Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

wtorek, 28 sierpnia 2012

ROZDZIAł XXXV „ZOSTAJESZ U NAS!”

noo ^^ siemano ;D publikuje to wcześniej bo za tydzień szkoła, hurra -.- , wiec postanowiłam że w tym tygodniu opublikuje więcej rozdziałów :) poza tym już mam je napisane więc następny będzie pewnie niedługo :) już nie przynudzam i mam nadzieje że nie zaśniecie ;D !!

Logan watching you ...
- No Looogan, prosze cię-  nudził mi Carlos już od ponad pòł godziny.
-nie Carlos, robie coś- mruknąłem już wykończony, pròbując w końcu wymienić tą żaròwke w kuchni.
-prooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooosze- aż uklęknął przed drabiną na ktòrej stałem i pròbował mnie tym przekonać.
-Carlos- westchnąłem- jak dasz mi wkręcić żaròwke to pomyśle-oznajmiłem i wreszcie wziąłem się do pracy.
-dzięki dzięki dzięki!- ucieszył się Carlos i objął drabine.
-Carlos! Opanuj się!- krzyknąłem, omało nie spadając z drabiny- zabieram cię tylko do zoo, człowieku! Ile ty masz lat!- zapytałem.
-seść^^- powiedział jak dziecko po czym uśmiechnął się do mnie, nadal ściskając drabine.
-przyznaj się, co ci dała Vai?-
-nic- wystawił mi język- po prostu lubie zoo – wyszczerzył się jeszcze bardziej do mnie.
-zaczynam w ciebie wątpić Carlito- zaśmiałem się po czym zszedłem z drabiny- no! Powina działać!- ledwo zaświeciłem światło a już usłyszałem „trzask”! no i ... poszła -.-
-no ... jego mać!- wrzasnąłem wściekły.
-uuu ... rozzłościł się- mruknął po chwili Carlos, patrząc na mnie.
- no troche ... to już 7 żaròwka w tym tygodniu! Grr!- warknąłem.
-oj tam, da się świece i będzie git- uśmiechnął się do mnie Carlito.
-masz dzisiaj strasznie dobry nastròj ... co znowu zbroiłeś?!- zapytałem podejrzliwy.
-czy człowiek już nie może być szczęśliwy?- zapytał uśmiechając się jeszcze bardziej.
-nie no ... możesz- odparłem- to co ... idziemy do tego zoo?- zapytałem już zrezygnowany. Niech sobie sami zakładają te żaròwki xD
-no jahaa ^^- aż podskoczył Carlos. Czasami myśle czy się cofa w rozwoju ...  po chwili wyszliśmy już z villi i udaliśmy się do zoo. Nie ma to jak spotkać Hendersona i Pene w zoo. Ciekawe nie? xD będziemy autografy zwierzętą dawać xD może są fanami ^^ nie wiadomo ;D
-uuuh patrz jakie słodkie małpki!!- krzyknął nagle Carlos, wskazując na kilka małp bawiących się na drzewach.
-oo twoja rodzina?- popatrzyłem na niego i zacząłem się śmiać. On szybko spoważniał i spojrzał na mnie.
-a myślałem że  twoja- powiedział. Po chwili oby dwoje wybuchliśmy śmiechem.-odbija nam xD-
-tobie, nie mi- odparłem wskazując na niego.  Kilka minut pòżniej byliśmy przy żyrafach a Carlos, jak jakiś tragaż, targał ze sobą z 5 korndogòw, wate cukrową, popcorn i cole. Chyba jest głodny ...
-Carlos ...- popatrzyłem na niego kiwając głową z dezaprobatą- wygląda jakbyś tydzień nic nie jadł-
-co?- patrzy  po sobie- a nie nie. To nie moje- wskazuje na jakąś rodzinke ktòra robiła sobie zdjęcie- to ich. Ja im tylko trzymam- uśmiechnął się szeroko.
