Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

niedziela, 11 maja 2014

ROZDZIAŁ 8 cz 1 "NIESPODZIEWANY POWRÓT"

~~ Witam was z kolejnym soczystym rozdziałem! Po wczorajszej eurowizji zwątpiłam w świat i tchneło mnie do pisania! Oczywiście nie dam żadnej postaci w stylu baba z brodą ani nic, bez paniki xd 
~~ a tak odchodząc z tematu bloga, które z piosenek najbardziej wam się podobały? Mi wpadły w uchy piosenki Grecji, Szwajcarii i Francji :) A wam?

James watching you ...
Kszątałem się po kuchni, bezszelestnie sprzątając i układając rzeczy na swoje miejsce. Słońce już dawno zaszło, przez co, z tego co zauważyłem, tylko tam gdzie byłem, czyli w kuchni, było zaświecone światło. Ciekawy co robi moja druga połówka, zajrzałem do jej pokoju: spała sobie słodko na łóżku, a w tym asystkował jej Vegas, który wtulił się w nią. Ciekaw jestem jak będzie z nim spała gdy podrośnie ... nie, chwila James! Ma nie być tego ‘gdy podrośnie’. Trzeba go oddać jak najszybciej! Gdzie? No cóż ... gdziekolwiek! Westchnąłem po czym wróciłem do kuchni. Otwarłem lodówke i wyciągnąłem sobie sok i gdy się odwróciłem omało nie dostałem zawału. Na stoliku siedział sobie ten mały gnój i wpatrywał się we mnie tymi małymi kocimi oczami.
-co ty tu robisz Vegas? Idz do pani spać- wyganiałem go, jednak kocisko ani drgneło- głuchy jesteś? Z tego co wiem to rodzina tygrysiastych ma dobry słuch- ani myślał się ruszyć! Wywróciłem oczami po czym delikatnie położyłem ręke na jego łbie. W tej chwili zaczął się do mnie łąsić, przytulać. Byłem tak w szoku że aż zacząłem go głąskać! I gadać jak potłuczony ... – no cio Vegasku? No cio. Taaakie małe kocisko. Taakie słodkie kocisko. Jesteś głodny? Vegasiu jest głodny? Damy papu taak- chwyciłem miche po czym położyłem mu ją na stole, wlewając mleko.
-to to się dzieje gdy ja śpie- usłyszałam za sobą głos po czym omało nie rozlałem mleka na podłoge. Odwóciłem się powoli i ujżałem Sylwie, która stała wpatrując się w moje poczynania.
-eahm- wydukałem z siebie gdy ta się zaśmiała- no co? Chciałem go nakarmić!-
-jasne- pokiwała głową i pogłaskała małe zwierze- czyli rozumiem że zostaje?- popatrzyła na mnie z przekonaniem że się zgodze.
-to że mu daje papu to nie znaczy że jestem za tym by tu został- odparłem gdy ona westchneła. Pociągnąłem ja do siebie i szepnąłem jej do ucha- chyba że mnie przekonasz ...-
-ooj nie nie nie, nie ma mowy!- próbowała się uwolnić- ja ci już coś mówiłam- powiedziała mi, przybierając poważną postawe gdy ja tylko pokiwałem głową i zacząłem ją ciągnąć do sypialni- James stoj! James!- krzykneła, gdy ja jej nie słuchałem i dalej ciągnąłem do pokoju. W tej chwili poczułem jak coś łapie mnie za noge i mnie w nią drapie. Przystanąłem i popatrzyłem w dół. Zobaczyłem jak to małe kocisko wbija pazury w moją noge, warcząc i gryząc mnie do tego.
-a ja ci mleko dawałem!- krzyknąłem, próbując odczepic młodego od mojej nogi- Sylwia, zróbże coś!-
-spokojnie chłopcy- westchneła po czym wzieła na ręce małego drapieżnika, który będąc u niej dalej do mnie sapał- po prostu wie że pani się nie tyka-
-tak? To życze miłego życia razem. Ja z nim w zgodzie nigdy nie będe żył- odparłem zły po czym poszedłem do jej pokoju i położyłem się na łózku wkurzony, obrócony twarzą do ściany. Po kilku minutach bezsensownego leżenia i gapienia się w ściane, poczułem jak ktoś kładzie się na łóżku. Dalej nic się nie ruszałem i tylko czekałem co ten ktoś zrobi. Nagle czyjaś ręką zaczeła jeżdzić po mojej nagiej klacie.
-Misiu ...- szepneła ale ja dalej się nie odzywałem- prosze cię- kontynuowała ale ja dalej nic. Domyślałem się że podparła się o ręke i wtuliła w moje włosy- Misiaku- szepneła mi prosto do ucha, jednak dalej nie dawałem za wygraną. Usłyszałem jak wzdycha po czym kładzie się koło mnie dalej jeżdząc mi ręką po klacie- tęsknie za Vai ...- nie wiem czy zrobiła to specjalnie by wzbudzić we mnie współczucie ale udało jej się. Powoli odwróciłem się w jej strone i delikatnie przytuliłem ją do siebie.
-znajdziemy ją- uspokajałem ją- nie ma takiego miejsca gdzie jej nie znajdziemy- odparłem głaszcząc ją po włosach. Przybliżyłem się do niej chcąc ją pocałować jednak po chwli się zatrzymałem- a ten tu musi na wszystko patrzeć?- spytałem gdy zauważyłem przede mną małego urwisa.
-nie przejmuj się nim- zaśmiała się czerwona gdy zmierzyłem go wzrokiem i znów chciałem ją pocałować. A to było jeszcze lepsze ... już miałem dotknąć jej ust, gdy poczułem jego łape na moim czole- no chyba sobie żartujesz- odparłem gdy Sylwia już na dobre zaczeła się śmiać.
-Vegas zostaw Jamesa, nic mi nie zrobi- powiedziała mu gdy drapieżnik zostawił mnie w spokoju i niechętnie oddalił się od nas, tak że wreszcie mogłem ją pocałować. Jeśli on kiedyś faktycznie wejdzie do naszej rodziny, to ja chyba się z niej wypisze.

