Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

sobota, 4 sierpnia 2012

ROZDZIAL XXX cz 2 "COS NOWEGO"

 infoooo ;D
-- po pierwsze pipole bede pisac przed kazdym odcinkiem takie cos (ten kto opisuje) watching you ... no bo tak jest szybciej xD bo ja bylam taka niedobra i nie pisalam wam kto opowiada xD

-- po drugie xD pod ostatnia notka PAti mi napisala ze jebla jak przeczytala: "od ciebie każdy ma dłuższy ... ale co innego ..." xD kiedy ostatnio z nia gadalam, napisalam jej ze wlasnie to to o czym mysli xD a ona mi odpowiedziala "no przeciez ze nie chodzilo im o łopatę -.- " myslalam ze jebne xD to nie smieszne ale ja nadal jebieee xD przez co PAti omalo sb nossaaa nie złamała jebiąc w ta biedna klawiature, przeze mnie xD

-- po trzecie, milej zabawy ;D  

Kendall watching you ..
Dochodziliśmy już do mojej villi. Sadie szła po prawej stronie, ja byłem na środku a Vai podskakiwała sobie z lewej strony. Żeby mi zrobić na złość, Vai gadała tylko o mnie. Jednak jakby powiedziała o mnie coś miłego to bym się nie obraził ...
-a wiesz- powiedziała Vai, podskakując koło mnie – kiedyś nad jego basenem graliśmy w hockeya-
-O nie ...- zakryłem sobie oczy.
-i, w pewnym momencie, mòj kij zahaczył się o jego spodnie i ... haha został w samych gaciach!- Vai zaczeła się śmiać a Sadie, no còż, też! Szybko zatkałem jej usta, żeby nie powiedziała już ani słowa.
-co?!- odsuneła ręke od ust – czy nie moge już niczego mòwić?- odparła oburzona – jesteśmy w wolnym kraju!-
-hehe- szepnąłem do niej – ja ci dam wolny kraj-
-o! Grozi mi!- pokazała na mnie palcem i popatrzyła na Sadie. Pokiwałem głową, obracając oczami. Jak ta się na kogoś uweźmie to nie popuści.
-jesteśmy już na miejscu- odparłem.
-nie zmieniaj tematu!- krzykneła Vai.
-weeż, za surowo go traktujesz- powiedziała Sadie.
-dziękuje!- wykrzyknąłem – dobra, oto i nasze mieszkanko!- otworzyłem drzwi i wpuściłem je do środka.
-wow- odparła Sadie, zafascynowana wnętrzem mojej villi – jest odjazdowa!-
-aa tam, przyzwyczaisz się- klapła na kanape Vai, położyła nogi na stoliczku i włączyła TV.
- do niej też się przyzwyczaisz- zrzuciłem jej nogi ze stolika.
-ej!- krzykneła oburzona.
-nie trzymamy nòg na stole-
-od kiedy?- zapytała z uśmiechem
-eeeh- pokiwałem głową- jak mòwiłem, przyzwyczaisz się do niej ... i do tego że co dzień przychodzi tutaj, tylko dlatego że dostawca przynosi nam świeże kurczaczki z KFC-
- nie co dzień tylko 3 razy w tygodniu- powiedziała Vai, trzymając kurczaczka w zębach- łącznie z dzisiaj- przybiegła i siadła na kanapie.
-tylko nie wycieraj się w kanape!- zagroziłem jej.
-doobra- popatrzyła na mnie i, kiedy tylko odwròciłem wzrok, ona wytarła się w poduszke. Niech nie myśli że nie widziałem ... – no co! Mòwiłeś żeby nie w kanape-
-mòj błąd- podniosłem ręce – i widzisz co ja z nią mam- w pewnym momencie przypomniałem sobie coś- ooo! Zapomniałem! Chcesz coś pić?-
-hmm może jakiegoś soku, jak masz-
-a gdzieżbym nie miał- podszedłem do lodòwki- chyba że Vai i tego mnie pozbawiła- popatrzyłem na wcinającą kurczaka dziewczyne.
-spokojnie, jeszcze się nie zabrałam za picie- popatrzyła w strone Sadie- kurczaczka?-
-hmmm chętnie- wzieła od niej jednego i zaczeła jeść.
-nie bierz od niej nic bo jeszcze się zarazisz jej głupotą- powiedziałem to, podchodząc do nich ze szklanką soku.
-mmh! Są pyszne!- odparła Sadie.
-widzisz? Mòwiłam!- machneła kurczaczkiem wylegująca się Vai.
-prosze picie- postawiłem lasencji szklaneczke na stoliczku.
-hej, a dla mnie?-
-kurczaczkami sama się obsłużyłaś więc nie widze problemu żebyś też wzieła sobie picie-powiedziałem.
