Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

wtorek, 23 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 16 "POWRÓT DO DOMU"

~~Co ja pacze? Nowy rozdział?! po 3 miesiącach?! :O Wow! Wreszcie! xd Najpierw ...
~~Hoł hoł hoł madafaka, tyle szczęścia co pokraka! :D 
~~To będzie od teraz moje życiowe motto xd Wiele się wydarzyło w tych miesiącach ale zrozumiałam że jestem chodzącym pechem xd ... nie ważne xd

~~ Zanim przejdziemy do rzdz, krótkie przypomnienie:
Violette wróciła do mafii po czym omało nie została zgładzona przez Federica, brata Riccarda. Okazuje się jednak że traci pamięć i nikogo z przyjaciół nie pamięta. W dodatku okazuje się że przed planowaną śmiercią, która się nie powiodla, robi sobie tatuaż. Jeszcze jednak nikt nie odkrył jaki. Sylwia przytachała lamparta do domu, James świruje, Sadie powróciła, Zayna potrąciło auto i takie tam xd I co dalej? Przekonacie się ...


Logan watching you …
Dni mijały a stan na szczęście się poprawiał. Zadrapania i rany się goiły ale pamięć, niestety, dalej nie wracała. To właśnie najbardziej mnie martwiło. A co jeśli jej pamięć już nigdy nie wróci? Co jeśli przez ten zanik pamięci zmieni jej się osobowość? Najgorsze przemyślenia ever. Miałem dzisiaj wreszcie odebrać ją ze szpitala, więc przez to nagle naszły mnie takie myśli. Bałem się po prostu że strace tą o którą tak bardzo walczyłem. Wreszcie zrozumiałem co czuł Carlos gdy Zayn wchodził mu w parade …
-Panie Henderson, witam- na wejściu przywitał się ze mną jeden z lekarzy. Pierwsza myśl? „Boże, gada jak Yoda!” Logan przestań myśleć …
-Dzień dobry- przywitałem się, odsuwając od siebie wszystkie wcześniejsze myśli z Gwiezdnych Wojen.
-Panna Goldie już się pakuje, za chwile powinna tu być-
-Dobrze- kiwnąłem głową gdy lekarz zaczął mi się przyglądać z uśmiechem.
-Ale się pan odstrzelił- zaśmiał się gdy podniosłem brew z uśmiechem. Czemu się odstrzeliłem? Chciałem zobaczyć reakcje Vai. Przy okazji skubnąłem perfum Kendallowi i psyknąłem się nim kilka razy. Po co? Bo wiem że Vai nie lubi perfum, a najbardziej właśnie tych. Jeśli jej się spodobają to … to jest niedobrze.
-Jak się pani czuje?-
-A nawet dobrze, dziękuje- usłyszałem rozmowe i odwróciłem głowe w lewą strone, gdzie zobaczyłem Pasiastą rozmawiającą z pielęgniarkami. Była uśmiechnięta, i to bardzo. Nie zdająca sobie sprawy z tego co się wydarzyło. Jak ja jej dawno w takim stanie nie widziałem. Kiedy z tym wielkim wyszczerzem szła w moją strone, tak się w nią zapatrzyłem ze nie wiedziałem kiedy staneła naprzeciwko mnie, machając mi ręką przed nosem -Logan- zaśmiała się ponownie.
-Eahm- otrzepałem się- przepraszam, zapatrzyłem się- zaśmiałęm się gdy ta poszła w moje ślady, chociaż i tak już od dawna to robiła. Nie no musiałem to zrobić … W jednej chwili przytuliłem ją mocno do siebie. Tak strasznie się stęskniłem za jej dotykiem, uśmiechem, głosem, za wszystkim … za nią.
-Mm ładny perfum- odparła gdy uwolniłem ją od mojego uścisku. O o … i właśnie tego się obawiałem. No ale spokojnie, nie panikujmy. Chwyciłem za jej walizke i udałem się do auta. Gdy zamknąłem bagażnik, przez moją głowe przeleciała dziwna myśl. Wsiadłem do auta i popatrzyłem na Pasiastą.
-Gdzie zostawiłaś Monstertrucka?-
-Co gdzie zostawiłam?- spytała ze śmiechem gdy jednak, po krótkim namyśle, zrezygnowałem z dalszego drążenia tematu. Zapaliłem auto i udałem się do domu- Logan- zaczeła dziewczyna- wytłumaczyłbyś mi kim są ci ludzie, którzy mnie ostatnio odwiedzali?-
-Czyli?-
-No np. Carlos-
-Carlos to ...- no Logan, dodaj szczypte fantazji do swojej wypowiedzi- to jest nasz dobry przyjaciel-
-A Pati? Widze że trzymają się razem- zaczeła reflektować- coś między nimi jest?-
-Co? Nie nie- zaśmiałem się nerwowo- to rodzeństwo ...-
-Tak?- spytała zdziwiona- to dziwne: Carlos ma przecież urode latynosa a Pati to bardziej podchodzi pod Europe. Nawet nie są podobni- oj podejrzliwa jest. Będe musiał się namęczyć.
-Bo … Carlos miał innego ojca-
-A podobno ten cały Josh to jej brat-
-To jest jej brat bliźniak- palnąłem z głupa- ale z drugiego małżeństwa mamy Carlosa-
-Kurde, a myślałam że tylko Angel ma bliźniaczkę-
-Oni są dwujajowi, dziewczyny są jednojajowe-
-Rozumiem- uśmiechneła się- A moja kuzynka? Czemu nie moge z nią mieszkać?-
-Ponieważ … mieszka z nią jej brat James, a on cię nie lubi- tak James, wiem że mnie zabijesz.
-Fajnie … też go nie lubie- wzruszyła ramionami gdy z uśmiechem poklepałem ją po nodze.
-Nie martw się, ja cię lubie- popatrzyłem na nią gdy ta odmieniła mi pięknym promiennym wyszczerzem.
-A ty masz jakieś rodzeństwo?-
-Jaa … mam Angel i Amelie- Logan, przesadziłeś.
-O kurcze, podwójnie- nigdy chyba jej nie zniknie ten uśmiech z twarzy- a ja mam jakieś rodzeństwo?-
-Ty masz dwie siostry bliźniaczki- no co? Nie skłamałem! … aż tak.
-Serio? To super!- ucieszyła się- są one gdzieś tu?-
-Niestety nie. Jeżdżą po świecie ze swoją kapelą- wytłumaczyłem jej gdy ta kiwneła głową troche zasmucona- oj nie martw się, na pewno niedługo do nas wpadną- próbowałem ją jakoś podnieść na duchu, i chyba mi się to nawet udało. Z mojego opowiadania wyszły potrójne bliżniaki, z tym dwójka jest na prawde. Powiem wam że szał. Zaparkowałem auto pod domem. Violette zdumiona ale też zachwycona przypatrywała się naszej willi, jakby nigdy takiej nie widziała. W sumie w takim stanie jakim jest to chyba zrozumiałe.
-Wow … to wasze?- spytała, dalej nie tracąc uśmiechu.
-Tak- kiwnąłem głową, zamykając w międzyczasie drzwi od samochodu- mieszkamy tu razem z chłopakami- ciągnąłem dalej gdy dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od naszego mieszkanka.
-Mieszkacie tu sami?- spytała mnie, gdy powoli weszła do willi. Ja tylko kiwnąłem głową, pilnując jej- a gdzie są wasi rodzice?-
-My … jesteśmy sierotami- miałeś dodać SZCZYPTE fantazji a nie całe wiadro! Człowieku!.
-Wy?- podniosła brew.
-Ja, James, Kendall i Carlos- przeanalizowałem swoje słową i stwierdziłem że zrobiłem z wszystkich sieroty- nom … ty masz rodziców-
-Witamy w domu Pasiasta!- naszą rozmowe przerwały okrzyki wszystkich domowników, którzy zjawili się by przywitać Vai. Każdy mocno ją wyściskał i wywitał, aż stało się to troche dziwne. Jednak musiałem wkońcu wygonić ją do pokoju by móc obmówić kilka spraw z resztą … ale mieli miny gdy opowiedziałem im co jej nastulałem.
-Czekaj czekaj- trawił wszystko James, wstając z kanapy- od kiedy ja mam siostre?-
-Od kiedy twoja była to twoja siostra- podniosła brew Sylwia.
-A czemu ja nie mam nikogo?- jęknął Kendall.
-Ona się domyśli że coś jest nie tak!- wtrąciła się Pati- jak mamy udawać że nasze drugie połówki to nasi bracia i siostry?!-
-Wiem że to trudne ale …- zacząłem.
-Co trudne?! Zrobiłeś z nas kazirodzkie sieroty!- krzyknął James gdy westchnąłem.
-A co miałem zrobić? Sami chcieliście zobaczyć kogo by wybrała Vai więc macie- wzruszyłem rękami- teraz tylko się nie wydajcie bo może mi już nigdy więcej nie zaufać-
- … brałeś moje perfumy?- spytał Kendall, wąchając mnie.
-Chciałem coś sprawdzić, ale nie o tym rozmawiamy- broniłem się.
-Robisz z nas sieroty bez naszej zgody, bierzesz perfum Kendalla też bez jego zgody, co jeszcze ci wpadnie do głowy? Może wymyśl że jesteś jej ojcem! A Angel jej mamą! Będzie córką kazirodzkich sierot!-
-James opanuj się- próbowałem go uspokoić gdy brunet wychodził z siebie.
-I jeszcze powiedziałeś że jej nie lubie! I wyszło że ona też mnie nie lubi!- jęknął- też was nie lubie!-
-Z tym człowiekiem nie da się gadać- pokiwała głową Czerwona.
-Przepraszam ,nie ja przytachałem do domu drapieżce!- zwrócił się do niej gdy ta wywróciła oczami.
-Lece, mam imprezke do rozkręcenia w klubie- wstała po czym udała się do drzwi.
-A no jasne! Miej to wszystko gdzieś i chadzaj sobie na imprezki! Nie ma! Od dzisiaj śpie w innym pokoju!- krzyknął gdy Sylwia tylko zatrzasneła za sobą drzwi- … nie słucha mnie-
-Nikt cię nie słucha James- wywróciła oczami Amelia.
-Słuchaj Logan- zabrał głos latynos- rozumiem że pokomplikowałeś to by sprawdzić to i owo ale myśle że to lekka przesada-
-Teraz to już musztarda po obiedzie- wtrąciła się Angel- trzeba grać te „kazirodzkie sieroty”-
-Damy rade- kiwneła głową Pati.
-Ale najpierw poprosze o rozpiske kto jest kim bo już się totalnie pogubiłem- uspokoił się troche James gdy westchnąłem z ulgą. Może i to nie był mądry pomysł ale co ja jej miałem powiedzieć? Cześć Vai, jestem twoim chłopakiem? Oj nie … teraz ona będzie miała pole do popisu. I ona będzie musiała wybrać tego właściwego.

