~~ no Myszy! Chcąc czy nie chcąc rozwalacie system xd Tylko jedno wam w głowie :P
-mówiłam,
że wam się nie uda- odparłam, gdy zniesmaczeni Josh i Amelia
weszli do willi
-zamiast
tak mówić to przyszłabyś nam pomóc- mruknął Josh, wkurzony za
to że ich plan się nie powiódł. Jaki plan? A no taki by włamać
się do Harolda i skubnąc im jakieś przydatne eliksiry, jednak
kamery i alarm były o wiele sprytniejsze od nich.
-mam
nadzieje że niewychodowaliście sobie nowej kończyny-
przeanalizowałam ich wzrokiem, gdy Amelia zaczeła się oglądać w
lusterku. W tej samej chwili do salonu wszedł Kendall, który z
rozpędu złapał mnie za ręke i dosłownie sciągnął z kanapy,
powtarzając cały czas moje imie- co się dzieje!- szepnełam, gdy
ten wyprowadził mnie za drzwi.
-mam
takie jedno wielkie małe pytani- zaczął gdy podniosłam brew,
słysząc co on mówi- nie czas na poprawność językową! Mam do
ciebie sprawe-
-no
słucham-
-co
ty wyrabiasz z tym Zaynem, co?- mruknął przez zaciśnięte zęby,
gdy zdziwiłam się jego pytaniem.
-ale
o co chodzi?-
-o
co chodzi?- krzyknął po czym uciszył się szybko, rozglądając
się dookoła- Carlos już zaczyna wariować bo myśli że chcesz go
zostawić!-
-ale
czemu tak myśli?- spytałam zdziwiona- czemu on mi nie ufa?!-
-bo
widział jak Zayn cię chciał pocałowac a ty się odsunełaś, i on
cały czas myśli że wiedziałeś że on tam był i nie chciałaś
mu zrobić przykrości!-
-
... on mnie widział?- odparłam robiąc wielkie oczy. Szczerze to
nie miałam pojęcia że ktos nas obserwuje, a zwłaszcza Carlos.
-o
matko- załamał się już kompletnie blondyn- weżcie to sobie
wytłumaczcie bo ja z wami zwariuje- mruknął po czym wszedł do
środka. Ani myślałam zostawić to tak jak jest. Musiałam to
wszystko wytłumaczyć. Z Zayna był dobry kolega, może i mi się
troche podobał ale ... czemu tu zawsze musi być ale ...
Carlos
watching you ...
Wyszedłem
na pole by troche się przejśc i pomyśleć nad moją beznadziejną
sytuacją. W sumie nic jeszcze nie jest pewne, jednak ja z góry
wszystko przekreślam. Dla mnie już jedną nogą jestem na
straceniu. Aż dziwne że wcześniej potrafiłem tak strasznie o nią
walczyć a teraz po prostu stoje tak bezczynnie i patrze jak Zayn
odbija mi mą ukochaną. Gdy tak szedłem koło plaży, zauważyłem
właśnie tego, którego się obawiałem. Przystałem na chwile i
patrzylem co on robi. Kupował jakieś kwiaty od pobliskiego
kwiaciarza, i to całkiem spory bukiecik.
-szlag-
warknąłem- kupuje u tego samego co ja-aż tupnąłem ze złości-
czyli rozumiem że teraz to ja mam być tym złym?- szepnąłem do
siebie po czym nadal wpatrywałem się w niego uważnie. W pewnej
chwili, odwócił się i mnie zauważył. No w końcu kiedyś musiało
to nastąpić ...
-hej,
Pena!- krzyknął do mnie, przechodząc przez ulice.
-hej
Malik- burknąłem, niezbyt zadowolony z jego obecności.
-ta,
też się ciesze że cię widze- uśmiechnął się gdy wywróciłem
oczami- ładne?- spytał, wskazując na kwiaty.
-dla
Harryego czy Liama?- spytałem z uśmiechem gdy ten się zaśmiał.
-dla
dziewczyny- kiwnął głową, przeglądając je- twojej dziewczyny-
podniósł wzrok gdy z mojej twarzy zniknął momentalnie uśmiech.
-nie
musisz się fatygować, przekaże jej to- ciągnąłem temat,
próbując nie pokazywać że mam ochote go udusić.
-ależ
nie trzeba- machnął ręką- wręcze jej osobiście te kwiaty-
-w
takim razie udław się nimi- moja dobroć w każdej chwili malała,
widząc jak cieszy się tym że mój związek się rozpadał.
-ty
pierwszy- podsunął mi kwiaty do twarzy gdy, już mocno wściekły,
chwyciłem je i rzuciłem na bok- podnieś mi teraz te kwiaty!- z
cwaniackim uśmiechem wszedłem na nie i potraktowałem jak
wycierczke. Bogu Ducha winne kwiaty ale miałem już tego dość- oj
zły piesek, Pati cię niewytresowała-
-nie
pozwole ci odebrać osobe, za którą tyle walczyłem!- wskazałem na
niego wściekły. Nie miałem zamiaru tak szybko mu to odpuścic.