Violette watching you ...
-jedna butelka wina, druga butelka wina, trzecia ... hmmm pasuje to posprzątać- szepnełam, rozglądając się po moim pokoju, gdzie leżały wyrozwalane po podłodze butelki.
-no pasowałoby- kiwnął głową Marco, kukając zza drzwi.
-wiesz już coś?-
-eahm ...- wydukał, wchodząc do pokoju- wiem to że nie powinnaś tego robić-
-a oprócz tego?-
-że powinnaś wrócić do swoich-
-jestem wśród swoich-
-Violette ...- zaczął, przybliżając się do mnie gdy wyciągnełam pistolet i zaczełam celować w niego.
-co znależliście ... mów!-
-zaczyna się ...- szepnął, podnosząc ręce do góry- za niecały tydzień będą tutaj w Midway, ponieważ mają dobić targu z ludźmi Riccarda-
-to on ma jeszcze jakiś ludzi?- odparłam zdziwiona, spuszczając broń.
-najwidoczniej- wzruszył ramionami gdy prychnełam.
-zbierz mi dokładnie wszystkie informacje na temat tego spotkania jak najszybciej. Mam zamiar wprosić się na przyjęcie- wyszczerzyłam się zadziornie gdy Marco popatrzył na mnie z ciut przerażoną miną.