~~ Kiedy kolejne rozdziały? No cóż, jak będe miała czas między nauką i egzaminami to napisze! :P 

poniedziałek, 15 września 2014

ROZDZIAŁ 15 " WE NEED A ROZWIĄZANIE'

~~Tak wiem wiem. Jak mogła miesiąc nic nie publikować?! :O No cóż ... wakacje i wyjazdy ... szukanie nowego mieszkania w Krakowie ... Studia ... takie tam ... a tak wgl to jak tam w szkole? :D 
~~Dobra nie będe taka wredna xd Moi kochani Goldiers czas na rozdział! <3

~~ 4 komciesss

Logan watching you ...
‘Kim jest Violette?’ Te słowa brzmiały w mojej głowie jeszcze setki razy po tym jak zostały wypowiedziane. W pierwszej chwili nawet nie załapałem o co mogło jej chodzić. Myślałem że się przesłyszałem bo to pytanie wydało mi się wręcz idiotyczne, jednak chwile póżniej ogarneła mnie panika.
-Vai spokojnie- uspokajałem ją- nic ci nie zrobie- odparłem, chwytając ją za ręke gdy ta dalej wlepiała we mnie swoje ślepia. Jej wzrok był podejrzanie zagubiony a jeszcze bardziej jej zachowanie.  Moje podejrzenia może nie byłoby takie duże gdyby nie to że ...
- Kim ty jesteś? Czego chcesz ode mnie?- w sumie nie wie kim jestem. Zwątpiłem. Po kilku chwilach wyszedłem z pokoju by  troche ochłonąć. Nie zdążyłem nawet nabrać powietrza w płucach, gdy reszta szybko wstała z miejsc i podbiegła do mnie.
-I jak? I jak?- pytali wszyscy naraz, podchodząc do mnie zaciekawieni. Nie wiedziałem co powiedzieć, jak dobrać słowa tak by nie zaczeli się śmiać gdy pierwszy raz usłyszą diagnoze Fioletowej.
-No mówże Logan!- krzykneła nagle czerwona, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Ej ludzie spokojnie!- jak zwykle próbował ich uspokoić Kendall- dajcie mu ochłonąć i pozbierać myśli- i o dziwo udało mu się- ... no mówże wreszcie!- no prawie ...
-No więc ...- zacząłem gdy nagle poczułem się osaczony jak baran przez stado wilków- Violette straciła pamięć- wydusiłem gdy reszta zaczeła powoli przeżuwać to co powiedziałem.
- ... że co?- spytali chórem.  Sekunde później znalazłem się znów u Violette ... z całą ferajną lampiącą się na nią jak na milion dolarów. Jakoś nikt nie chcial mi uwierzyć że Violette mogła stracić pamięć. Ona zaś siedziała i patrzyła na nas jak na idiotów którzy nigdy nie widzieli dziewczyny w szpitalu.
-Eahm ... moge w czymś pomóc?- spytała po chwili Vai gdy my, po tych słowach, coraz bardziej zaczynaliśmy wierzyć że coś jest z nią nie tak.
-Posłuchaj Violette ...- zaczął powoli James- ile widzisz palców?- spytał, pokazując trzy palce-
-No trzy- podniosła brew zdezorientowana.
-Straciła pamięć, nie umiejętność liczenia- westchnąłem.
-Chciałem sprawdzić- odparł brunet.
-Ja zaczne- wtrącil się Kendall -Violette- rozpoczął swą rozmowe Ser Schmidt- czy pamiętasz kogokolwiek z nas?- spytał gdy dziewczyna zaczeła się po nas rozglądać. My oczywiście musieliśmy się niemiłosiernie wyszczerzyć, tak żeby przy okazji ją przestraszyc.
-Nie- pokiwała przecząco głową gdy westchneliśmy.
-A mnie Violette?- spytała Sylwia wychylając się z tłumu- jestem twoją kuzynką- uśmiechneła się pogodnie gdy Vai podniosła brew.
-Od kiedy?- spytała gdy wszyscy znów westchneliśmy.
-Od zawsze- odparła załamana czerwona- ludzie straciliśmy ją ...-
-A wy wszyscy co tu robicie?- do Sali nagle weszła pani pielęgniarka i widząc nas całą pielgrzymką trochu się zdziwila- mówiłam o jednej osobie a nie o całym tlumie!- krzykneła- wynocha mi stąd! Panna Goldie musi odpocząć!- wskazala nam drzwi przez co nie mieliśmy jednak wielkiego wyboru więc bez wielkich protestów opuściliśmy pomieszczenie. Gdy wychodziłem jednak spojrzałem przez ułamek sekundy na Niebieską. Widziałem to jej wielkie nieporozumienie i zbłąkanie w oczach. Wtedy zrozumiałem że jednak nie udaje ...
- Jakaś niewyżyta ta babka- szepnął James.
-I kto to mówi- mrukneła czerwona gdy brunet spojrzał na nią z pod byka lecz przemilczał to stwierdzenie.
-A właśnie, co tam na komisariacie?- zmienił szybko temat Kendall- podobno Vegas odwalił kawał dobrej roboty.
-Pff też tak potrafie- warknął James, zakładając ręke na ręke.
-Ta- wtrąciła się Pati- ty umiesz wywąchać kiedy Sylwia tego chce- zaśmiała się.
-Chociaż nie zawsze ci się to udaje- dodała swoje 3 grosze Angel. Brunet się tylko wykrzywił i wrócił do swojej pozycji.
-No cóż, Vegas dostał wynagrodzenie od policji- zaczeła czerwona gdy James cos pomruczał pod nosem- tak wiem kochanie, na pewno podzieli się z tobą chrupkami- kiwneła głową gdy brunet podniosł brew- zapewnili mnie że będe mogła go trzymać w domu bez problemu, jednak musze najpierw wykupić papiery od jego prawowitych właścicieli. Ale dali mi 5.000 zaliczki za znalezienie Federica-
-Nie śmię się wtrącać kochanie- zaczął James gdy Sylwia wywróciła oczami- ale zostaje ci jeszcze 495.000 do spłacenia-
-Dobra, chcesz dostać po mordzie czy nie?- warkneła wkurzona czerwona gdy my wpatrywaliśmy się w nią ze zdziwieniem.
-Uh ... Violette zaraża- szepnął Carlos.
-Apropo- uspokoił nas Kendall- skoro Violette nic nie pamięta ... to znaczy że nie wie tez kto jest jej chłopakiem ... a tak w ogóle- popatrzył na mnie- to nawet nie wie że ma chłopaka-
-Eeh do czego zmierzasz Schmidt?- westchnąłem gdy już pożałowałem pytania.
-Pamiętacie chyba jaka Panna Goldie była wcześniej nie? Do kogo najpierw zarywała- wskazał na siebie po czym na Jamesa a na końcu na mnie- wskazałbym jeszcze kogoś ale jego akurat nie ma- sprostował.
-Więc?- po co ja zadaje te pytania?
-No więc płęta jest taka żebyśmy jej nie mówili kto jest jej chłopakiem ... niech sama wybierze- odparł gdy ta myśl wydała mi się w pierwszej chwili słuszna ... a w drugiej chwili obawiałem się że strace swoją miłość.
-Sprawiedliwie- kiwnął głową James.
-Chwila!- wtrącil się Carlos- może się przecież domyśleć który to jej chłopak no bo trójka z nas jest zajęta!- i w tym momencie czar planu prysł. Rozległo się głośne ‘ooooh’ i po ptokach.
-Spróbujmy jakoś nie pokazywać tego przy niej- próbował jakoś odratować plan blondyn- poza tym jak będziemy zajęci odzyskiwaniem jej pamięci to na pewno nie będzie patrzyła kto z kim jest-
-No przecież!- krzyknela nagle Sylwia, straszac przy tym Jamesa.
-Najlepiej wykop mi grób!- oburzył się i fochnął jak małe dziecko.
-Sam sobie wykop. Albo niech ci Vegas pomoże- zgasiła go czerwona- może Harold nam pomoże?-
-Dobry pomysł Sylwia!- klasnąłem w ręce- Josh, Amelia, wy i tak nic nie robicie, pójdziecie do niego?-
-Już widze jak tam pójdą- pokiwała głowa Angel- Kendall chodz ze mną, będziemy ich asekurować-
-Eeh ciesz się że nie masz bliżniaczki- westchneła  Amelia, zwracając się do bruneta.
-Ale mam siostre- odparł gdy Pati zdziwiona popatrzyla na niego. Ci zaś szybko czmychneli do Harolda.
-A wlaśnie- wtrąciłem się- kiedy wypiszą Vai ze szpitala, ktoś będzie się musiał nią opiekować-
-Ja nie moge- załamała się czerwona- mam szkołe, prace i Vegasa na glowie-
-Pff ważniejszy Vegas od Vai, oczywiście- prychnął James gdy Sylwia wkoncu kopneła go w noge.
-Uuuh coraz ostrzejsza nam się robi Sylwia- szepnął Carlos, widząc jak brunet zwija się z bólu.
-Jeśli to nie problem to ja moge się nią zająć- uspokajałem ich gdy James aż zajęczał.
-I będziemy ją musieli znosić codzień?- jęknął brunet.
-Ty możesz się przeprowadzić do Sylwii żeby nie siedziała sama- wskazałem na czerwoną.
- ... to już nie wiem co gorsze-
-A chcesz jeszcze stać na nogach?- spytała ze spokojem czerwona.
-Panie Henderson!- zawołała mnie nagle pielęgniarka. ‘Chwała ci Panie’ pomyślałem ‘Zbawienie z nieba’. Szybkim krokiem opuściłem moją patologie i podszedłem do niej- za kilka dni będzie mogła wyjść- odparła mi z uśmiechem- siniaki będą się powoli goiły, tak jak i zadrapania-
-A pamięć?- spytałem z nadzieją.
-No cóż ... na nią trzeba czasu- kiwneła głową gdy westchnąłem spuszczając wzrok- a i wdało się zakarzenie przez tatuaż, ale stan jest stabilny ponieważ podaliśmy kroplówke i odkaziliśmy rane-
-Uh to świetnie- uśmiechnąłem się gdy nagle ... coś mi tu nie grało ...- TATUAŻ?!-

