~~ szi siema! :D huehuehue! Aaa oto nowy rozdział jak obiecałam :D Mam nadzieje że nie zapomniałam jeszcze jak to się tego bloga pisało :P
~~ na moim drugim blogu też dodałam dzisiaj nowy rzdz :D (Wow Sylwia zaszalałaś WoW xd)
~~ na moim drugim blogu też dodałam dzisiaj nowy rzdz :D (Wow Sylwia zaszalałaś WoW xd)
~~ Ostatnio oglądałam Maraton TP od godz 13-tej w niedziele do 10-tej w sobote i w sumie nie spałam całą noc xd Po tym wpadłam na taki sb pomysł: może po tym wszystkim dać nowy sezon TP gdzie będa BTR? Co o tym sądzicie? Odp w komciach :D
~~ c'mon! :D
~~ c'mon! :D
Kendall watching you ...
Siedziałem
sobie na tarasie, wpatrując się w bezchmurne niebo. Jak na styczeń
było nawet ciepło, więc można było spokojnie wyjśc na dwór w
lekkim sweterku lub bluzie. Siedziałem i myślałem nad ostatnimi
dniami, w których działo się dośc sporo rzeczy. Od kiedy
poznalismy Vai, cały świat wywrócił nam się do góry nogami. Po
prostu działo się aż za dużo jak dla mnie. Od czasu do czasu
wychylałem się z leżaka, wypatrujac powrotu Jamesa, który już
dłuższy czas przesiadywał u czerwonej, nie dając znaku życia.
Jednak on nie pojawiał się przy bramie, więc zatracałem się znów
w swoich myślach. Nagle usłyszałem jakiś szmer, jakby ktoś
wchodził do domu, więc bez zastanowienia wychyliłem się bardziej
z leżaka, co spowodowało że rzecz się zachwiała a ja znalazłem
się na podłodze.
-jest
ktoś w domu?!- usłyszałem wołanie po czym ujżałem latynosa,
wychylającego się z drzwi tarasowych- cóż to za brak czułości?-
-tak
to jest gdy dziewczyna zajmuje się rozrabiającą bliżniaczką-
odparłem mu, powoli podnosząc się z ziemi, jednak zaplątałem się
w ten przeklęty leżak tak że znów upadłem, robiąc sobie jeszcze
większą krzywde.
-Daj,
pomoge ci. Bo jeszcze nam leżak połamiesz- zaproponował ze
śmiechem Carlos po czym próbował mnie z tego wyplątać.
-
ta ta biedny leżak- zaśmiałem się -a co tam u Pati?- spytałem,
kiedy krzesło powoli zwalniało moje nogi z morderczego uścisku.
Carlos przemilczał pytanie. Gdy postawił leżak po czym i mnie na
nogi, bez słowa wszedł do domu.
-ej
dzięki!- krzyknąłem za nim, gdy ten tylko machnął ręką
wchodząc do kuchni-eeeh ludzie, jak się piepszy to wszystko naraz-
pokiwałem głową, podążając za nim- chodzi o Zayna?-
-teraz
wiem że wszystko obraca się przeciwko mnie- warknął, kładąc
ręce na ladzie- widziałem jak chciał ją pocałować, jednak ona
się odsuneła-
-to
w czym problem?- nie zrozumiałem wtedy o co mu chodziło.
-rzecz
w tym że ona na pewno wiedziała że ich widze. Ja wiem że jeśli
by mnie tam nie było, sprawy potoczyłyby się inaczej!-
-Carlos,
ty chyba zwariowałeś!- oburzyłem się nagle, słysząc jakie
glupoty mi tu wygaduje- Pati cię kocha! Jakim prawem miałaby cię
zostawić?! Jesteś nienormalny!-
-świat
się na mnie mści za to że odebrałem dziewczyne Ericowi!-
-chyba
raczej dziękuje ci za to że wyzwoliłeś ją od szaleńca!-
-taa?
To niech sobie wsadzi takie podziękowania!-
-a
teraz całus i koniec darcia- usłyszeliśmy głos Amelii, gdy oby
dwoje mieliśmy już położone ręce na ladzie i patrzyliśmy sobie
w oczy wkurzeni. Czy ja wiem czy to tak romantycznie wyglądało ...