-ahaa ...- mruknąłem kiwając powoli głową. Po chwili rodzinka podeszła do Carlosa i zabrała wszystko co ich.
-eej- mruknął po chwili, kiedy już oddał im wszystko- ale ja miałem korndoga!- słysząc jego oburzony głos, parschnąłem śmiechem.
-no chodz już, kupie ci jeszcze jednego- poklepałem go po plecach i zaczeliśmy iść w strone krokodyli. W pewnej chwili jednak ujżałem znajome włosy, ponieważ stała tyłem do mnie i przyglądała się jakiemuś wybiegowi. Po chwili zrobiłem małą przyczajke koło stoiska z popcornem i pròbowałem podsłuchać co ona tam mruczała. Zobaczyłem że był to wybieg lampartòw śnieżnych.
-eeh jak można nazwać cię Ciapek -.- co za głupie imie- mòwiła dziewczyna do jednego z małych lampartòw , ktòry akurat siedział na przeciwko niej za ogrodzeniem- nazwe cię jakoś po ludzku i będzie gitez majonez ^^- uśmiechneła się do niego i zaczeła go wołać.
-co ona wyprawia ...- mruknąłem sam do siebie.
-co robisz?- zapytał mnie nagle Carlos. Ja aż podskoczyłem bo byłem tak zamyślony że nawet go nie zauważyłem.
-Carlos!- krzyknąłem do niego, łapiąc się ledwo żywy za serce- ty mnie więcej tak nie strasz bo będziesz sam chodził do zoo-
-pseplasam- powiedział jak dziecko i mrugnął kilka razy do mnie.
-czy ty coś brałeś?!-
-moja wina że jestem szczęśliwy ^^-
-niech zgadne ... widziałeś Pati ...- on tylko odwròcił wzrok ze śmiechem- Pati jest w zoo tak?-
-no ...- zaśmiał się bardziej i aż podskoczył kilka razy.
-i wszystko jasne- kiwnąłem głową. Po chwili on też popatrzył na dziewczyne ktòra stała przy lampartach.
-Vai?- zapytał.
-no Vai- kiwnąłem głową.
-co ona tu robi?-
-a bo ja wiem ... rozmawia z lampartem- zaśmiałem się.
-odwala już jej- po chwili kogoś spostrzegł i aż zabłysły my oczy- mogiee ^^- popatrzył na mnie. Ja rozglądnąłem się i zobaczyłem jego lube.
-no leć leć- oznajmiłem a on w mniej niż w pòł sekundy wyparował i znalazł się koło Pati. Uśmiechnąłem się i  popatrzyłem na Vai. James mi mòwił że coś dziwnego się stało kiedy byli w SGWG, ale co to już mi nie powiedział bo sam nie wiedział ...
-zobaczysz mały, będziesz kiedyś mòj ... mòj mały ... hmmm ... Vegas ^^- oznajmiła, pomachała mu i poszła dalej. No nie ... jak ona już prześwięci jakieś zwierze to już jest jej ... no ale chyba lamparta z zoo nie ukradnie ... nie?
Kendall watching you...
... mineły dwa dni odkąd widziałem się ostatni raz z Sadie. Tak troszeczke mi jej brakowało ... dosłownie tak troszeczke że myślałem o niej co chwile.
-hej Kendall!- wykrzyknął nagle do mnie James – co się stało?- usiadł przy mnie na kanapie.
-niee nic ... po prostu ... nie widziałem Sadie od przedwczoraj i ... troche za nią tęsknie-
-szczerze? Nie przejmuj się. Kiedy będzie miała czas to zadzwoni-
-taa ty to masz dobrze, rąbnąłeś mi kumpele i teraz pròbujesz mnie pocieszać- odparłem
-rąbnąłem? Ja? To raczej ty jej nie chciałeś. Poza tym ona ostatnio ma trudny okres-
-niby jaki?- zapytałem zdziwiony. Nagle, bez pukania, wchodzi Vai do naszego domu smutna.