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 14 "I DON'T REMEMBER YOU ... "

~~ Niech zyje Polska pogoda! Taka burzliwa a zarazem gorąca! 
~~ Heja ho mili przyjaciele! :D Może rozdziału jest niewiele lecz wam się spodoba, mam nadzieje. Soczysta niespodzianka spotka was z samego ranka! Co z tego że południe, i własnie jest nudnie. Będzie lać na polu, dlatego siedze w domu. Koniec rymowania, czas rozdziału czytania!
~~ Ja wiem że troche zwlekałam (bardziej mi się nie chciało go wstawić xd) ale mama przyjechała i trafił mnie leń wakacyjny (ZNOWU) xd ale otóż i jest!! :D
~~ 4 komcie! 

Kendall watching you ...
Był już póżny wieczór gdy my dalej siedzieliśmy w domu w oczekiwaniu na jakiekolwiek informacje. Tak, podobnie jak w przypadku postrzelenia Carlosa, siedziałem w domu z moją połówką ... znaczy, z moimi dwoma połówkami. Siedzieliśmy na kanapie nie odzywając się do siebie od jakiejś godziny. Każdy miał głowe w chmurach i pewnie myślał o tym by wszyscy nasi wariaci wrócili cali do domu.
-Myślisz że żyją?- spytała nagle Amelia, stając przed nami i machając nam ręką przed oczami.
-Żyją żyją- kiwnął głową Josh- Kendall już się krzywi-
-Możecie mi powiedzieć co wy robicie?- spytałem, patrząc na nich podejrzanie.
-Sprawdzamy czy żyjecie- odparł mi brunet- od godziny nie ruszacie się z tej kanapy. Myśleliśmy że wrosły wam tam tyłki-
-A ty Kendall wybrałeś już?- spytała mnie Amelia.
-Daruj sobie, mamy ważniejszą sprawe do obmyślenia- wtrąciła się Angel gdy cicho odetchnąłem z ulgą. A właśnie, czy już wybrałem? A czy gdybym wybrał, odetchnąłbym z ulgą?
-Kendall, telefon- odezwała się nagle Sadie.
-Hm?- mruknąłem zdziwiony gdy wyciągnąłem go z kieszeni. Faktycznie, dzwonił- Przecież mam wibracje- spytałem zdziwiony że go usłyszała.
-Tak blisko siedzisz że wibrowało mi po biorach- uśmiechneła się gdy od razu zauważyłem mine Angel więc szybko odebrałem.
-Tak?-
-Kendall mamy ją-
-Serio?- prawie że krzyknąłem, strasząc wszystkich.
-Nie krzycz chłopie, mam taki ból głowy że masakra- zaśmiał się Logan gdy nie mogłem opanować szczęścia.
-To lepiej zatkaj uszy- zasłoniłem szybko komórke i zwróciłem się do reszty- mają ją!- krzyknąłem gdy dziewczyne aż podskoczyły z kanapy ze szczęścia-chwila, macie ją czyli że macie macie czy znów będziemy ją z kicia wyciągać?-
-Spokojnie, jest w szpitalu. Dużo krwi straciła, jest przemęczona i eeh w dodatku nietrzeźwa, ale lekarze robią co w ich mocy- gdy tak rozmawiał nagle było słychać jakieś ciche krzyki- poczekaj chwilke- mruknął do mnie- przepraszam! Pani doktor!-
-Eahm słucham?- usłyszałem jakiś kobiecy głos.
-Czy coś się dzieje? Słyszałem krzyki-
- ... przebudziła się- odparła- troche nam hałasuje ale daliśmy rade. Za kilka godzin będzie pan mógł wejść-
-Świetnie! Dziękuje pani doktor. No jestem-
-Przebudziła się?- spytałem z nadzieją.
-Najwyraźniej tak- było słychać ulge w jego głosie- ale straszne krzyki słyszałem i po prostu sie troche przestraszyłem-
-A kiedy ją wypuszczą?-
-Nie mam pojęcia, na razie zostanie na obserwacji. Właśnie, jak chcecie możecie przyjechać-
-I na to czekałem- wyszczerzyłem się- nadchodzimy!- odparłem szczęśliwy, wyłączając komórke- .. jedziemy do szpitala!-
-Wooohooo!- krzykneli wszyscy i aż mnie ten okrzyk zdziwił. Chyba nikt tak nie reaguje na to stwierdzenie
-Ej właśnie- zatrzymała nas Amelia- Violette się odnalazła więc możesz wreszcie spokojnie wybrać- wyszczerzyła się gdy zagubiony popatrzyłem na dziewczyny.
-Nie czas na to! Trzeba iść do Vai!- krzyknąłem po czym śmiało wyszedłem z domu. Oj Amelia tym razem ci się to nie uda ... Do szpitala doszliśmy piechotą, ponieważ nawet tak daleko nie było. Na szczęście ani razu nikt nie wspomniał o wyborze, jaki mnie czeka. W szpitalu czekał na nas siedzący na krześle Logan który, widząc nas uśmiechnął się i pomachał- Chłopie!- krzyknąłem podnosząc ręce gdy dziewczyny podbiegły do niego i przytuliły go. Znaczy bez Amelii, dla mnie to nie dziewczyna, to zło!
-Cześć dziewczyny- zaśmiał się, tuląc je.
-Jak się czujesz?- spytała Angel.
-Eeh wykończony, tyle wam powiem- kiwnął głową. Może i wykończony ale dobrego humoru akurat nie stracił.
-A gdzie reszta?- spytał Josh rozglądając się.
-No cóż, Pati i Carlos na 100% gdzieś są w szpitalu ale Bóg wie co robią- popatrzył na nas znacząco na co my odparliśmy śmiechem- A Państwo Maslow poszli składać zeznania na policje. Podobno Vegas doprowadził policjantów do wysypiska gdzie rozgrywała się akcja. Gdyby nie oni, pewnie mielibyśmy marne szanse- kiwnął głową.
-Kolejny powód by zatrzymać bestie- założyłem ręke na ręke- oj James nie będzie zadowolony-
-James czy Vegas?- podniosła brew Angel ze śmiechem.