-odbiło
wam już do reszty?- spytał Josh, zjawiając się przy niej-
poszlibyście do Logana powspierać go zamiast drzeć się na siebie
jak stare gacie- zaczął nas powoli uspokajać, gdy latynos machnął
ręką, niechcący trącając szklanke i wylewając sok po czym
wyszedł na taras.
James
watching you ...
Leżałem
sobie z czerwoną na kanapie i wpatrywałem się w sufit.
Zastanawiałem się czy to co się przed chwilą wydarzyło było
prawdą czy po prostu głupim snem ... Spojrzałem w dół: na
kolanach mojej rybki dostrzegłem mniejszą rybke, która za kilka
miesięcy stanie się wielką spasioną rybą, chcącą nas pożreć.
I nie miałem na myśli ani Radgoola ani Malinki. A jednak to nie był
sen ...
-James
...- usłyszałem szept po czym obróciłem głowe w strone
dziewczyny-jesteś bardzo zły?-
-Sylwuś
...- zacząłem, łapiąc powietrze- masz drapieżnika na kolanach-
popatrzyłem na nią- kiedy to urośnie to nas zje! Nie mówiąc już
o tym że wcześniej wsadzą nas do kicia a jego zabiorą znów do
zoo- wytłumczyłem jej gdy znów zapadła cisza.
-chce
by Vai była z nami- szepneła po czym wtuliła się we mnie.
-umiesz
zmieniać temat- pogłaskałem ją po głowie gdy ona zaczeła
głaskać kociaka za uchem.
-nie
oddam go- mrukneła gdy już nie miałem siły się jej stawiać.
Wiedziałem jakie mogą być tego konsekwencje, jednak ... czego się
nie robi dla swojej dziewczyny.
-eeh
chciałbym mieć normalne życie- ...
Angel
watching you ...
Słoneczko
prażyło nas po twarzy, gdy poszliśmy się przejśc nad morze z
Loganem. Szkoda że atmosfera w willi nie była tak pogodna jak
pogoda na zewnątrz. Może i wszystkich wkurzała ta mała wariatka,
jednak nikt nie potrafił bez niej normalnie funkcjonować.
Najbardziej było mi żal Logana ... tułał się jak wrak, przestał
jeść, pić, rozmawiać. Musiałam go wyciągnąc na świeże
powietrze, bo inaczej by mi w tym domu zgnił.
-jak
się dziś czujesz?- spytałam, trącając go co chwile w ręke
łokciem, ten zaś westchnał.
-tak
samo jak wczoraj ... i przedwczoraj ... i przedprzedwczoraj ....-
zaczął wymieniać , patrząc się w morze- to wszystko straciło
sens ...-
-wiesz
co Logan? Zaczynam się zastanawiać czy masz cokolwiek z mężczyzny
w sobie czy tylko jesteś mięczakiem- wypaliłam z grubej rury gdy
on niezrozumiale popatrzył w moją strone-skoro ją kochasz to czemu
jej nie szukasz?!-
-a
skąd ja mam wiedzieć gdzie ona jest?! Wiesz jakie Midway jest
duże?! –próbowal się bronić brunet, jednak ja wiedziałam
swoje.
-nie
jest wcale tak duże jak myślisz! To ty sobie ubzdurałeś że jej
nie znajdziesz i tylko pelętasz się po willi jak cień i wzdychasz
jaki to jesteś biedny i jak ona cię strasznie nienawidzi!-
-eahm
przepraszam bardzo, czy ty zabrałaś mnie tu by mnie pocieszać czy
żeby się na mnie wydrzeć?- zmienił szybko temat, gdy wywróciłam
oczami i poszłam przed siebie- bo jak na razie to wytykasz mi tylko
że nic nie robie!-
-a
robisz?- odwróciłam się gwałtownie, gdy zamilkł- ... no właśnie-
po czym odwróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie. Wiem że
mój plan był zupełnie inny i nie miałam zamiaru sie na niego
drzeć ani przygnębiać jeszcze bardziej, ale nie moge patrzeć jak
on bezczynnie łazi i nic nie robi! Nawet Amelia z Joshem zaczeli jej
szukac po całym mieście. Amelia i Josh! Dwoje ludzi którzy
nienawidzą Vai, szuka jej po mieście! A jej własny chłopak siedzi
bezczynnie w domu i użala się nad sobą! To już przechodzi ludzkie
pojęcie ... Nie oglądając się za siebie szłam w strone willi
chłopaków. Gdy już byłam na miejscu, weszłam do niej i
przywitałam się z Kendallem i Carlosem, którzy czatowali sobie w
salonie.