Kendall watching you ...
-tu byliśmy-
-tu też-
-skreślaj tu-
-tutaj pójdziemy jutro-
-a dzisiaj może tu pójdziemy?-
-może być- takie dzwięki dochodziły do moich uszu, gdy robiłem sobie sok z pomarańczy w kuchni. Na wprost miałem te dwie trzymające się razem zmory, które coś kreśliły na mapie. Z ciekawości, po ukończeniu roboty, wziąłem sok po czym udałem się do nich.
-eahm- zacząłem gdy ich wzrok zwrócił się na mnie- co robicie?-
-zakreślamy miejsca gdzie już byliśmy- odparła mi Amelia gdy podniosłem zdziwiony brew.
-wy jej nawet nie lubicie! Dalej nie wiem po co wy ją szukacie?- odparłem nie rozumiejąc ich zamiarów.
-jeśli ona nam przepadnie to kogo będziemy obgadywać?- spytał mnie Josh.
-jest tyle miliardów ludzi na świecie!- popatrzyłem na nich dziwnie gdy oni znacząco wymienili się wzrokiem.
-czyli że nie chcesz żebyśmy jej szukali a niedaj Boże znależli?- spytała Amelia.
-nie o to chodzi! Tylko ... ooh- wzruszyłem ramionami- róbcie co chcecie- machnąłem ręką po czym usłyszałem jak ktoś schodzi ze schodów. Ujżałem Logana który ostatnio tylko włuczy się po tym domu i szuka szczęścia.
-te! Mózgowiec! Wymyśliłeś już coś wreszcie?- krzykneła do niego Amelia gdy ten tylko skarcił ją wzrokiem.
-wymyśliłem że musimy sami jej szukać bo policja nam nie pomoże, a nawet wręcz przeciwnie- odparł, siadając na kanapie.
-oo widzisz Logan zaczyna myśleć- kiwnął głową Josh- szkoda że my wymyśliliśmy to już z tydzień temu jak nie więcej!-
-dajcie mu spokój, chłopak jest zagubiony- szepnąłem do nich gdy tylko wywrócili oczami i wrócili do mapy. Chwała ci że w tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi ... zniknąłem szybko im z oczu i pobiegłem do drzwi by otworzyć, ale gdy je otworzyłem omało nie zaliczyłem gleby ...
-hej ... Kendall ...-
- ... Sadie?-


I jaki będzie koniec tego? Do kolejnego rozdziału! :D 

czwartek, 1 maja 2014

ROZDZIAŁ 7 "PRZEGRANA?"

~~ no Myszy! Chcąc czy nie chcąc rozwalacie system xd Tylko jedno wam w głowie :P

~~ W każdym bądz razie zapraszam na soczysty rozdział :D 


Pati watching you ...
-mówiłam, że wam się nie uda- odparłam, gdy zniesmaczeni Josh i Amelia weszli do willi
-zamiast tak mówić to przyszłabyś nam pomóc- mruknął Josh, wkurzony za to że ich plan się nie powiódł. Jaki plan? A no taki by włamać się do Harolda i skubnąc im jakieś przydatne eliksiry, jednak kamery i alarm były o wiele sprytniejsze od nich.
-mam nadzieje że niewychodowaliście sobie nowej kończyny- przeanalizowałam ich wzrokiem, gdy Amelia zaczeła się oglądać w lusterku. W tej samej chwili do salonu wszedł Kendall, który z rozpędu złapał mnie za ręke i dosłownie sciągnął z kanapy, powtarzając cały czas moje imie- co się dzieje!- szepnełam, gdy ten wyprowadził mnie za drzwi.
-mam takie jedno wielkie małe pytani- zaczął gdy podniosłam brew, słysząc co on mówi- nie czas na poprawność językową! Mam do ciebie sprawe-
-no słucham-
-co ty wyrabiasz z tym Zaynem, co?- mruknął przez zaciśnięte zęby, gdy zdziwiłam się jego pytaniem.
-ale o co chodzi?-
-o co chodzi?- krzyknął po czym uciszył się szybko, rozglądając się dookoła- Carlos już zaczyna wariować bo myśli że chcesz go zostawić!-
-ale czemu tak myśli?- spytałam zdziwiona- czemu on mi nie ufa?!-
-bo widział jak Zayn cię chciał pocałowac a ty się odsunełaś, i on cały czas myśli że wiedziałeś że on tam był i nie chciałaś mu zrobić przykrości!-
- ... on mnie widział?- odparłam robiąc wielkie oczy. Szczerze to nie miałam pojęcia że ktos nas obserwuje, a zwłaszcza Carlos.
-o matko- załamał się już kompletnie blondyn- weżcie to sobie wytłumaczcie bo ja z wami zwariuje- mruknął po czym wszedł do środka. Ani myślałam zostawić to tak jak jest. Musiałam to wszystko wytłumaczyć. Z Zayna był dobry kolega, może i mi się troche podobał ale ... czemu tu zawsze musi być ale ...

