Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

niedziela, 13 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 62 CZ 2 "HAPPY HALOWEEN"

  iii kolejna część kryminału ;D taka se ale mam nadzieje że ujdzie xD aa ja już we Włoszech jestem po męczącej podróży iiiii ... wifiii :D łoleleleleee :D ale się stęskniłam za rodzicami ^^ no nic to zaprasssszam ;D

Violette watching you ...
las … drzewa … ciemność … i ból ...czułam i widziałam to wszystko. Kaganiec zdołał zrobić mi już dość spore rany na pysku a łapy ledwo prowadziły mnie do przodu. Od czasu do czasu jeden z mafiosów dawal mi do wąchania jakąś kamizelke bym po zapachu doprowadziła ich do celu. Gościa szukają już od ponad 5 lat i wreszcie dowiedzieli się że chowa się gdzieś w tym lesie. Tym człowiekiem jest nasz były doradca szefa oraz mój dobry kumpel Marco. Kiedy uciekłam, on zrobił to samo … mnie odnależli jednak jego jeszcze nie … do tego tym razem jestem zmuszona by go wydać …
-mam nadzieje że nie prowadzisz nas w buraki Goldie- warknął Riccardo, ciągnąc mnie za smycz. Pisnełam z bólu a on tylko się zaśmiał … człowiek bez uczuć. Nie odpowiedziałam tylko człapałam dalej, mając nadzieje że to po prostu zły sen … co ja mówie … koszmar!

Sylwietta watching you …
-Harold !! Harold!!!- krzykneliśmy, wpadając szybko do siedziby.
-chwila!- szepnął, mając kilkanaście telefonów w ręce- mówiłem panu żeby powoli pić ten wywar! Eeh … po 5 dniach … nie czytał pan etykietki? … trzeba było przeczytać! … moja wina że nie chce pan być wężem przez tyle dni? … dobrze … proszę przyjść, damy antidotum …-
-co za ludzie chcą być wężami?- spytała Pat.
-raczej kto normalny nie czyta etykietek i jeszcze do tego z eliksirów?!- dodałam.
-pewnie ci sami nienormalni ludzie co chcą być wężami-rozwikłał nasze wątpliwości James.
-eahm dobra jestem- powiedział Harold podchodząc do nas gdy nagle zadzwonił telefon- ooooh skarbie odbierz proszę! Mam gości!- krzyknął po czym zobaczyliśmy jak Leshawna przyszła do pokoju.
-siema cukiereczki!- pomachała nam po czym odebrała.
-a więc w czym problem?- spytał Harold.
-kto kupuje wywar by zmienić się w węża?!- spytała zdziwiona Pat.
- eee nooo … jest Halloween a ludzie chcą zaszaleć więc kupują przedziwne rzeczy … ostatnio gośc kupił eliksir pająka … radze na razie nie zabijać pająków ...-
-okeeey ...- szepneła Pati
-pomóż nam!! porwali mi kuzynke, Logan nam zniknął i nie wiemy co się z nią dzieje i w ogóle … nic!!- krzyknełam przestraszona- do tego znalazłam w szafie Logana spluwe … a jeśli on miał coś wspólnego z tym wszystkim?- byłam bliska płaczu … James to wyczuł i szybko mnie przytulił.
-nie mieszajcie w to Logana! On nic nie zrobił! Eeeh ...- odparł.
-chwila … ty coś wiesz?- zapytała go Pat.
-no tak ...- wziął głęboki oddech- ja wiem nawet więcej od was! np. to że Vai jest lampartem-
-coooo?!!?- krzykneliśmy razem.
-no normalnie! Sama wam wytłumaczy o co chodzi-
-a … jak możemy się dowiedzieć co się z nią dzieje?- zapytał Carlos.
-hmm … kto na ochotnika?- odparł po chwili dumania Harold.
-ja!!- zerwała się Pat- nie wiem o co chodzi ale chętnie moge-
-dobra … to jest wywar który pozwala ci widzieć przyszłość ...-zaczął Harold.
-o jak super! Będe medium!!- pisneła uradowana brunetka.
-iii też jest pakiet czytania w myślach- dodał.
-o kurde kurde! Dawaj!- wzieła szybko po czym pochłoneła wywar.
-nie … tak szybko- szepnął- eeh … dałem ci do tego ten stały … musisz być taka zachłanna?-
-ale nic mi nie wyrośnie nie?- zapytała przestraszona brunetka.
-chyba nie ...- popatrzył na etykietke a Pat zrobiła wielkie oczy- a więc … jeśli chcesz komuś czytnąć w myślach, wystarczy że przymróżysz oczy i popatrzysz drugiemu prosto w oczy po czym usłyszysz co on myśli-
-jak super!- podskoczyła- czekaj … wypróbuje to ...- poruszała brwiami po czym skierowała wzrok na Jamesa- … boże!! nigdy więcej!!- zakryła oczy a ja dziwnie się na niego popatrzyłam.
- … no co?- spytał zdziwiony.
-Sylwia współczuje ci ...- szepneła do mnie a ja podniosłam brew zdziwiona.
-ja się chyba domyślam o co chodzi- kiwnełam głową i spojrzałam na zakłopotanego bruneta.
-dobra ludzie, skupcie się ...- popstrykał palcami Harold- Pat, wypróbuj teraz medium-
-odnajdz mi Vai!- krzyknełam.
-chwila no! Nie popędzać mnie- uspokajała nas Pat po czym zamkneła oczy- widze ja … jest w lesie! … jacyś ludzie trzymają ją na smyczy … ma kaganiec … jest wykończona ...- kiedy to powiedziała do oczu zebrały mi się łzy. Wtuliłam się szybko do Jamesa i zaczełam płakać … dlaczego oni jej to robią?!
-spokojnie Sylwuś ...- mocno mnie przytulił brunet i próbował uspokojć.
- … widze jakiś budynek … tam chyba jest ich cel …- szepneła Pat.
-trzeba ją jakoś ratować!- krzyknął Carlos.
-nie! Czekaj!! ...- uspokoiła go Pat- … chyba ktoś zrobi to za nas ...-