-eahm znowu zajęty?- zapytał James a ona pokręciła głową na „tak” – no to idziemy na basem- podszedł do niej i dał jej serie buziakòw w policzek.
-te! Przypominam że jest zajęta- wskazałem na nią
-ładnie mi zajęta, skoro jej chłopak nie ma dla niej czasu- odparł James. Niezrozumiale podniosłem brew.
-nom ...- kiwneła głową Vai- albo nagrywa płyty albo jeździ na kilkudniowe trasy-
-a ty, żeby mu dopiec, flirtujesz z James? –zapytałem
-nie flirtuje- wykrzywiła się- po prostu nie mam się gdzie podziać- chwyciła go za ręke i zaciągneła na dwòr do basenu.
-a nie ma u ciebie dziewczyn? A twoje siorki? A rodzice? A twoj kumple z TP? Nie mòw mi że wszyscy zajęci i plączesz się wtedy u nas!- krzyknąłem jej
-pfff- wystawiła mi język i zajeła się ... nie wiem czym ale w każdym razie była na dworze. Kilka godzin pòżniej ... okazało się że przez cały czas James i Vai bawili się, wkładając do butelek z colą, miętòwki. Zurzyli chyba z 2 paczki miętòwek i 5 butelek coli. Jasne, świetna zabawa ale oczywiście ja musze za to płacić bo w końcu tylko ja mam najwięcej oszczędnośći
-tooo Violette!- zagadałem ją, kiedy usiadła na kanapie z Jamesem- ujawnij nam, kogo lubisz najbardziej:mnie czy Jamesa?-
-eahm mam powiedzieć ktòry jest moim ulubionym z BTR?- zapytała
-nom- kiwnąłem głową.
-eah ...-zaczeła się jąkać- nie powiem- wstała i poszła do kuchni po kurczaczki.
-taa? A ja ci nie dam kurczaczkòw!- wstał razem z nią James
-oho zaczyna się ...- mruknąłem pod nosem. Wiedziałem że jak akcja zaczyna się toczyć między Jamesem a Violette to dobrze się to nie skończy ... wolałem iść do swojego pokoju ... zrobiło się już pòżno więc postanowiłem położyć się spać. Nagle, jednak, od tej myśli oderwał mnie jakiś łomot w okno. Otworzyłem go i wychyliłem się.
-hej Kendall!-szepneła do mnie dziewczyna.
-Sadie!- krzyknąłem uradowany a potem szybko pròbowałem się uspokoić i  wyciszyć – Sadie! Czemu nie dzwoniłaś! Martwiłem się-
-słuchaj, wielkie sory ... możemy pogadać?-
-jasne, tylko zejde- już miałem zamiar zejść do niej, kiedy jednak ona mnie zatrzymała.
-czekaj nie! Ja do ciebie wejde!- (onajmiam że miałem pokòj na piętrze) szybko wzieła rozbieg i weszła na drzewo, a z niego wskoczyła przez okno, robiąc podwòjne salto w powietrzu jak Logan.
-wow!- zamurowało mnie xD
-nie mòwiłam ci że byłam cheerleaderką z Katie? – uśmiechneła się do mnie
-nie ...- kiwnąłem głową, nadal patrząc na nią z podziwem.
-to teraz mòwie- uśmiechneła się- wtedy jeszcze nie byłam taka zgrabna ... i czasami przychodzą mi te odpały, ktòre miałam kiedyś ... jeju jaki ty masz super pokòj!- pisneła i podskoczyła. Szybko jednak zakryła usta- sorki ... o te odpały mi chodziło ...-
-spokojnie ... teraz siadaj i mòw co się stało- pociągnąłem ją za ręke i usiedliśmy na łòżku.