-uuu
Carlosik się wkurzył- szepnął ze śmiechem gdy poczułem że coś
we mnie wybucha. W tej chwili podniosłem ręke i z całą moją
wściekłością chciałem go uderzyć, jednak on zwinnie uniknął
ciosu po czym kopnął mnie na maske zaparkowanego auta. Migiem
stanąłem na nogi po czym zaczeliśmy się tam bić, gdy Zayn cały
czas miał zamiar wyprowadzić mnie na ulice, jednak wolałem
nieryzykować. Uparty jednak Malik wyprowadził mnie w końcu na
ulice. Tam zaczeły się przepychanki i wywracanie na stojących w
korku autach. To co tam wyrabialiśmy było chore, ale to co stało
się pózniej przebiło wszystko ...
-no
Pena! Stawaj do walki!- krzyknął mi, stojąc na samym środku
ulicy, gdy próbowałem się pozbierać po ostatnim ciosie.
-Malik
złaż z ulicy!- krzyknąłem, jednak ten mnie nie posłuchał i
jeszcze bardziej wysunął się na ulicy- Zayn!- zdążylem wrzasnąc
gdy auto nadjeżdzające z lewej strony potrąciło go, po czym jakby
nigdy nic odjechało. Przerażony podbiegłem do niego i za noge
szybko ściągnąłem go z jezdni na chodnik. Migiem sprawdziłem mu
puls ... żył. Co by w takiej chwili zrobił Eric, gdybym to ja
znalazł się na miejscu Zayna? Na pewno zostawił na pastwe losu i
to na środku ulicy- Nie jestem Ericiem i nie zachowam się jak on-
szepnąłem do siebie, po czym szybko wyciągnąłem komórke z
kieszeni-Halo?! Przyślijcie karetke! Jest człowiek potrącony przez
auto!-
Pati
watching you ...
Pospiesznie
otworzyłam drzwi do szpitala, biegnąc do recepcji.
-przepraszam
bardzo, gdzie leży Zayn Malik? Niedawno został
przywieziony-spytałam, sapiąc.
-prosto
i w prawo, są tam szklane szyby więc pani będzie widzieć- odparła
mi gdy zerwałam się pędem i pobiegłam według tego co mi
powiedziała. Gdy dobiegłam na miejsce, zastałam tam latynosa
wpatrującego się w leżącego na łózku Zayna, przez szklaną
szybe. Był tu ... jednak gdy mnie zobaczył spuścił głowe i
mruknął.
-nie
będę się tłumaczył- szepnął- ja i tak jestem już na pozycji
przegranej-
-co
ty ...-
-idz
do Zayna ... potrzebuje cię- odparł po czym powoli zaczął iść w
przeciwną strone.Zdezorientowana weszłam do Sali gdzie leżał
ciemnoskóry. Miał troche opuchniętą twarz, jednak wydawało się
że nie posiada większych obrażeń.
-pacjent
jeszcze się nie przebudził- staneła za mną jedna z pielęgniarek-
zawołamy panią jak się obudzi- tym zdanie dała mi do zrozumienia
żeby się wynosiła z Sali więc ja posłusznie wyszłam. Gdy tylko
pielęgniarka zatrzasneła za mną drzwi, oczy zwróciłam ku
Carlosowi, który był już na drugim końcu korytarza.
-Carlos!-
krzyknełam, widząc że staje w miejscu- Carlos stój!- zaczełam
biedz w jego strone gdy ten się obrucił.
-eeh
po co- wzruszył ramionami po czym spuścił głowe.
-jak
to po co?-
-Nie
widzisz co się dzieje?- spytał, gdy po raz pierwszy nie załapałam
o co mu chodzi- role się odwracają, świat się mści,
przeznaczenie znowu wchodzi w gre!-
-
Carlos, w tej chwili masz zacząć mówić po ludzku bo inaczej
skończysz jak Zayn-
-patrz-
odwrócił mnie i wskazał na sale- nie przypomina ci coś tego?-
szepnął mi gdy ja jednak nie miałam pojęcia o czym mówi- eeh ...
tu leżałem gdy Eric mnie postrzelił ...- po tych słowach
zamarłam- nie widzisz że teraz przeznaczenie się mści za to że
odbiłem Ericowi dziewczyne?
-nie
jesteś Ericiem- odwróciłam się do niego- jeśli tak by było, to
nie stałbyś tu-
-policja
w sumie ma mnie przesłuchac w sprawie wypadku ...-
-nie
o to chodzi! Ty byś nawet nie zadzwonił po karetke, gdybyś był na
prawde nim. Różnisz się od niego, i to bardzo-przybliżyłam się
do niego gdy on jednak nie dawał za wygraną.
-ale przeznaczenie ...- zaczął, jednak
miałam już dość tej jego bezsensownej paplaniny. W tej samej
chwili chwyciłam go za bluzke i pocałowałam namiętnie w usta.
-
ty jesteś moim przeznaczeniem- szepnełam, gdy zmieszany latynos
nie wiedział co się dzieje- ciebie kocham i nic to nie zmieni. Masz
nie zawracać sobie głowy Zaynem ani teraz ani nigdy-