Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

wtorek, 27 grudnia 2011

ROZDZIAł V „NIEPROSZONY GOśĆ”

Był piękny, słoneczny dzień. Wstałam dzisiaj wcześniej niż zwykle. Aż się zdziwiłam że potrafie wstać wcześniej niż o 11 J Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie moją poranną, zbożową kawe, dzięki ktòrej miałam więcej żelaza i w ogòle ... i oczywiście nie była tak pobudzająca jak poprzednia, przez ktòrą byłam w stanie, na środku ulicy, rzucić się na Gwen, wywròcić ją i jeszcze krzyczeć ze śmiechu ... dobra, nieważne. Właśnie sięgałam po kolejne ciastko, gdy wyjrzałam, na chwile, przez okno i ujrzałam małą zamieszke. Brunetka z kwiatkiem we włosach i z walizkami w rękach, stała przy jednym z domòw przed nami, i krzyczała coś. Nic nie rozumiałam bo, oczywiście, okno było zamknięte. Z ciekawości, otworzyłam okno i pròbowałam podsłuchać troche tej rozmowy.
-nie możecie mnie wyrzucić!- krzyczała brunetka do jakichś gości! – gdzie ja teraz zamieszkam?!-
-to nie nasza sprawa, panienko! Nie płacisz, nie mieszkasz!- odpowiedział jej wrednie jakiś gościu. Co to to nie! Zostawiłam kawe, poszłam po Gwen i zaciągnełam ją do drzwi.
-co mnie tak ciągniesz?!- zapytała się, zagubiona, Gwen.
- musimy pomòc pewnej dziewczynie- pociągnełam ją i otworzyłam drzwi- chodz!- wyszłyśmy z domu.
-o kurcze! Jestem w piżamie!- krzykneła Gwen i zaczeła się wracać do domu.
-za pòżno- pociągnełam ją do przodu – i tak cię nikt nie widzi- i pewnym krokiem podeszłyśmy do kłòcących się ludzi.
-heeej!- wtrąciłam się w rozmowe- o co c’mon?- widać było zdumienie brunetki ktòra przypatrywała się nam, a najbardziej Gwen.
-hej- powiedziała, niepewnie, dziewczyna.
- o co chodzi?- kiwnełam głową i popatrzyłam się, ostro, na gośći.
-po prostu chcą mnie wyrzucić z domu bo nie mam kasy by spłacić czynsz! A mòwiłam że kase będe mieć dopiero jutro!- wykrzykneła dziewczyna.
-nie ma jutro!  Do dzisiaj! Więc bye bye!- pomachali jej panowie i odeszli. Dziewczyna była załamana. Usiadła na walizce i popatrzyła na nas.
-co ja teraz ze sobą zrobie ...- schowała twarz za rękami.
-chodz z nami- podałam jej ręke- my mieszkamy tutaj. Przyjdz do nas na kawe i porozmawiamy- Po tym pomogłyśmy jej z walizkami i weszła do nas. Od razu nadleciał Radgool. W tym momęcie dzieczyna dosłownie przykleiła się do ściany i popatrzyła się, przestraszona, na psa.
-boisz się psòw?- zapytałam się, zdziwiona.
- nieee ... po prostu troche mnie przerażają te duże psy ...- odpowiedziała dziewczyna. Ja zabrałam, szybko, mojego psiaka do pokoju i zamknełam go. Dziewczyna usiadła przy stole.
- co ci zrobić: kawe, herbate?- zapytała się Gwen.
-kawe, dzięki- uśmiechneła się brunetka.
-no to tak, może najpierw się przedstawie: ja jestem Violette a ta w piżamie to  Gwen- powiedziałam jej.
-nie przypominaj mi że zrobiłam z siebie kompletną idiotkę ...- odpowiedziała mi gotka, przygotowując kawe
-aaa to wy brałyście udział w Wakacyjnej Totalnej Porażce!- uśmiechneła się – ja brałam udział w piątej odsłonie-
-serio?- zapytałyśmy się, zdziwione.
- no tak- powiedziała – a jeśli chodzi o moje imie to jest troche skomplikowane ...-
-nie martw się, na pewno da się wymòwić- Odpowiedziałam jej, śmiejąc się.
-nie o to mi chodzi ... po prostu za dużo mam do tłumaczenia, jeśli chodzi o imie bo ... tak naprawde nazywam się Zoey ... jednak, kiedy byłam mała, lekarz pomylił się i wpisał mi imie Dakota ... -
-wow, Dakota i Zoey ròżnią się bardzo od siebie- przytaknełam.