Carlos watching you ...
-Jak się trzyma?- spytałem, stojąc przed szklanym oknem, przyglądając się osóbce która tam była.
-Jest coraz lepiej- uśmiechneła się brunetka- chłopaki często go odwiedzają, dbają o niego-
-Ciesze się- na mej twarzy mimowolnie pojawił się cień uśmiechu. Brunetka odwróciła głowe w moją strone i delikatnie objeła moją ręke.
-Nie wymieniłabym cię na nikogo innego- szepneła do mnie gdy ja, dalej zaskoczony jej słowami, zwróciłem oczy ku niej.
-Bardzo cię kocham- uśmiechnąłem się do niej po czym cmoknąłem ją w głowe i przytuliłem- idz do niego-nie wiem jakim cudem te słowa wydostały się z moich ust. Dziewczyna zdziwiona popatrzyła w moją strone- wiem że chcesz przy nim poczuwać, idz- wskazałem na niego gdy brunetka chwyciła mnie za koszule i namiętnie pocałowała. Poczułem wtedy że niepotrzebnie robiłem tą całą wojne z Zaynem. Zdałem sobie sprawe że ona szybko mnie nie opuści. Na samą myśl uśmiechnąłem się. Chcąc dać im chwile prywatności, oddaliłem się od pokoju po czym udałem się do Logana, który czekał na jakiekolwiek informacje o Vai. Okazało się że doszła do niego też reszta.
-Kto tu się pojawił- tylko się pojawiłem a już blondyn przywitał się ze mną radośnie.
-No witam witam- odparłem odmieniając mu uśmiechem- i co, wybrałeś już?- nie powinienem zadawać tego pytania no ale cóż, zadałem. Kendall popatrzył na mnie po czym oburzony wstał.
-Dobra! Chcecie wiedzieć? Nie odpowiadajcie, wiem że chcecie. Sadie ... ciebie poznałem jako pierwszą, nasz związek nie trwał długo ale i tak nie było nam razem nudno, jednak Angel straciła ze mną dziewictwo lecz ma wkurzającą siostre-
-Czemu od razu tego przez mikrofon w sekretariacie nie powiesz- mrukneła Angel pod nosem.
-Ale jednak wybieram Angel ...- wydusił z siebie wreszcie blondyn. Sadie popatrzyła na niego po czym na jego wybranke.
-Czyli zostaje- wyszczerzyła się Amelia patrząc szczęśliwa na Josha- w sumie i tak i tak bym została-
-Rozumiem- kiwneła głową- nie mam do ciebie żalu, to twój wybór- zdążyła wypowiedzieć to zdanie gdy z Sali wyszła pielęgniarka.
-Pacjentka jeszcze śpi ale jedna osoba może zaglądnąć- odparła.
-Logan- krzykneli wszyscy zgodnie gdy brunet prawie podskoczył ze strachu.
-Tylko tym razem nie zatopcie nam szpitalu- skarciła go wzrokiem po czym poszła do innego pacjenta.

Logan watching you ...
Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do Sali. Od razu zauważyłem niebieską leżącą na łóżku, podpiętą do kroplówki. ‘Oj pobódka nie będzie za wesoła’ pomyślałem, gdy zobaczyłem że ma wbitą igłe w ręke. Usiadłem cicho na taborecie przy łóżku i delikatnie chwyciłem ją za lewą dłoń. Była chłodna. Bez zastanowienia splotłem ją z moją by troche ją ogrzać. Międzyczasie zauważyłem że miała prawe ramie zabandażowane. Podniosłem brew po czym zacząłem patrzyć czy nie ma jeszcze jakichś otarć lub ran, a zwłaszcza na brzuch, na którym jednak miała jeszcze zadrapania. Przejechałem po nich delikatnie ręką gdy dziewczyna leciutko zadrżała. Spojżałem na jej twarz. Okazało się że zaczyna się przebudzać. Szczerze to obawiałem się jej reakcji na mój widok ale no cóż, ona jest poturbowana to ja też moge być. Po chwili miała już oczy otwarte. Zaczeła nerwowo mrugać, tak jakby coś jej wpadło do oka, lecz gdy mnie zobaczyła szybko usiadła na łózku. Widać było po jej minie że była wystraszona i obserwowała mnie nerwowo.
-Spokojnie Violette- uspokajałem ją, widząc reakcje dziewczyny.
- ... kim jest Violette?- 

wtorek, 29 lipca 2014

ROZDZIAŁ 13 'TO JUŻ JEST KONIEC ...?'

~~ Lalalalala lalalalala! LA! Coś wam słabo idzie :P widze że bez szantażyku się nie ominie xd Kolejne 4 komcie poproszz bo inaczej nie będzie TBC~!
~~ Jakie tattoo zrobiła sb Violette? Dowiecie sie w nastepnych rzdz :P 