-wystarczyło powiedzieć że ci się nie chce- machneła ręką i poszła po picie.
-too- zwròciłem się do Sadie- co chcesz robić? Nie wiem ... popływać w basenie czyyy w coś zagrać albo ...-
-w hockeya- odparła szybko.
-na prawde?- zdziwiony aż otwarłem buzie.
- a nie chcesz?- zapytała zakłopotana.
-pewnie że chce- wtrąciła się Vai, niosąc sok- on uwielbia hockey, tak samo jak reszta bandy-
-kogo nazywasz bandą?- odparł laluś, ktòry właśnie schodził ze schodòw.
-oto i number two: lalusiowaty laluś, ktòrego nie trawi nawet sam jego menadżer- pokazała na Jamesa, Violette.
- taak? Lalusiowaty laluś właśnie przynosi dobre nowiny: nie ma próby-
-chwała ci Panie- podniosłem ręce.
-a i Violette- podszedł do siedzącej na kanapie Vai – pijesz ten sok?-
-tak, a co?-
- a to- wziął szklanke i wylał jej sok na twarz.
-nie na kanapee!- wykrzyknąłem.
-raczej, nie na mnie!- wykrzykneła Vai, wycierając sobie twarz poduszką.
-i też nie poduszką!- odparłem załamany.
-jakoś o poduszce przed tem nic nie mòwiłeś!-  broniła się Vai.
-ale teraz mòwie!-
-oho! Znowu Vai zeżarła nam kurczaczki?- powiedział to James, przewracając w ręku puste pudełko po kurczaczkach
-niestety, dorwała je przede mną- powiedziałem
- trzeba je będzie trzymać pod kluczem ... i ją też- popatrzył na Vai- weż załóż jej jakiś kaganiec czy coś- zaczął mierzwić Vai włosy z uśmiechem.
-czemu mnie mierzwisz skoro mnie nie lubisz-
-bo cię lubie- przytulił ją – ale czasami jesteś narwana-
-i tak ma być- też mu zmierzwiła włosy- ty wiesz że masz taki sam nos jak ja?- zaczeła go tykać po nosie.
-serio?- wyciągnął lusterko z kieszeni i zaczął się przeglądać- faktycznie! Mamy taki sam pyrkaty nosek!- uśmiechnął się do lusterka i oby dwoje zaczeli się tykać po noskach.
-taa fajnie że macie takie same pyrkate noski ale ... khy khy- chrząknąłem .
-o!- przebudził się James- nowa dziewczyna!- podszedł do Sadie- jestem James-
-Sadie- podała mu ręke a on uścisnął ją.
-too co tu robisz?- zapytał  James. Ja zrobiłem znudzoną mine- ooo już wiem, przepraszam. Już sobie ide-
-ej nie idz!- krzykneła  Vai- przecież w hockeya sama ich nie pokonam!-
-racja! Ktoś cię musi powspierać!- krzyknął James.
-ty nie masz mnie wspierać tylko ze mną grać- puknęła go w głowe.
-to co! Dwa na dwa?- klasnąłem w ręce i zaproponowałem układ. Po kilku minutach byliśmy gotowi. Koło basenu urządziliśmy sobie pole hokejowe. My mieliśmy czerwone wdzianka a Vai uwzieła się na niebieski więc ona z Jamesem mieli takie. Po kilku chwilach już graliśmy i ... prowadziliśmy!
-taa wygrywacie bo wam dajemy- broniła się Vai.
-nie ściemniaj- odparł jej James- po prostu są lepsi-
-nigdy więcej nie wezme cię do mojej drużyny- pokiwała głową Vai.
-a ciekawe kogo weźmiesz-
-kurczaczki od ciebie na pewno będą lepiej grać! I mniej marudzić!-
-ej, jeśli skończyliście kurczaczkowy temat to może weźmiecie się do grania?- zapytałem grzecznie.
-z wielką chęcią, ale jak mi zmienicie partnera- krzykneła Vai.
-nikt ci nie kazał ze mną chodzić- odpyskował jej James.
- nie o to mi chodzi głupku- znowu popukała go po głowie- chodzi mi oto że chce mieć innego ... no ... kumpla z zespołu!-
-że co?- nadal nie jarzył.
-powiem ci to najprościej jak potrafie: zawołaj mi tu Carlosa- odparła mu Vai.
- niby Carlos jest lepszy ode mnie?-
-tak- odpowiedzieliśmy ròwnocześnie ja i Vai.
-ranicie mnie ...- złapał się za „serce”
-gościu ... przegrywamy 10-1 w pierwszych 2 minutach a zdobyliśmy bramke tylko dlatego że Kendall kichnął i zasmarkał sobie cały kask!-