Angel watching you …
-schyl tą głowe-
-no schylam już, spokojnie- odparł mi blondyn, siedząc na kanapie.
-boli bardzo?- zapytałam, opatrując mu rane.
-nie … jesteś bardzo delikatna- uśmiechnął się po czym popatrzył mi głęboko w oczy.
-staram się ...- szepnełam po czym poczułam jak pociągnął mnie na swoje kolana- no i powiedz jak ja mam trafić w rane teraz- popatrzyłam na niego dziwnie.
-Angel … przepraszam cię że byłem taki chamski w stosunku do ciebie … że cię unikałem i czasami też krzyczałem ale ja z tej rozpaczy na serio zacząłem sobie jakieś bzdury wymyślać … przepraszam … cholernie mi głupio … chciałbym spróbować jeszcze raz ale ...- nie dałam mu skończyć ponieważ wtopiłam w niego swoje usta i zaczełam namiętnie całowac. Po prostu nie mogłam się powstrzymać … te jego zielone głębokie oczy … hipnotyzowały mnie za każdym razem kiedy na mnie patrzył … delikatnie mnie objał i odwzajemniał każdy mój pocałunek. Nie mogliśmy się od siebie oderwać … subtelnym ruchem głaskałam jego rane na głowie tak by go jak najmniej bolała … po chwili oderwaliśmy się od siebie i zaczeliśmy się w siebie wpatrywać .
- więc … mówiłeś coś?- uśmiechnełam się i delikatnie musnełam jego usta.
- w sumie … to już nic- uśmiechął się do mnie- czyli … jesteśmy razem?-
- ja jestem za- zaśmiałam się a on wraz ze mną.
-dzięki że jesteś ...- szepnął mi i pocałował w policzek. Wtuliłam się w niego po czym przypomniałam sobie że nadal mam worek lodu w ręce
- dobra Kend, dość tego dobrego. Muszę ci jeszcze główke ponaprawiać- cmoknełam go znowu po czym klęknełam przy nim i kontynuowałam opatrywanie jego rany.
-mój mały aniołek- uśmiechnął się a ja pocałowałam go w główke.
-twój mały aniołek się tobą zajmie- pomasowałam go po ramieniu po czym zajełam się swoją robotą.