-to nie była jego wina ... po prostu pomylił się w wypisywaniu mnie ze szpitala z dziewczyną ktòra była przed nami. Jej pewnie napisał moje imie... wiele lat chodziłam z kartą zdrowia gdzie miałam napisane imie „Dakota” ale nigdy mojej mamie nie chciało się go zmienić bo ... podobało jej się ... jednak, kiedy byłam w TP, okazało się że była tam jedna o imieniu Dakota więc wolałam zostać przy swoim starym imieniu.-
-mi się podoba Dakota- kiwneła głową Gwen
-minie też-  rzekłam – jest znacznie lepsze niż Zoey-
-i mnie też też się bardziej podoba- odparła brunetka.
-idz do urzędu i zmień sobie imie na Dakota- podsunełam jej pomysł.- chyba że dasz sobie imie „Dakota” na pierwsze ... albo na drugie-
-ocho, zaczynają się filozoficzne myśli- odparła Gwen, nalewając kawy do filiżanki.- to w końcu jak mamy na ciebie mòwić?-
-Dakota- odparła, stanowczo – Dakota mi się podoba, Zoey jest jakieś dziwne-
-spoko, a więc witam cię Dakota- powiedziałam, szczęśliwa, i poklepałam ją po ramieniu- a gdzie kawa dla mnie?- popatrzyłam się na Gwen. Ona, z dziwną miną, odpowiedziała mi.
-przecież dopiero piłaś- machneła czajnikiem.
-nie machaj tym bo to nie jest bicz a ty nie jesteś Indiana Jones- oczywiście przedrzeżniła mnie.- tak, tak, ja też cię kocham- uśmiechnełam się do niej- a teraz do rzeczy, co to była za kłòtnia?-
-no còż, jak mòwiłam, wyrzucili mnie z domu ktòry wynajmowałam, bo nie zapłaciłam czynszu dzisiaj ... po prostu przesyłka od mamy się troche spòżnila ale oni nie chcą mnie słuchać ...- odparła, zdesperowana, Dakota.
-co za mendy- powiedziała Gwen, siadając przy stoliku.
-nie mam się gdzie podziać bo moi rodzice są w Los Angeles ... przyjechałam tu żeby się uczyć ... tak naprawde nie wiem jakie liceum wybrać ale ...-
-a do ktòrej klasy byś szła?- zapytałam się, zaciekawiona.
-do 3 klasy-
-o! Tak jak ja!- odparłam szczęśliwa- wiesz co? Ja teraz chodze do Szkoły Kennedyego. Tam mają bądz ile profili. Mogłabyś iść z nami! A raczej ze mną bo ta zdrajczyni chodzi do Roosevelta- wskazałam na Gwen.
-ciesz się że razem mieszkamy- odparła mi moja wspòłlokatorka.
-o! To nie jesteście siostrami?- zapytała  zdziwiona Dakota.
-nie coś ty ! Moje siostry mieszkają za ścianą. Ten osobnik to moja najlepsza kumpela- odparłam, przytulając się do Gwen.
-skoro tak to się do mnie nie przytulaj, „osobniku”- odpychała mnie gotka.
-zaraz!- olśniło mnie- możesz zamieszkać u nas!- krzyknełam szczęśliwa-jest przecież wolny pokòj!-
- o nie, daj spokòj- mòwiła Dakota – nie chce narobić kłopotòw-
-jakich kłopotòw- poklepałam ją po ręce – my z TP musimy trzymać się razem! A skoro będziesz chodziła do mojej szkoły, i pewnie też do mojej klasy, to tym bardziej powinnaś u nas zamieszkać!-
-ale na pewno tego chcecie?- zapytała zaciekawiona brunetka z kwiatkiem we włosach.
-no pewnie dziewczyno! Gwen?- zapytałam się Gwen.
-dla mnie nie ma problemu! I tak było tu nudno więc im więcej tym lepiej!-
-ja ci dam nudno- nabąknełam do Gwen. – no! Masz już bagaże więc możesz się wprowadzać!-
-naprawde?- aż wstała ze szczęścia – dziewczyny! Dziękuje wam! Jesteście najlepsze na całym świecie!- i uścisneła nas obie.
-lubie pomagać innym- przytuliłam ją.
-ciekawe, jakoś nie parskasz pomocą kiedy przychodze obładowana zakupami- odrzekła Gwen.
-eee- pstryknęłam ją w nos – no! Dakota! Witaj w domu! Oprowadze cię!- otworzyłam drzwi , by pokazać jej pokój, kiedy  wyskoczył z niego Radgool. Ona, od razu, schowała się za mną.
