a więęęc ... to już jest kryminał do potegi entej xD jaakoś mnie tak wzieło xD dziewczyny mnie prosiły żebym dodała szybko rzdz więc ich prośby zostały wysłuchane ;D hmm a teraz ... najśmieszniejszy komentarz, który był dwie notki temu xD, nadal chodzi mi po głowie, i nie tylko mnie xD prosz ... oto i on;D
Czytasz komcie na lekcj xD?Wyobrażam to sobie.Siedzi sobie taka Sylwia na matmie wiatr przez otwarte okna rozpierdala jej włosy co doprowadza ową (kocham to słowo jest takie staroświeckie i zacne) niewiastę (tak mnie nauczyciel na Polskim nazywa "niewiasta z ładną grzywką i niebieskimi oczami")do szaleństwa.Może i wygląda na opanowaną ale w środku chce się opitolić na łyso albo spryskać włosy lakierem (to jest łagodniejsze wyjście).Nauczycielka gada jakieś głupoty o czymś tam i w pewnym momencie po ścianach sali roznosi się charakterystyczny śmiech istoty nazwanej przez swoich rodziców Sylwią.Potworowi stojącemu przy tablicy dym leci uszami gdyż zobaczyła owy przedmiot do komunikacji w rękach niewiasty podlatuje do niej na swojej czarodziejskiej miotle i zabiera przedmiot po czym wszczyna się bójka nie z tej ziemi którą wygrywa młoda istotka ludzka ze zrytą banią.Wtedy drzwi sali się otwierają i wjeżdża do niej rycerz którego włosy(co ja z nimi mam?)powiewają na wietrze przez otwarte okno.
Jest to wysoki umięśniony facet (czytaj James) ubrany z rajstopy i dziwną bufiastą koszulę.
-Czy zechcę pani o pani usiąść na mojego rumaka i odjechać ze mną do sklepu z lakierami do włosów?-pyta pewnym siebie głosem
-Tak!-krzyczy po czym wsiada na rumaka po czym razem odjeżdżają ku zachodzącemu słońcu
Mooniatooo byłoo genialnee xD ryłam a raczej ryłyśmy z dziewczynami z tego xD nie no za takie coś musze ci dać jakieś wynagrodzenie ;D co byś chciała? ^^ pisz mi na mejla ;D sylwietta95@hotmail.it
aaa teraaaz rozdziauuu ;D
Czytasz komcie na lekcj xD?Wyobrażam to sobie.Siedzi sobie taka Sylwia na matmie wiatr przez otwarte okna rozpierdala jej włosy co doprowadza ową (kocham to słowo jest takie staroświeckie i zacne) niewiastę (tak mnie nauczyciel na Polskim nazywa "niewiasta z ładną grzywką i niebieskimi oczami")do szaleństwa.Może i wygląda na opanowaną ale w środku chce się opitolić na łyso albo spryskać włosy lakierem (to jest łagodniejsze wyjście).Nauczycielka gada jakieś głupoty o czymś tam i w pewnym momencie po ścianach sali roznosi się charakterystyczny śmiech istoty nazwanej przez swoich rodziców Sylwią.Potworowi stojącemu przy tablicy dym leci uszami gdyż zobaczyła owy przedmiot do komunikacji w rękach niewiasty podlatuje do niej na swojej czarodziejskiej miotle i zabiera przedmiot po czym wszczyna się bójka nie z tej ziemi którą wygrywa młoda istotka ludzka ze zrytą banią.Wtedy drzwi sali się otwierają i wjeżdża do niej rycerz którego włosy(co ja z nimi mam?)powiewają na wietrze przez otwarte okno.
Jest to wysoki umięśniony facet (czytaj James) ubrany z rajstopy i dziwną bufiastą koszulę.