Violette watching you …
- a więc Goldie? Daleko jeszcze?- spytał mnie Riccardo, szarpiąc za smycz, kiedy zatrzymaliśmy się na pewnym wzgóżu i było widać panorame lasu.
-już … niedaleko ...- warknełam, próbując coś dostrzedz przez łzawiące oczy.
-mam nadzieje …- mruknął- to w którą strone?- zapytał, mierząc we mnie spluwą …
- w … w prawo … -szepnełam po czym poczułam mocne szarpnięcie. Ledwo podniosłam się z ziemi i kontynuowałam poszukiwanie … wiedziałam gdzie on jest ale nie chciałam zdradzać jego miejsca … jednak wiem że jeśli tym razem zawiode to oni mnie boleśnie wytorturują po czym znów wykorzystają … u nich tak to działa … poza tym oni tak szybko nie popuszczają … a przynajmniej nie Riccardo … za dobrze go znam … stanełam … nie miałam siły dalej iść … pysku już prawie nie czułam a smycz uwierała mnie już wszędzie … gruchnełam o ziemie ledwo żywa i ciężko oddychając popatrzyłam na niego … niech mnie już dobije to będe miała spokój ...- ty diable wcielony …!!-
- wiem i dziękuje – uśmiechnął się do mnie po czym kopnął mnie w brzuch- chociaż byłem doradcą tego głupka to i tak faworyzował ciebie … bo co bo jesteś zwierzyną?! Co ty takiego w sobie masz coo?! Ale teraz cię wykończe i wreszcie znikniesz mi z oczu ...- zaśmiał się po czym gwałtownie pociągnął mnie do góry za smycz- a więc gdzie jest Marco?- szepnął mi przez zęby, trzymając mnie w powietrzu. Poczułam kłócie w brzuchu i już nie umiałam wytrzymać …
-yyh ...- warknełam a on gwałtownie mnie puścił na ziemie tak że spadłam z hukiem. Ryknełam z bólu a on znowu obdarował mnie kopem w brzuch- za lasem jest dom ...-szepnełam nie wytrzymując już bólu- nie kop ...- wbiłam pazury w ziemie i z błagającym wzrokiem popatrzyłam na niego. Ale czego ja się mogłam spodziewać po człowieku bez uczuć? Zaśmiał się cwaniacko i złapał mnie za kaganiec tak że jeszcze bardziej wpijał mi się w pysk. Po futerku zaczeły mi płynąć łzy rozpaczy …
-dobrze młoda … zobaczymy czy to prawda- kiwnął cwaniacko głową po czym obwiązał drzewo smyczą i postawił koło mnie jakieś pudełeczko- teraz pójdziemy tam, zostawiając tu ciebie … jeśli go tam nie ma to przejdziesz takie tortury o których nigdy nie zapomnisz … ale jeśli tam jest … to nie będziesz nam już potrzebna- wyszczerzył się i poklepał mnie po głowie … teraz wiem że to już koniec … wiem co chcą zrobić … jeśli on tam jest to zdetonują bombe i wtedy … bum …