-słuchaj ... no ... Justin przypomniał sobie o jakiejś głupiej sesji fotograficznej, ktòra miała odbyć się ze mną ... miało to być w Australii. Niestety przegapiliśmy to ... jednak ja i tak nie miałam zamiaru fotografować się z nim ... problem w tym że za to dawali kupe kasy ...-
-ile?- zapytałem cicho.
-50.000 $- odparła – niestety nie dostaliśmy tej forsy ... Justin nie wybaczył mi tego że z nim nie poszłam ... chciał ode mnie te pieniądze- popatrzyłem na nią- bo groził mi że może tobie coś zrobić ...-
-mnie?- zapytałem zdziwiony- a niby za co?! ... z takimi rzeczami idzie się na policje-
-a niby co mu zrobią? Posiedzi kilka miesięcy a potem może nas przeŚladować za głupią kase-
-i co zrobiłaś?-
-no dałam mu ją ... pożyczyłam z banku 49.500 $ a z zakupòw ktòre z tobą zrobiłam wyszło mi akurat 500 $ ... pewnie wtedy żle przeliczyłam ...-
-zaraz ... to ... dałaś mu te kase?! I zakupy?! ... nawet tą fajną sukienke?- spojrzałem na nią błagalnymi oczami a ona kiwneła głową na „tak”- nie możesz tak!-
-musiałam! ... żeby spłacić dług, będe musiała znaleźć jakąś prace ... wynajełam mòj apartament i teraz ... no nie przemyślałam tego do końca bo nie mam gdzie mieszkać ... – oparła swoją głowe o ręce – jestem kompletnie załamana-
-i ciesze się że akurat do mnie przyszłaś- oświadczyłem- bo ten oto pokòj to twòj chwilowy dom- uśmiechnąłem się.
-zaraz ... chcesz żeby tu zamieszkała?- zapytała zdziwiona.
-nie chce tylko musisz! To rozkaz!-kiwnąłem głową – i nie chce słyszeć sprzeciwòw-
-Kendall ... na pewno?- zapytała mnie Sadie.
-na pewno- powiedziałem stanowczo. Nagle dosłownie rzuciła się na mnie i objeła z całej siły.
-dziękuje ci! Ratujesz mnie!- szepneła – będe musiała zacząć prace ... i zapomnieć o szkole- westchneła-
-niby dlaczego?-
-bo nie mam kasy na zapis do szkoły-
-nie będziesz przez tego pacana nie chodziła do szkoły! Ja ci to funduje- już chciała coś powiedzieć- i nie ma sprzeciwu! Twoje torby są na dole?- znowu chciała coś powiedzieć- no to ide po nie!- szybko wyszedłem z pokoju by nie słyszeć już więcej sprzeciwòw Sadie. Szybko zszedłem na dòł i chwyciłem walizki- no nie ludzie! Tylko nie tutaj!- patrzyłem na Jamesa i Violette, ktòrzy ubzdurali sobie że też w domu będą się bawić w małych chemikòw- a tak w nawiasie mòwiąc: Sadie u nas zamieszka na jakiś czas więc bądzcie grzeczni!- i szybko czmychnąłem do gòry.
-Sadie?- usłyszałem głos Jamesa ale nie chciało mi się do niego wracać.
-no prosze!- postawiłem jej torby – oddaje ci łòżko, ja będe spał na podłodze-
-weż przestań! Już za dużo dla mnie zrobiłeś. Nie moge się na to zgodzić-
-a ja tak! Czytałem że spanie na podłodze prostuje plecy, a tak na marginesie to Violette by się takie coś przydało- zaśmiała się- no! Jutro ciężki dzień! Szukamy ci pracy, ja wpłacam kase na szkołe a pòżniej zabieram cię na gofra- chciała coś powiedzieć- e e! I nie ma że boli- uśmiechnąłem się do niej a ona pokręciła głową z uśmiechem. Wiem, robie dla niej zbyt wiele ale po prostu nie moge się jej oprzeć ...