Violette watching you ...
-Skończone- odparł po chwili jeden z pomagierów Federica po czym poczułam jak wstał z krzesła. Ja zaś leżałam na stole, nie mogąc z bólu i czekając aż on skończy mój tatuaż. Czemu niby tak mnie strasznie boli skoro potrafie przetrzymać nawet większy ból? A czy ktoś powiedział że igła będzie odkażona? No własnie.
-Wstawaj Goldie- szarpnął mnie za włosy i pociągnął do góry- to dopiero początek twojego końca- zaśmiał się gdy byłam tym razem bezsilna. Niedośc że odebrali mi moc to skuli jeszcze ręce i nogi. Do tego prawe ramie bolało jak cholera przez tatuaż.
-Jesteś gorszy od swojego brata- warknełam po chwili.
-Dzięki, pochlebiasz mi- uśmiechnął się- ale i tak mam zamiar cię zabić więc na marne idą twoje starania- zatrzymał się po chwili po czym odwrócił do mnie- wybierz: A, B lub C-
-Co?- podniosłam brew.
-To twoja ostatnia gierka w tym życiu, wybieraj!- warknął po czym wywróciłam oczami.
-B- mruknełam gdy on przyciągnął mnie do siebie.
-Czyli jednak wybierasz śmierć- zaśmiał się wrednie.
-A co się kryło pod tamtym?-
-Też śmierć-
-To po cholere kazałeś mi wybierać?- wzruszyłam rękami.
-Może i śmierć ale pod inną postacią- puścil mi oczko po czym zaczął schodzić z jednej z górek. Mi oczywiście nie wolno było schodzić tylko sturlałam się z niej, gdyż ktoś z tyłu mnie popchnął.
-Sprawiedliwość będzie w piekle szumowiny!- krzyknełam, plując piaskiem i próbując wstać jednak Federico wyprzedził moje chęci, gdyż chwycił mnie za kajdanki i podniósł do góry. W porównaniu do jego brata, on ma o wiele więcej siły.
-Tak tak Goldie- kiwnął głową po czym wrzucił mnie do jednego z aut i zatrzasnął drzwi, przypinając każde kłódką.
-Wow, auto- odparłam, rozglądając się- i dokąd mnie zawieziecie?-
-Na ostatnią stacje- zaśmiał się wrednie po czym poczułam jak auto unosi się do góry. Przerażona popatrzyłam w dół, widząc jak coraz bardziej oddalam się od ziemi. Wtem ujrzałam przed sobą wielką betonową dziurę a w niej umieszczony był jakiś stary fiat. W pierwszej chwili nie zajarzyłam o co chodzi ale gdy ujrzałam jak ściany z obu stron zaczynają się do siebie przybliżać, gniotąc przy okazji auto, zrozumiałam co stanie się z moim życie.
-No cóż, będzie omlet- szepnełam gdy reszta nie mogła się doczekać widowiska. Nagle zawisłam nad tą dziurą. Jeden z pomocników czekał tylko na znak od swojego szefa. Zamknełam oczy wiedząc że tym razem nie mam gdzie uciec. W moich myślach ujrzałam znów scenke w której ginie Logan. Mimowolnie puściły mi się łzy. Leciutko chwyciłam się mojego zasłoniętego bluzką tatuażu po czym przejechałam po nim ręką, wzdychając głęboko.
-Kocham cię Logan ... przepraszam- spuściłam głowe po czym próbowałam się uspokoić- Niechaj się dzieje wola nieba- szepnełam gdy poczułam lekki wstrząs i usłyszałam krzyki. W Jednej chwili pomyślałam że pewnie spuścili mnie już do dziury, ale gdy otworzyłam oczy, ujrzałam rozpłaszczoną twarz jednego z pomocników na szybie. Podniosłam brew gdy on zjechał po szybie i spadł na dół. Delikatnie poruszyłam się by zobaczyć co dzieje się za oknem, gdy moim oczom ukazała się cała zgraja leżąca na ziemi- Co jest grane- mruknełam gdy zauważyłam że kierownik dźwigu, który mnie trzymał w powietrzu, też opuścił stanowisko przez co leżał na podłodze. Na odpowiedz nie musiałam długo czekać. Patrząc na mały lasek, który rósł kilkanaście metrów od nas, ujżałam wybiegających z niego ludzi z karabinami. Nawet przez myśl mi nie przeszło że mogliby mi pomóc ale jednak! Tylko wpadli na teren wysypiska, zaczeli strzelać do zgraji Federica, przez co jego pomocnicy padali jak muchy- Marco?- szepnełam zdezorientowana, gdy zauważyłam jak brunet czaił się do dźwigu. Nie był uzbrojony. Może i należy lub należał do mafii ale nigdy nikogo nie zabił. Po prostu nie potrafił. Sam kiedyś przyznał że wolałby sam zginąć niż zastrzelić człowieka.
-Popaprańce! Podano do stołu!- krzyczał Federico, strzelając do moich. Tak, to była resztka mojej mafii włoskiej. W sumie w siedzibie wyglądało że jest ich o wiele mniej, a jednak- A ty gdzie idziesz psie?!- zaczął strzelać do Marca, widząc że próbuje dostać się do dźwigu- Na stanowisko cymbale!- warknął gdy jego pomocnik szybko doczłapał się do dźwigu po czym jednym ruchem spowodował że wylądowałam w dziurze.
-Ja cię pitole- szepnełam cała obolała. No cóż, zamiast mnie ładnie odstawić do tej pieprzonej dziury, spuścił mnie z kilku metrów- im to wszystko jedno, bylebym zgineła- warknełam, widząc jakie toczyło się na zewnątrz pobojowisko.
-Violette-usłyszałam głos Marca, który kopnął gościa zasiadającego na dżwigu w klejnoty po czym sam usiadł na jego miejscu- pomożemy ci!-
-Mam taką nadzieje!- krzyknełam, gdy przeanalizowałam jego słowa- ... my?- w tej samej chwili na miejsce przyjechała policja, która włączyła się w walke razem z moimi, jednak Federico i tak nie dawał za wygraną: uciekł z miejsca po czym podszedł do maszyny by nacisnąc włączający guzik.
-Zgubił pan tu coś?- dostęp do guzika zagrodził mu jakiś chłopak ... chwila.
-Ty miałeś nie żyć!- krzyknął, rozmachując się gdy ten schylił się po czym chwycił jakąś rure i walnął go w głowe.
-Leć do Vai! Zajme się nim!- krzyknął mu Marco, po czym skierował w jego strone wielkie kleszcze z dźwigu. Chłopak zaś posłuchał go po czym podbiegł szybko do auta w którym się znajdowałam, próbując otworzyć drzwi.
-Tęskniłaś?- spytał.
-Logan ...- szepnełam niedowierzanie- ale jak ...- nie ukończyłam zdania gdy ten rozpiął kawałek koszuli po czym ujżałam kuloodporną kamizelke. Nawet jeśli byłam w beznadziejnej sytuacji a moje życie mogło dobiedz kresu, byłam teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
-Nie! Nie pozwole na to!- krzyczał Federico, gdy Marco podnosił go do góry wielkimi szczypcami. Jednak ten na serio nie chciał odpuścić, a tak strasznie zależało mu na mojej śmierci, że w ostatniej chwili przycisnął guzik.
-O nie ...- szepnełam gdy zobaczyłam co się dzieje.
-Cholera!- warknął Logan,nie mogąc otworzyć kłódki- nie ... nie pozwole ci wygrać Federico!- krzyknął szukając czegoś ciężkiego. W tej chwili jakoś odwidziało mi się umierać, nie chciałam tego. Z całej siły waliłam rekami w szybe, jednak nic. W głowie zaczeło mi szumieć. Wszystko nagle nabrało zwolnionego tempa. Każdy głos który słyszałam, odbijał się jak w studni. Obraz powoli zaczynał mi się zamazywać a postacie i rzeczy traciły swój naturalny kształt. W jednej chwili usłyszałam jakby tłukące się szkło po czym poczułam że ktoś chwycił mnie za ręce.
-Szybko Violette!- zdołałam usłyszeć, nie wiedząc co się dzieje. Czułam że byłam ciągnięta. Poczułam draśnięcie na brzuchu i plecach. Domyśliłam się że przejechałam ciałem po rozwalonym szkle. Nagle upadłam. Czułam powiew wiatru gdy przede mną usłyszałam głośny trzask.
-Już dobrze Vai ... udało się ...- usłyszałam przerywający głos po czym wielką plame nade mną. Nie wiem kiedy straciłam przytomność.



sobota, 19 lipca 2014

ROZDZIAŁ 12 'OKRUTNE REALIA"

~~ Widze że szantażyk się udał xd wiem jestem niedobra <3 Ale pamiętajcie że jesli po tym rozdziale mnie zjecie to kolejnego nie będzie! :P Więc grzecznie mi tam! Ale wiecie że was kocham <3
PS: wystarczająca kara było oglądanie Egzorcyzmów Emily Rose po czym srałam ze strachu aż do 4 nad ranem ... 
~~ Zapraszam! :D I pospamuje jeszcze innym blogiem -> klikuniuniać