-i
jak ci idzie ...- zaczął blondyn, gdy nie dałam mu skończyć.
-daj
spokoj, siły już nie ma do niego- mruknełam, siadając mu na
kolanach.
-powiedziałem
zaledwie dwa słowa- pojawił się w drzwiach Logan.
-widocznie
o dwa słowa za dużo- ciągnął Kendall, gdy brunet zamknął drzwi
i podszedł do nas. W tej samej chwili drzwi znów sie otwarły a
przez nie wszedł grzywacz z czerwoną, mającą wielką torbe
przepasaną przez ramie-o prosze, kto tu wreszcie zawitał- odparł
widząc ich- nie żeby co, ale wypatruje cię od kilku godzin-
-ta,
przez to omało nie został połknięty przez leżak- zaśmiał się
latynos, gdy James jednak wydawał się być w zupełnie innym
świecie- oj Kend, chyba jednak jeszcze nie wrócił-
-hmm?-
ocknął się grzywacz- przepraszam ale zastanawiam się jak
powiedzieć wam jedną rzecz- odparł gdy popatrzyliśmy po sobie.
-auta
są całe?- spytał nagle Logan gdy James pokiwał głową.
-eahm
wiecie że nasza rodzinka jest piepsznięta nie?- zaczął James-a
więc ...- mruknął, odsuwając torbe- niech tak zostanie- gdy
ujżeliśmy co było w środku, oniemieliśmy.
-Logan
to żywy chodzący trup, Angel gania za rozbrykaną siostrą, Carlos
kisi ogórki dla dziewczyny, Pati przewiduje przyszłośc, Vai jest
szefem mafii, James i Sylwia opiekują się małym śnieżnym
lampartem a ja się wcale na to nie pisałem- zasłonił głowe ręką
gdy czerwona uśmiechneła się niewinnie a Logan, z tego co
słyszałam, chyba zaczął odmawiać rożaniec.
-dacie
mi chwilke? Ide poszukać dobrego psychiatryka- odparł Carlos,
wychodząc na taras.
-Sylwia
... coś ty najlepszego zrobiła- szepnełam do niej, gdy czerwona
przygryzając warge, głaskała swoją nową zdobycz.
Violette
watching you ...
-kto
tam?-
-Marco
... moge wejśc?-
-kąpie
się-
-to
przyjde póżniej ...-
-niee
wchodz. Jestem zasłonięta pianą- usłyszałam jak otwierają się
drzwi a w nich ujżałam kukającego bruneta, ktory po chwili znalazł
się już w pokoju- co tam masz dla mnie?-
-lista
ludzi którzy zostali w mafii, potym jak schwytali Riccarda- rzucił
na biurko papiery i usiadł na krześle koło wanny.
-czemu
tu zostali?-
-nie
mieli innego wyboru. Albo się ukrywac tu albo iśc do paki- kiwnął
głową, gdy zaczełam się bawić pianą- Pytają się co mają
robić, skoro mają teraz szefa ... szefową- poprawił się szybko.
-na
początek niech znajdą mi siedzibe mafii rosyjskiej-odparłam bez
zastanowienia- wiem że nasz szef użerał się z nimi odkąd
pamiętam-
-Vai
nie musisz tego ...-
-ja
nie musze, ja chce- wytłumaczyłam mu- w końcu jestem kryminaliską-
uśmiechnelam się zadziornie gdy on pokiwał głową wstając.
-ty
się lepiej zastanów co robisz- szepnął, stając przy drzwiach.
-żebyś
się tylko nie przeliczyła- tymi słowami zakończyła się nasza
rozmowa, po czym przez reszte dnia nie zamieniliśmy ani słowa.