Carlos watching you ...
Wyszedłem na pole by troche się przejśc i pomyśleć nad moją beznadziejną sytuacją. W sumie nic jeszcze nie jest pewne, jednak ja z góry wszystko przekreślam. Dla mnie już jedną nogą jestem na straceniu. Aż dziwne że wcześniej potrafiłem tak strasznie o nią walczyć a teraz po prostu stoje tak bezczynnie i patrze jak Zayn odbija mi mą ukochaną. Gdy tak szedłem koło plaży, zauważyłem właśnie tego, którego się obawiałem. Przystałem na chwile i patrzylem co on robi. Kupował jakieś kwiaty od pobliskiego kwiaciarza, i to całkiem spory bukiecik.
-szlag- warknąłem- kupuje u tego samego co ja-aż tupnąłem ze złości- czyli rozumiem że teraz to ja mam być tym złym?- szepnąłem do siebie po czym nadal wpatrywałem się w niego uważnie. W pewnej chwili, odwócił się i mnie zauważył. No w końcu kiedyś musiało to nastąpić ...
-hej, Pena!- krzyknął do mnie, przechodząc przez ulice.
-hej Malik- burknąłem, niezbyt zadowolony z jego obecności.
-ta, też się ciesze że cię widze- uśmiechnął się gdy wywróciłem oczami- ładne?- spytał, wskazując na kwiaty.
-dla Harryego czy Liama?- spytałem z uśmiechem gdy ten się zaśmiał.
-dla dziewczyny- kiwnął głową, przeglądając je- twojej dziewczyny- podniósł wzrok gdy z mojej twarzy zniknął momentalnie uśmiech.
-nie musisz się fatygować, przekaże jej to- ciągnąłem temat, próbując nie pokazywać że mam ochote go udusić.
-ależ nie trzeba- machnął ręką- wręcze jej osobiście te kwiaty-
-w takim razie udław się nimi- moja dobroć w każdej chwili malała, widząc jak cieszy się tym że mój związek się rozpadał.
-ty pierwszy- podsunął mi kwiaty do twarzy gdy, już mocno wściekły, chwyciłem je i rzuciłem na bok- podnieś mi teraz te kwiaty!- z cwaniackim uśmiechem wszedłem na nie i potraktowałem jak wycierczke. Bogu Ducha winne kwiaty ale miałem już tego dość- oj zły piesek, Pati cię niewytresowała-
-nie pozwole ci odebrać osobe, za którą tyle walczyłem!- wskazałem na niego wściekły. Nie miałem zamiaru tak szybko mu to odpuścic.
-uuu Carlosik się wkurzył- szepnął ze śmiechem gdy poczułem że coś we mnie wybucha. W tej chwili podniosłem ręke i z całą moją wściekłością chciałem go uderzyć, jednak on zwinnie uniknął ciosu po czym kopnął mnie na maske zaparkowanego auta. Migiem stanąłem na nogi po czym zaczeliśmy się tam bić, gdy Zayn cały czas miał zamiar wyprowadzić mnie na ulice, jednak wolałem nieryzykować. Uparty jednak Malik wyprowadził mnie w końcu na ulice. Tam zaczeły się przepychanki i wywracanie na stojących w korku autach. To co tam wyrabialiśmy było chore, ale to co stało się pózniej przebiło wszystko ...
-no Pena! Stawaj do walki!- krzyknął mi, stojąc na samym środku ulicy, gdy próbowałem się pozbierać po ostatnim ciosie.
-Malik złaż z ulicy!- krzyknąłem, jednak ten mnie nie posłuchał i jeszcze bardziej wysunął się na ulicy- Zayn!- zdążylem wrzasnąc gdy auto nadjeżdzające z lewej strony potrąciło go, po czym jakby nigdy nic odjechało. Przerażony podbiegłem do niego i za noge szybko ściągnąłem go z jezdni na chodnik. Migiem sprawdziłem mu puls ... żył. Co by w takiej chwili zrobił Eric, gdybym to ja znalazł się na miejscu Zayna? Na pewno zostawił na pastwe losu i to na środku ulicy- Nie jestem Ericiem i nie zachowam się jak on- szepnąłem do siebie, po czym szybko wyciągnąłem komórke z kieszeni-Halo?! Przyślijcie karetke! Jest człowiek potrącony przez auto!-