Violette watching you ...
-Gdzie te pieprzone papiery- warknełam, przeglądając całe biurko- szlag by to trafił-
-Szefowo-
-Czego?!- warknełam, chwytając pistolet i celując w osobe która własnie weszła do pokoju.
-Eahm- zlękła się troche ale kontynuowała swoją wypowiedz- bo ... reszta się pyta, na pewno nie ja, jakie są dalsze rozkazy-
-Zostawcie mnie w spokoju i szukajcie nowego szefa- kiwnełam głową po czym wziełam dobry łyk wódki i popiłam resztkami soku które znalazłam.
-Słucham?-
-Zejdź mi z drogi- odepchnełam go- nie wiesz gdzie są moje papiery?-
-Jakie papiery?-
-Eeh- westchnełam- zero pożytku z was-rozglądnełam się znów po czym machnełam ręką- to zrobimy to po mojemu- wziełam głęboki wdech po czym wyszłam z siedziby. Pytanie: czy ja już na serio zgłupiałam? Odpowiedz: tak. Nie panowałam już nad tym co robie i myśle. Przez ten czas zastanawiałam się jak takie jedno głupie słowo mogło na mnie tak zadziałać. A mogło. Ale to nie tylko jego wina- gdzie jest Marco?- zaczełam się rozglądać, jednak nigdzie go nie widziałam- jeśli on puści pare z ust, zabije go- warknełam po czym poszłam przed siebie, w sumie to pojechałam moim Dominatorem. Na szczęście akcja miała wydarzyć się na obrzeżach miasta, więc nikt by tego nie zauważył. Będąc już na miejscu, schowałam Trucka gdzieś pomiędzy drzewami po czym udałam się na małe wzgórze. To właśnie tu miałam w planie przeżyć ostatnie chwile swojego życia. Wyciągnełam broń z kieszeni po czym stojąc tak, czekałam na mój cel- Jest- szepnełam, gdy w oddali zobaczyłam jak szef Mafii Rosyjskiej przechadzał się razem ze swoimi dwoma pomocnikami. Miał właśnie coś załatwić z ... w sumie to nie wiem z kim. Przekonamy się zaraz. Gdy stanął w odpowiednim miejscu, wydał sygnał. Wtem zza krzaków wyłonili się jacyś ludzie którzy podeszli do niego. Ciekawa jednak o co im chodzi, spuściłam broń i zaczełam podsłuchiwać.
-Masz to?-
-Smarku nie odzywaj się tak do mnie- odparł mu szef, wyciągając coś z teczki- jest tego więcej. Niech Riccardo zapłaci gruby hajs bo jak nie to lipa- po tych słowach zamarłam.
-To są jeszcze wysłannicy Riccarda? Cholera- warknełam pod nosem po czym przeładowałam spluwe- no cóż, teraz ich już nie będzie- bez namysłu ustawiłam już sobie cel. Wystarczyło tylko pociągnąć za spust.
-Violette nie!- usłyszałam krzyk i aż stanełam nieruchomo. Ten głos ...- Prosze cię, nie rób tego- kontynuował gdy ja dalej nie wiedziałam co robić. Cel był dokładnie w takim miejscu jakim powinien być lecz nie potrafiłam strzelić. Straciłam czucie w rękach. Z twardej osoby jaką przynajmniej próbowałam grać, zrobiłam się znów chociaż troche uczuciowa. Przez ten głos ... i znów łzy zebrały mi się do oczu. Spuściłam broń i powoli odwróciłam się do osoby która przeszkodziła mi w mojej tajnej misji. Nie wiedziałam że gdy go zobacze osobiście aż tak ściśnie mnie w sercu- Violette ... co ty ze sobą zrobiłaś- szepnął.
-Sam mnie taką uczyniłeś- warknełam, patrząc na niego spod byka.
-Nie chciałem żeby się to tak skończyło-
-A jednak tak się stało- odparłam po czym wycelowałam w niego. Znów mnie zaczeło ponosić i znów nie wiedziałam co robie. A co było w tym najlepsze?
-Przepraszam że przeszkadzam gołąbeczki, ale chyba mamy z panną Goldie pewne porachunki do rozwiązania- że w tym wszystkim ktoś nieproszony wprosił się na imprezke. Usłyszałam głos po czym poczułam jak kilka osób chwyta mnie od tyłu, przez co upuściłam pistolet na ziemie. To samo zrobili jemu. Chyba wiecie o kogo chodzi nie?
-Goldie- odparł nagle jeden z tych ludzi, którzy nas złapali- coś ci chyba nie wypaliło- zaśmiał się po czym chwycił za mój pistolet- wiesz kim jestem?-
-Dupkiem?- podniosłam brew gdy strzelił mnie w twarz ręką.
-Zostaw ją!- krzyknął brunet, wyrywając się co chwile.
-Powiedz twojemu koledze żeby się zamknął- szepnął mi przez zęby gdy popatrzyłam na niego- albo nic nie mów, sam go zamkne- zaśmiał się, wycelował moim pistoletem po czym ... strzelił do niego. Dostał w samo serce.
-Nieeee!!!- wydałam z siebie wielki i przerażający krzyk- Logaaan!- nie mogłam się powstrzymać od łez, od krzyku, od niczego. Widziałam jak na moich oczach ta gnida zastrzeliła Logana! Brunet upadł na kolana po czym spojrzał na mnie i ostatkiem tchu wydukał dwa słowa ‘kocham cię’ po czym bezwładnie upadł na ziemie. W tej chwili poczułam że cały świat stracił sens. Nie potrafiłam uwierzyć w to że osoba na której tak strasznie mi zależało odeszla. Szkoda że musiałam się o tym przekonac w tak brutalny sposób. Kiedy byłam pogrążona w żałobie, nie zauważyłam jak ta świnia wstrzykneła mi coś do żył.
-Wole się zabezpieczyć- odparł- brachol mi mówił że lubisz przemieniac się w lamparta- zaśmiał się- no ... i po sprawie- kiwnął głową gdy popatrzyłam na niego z nienawiścią- tak skarbie, zapuszkowałaś mi brata. Teraz się na tobie zemszcze- pogłaskał mnie po głowie po czym kazał reszcie mnie zabrać. Az do końca nie odrywałam wzroku od ciała Logana. Dalej miałam nadzieje że to byl tylko sen, koszmar! Jednak ... to były realia. Do tego jeden z ludzi tego padalca kopnął go tak że sturlał się po górce po czym z wielkim uśmiechem wrócił do nas. Cios poniżej pasa ... już nic dla mnie nie miało sensu, nawet to co się ze mną teraz stanie. Mogliby mnie nawet poćwiartować. Nie rusza mnie to. Po prostu odebrali mi coś co było dla mnie najważniejsze. Nie wiem kiedy nawet doszliśmy do wielkiego opuszczonego złomowiska. Ten dupek rzucił mnie na ziemie po czym kazał mnie uważnie pilnować. A pilnujcie se mnie! Ja i tak nie myslałam o ucieczce.
-Federico!- krzyknął jeden z jego pomocników- przeszukaliśmy teren. Nikogo, oprócz tego szczura nie znależliśmy-
-Doskonale- kiwnął głową ich nowy szefuncio- a więc Goldie, dla ciebie zgotowałem bardzo ciekawą śmierć, taką inną. Wiem że lubisz oryginalne rzeczy więc zadbałem o to- uśmiechnął się gdy po moich policzkach dalej ciekły łzy- jakieś ostatnie życzenie?-
-Tak ...- szepnełam
-Uh a jakie?-

- Tatuaż ... -

czwartek, 10 lipca 2014

ROZDZIAł 11 ‘PLAN DZIAŁANIA’

~~Siemaneczko :D Ostatnio mam wene na pisanie :)
~~ Szantażyk! :P Ja wiem że potraficie więc czekam na przynajmniej 4 komcie! Bo inaczej nie dowiecie się jak potocza się losy violette .... buhahahahaha :D 
~~Kocham was ;*