Pati watching you …
z zamkniętymi oczami śledziłam losy Vai które, jak na razie, nie przynosiły nic dobrego …
-i co z nią?- zapytała troskliwie Sylwia.
-eeh jest źle ...- mruknełam i otworzyłam oczy- jest cała poobijana i obolała … a kaganiec chyba jej wrósł do pyska ...- szepnełam a Sylwia zakryła usta dłonią po czym wtuliła się w Jamesa.
-przygotuje coś na gojenie ran- wtrącił się Harold wybierając jakieś składniki do wywaru.
-przeżyje?- zapytał James, głaszcząc czerwoną po włosach.
- … musi przeżyć- odparłam po czym skierowałam oczy na Jamesa.
Oj kochanie nie płacz. Kiedy to się skończy to cię pięknie pociesze ^^ hehe you know what i mean … xD
-James!- krzyknełam a ten przestraszony popatrzył na mnie – weż się ogarnij!-
-to nie czytaj!- warknął a Sylwia wytarła łezke i popatrzyła na niego.
-nie chce wiedzieć ...- oznajmiła czewona.
Dałabym wszystko żeby znowu Vai zobaczyć … nie chce żeby jej zabrakło …
-ja też nie chce- westchnełam
- … mi też nie czytaj- zasłoniła sobie oczy dziewczyna i wtuliła w bruneta.
-ej! Dostałam taką super moc i chce się nią nacieszyć- założyłam ręke na ręke, wpatrując się w nich.
- oo jaaaa a co ten eliksir robi?- węszył po pułkach ciekawy Carlos.
-ten akurat robi rude włosy- odparł Harold, nadal szukający składników.
- uu supeeer ^^- otworzył eliksir i zaczął go wąchać.
-nie mamy jeszcze na to antidotum więc zostały by ci rude włosy … na zawsze- dodał Harold.
-yy … to ja podziękuje- zamknął powoli eliksir.
-z tego co słyszałem rudzi są fałszywi- wtrącił się James.
-ale nie Carlosik ^^- dodałam i popatrzyłam latynosowi w oczy.
Broni mnie aww ^^ Boże jaka ona jest słodka i śliczna … i zgrabna … i w ogóle taka mrr … eeehh … dobra znowu się rozmarzam … Carlos zachowaj powage bo się domyśli …
-też cię kocham Carlos x3- wtuliłam się w niego a ten lekko zdziwiony odwzajemnił uścisk.
-yyyh!!- krzyknełam po czym szybko oderwałam się od niego.
-co … co się stało Pat?- próbował mnie uspokoić Carlos.
-boże … ma przechlapane ...- szepnełam po czym nadal śledziłam losy naszej lampardzicy.
-co z nią?!- zapytała szybko Sylwia.
-powiedzmy że jest w pułapce … chwila … o kurde!!- złapałam się za głowe.
-no mów!- krzykneli wszyscy.
-nie moge … chwila … to … Harold!- krzyknełam do niego strasząc go niechcący i powodując że upuścił wszystko co miał w ręce- ee sory …-
-uwaga! Nie dotykać tego!!- stanął między nami, kiedy spostrzegł że jedna fiolka się stłukła a zawartość rozlała się po podłodze- jeśli ktoś na to nadepnie to wyłysieje!- krzyknął a wszyscy staneliśmy jak wryci.
- i że niby eliksir do łysienia ma uleczyć rany?- spytałam, stojąc bez ruchu.
-ten eliksir ma w sobie kwas który usuwa rany z ciała, zmieszany z jeszcze jednym wywarem powoduje natychmiastowe gojenie ran. Troche bolesne ale da się przeżyć- wytłumaczył nam Harold.
-ahaaa- kiwneła głową Sylwia. Migiem grupa sprzątająca weszła w maskach i z mopem i szybko wytarła z podłogi maż, wlewając wszystko do wiaderka. -żeby u nas w szkole tak sprzatali- zaśmiała się.
-błagam, tylko nic nie dotyka ...- nie ukończył zdania bo usłyszeliśmy dziwne puff i co się okazało? Carlos …
-boże Carlos jest chomikiem!- krzykneła Sylwia, podchodząc do siedzącego chomika na stoliku.
-ooo jaki malusieńkiii!! *O*- pisnełam po czym wziełam go na ręce.
-hehehe ale superr ^^- usłyszałam wysoki głosik Carlosa po czym zaczełam piszczeć jeszcze raz, tuląc go.
-czyli mam zrobić też antidotum dla Carlosa- westchnął Harold po czym położył wszystkie składniki na ladzie i zaczął sporządzać wywar.
-nie wypłace się przez was! Wiecie ile te eliksiry kosztują?- szepneła Sylwia po czym westchneła-chwila … wracając do tego co zaczełaś mówić … kto tam był?- spytała zmieniając szybko temat.
- to jest dziwne ...- szepnełam, kładąc Carlosa na ramieniu- bo to ...-