòwiłeś żeby nie w kanape-
-mòj błąd-
podniosłem ręce – i widzisz co ja z nią mam- w pewnym momencie przypomniałem
sobie coś- ooo! Zapomniałem! Chcesz coś pić?-
-hmm może jakiegoś
soku, jak masz-
-a gdzieżbym nie
miał- podszedłem do lodòwki- chyba że Vai i
tego mnie pozbawiła- popatrzyłem na wcinającą kurczaka dziewczyne.
-spokojnie,
jeszcze się nie zabrałam za picie- popatrzyła w strone Sadie- kurczaczka?-
-hmmm
chętnie- wzieła od niej jednego i zaczeła jeść.
-nie bierz
od niej nic bo jeszcze się zarazisz jej głupotą- powiedziałem to, podchodząc do
nich ze szklanką soku.
-mmh! Są
pyszne!- odparła Sadie.
-widzisz?
Mòwiłam!- machneła kurczaczkiem wylegująca się Vai.
-prosze
picie- postawiłem lasencji szklaneczke na stoliczku.
-hej, a
dla mnie?-
-kurczaczkami
sama się obsłużyłaś więc nie widze
problemu żebyś też wzieła
sobie picie-powiedziałem.
-wystarczyło
powiedzieć że ci się nie chce-
machneła ręką i poszła po picie.
-too-
zwròciłem się do Sadie- co chcesz robić? Nie wiem ... popływać w basenie czyyy
w coś zagrać albo ...-
-w hockeya-
odparła szybko.
-na prawde?-
zdziwiony aż otwarłem buzie.
- a nie chcesz?-
zapytała zakłopotana.
-pewnie że chce-
wtrąciła się Vai, niosąc sok- on uwielbia hockey, tak samo jak reszta bandy-
-kogo nazywasz bandą?-
odparł laluś, ktòry właśnie schodził ze schodòw.
-oto i number two:
lalusiowaty laluś, ktòrego nie trawi nawet sam jego menadżer- pokazała na
Jamesa, Violette.
- taak? Lalusiowaty
laluś właśnie przynosi dobre nowiny: nie ma próby-
-chwała ci Panie-
podniosłem ręce.
-a i Violette-
podszedł do siedzącej na kanapie Vai – pijesz ten sok?-
-tak, a co?-
- a to- wziął szklanke
i wylał jej sok na twarz.
-nie na kanapee!-
wykrzyknąłem.
-raczej, nie na mnie!-
wykrzykneła Vai, wycierając sobie twarz poduszką.
-i też nie
poduszką!- odparłem załamany.
-jakoś o poduszce
przed tem nic nie mòwiłeś!- broniła się
Vai.
-ale teraz mòwie!-
-oho! Znowu Vai zeżarła nam kurczaczki?- powiedział to James, przewracając w ręku puste
pudełko po kurczaczkach
-niestety, dorwała je
przede mną- powiedziałem
- trzeba je będzie
trzymać pod kluczem ... i ją też- popatrzył na Vai- weż załóż jej jakiś
kaganiec czy coś- zaczął mierzwić Vai włosy z
uśmiechem.
-czemu mnie mierzwisz skoro
mnie nie lubisz-
-bo cię lubie-
przytulił ją – ale czasami jesteś narwana-
-i tak ma być- też mu
zmierzwiła włosy- ty wiesz że masz taki sam nos
jak ja?- zaczeła go tykać po nosie.
-serio?- wyciągnął lusterko
z kieszeni i zaczął się przeglądać- faktycznie! Mamy taki sam pyrkaty nosek!-
uśmiechnął się do lusterka i oby dwoje zaczeli się tykać po noskach.
-taa fajnie że macie
takie same pyrkate noski ale ... khy khy- chrząknąłem .
-o!- przebudził się
James- nowa dziewczyna!- podszedł do Sadie- jestem James-
-Sadie- podała mu ręke
a on uścisnął ją.
-too co tu robisz?-
zapytał James. Ja zrobiłem znudzoną
mine- ooo już wiem, przepraszam. Już sobie
ide-
-ej nie idz!-
krzykneła Vai- przecież w hockeya
sama ich nie pokonam!-
-racja! Ktoś cię musi
powspierać!- krzyknął James.
-ty nie masz mnie
wspierać tylko ze mną grać- puknęła go w głowe.
-to co! Dwa na dwa?-
klasnąłem w ręce i zaproponowałem układ. Po kilku minutach byliśmy gotowi. Koło
basenu urządziliśmy sobie pole hokejowe. My mieliśmy czerwone wdzianka a Vai
uwzieła się na niebieski więc ona z Jamesem mieli takie. Po kilku chwilach już graliśmy
i ... prowadziliśmy!
-taa wygrywacie bo wam
dajemy- broniła się Vai.
-nie ściemniaj- odparł
jej James- po prostu są lepsi-
-nigdy więcej nie
wezme cię do mojej drużyny- pokiwała głową
Vai.
-a ciekawe kogo weźmiesz-
-kurczaczki od ciebie
na pewno będą lepiej grać! I mniej marudzić!-
-ej, jeśli
skończyliście kurczaczkowy temat to może weźmiecie się do grania?- zapytałem
grzecznie.
-z wielką chęcią, ale
jak mi zmienicie partnera- krzykneła Vai.
-nikt ci nie kazał ze
mną chodzić- odpyskował jej James.