Kendall watching you ...
Mineło kilka ładnych godzin zanim odważyłem się zejść na dół by coś zjeść. Wkońcu pasowało wrzucić coś na ruszt po tak długim dumaniu. Czy udało mi się dojśc do czegokolwiek? Tak ... tyle wiem że dziewczyny przyjdą tu punkt 17-ta, chcąc wiedzieć którą wybrałem. A jaka będzie moja odpowiedz? Bardzo możliwe że w połowie zdania po prostu uciekne przez taras. Kszątałem się po kuchni, nie mogąc się uspokoić i co chwile patrząc na zegar. Miałem jeszcze troche czasu ale dalej nie miałem konkretnej odpowiedzi w głowie. Oparłem dłonie o lade i westchnąłem ... i jeszcze raz ... i jeszcze raz troche głośniej ... i jeszcze ...
-O co chodzi?- spytał mnie wreszcie Logan, który siedział na kanapie i szperał coś w laptopie.
-Dzięki że zapytałeś-
-Spoko, twoich jęków trudno nie usłyszeć-
-No więc mam wybrać między Angel a Sadie ...- zacząłem.
-To już wiem- odparł, cały czas wpatrzony w monitor.
- I tak jakby dalej nie wiem do której czuje większą mięte- powoli zwalniałem tempo mówienia.
-Mhm a do kiedy masz dać odpowiedz?-
-Mam jeszcze- popatrzyłem na zegar- 15 minut- kiwnąłem głową gdy Logan aż oderwał wzrok od laptopa.
-To ja ci życze powodzenia-
-Stary pomóż mi- jęknąłem, rozkładając się na ladzie- nie chce póżniej żałować wyboru-
-A więc kochany Logan musi wkroczyć do akcji- odłożył na bok laptopa po czym wstał i zaczął chodzić w te i we wte- Sadie poznałeś jako pierwszą, jednak złamała ci serce chociaż to nie była jej wina. Angel zaś pomogła ci wyjśc z dołka po czym ty pozbawiłeś jej udziału w klubie cnoty- wskazał na tablice gdy ja tylko wywróciłem oczami- dla ciebie też przekonała własną matme by została z tobą. Z drugiej strony ma uciążliwą bliżniaczke, która przebywa w naszej willi 24/7- rozpędził się gdy szybko go zatrzymałem.
-No dobra to którą mam wybrać?- wzruszyłem rękoma.
-Z jednej strony Sadie ...-
-Nie ma żadnej ‘z jednej strony’. Mów! Sadie czy Angel?!-
-Sylwia!- krzyknął brunet, wchodząc nagle do willi.
-Yy z tego co wiem to już jest zajęta- podniosłem zdziwiony brew- patrząc na niego.
-Ja nie wyrobie!- krzyknął, siadając przy ladzie- przyszli goście z cyrku po lamparta-
-To chyba dobrze nie?- spytał Logan.
-Ta gdyby ona im go jeszcze oddała!- złapał się za głowe- Zgodziła się im zapłacić za niego!-
-Ile?- spytałem powoli.
-500 kawałków!- krzyknął, opierając się o lade a my z Loganem wymieniliśmy się wzrokami- Kendall daj mi piwo bo zaraz nie wyrobie- popatrzył na mnie z taką miną że nawet nie musiał tego powtarzać ponieważ migiem podałem mu alkohol, otwierając go przy okazji. Ten chwycił za butelke i zaczął pić łyk za łykiem. My zaś dalej z Loganem wymienialiśmy się zdziwionymi wzrokami, patrząc od czasu do czasu jak James w minucie kończył butelke piwa.
-A skąd weżmie tyle kasy?- spytał nieśmiało Logan.
-Nie wiem!- wrzasnął- nie ode mnie. Ja jej powiedziałem że nie ma mowy! Podobno coś ma na koncie, będzie zostawała na noc w klubie jako Luxuria. Matko, a jak jeszcze będzie się puszczać?!- zaczął totalnie panikowac- Kendall daj jeszcze jedno!- krzyknął gdy już schylałem się do lodówki- albo nie! Daj wódke!- odparł gdy popatrzyłem na Logana a ten wzruszył rękami. Pomyślałem że jak się spije to przynajmniej się troche uciszy i pójdzie spać więc postawiłem na ladzie flaszke i sok- bez kieliszków- machnął ręką, wziął wódke, wypił z gwinta troche po czym popił sokiem. W tym momencie oby dwóćh nas rozwalił.
-Siemano kompania- do willi wszedł uśmiechnięty Carlos- co tam słychować?-
-Przynajmniej jemu się układa- popatrzylem na niego.
-Carlos!- krzyknął James- chcesz lampatra?! Oddam!-
-Yyy ...- jęknął latynos.
-Nie słuchaj go- machnął ręką Logan gdy nagle brunet zaczął się brechtać na całą wille.
-Hahaha Sylwia ma lamparta! Za 500 patyków! Hahahaha!- zaczął się śmiać gdy zwinnym krokiem go ominąłem i podszedłem do Logana.
-Zwariował- odparłem mu gdy ten dalej przyglądał się brunetowi z uwagą.
-Chłopaki!- niespodziewanie do naszego domu weszła Sylwia a mi aż serce staneło w gardle bo przypomniałem sobie że przecież za chwile nadejdzie ten moment w którym wybiore swoją ukochaną.
-Dama z łasiczką! Hahahaha!- zaczął się śmiać brunet przez co zaliczył piękną glebe.
-Pozbieramy go póżniej- machnął ręką Logan.
-W sumie pasuje ogarnąć go teraz bo ... mamy gościa- wskazała na drzwi przez które wszedł ...
-Marco?!- krzykneliśmy razem, zdziwieni jego obecnością.
-Marco?!- wydukał leżący na podłodze James- nie chcesz przypadkiem lamparta?!-
-Nie zwracaj na niego uwagi- machnąłem ręką- i czy tobie kompletnie odbiło?!- wrzasnąłem na Sylwie która patrzyła to na mnie to na Vegasa, którego miała w torbie.
-Nie czas na ogarnianie komu odbiło! Marco ma dla nas cenne informacje!- szybko zmieniła temat, wskazując na bruneta.
-To co, chcesz tego lamparta?- mruknął dalej leżąc na podłodze James- dorzucę ci też Sylwie- odparł gdy czerwona otworzyła usta ze zdziwienia.
-Zostaw już go - chwyciłem ją za ramie i kazałem usiąść.
-Właśnie mnie sprzedał!- odparła oburzona, gdy Marco wszedł nam w słowo.
-Ludzie, wiem gdzie jest Violette- rzekł gdy Logan aż podskoczył podbiegając do niego i siadając obok- w sumie wiedziałem o tym od kiedy uciekła od was-
-Wiedziałeś i nie pofatygowałeś się by nas poinformować?!- wrzasnął Henderson, chwytając go za koszule.
-Logan, uspokój że się- rozdzieliłem ich szybko, by przypadkiem nie doszło do bójki.
-Miałem związane ręce!- bronił się- uwierzcie mi że ona z bronią jest niebezpieczna! A nie raz mi już nią groziła!-
-Kendall! Jesteśmy!- usłyszałem dwa kobiece głosy i prawie że się załamałem. Przez tą chwile zapomniałem że przecież miałem wybrać! Nim tylko zdążyłem złapać powietrze, ujrzałem je wchodzące do willi.
-Dziewczyny nie mamy czasu! Marco przyszedł i wie gdzie jest Violette!- krzykneła Sylwia, gdy obie staneły i popatrzyły po sobie.
-Wiesz jakie są jej dalsze działania?- spytał Logan uspokajając się powoli.
-Dopłace ci- za Marciem pojawił się brunet tak strasznie zioniący alkoholem jak smok ogniem.
-Spadaj James- odepchnął go od niego Logan po czym ponowił pytanie.
-Eeh ... zabrałem jej plan działania- odparł, rzucając jakieś papiery na stół. Henderson szybko wszystko wyzbierał po czym zaczął to przeglądać. Nagle przy jednej z kartek zamarł, wpatrując się w nią jak w malowany obraz.
-I co tam jest?- spytał Pena, stając za nim.
-Ona chce zabić szefa mafii rosyjskiej- podniósł powoli głowe przerażony, wpatrując się w nas.






wtorek, 1 lipca 2014

ROZDZIAŁ 10 "UPARCI JAK OSŁY"

Hey ho moi kochani! :D I znów trochu czasu nie pisałam -.- Wakacje jak wakacje xd No blogger też musi je mieć :P Zwłaszcza jak ma najdłuższew swoim życiu :D A własnie: ZDAŁAM! :D Możecie być ze mnie dumni :3
No cóż kumpela przegrała zakład i wygrałam te płyty <3 Ale już się więcej o nic nie chce zakładać xd Szczerze to nie wiedziałam nawet że tyle rozdziałów napisałam xd

Pospamuje nowym blogiem o BTR! ---> bloguu  oraz blogiem mojej psiapsióły który na razie zaczyna z kariera blogerowiczki --> bloguu 
WELCOME! 