-a może to ty nie umiesz grać, hę?- krzyknął James.
-no może i ty kiedyś ćwiczyłeś hockey a ja mało kiedy w niego gram ale to nie ma nic do rzeczy!- krzykneła, broniąc się Vai.
-chodźmy może gdzieś indziej bo oni potrafią się nawet przez kilka godzin kłòcić ...- powiedziałem to Sadie i zabrałem ją do środka. Usiedliśmy na kanapie i zaczeliśmy gadać o tym i o tamtym. Zwierzyła mi się nawet dlaczego uciekła do tej Australii ...
- słuchaj ...poleciałam do tej Australii bo ... bo wiedziałam że Katie coś niedobrego kroi ... w końcu dowiedziałam się że chce  żeby Noah zerwal kompletnie kontakt z Violette, i wtedy Vai by się na niego obraziła a Katie miałaby go dla siebie ... chciała ,do tego, żebym jej pomogła ... jednak zlożyłyśmy przysięgę że to co mòwimy zostanie między nami ... no i nie mogłam się wysypać ... miała na mnie haka ... jednak ja w końcu jej powiedziała: albo ja albo Noah ... wybrała jego ...- jej głos zadrżał ... łezka spłyneła jej po policzku, ja szybko zareagowałe: otarłem jej łezke i przytuliłem do siebie.
-spokojnie Sadie- uspokajałem ją – nie martw się, dobrze zrobiłaś że wyjechałaś-
-ale nie oto chodzi- popatrzyła na mnie- ja czuje się winna za to że nie złamałam przysięgi i zrujnowałam dwa lata życia i Vai i Noah- rozpłakała się jeszcze bardziej.
-ale za to  teraz, jak już są razem, łączy ich wielka miłość- uśmiechnąłem się do niej- nie martw się, wszystko jest dobrze-
- nie powiesz jej?-
-przenigdy- położyłem ręke na sercu.
-dzięki- przytuliła się do mnie- jesteś kochany-
- a co tu się dzieje?- zapytał zdziwiony Logan.
-eahm- szybko odepchneliśmy się od siebie – niic ... po prostu ogrzewałem ją bo jest jej zimno-
-jest wrzesień  i jest 3o stopni w tym domu- podniósł cwaniacko brew Logan.
-a-ale ona przyjechała z Australii, a tam mają już zime więc się jeszcze nie przestawiła-
-nieźle kombinujesz- przyglądał się nam Logan.
-idz lepiej zobacz co z Vai i Jamesem-
-a co im jest?-
- z 3 godziny temu zaczeli się kłòcić-
-hmmm ... wątpię żeby przestali- odparł Logan i poszedł w strone basenu.
-uufff o mało co- odetchnąłem z ulgą
-o mało co co?- zapytała ciekawsko Sadie.
-no wiesz ... to – zacząłem się jąkać.
-aaa wiem o co chodzi- uśmiechneła się i troche zaczerwieniła.
-wiesz, z tego co mi kiedyś mòwiła Vai, ty byłaś taka rozdarta i taka w ogòle ... no wiesz-
-wiem ... australijskie życie mnie troche zmieniło-
-na lepsze, oczywiście- kiwnąłem głową.
-fajnie słyszeć- popatrzyła na zegarek- o kurcze! Jużżno! spòżnie się na spotkanie z chłopakiem!- wykrzykneła.
-to ty masz chłopaka?- krzyknąłem zdziwiony.
-haha żartuje!- poklepała mnie po ramieniu – mam spotkanie z koleżankami. Jak chcesz to moge wpaść jutro to pogadamy-
-oczywiście. Przyjme cię z otwartymi ramionami. I tym razem bez tych ...- wskazałem na Vai i Jamesa ktòrzy wydzierali się przy basenie.
-jak możesz uważże pikantne kurczaczki nie są dobre!- wrzeszczał James.
-no bo są za pikantne!- krzyczała Vai.
- mòwiłem?!- wychylił się Logan.
-mòwiłeś ... ale przynajmniej zmienili temat- wzruszyłem ramionami.
-no nie wiem, nadal wszystko kręci się wokòł kurczaczkòw- zaśmiała się - to ... dzięki za fajny dzień- uśmiechneła się do mnie i dała mi całuska w policzek :3 – to do jutra!- pomachałami i wyszła.
-ooo stary- odparł Logan, strasząc mnie przy tym –będziesz miał panne!-
-jeszcze nic nie wiadomo- zacząłem wymachiwać rękami- jeszcze!- podniosłem palec. Życzcie mi szczęścia na jutro! :D

tez dawno napisane ale jakos mi to wyszlo xD taa Vai sie robi rozdarta xD bo kiedy w gre wchodza kurczaczki to juz koniec xD <3