- nie o to mi chodzi
głupku- znowu popukała go po głowie- chodzi mi oto że chce mieć innego ... no
... kumpla z zespołu!-
-że co?-
nadal nie jarzył.
-powiem ci to
najprościej jak potrafie: zawołaj mi tu Carlosa- odparła mu Vai.
- niby Carlos jest
lepszy ode mnie?-
-tak- odpowiedzieliśmy
ròwnocześnie ja i Vai.
-ranicie mnie ...-
złapał się za „serce”
-gościu ...
przegrywamy 10-1 w pierwszych 2 minutach a zdobyliśmy bramke tylko dlatego że Kendall
kichnął i zasmarkał sobie cały kask!-
-a może to ty
nie umiesz grać, hę?- krzyknął James.
-no może i ty
kiedyś ćwiczyłeś hockey a ja mało kiedy w niego gram ale to nie ma nic do
rzeczy!- krzykneła, broniąc się Vai.
-chodźmy może gdzieś
indziej bo oni potrafią się nawet przez kilka godzin kłòcić ...- powiedziałem
to Sadie i zabrałem ją do środka. Usiedliśmy na kanapie i zaczeliśmy gadać o
tym i o tamtym. Zwierzyła mi się nawet dlaczego uciekła do tej Australii ...
- słuchaj
...poleciałam do tej Australii bo ... bo wiedziałam że Katie
coś niedobrego kroi ... w końcu dowiedziałam się że chce żeby Noah
zerwal kompletnie kontakt z Violette, i wtedy Vai by się na niego obraziła a
Katie miałaby go dla siebie ... chciała ,do tego, żebym jej
pomogła ... jednak zlożyłyśmy przysięgę że to co
mòwimy zostanie między nami ... no i nie mogłam się wysypać ... miała na mnie
haka ... jednak ja w końcu jej powiedziała: albo ja albo Noah ... wybrała jego
...- jej głos zadrżał ... łezka spłyneła
jej po policzku, ja szybko zareagowałe: otarłem jej łezke i przytuliłem do
siebie.
-spokojnie Sadie-
uspokajałem ją – nie martw się, dobrze zrobiłaś że
wyjechałaś-
-ale nie oto chodzi-
popatrzyła na mnie- ja czuje się winna za to że nie
złamałam przysięgi i zrujnowałam dwa lata życia i Vai
i Noah- rozpłakała się jeszcze bardziej.
-ale za to teraz, jak już są razem,
łączy ich wielka miłość- uśmiechnąłem się do niej- nie martw się, wszystko jest
dobrze-
- nie powiesz jej?-
-przenigdy- położyłem ręke
na sercu.
-dzięki- przytuliła
się do mnie- jesteś kochany-
- a co tu się dzieje?-
zapytał zdziwiony Logan.
-eahm- szybko odepchneliśmy
się od siebie – niic ... po prostu ogrzewałem ją bo jest jej zimno-
-jest wrzesień i
jest 3o stopni w tym domu- podniósł cwaniacko brew Logan.
-a-ale ona przyjechała
z Australii, a tam mają już zime więc się jeszcze
nie przestawiła-
-nieźle
kombinujesz- przyglądał się nam Logan.
-idz lepiej zobacz co
z Vai i Jamesem-
-a co im jest?-
- z 3 godziny temu
zaczeli się kłòcić-
-hmmm ... wątpię żeby
przestali- odparł Logan i poszedł w strone basenu.
-uufff o mało co-
odetchnąłem z ulgą
-o mało co co?-
zapytała ciekawsko Sadie.
-no wiesz ... to –
zacząłem się jąkać.
-aaa wiem o co chodzi-
uśmiechneła się i troche zaczerwieniła.
-wiesz, z tego co mi
kiedyś mòwiła Vai, ty byłaś taka rozdarta i taka w ogòle ... no wiesz-
-wiem ...
australijskie życie mnie troche
zmieniło-
-na lepsze,
oczywiście- kiwnąłem głową.
-fajnie słyszeć-
popatrzyła na zegarek- o kurcze! Już pòżno! spòżnie się na
spotkanie z chłopakiem!- wykrzykneła.
-to ty masz chłopaka?-
krzyknąłem zdziwiony.
-haha żartuje!-
poklepała mnie po ramieniu – mam spotkanie z koleżankami.
Jak chcesz to moge wpaść jutro to pogadamy-
-oczywiście. Przyjme
cię z otwartymi ramionami. I tym razem bez tych ...- wskazałem na Vai i Jamesa
ktòrzy wydzierali się przy basenie.
-jak możesz uważać że pikantne
kurczaczki nie są dobre!- wrzeszczał James.
-no bo są za
pikantne!- krzyczała Vai.
- mòwiłem?!- wychylił
się Logan.
-mòwiłeś ... ale
przynajmniej zmienili temat- wzruszyłem ramionami.
-no nie wiem, nadal
wszystko kręci się wokòł kurczaczkòw- zaśmiała się - to ... dzięki za fajny
dzień- uśmiechneła się do mnie i dała mi całuska w policzek :3 – to do jutra!-
pomachałami i wyszła.
-ooo stary- odparł
Logan, strasząc mnie przy tym –będziesz miał panne!-
-jeszcze nic nie
wiadomo- zacząłem wymachiwać rękami- jeszcze!- podniosłem palec. Życzcie mi
szczęścia na jutro! :D
tez dawno napisane ale jakos mi to wyszlo xD taa Vai sie robi rozdarta xD bo kiedy w gre wchodza kurczaczki to juz koniec xD <3