Marco watching you ...
Kolejny dzień minął a ja kolejną noc nie mogłem spać. Co z tego że jestem w mafii? Jestem dobrym człowiekiem! Po prostu nie mam się gdzie podziać. Mafia zabiła mi rodziców przez co nie mam do kogo iść. Mineło już sporo czasu a ja nawet nie pamiętam czy ktokolwiek z dalszej rodziny został przy życiu.
-Jakieś rozkazy od szefowej?- spytał jeden z wydziaranych kolesi.
-Cały czas ten sam- westchnąłem, rzucając okiem na papiery- i cały czas zastanawiam się czy nie zwariowała-
-Ona jest wariatką, więcej nie mogłaby zwariować- odparł mi po czym wrócił do pracy.
-Hm na pewno by się ucieszyła gdyby usłyszała jak się tu o niej mówi- szepnąłem do siebie po czym wstałem by rozprostować nogi. Było już grubo po północy a w siedzibie było jak na ulicy: istny korek. Aż zdziwiłem się że tyle osób w mafii zostało. Śledząc ich prace wszedłem na piętro i leciutko zapukałem do drzwi szefowej. Cisza. Wzruszyłem ramionami i powoli otworzyłem je. Choć wiem że zwariowała to jednak jest jedną z najbliższych osób które znam. Wkońcu spędziliśmy troche lat razem. Gdy byłem już w pokoju, ujżałem pasiastą rozłożoną na łóżku, trzymającą w ręku butelke po wódce- Oh Violette- szepnąłem sam do siebie wyciągając jej z ręki alkohol i postawiając gdzieś z dala od niej. W pewnym momencie poczułem jak łapie mnie za nadgarstek. Obróciłem głowe w jej strone gdy zobaczyłem jak otwiera oczy. Świeciły się jej tak jak wtedy gdy zamieniała się w lamparta. Przestraszył mnie troche ten widok jednak jej wzrok szybko złagodniał, widząc że to jednak ja.
-Czego chcesz- sykneła przez zęby.
-Chciałem sprawdzić co u ciebie- próbowałem ją uspokoić, jednak ta dalej trzymała mój nadgarstek.
-Nie potrzeba mi niańki- szepneła, zaciskając coraz mocniej ręke.
-Vai ... ał ... boli- mruknąłem gdy ta nagle pociągneła mnie do siebie po czym niespodziewanie zaczeła całować. Nie mam pojęcia co siedzi w jej głowie ale po ostatnich zdażeniach wiem że po prostu zgłupiała! A co najlepsze trzymała mnie w potrzasku i za skarby świata nie chciała puścić! Jeden pocałunek ciągnął drugi a przy okazji zaczeła mi ściągać jedno ubranie po drugim. Nie wiem jakim cudem wplotłem się w ten trans i powoli też zacząłem z niej ściągać obuwie. Nagle zrzuciła mnie z siebie na łóżko po czym przycisneła mnie do niego i dalej kontynuowała całowanie. Ciągnąłbym to dalej jednak coś przemkneło przez moje myśli gdy usłyszałem jedno imie które powtarzała między pocałunkami ... ‘Logan’. Oj nie kochana tak się nie będziemy bawić. Zrzuciłem ją z siebie na łóżko po czym ujżałem jak jej oczy powoli się zamykają i zasypia. Odetchnąłem z ulgą i wstałem, ubierając swoją bluzke. Trzeba było się nieżle otrząsnąć z tego zdażenia. Może i Vai teraz spała, a przynajmniej tak mi się zdawało, jednak ja wolałem być czujny więc po jej pokoju chodziłem na paluszkach. Miałem już wyjść gdy jednak coś na biurku przykóło moją uwage. Tak samo bezszelestnie jak wcześniej podszedłem do sterty kartek i zacząłem je przeglądać, jednak to co tam zobaczyłem przekraczało wszystkie możliwości- o kurde ...-

Sylwietta watching you ...
-Vegas!- wołałam go wchodząc do jednego z pokoj i rozglądając się za nim- Vegas! No chodz mały!- krzyknełam patrząc pod łóżkiem i w szafach jednak nigdzie go nie było. Zamykając lustrzane drzwiczki od szafy, zauważyłam jak łóżko za mną było puste. Posmutniałam. W końcu jestem w pokoju Vai. Odwróciłam się przodem do łóżka, rozglądając się po pomieszczeniu. Nie moge uwierzyć że już któryś tydzień jej nie ma. Może i próbowałam nie okazywać tego że tak strasznie za nią tęsknie na zewnątrz, jednak wewnątrz mnie szalała rozpacz i pustka. Nikt mną nie rządził, nie krzyczał na mnie, nie popychał w kuchni, nie ciągnął za włosy, nie niszczył grzywki. Co z tego że grzywka mi się układa skoro nie ma mi jej kto niszczyć! Westchnełam i usiadłam na łóżku, delikatnie przejeżdzając po nim opuszkami palców.
-Zgubiłaś go?- wszedł do sąsiedniego pokoju James w ... samym ręczniku na biodrach.
-Eahm ...- jęknełam i szybko zmieniłam kierunek wzroku- mam nadzieje że to nie przez ciebie-
-Mnie? Ja się po prostu spokojnie kąpałem- wzruszył ramionami po czym kucną przy szafce i zaczął czegoś szukać. Nie żeby co ale ręcznik mu się lekko rozwiązywał ... Nawet nie chciałam na to patrzeć, po prostu wstałam i wyszłam z obu pokoj, udając się do misek zwierzyny.
-Chłopaki! Obiad!- zaczełam trząść nimi, gdy z pokoju wyleciał Radgool, Malinka a za nimi biegusiem truchtał Vegas- jest moja mała bestyjka- uśmiechnełam się, głaszcząc go.
-Teraz nie masz wyjścia, musisz im dać jeść- zaśmiał się James, przechodząc za mną i idąc do kuchni. Zmierzyłąm go wzrokiem po czym wziełam żarcie i wsypałam im do misek.
-O matko moje kości- usłyszałam bruneta jak zaczął się rozściągać i nawet nie myślałam o tym by zwrócić na niego wzrok. Od tego wybawił mnie dzwonek do drzwi. Migiem wstałam po czym otworzyłam je.
-Panna Sylwia Habińska?- zapytała mnie pomarszczona kobieta w średnim wieku, stojąca wraz z pewnie swoim mężem tak samo pomarszczonym jak ona.
-Tak ... a o co chodzi?-
-Ma pani coś co miało należeć do nas- odparła gdy migiem pożałowałam otwarcia tych drzwi.
-Eahm ... czyli?- udawałam że nie wiem o czym ona mówi.
-Jego- wskazała na Vegasa, który akurat plątał się pod moimi nogami. Wziełam go szybko na ręce nie myśląc nawet by go puścić.
-O państwo po lamparta?- otworzył szerzej drzwi James z wielkim uśmiechem. Ci zaś troche byli zdziwieni widokiem, ponieważ brunet dalej miał na sobie tylko i wyłącznie ręcznik.
-Ty się idz ubierz- waknełam do niego.
-Nie teraz słonko- odparł mi- zapakować czy podać na wynos?-
-Zaraz ja cię podam na wynos- szepnełam- nie oddam go wam! Nie w takie ręce!-
-Kochana, zapłaciliśmy za niego i jest nasz- odparła mi spokojnie kobieta.
- ... ile chcecie?- zaczełam- 10.000, 20.000?-
-Oszalałaś?- wtrącił się James gdy ci zaczeli się śmiać.
-Co, za dużo?- podnioslam brew.
-Chyba raczej za mało- odparł ze śmiechem mężczyzna- mamy wszystkie jego papiery, mamy jego dowód, pozwolenie na trzymanie dużego zwierzęcia oraz karte zdrowia- zaczął wyliczać- i mamy to oddać za takie krocie?-
-50.000- palnełam gdy brunet złapał się za głowe.
-Kochanie dostałaś chyba udaru-
-Gdzie, w domu? – krzyknełam do niego gdy prawowici właściciele lamparta dalej mieli skwaszone miny- 100.000?-
-Sylwia!- krzyknął brunet dostający prawie że kociokwiku.
-500.000 i koniec wyliczania- odparła ostatecznie kobieta gdy James rozdziabił się tak jakby ktoś walnął go w klejnoty. Na myśl o tej kwocie sama bym się rozdziabiła, jednak nie chciałam dac po sobie znać że nie stać mnie na to.
-Stoi- kiwnełam głową gdy James ... zemdlał- ten już leży- wzruszyłąm ramionami- rozumiem że będziecie dalej w tym cyrku?-
-Oczywiście milejdi- kiwnął głową mężczyzna.
-Mogłabym na raty? Nie mam tak wielkiej kwoty przy sobie- poprosiłam przynajmniej o to.
-Niech ci będzie- kiwneła głową kobieta- będziemy mieli za co ogarnąć nasz cyrk- uśmiechnełą się- będziemy tu jeszcze z 3 miesiące, do tej pory przynieś nam pieniądze- odparła a ja kiwnełam głową-gdy dasz całą kwote, oddami ci papiery-
-To do zobaczenia- uśmiechnął się mężczyzna po czym wrócili do swojej siedziby.
-Dowidzenia!- krzyknełam za nimi, postawiając Vegasa i ciągnąc leżącego na podłodze Jamesa. Gdy tylko zamknełam drzwi, brunet się ocknął i stanął na równe nogi.
-Ty!- krzyknął do mnie a ja olałam go i poszłam do swojego pokoju- ty nawet nie wiem w co się wpakowałaś!-
-James uspokój się!- krzyknełam, łapiąc za komórke- ci ludzie są mili, dali mi 3 miesiące i moge płacić w ratach. Mam troche kasy na koncie, przy okazji będe pracować dłużej jako Luxuria i się uzbiera- wytłumaczyłam mu wykręcając numer do mojego szefa.
-Słucham?-
-Niech pan jej nie słucha! Moja dziewczyna oszalała!- krzyknął James gdy ja pacnełam się w głowe.
-Twój chłopak Sylwia?-

-Co? Nie nie, nie znam kolesia- zasmiałam się- niech pan wybaczy na chwilke- odparłam mu po czym kopnełam Jamesa w klejnoty i wyszłam z pokoju kontynuując rozmowe. Sam się prosił o darmową kastracje! Pokaże mu że dam rade tyle uzbierać i to bez jego pomocy.