-oj, tego nie przewidziałam ...- odparłam. – będziesz się musiała do niego przyzwyczaić ...-
-spròbuje- wychyliła się Dakota. Po pokazaniu jej wszystkiego i omòwienia płacenia czynszu itp, itd, znalazłyśmy się przy stole, w kuchni.
- no dziewczyny! To co dziś jemy?!- zapytałam się?
- hmmm, może pyszną kurkę?- odparła Gwen.
-aa nie nie ... ja podziękuje ... jestem wegetarianką- powiedziała Dakota.
-na serio?- rzekła Gwen, mile zaskoczona.
-wiesz, ja też jestem wegetarianką ... taką w pòł ... jem tylko kury,świnie,krowy i kaczki ... reszty nie.-odpowiedziałam jej.
-reszty czyli koni, osłòw i zającòw?-popatrzyła się na mnie dziwnie,Gwen. – to nawet nie jest połowa!-
- no to w jednej czwartej, pasi?- zapytałam się.
- to może pòjdziemy do Frasessa na sałatke?-  odrzekła Dakota z uśmiechem na twarzy.
-świetny i zdrowy pomysł!- wykrzykneła Gwen.
-eee wy se jecćie sałatki a ja se wezme pysznego Chickena- odparłam.
-jak wszyscy, to wszyscy! No Vai, przykro mi ale przegłosowałyśmy cię więc musimy zjeść sałatke!- odparła Gwen.
- czyli że ...- zająknełam się – nie będe już nigdy więcej mogła jeść mięsa?- rozpacz ...
-nie nie, coś ty! Po prostu nie lubie kiedy ktoś przy mnie je biedne zwierzątka- powiedziała Dakota.
- to pewnie jeszcze gorsze niż myśl o tym , że trzymamy martwe zwierzęta w lodòwce ...- widziałam skrzywione miny moich lokatorek – kto chce sałatke?- z uśmiechem zaproponowałam. Wtedy rozległo się pukanie. Wstałam, wyszłam z kuchni i otworzyłam drzwi. Ukazała się w nich moja siorka, Jagoda.
- Vai ... musisz mi znaleść chłopaka ...-
-ciekawe gdzie! Chyba ci go nadmucham ...- odpowiedziałam i zaprosiłam ją do środka. – chodz, przedstawie ci kogoś: to jest Zoey, zwana też Dakota- pokazałam jej moją nową lokatorkę.
-cześć Zoey ... zwana Dakota ...- odparła troche zagubiona JD.
- mòw mi Dakota- uśmiechneła się – to długa historia – pokiwała głową.
-opowiem ci kiedy będziesz miała czas- poklepałam siorke po głowie. – no! Coś nabroiła tym razem?- zapytałam.
- eee nic ... po prostu ostatnio spotkałam Courtney ...-
- no masz- wywróciłam oczami. – no i co się stało?-
-i skłamałam że mam chłopaka ...- opuściła głowe i popatrzyła na ręce.
-hmm ... no to mamy kłopot ...- kiwnełam głową i popatrzyłam się na załamaną JD.
-dziewczyny- podniosła się Dakota – zapraszam was do Frasessa na sałatke, ja stawiam- uśmiechneła się – chociaż tak moge się odwdzięczyć za to że mnie przygarnełyście. JD, chodz z nami-
-dzięki Dakota- uśmiechneła się.
-zobaczysz że wykombinujemy ci jakiegoś chłopaka- zaśmiała się Gwen – nie damy się Courtney!-
- no to idziemy!- uniosłam ręke i wszystkie skierowałyśmy się w strone drzwi, kiedy ...
-zaraz!- krzykneła Gwen – jestem w piżamie!-
-oooch- westchnęłyśmy i zaczełyśmy się śmiać.
-sekundke tylko- Gwen pobiegła do łazienki
-to możemy stąd nigdy nie wyjść- oparłam się o mur i popatrzyłam  na brunetke. Jestem pewna że będzie się nam dobrze razem żyło ...


Listen: nazywa się Dakota i koniec ... ponieważ co zdjęcie na necie to inaczej się nazywa. Dość! ja już wybrałam od dawna że nazywa się Dakota i tak zostanie. A nawet jak się tak nie nazywa to napisałam że to wpadka lekarza więc xD mam nadzieje że wam się spodoba :)

*odpowiadam MissArvii: śpie od 2 do 11 xD ale jak mam pomysły to po co czekać z pisaniem xD ja już kolejne 2 rodziały napisałam xD a poza tym nie martw się o Michaela bo niedługo go zobaczysz xD co do Nicole to ... aaah zobaczy się xD wszystko w swoim czasie! obiecuje że wszystkich dam!! :D