Pati watching you ...
Pospiesznie otworzyłam drzwi do szpitala, biegnąc do recepcji.
-przepraszam bardzo, gdzie leży Zayn Malik? Niedawno został przywieziony-spytałam, sapiąc.
-prosto i w prawo, są tam szklane szyby więc pani będzie widzieć- odparła mi gdy zerwałam się pędem i pobiegłam według tego co mi powiedziała. Gdy dobiegłam na miejsce, zastałam tam latynosa wpatrującego się w leżącego na łózku Zayna, przez szklaną szybe. Był tu ... jednak gdy mnie zobaczył spuścił głowe i mruknął.
-nie będę się tłumaczył- szepnął- ja i tak jestem już na pozycji przegranej-
-co ty ...-
-idz do Zayna ... potrzebuje cię- odparł po czym powoli zaczął iść w przeciwną strone.Zdezorientowana weszłam do Sali gdzie leżał ciemnoskóry. Miał troche opuchniętą twarz, jednak wydawało się że nie posiada większych obrażeń.
-pacjent jeszcze się nie przebudził- staneła za mną jedna z pielęgniarek- zawołamy panią jak się obudzi- tym zdanie dała mi do zrozumienia żeby się wynosiła z Sali więc ja posłusznie wyszłam. Gdy tylko pielęgniarka zatrzasneła za mną drzwi, oczy zwróciłam ku Carlosowi, który był już na drugim końcu korytarza.
-Carlos!- krzyknełam, widząc że staje w miejscu- Carlos stój!- zaczełam biedz w jego strone gdy ten się obrucił.
-eeh po co- wzruszył ramionami po czym spuścił głowe.
-jak to po co?-
-Nie widzisz co się dzieje?- spytał, gdy po raz pierwszy nie załapałam o co mu chodzi- role się odwracają, świat się mści, przeznaczenie znowu wchodzi w gre!-
- Carlos, w tej chwili masz zacząć mówić po ludzku bo inaczej skończysz jak Zayn-
-patrz- odwrócił mnie i wskazał na sale- nie przypomina ci coś tego?- szepnął mi gdy ja jednak nie miałam pojęcia o czym mówi- eeh ... tu leżałem gdy Eric mnie postrzelił ...- po tych słowach zamarłam- nie widzisz że teraz przeznaczenie się mści za to że odbiłem Ericowi dziewczyne?
-nie jesteś Ericiem- odwróciłam się do niego- jeśli tak by było, to nie stałbyś tu-
-policja w sumie ma mnie przesłuchac w sprawie wypadku ...-
-nie o to chodzi! Ty byś nawet nie zadzwonił po karetke, gdybyś był na prawde nim. Różnisz się od niego, i to bardzo-przybliżyłam się do niego gdy on jednak nie dawał za wygraną.
-ale przeznaczenie ...- zaczął, jednak miałam już dość tej jego bezsensownej paplaniny. W tej samej chwili chwyciłam go za bluzke i pocałowałam namiętnie w usta.
- ty jesteś moim przeznaczeniem- szepnełam, gdy zmieszany latynos nie wiedział co się dzieje- ciebie kocham i nic to nie zmieni. Masz nie zawracać sobie głowy Zaynem ani teraz ani nigdy-