-Czy zechcę pani o pani usiąść na mojego rumaka i odjechać ze mną do sklepu z lakierami do włosów?-pyta pewnym siebie głosem
-Tak!-krzyczy po czym wsiada na rumaka po czym razem odjeżdżają ku zachodzącemu słońcu
Mooniatooo byłoo genialnee xD ryłam a raczej ryłyśmy z dziewczynami z tego xD nie no za takie coś musze ci dać jakieś wynagrodzenie ;D co byś chciała? ^^ pisz mi na mejla ;D sylwietta95@hotmail.it
aaa teraaaz rozdziauuu ;D
Pati watching you ...
przebudziłam się … znowu. Już chyba 5
raz tej nocy … cały czas byłam niespokojna, nie wiem czemu.
Otworzyłam jedno oko: Carlos spał sobie smacznie, wtulony we mnie,
reszta też spała … z wyjądkiem Logana i Vai … nie było ich na
dole.
-hmmm … czyżby …?- szepnełam do siebie
ale szybko odsunełam od siebie te myśli- nie no … Vai nie mogła
by- oparłam znowu głowe o poduszke i próbowałam zasnąć chodz na
kilka minut … nagle usłyszałam kroki … „to Vai” pomyślałam
i nie zwracałam uwagi na to. Po chwili jednak ta osóbka przystaneła
koło kanapy i poczułam jak ten ktoś przystawia jakąś rzecz do
Carlosa … poczułam jak przeładowuje... kurde! Otworzyłam szybko
oczy i pociągnełam do siebie Carlosa i poczułam jak ten ktoś
pociąga za spust i strzela … na szczęście w łóżko. Wszyscy
zerwali się na równe nogi a ja wstałam, chowając za siebie
Carlosa.
-tępaku co ty robisz!- wrzasnełam, kiedy
zobaczyłam jego twarz.
-mówiłem że z nim skończe to tak zrobie
… i tym razem mam kolege przy sobie- odparł, pokazując spluwe.
Carlos, przerażony, wtulił się we mnie a ja w niego.
- … co zrobiłeś z Vai?!- krzyknał nagle
Noah a blondas skierował w jego strone spluwe.
-zastałem ich w ciekawej pozycji i nie
chciałem im przeszkadzać … dlatego zamknąłem ich w łazience-
powiedział spokojnie po czym zaśmiał się.
- Vai … i … Logan?- spytał
przestraszony James- to .. .to nie możliwe żeby oni … -
- nie wierze ci Eric … nie wierze w ani
jedno twoje słowo …- oznajmiłam mu, zaciskając pięści.
- jak chcesz to nie wierz … ale uwierz że
zrobie wszystko żebyś była moja … kocham cię, rozumiesz to?! I
nikt nie stanie nam na drodze!- wrzasnął i celował w strone
Carlosa.
-zostaw go!- przytuliłam mocniej latynosa-
czy nie widzisz że już zbytnio się nacierpiał przez ciebie?-
-dobrze mu tak … niech widzi jak ja się
czułem … - mruknął Eric. Czułam że może za chwile pociągnąć
za spust …
-tooo może ja pójde do tych u góry,
zobaczyć co oni robią... - mruknął James i zaczął iść do
góry.
-stój! Jeśli nie chcesz stracić twarzy!-
wrzasnął Eric i zaczął w niego celować. To była moja okazja …
szybko kopnełam go w ręke, tak że wypuścił spluwe, która wpadła
pod łóżko.
-wiać ludzie! I dzwońcie na policje!-
krzyknełam i popchnełam Carlosa do wyjścia.
-jaak?! Nie mamy komurek!- krzyknął
Kendall, szukając po kieszeniach komurki
-mówicie o tych?!- mruknął Eric,
wyciągając worek z komurkami- Pati … jesteś moja i koniec ...-
szepnął i przycisnął mnie do ściany.
-nie jestem … zrywam z tobą Eric! Jesteś
potworem!- wrzasnełam i trzasnełam go w twarz.
-oooj nieładnie Pati ...- zrobił grożną
mine po czym chwycił spluwe. Wiedziałam że będzie celować w
Carlosa więc szybko odepchnełam Erica, tak że strzał padł na
lustro. Migiem cała gromada wyszła z domu, ciągnać za sobą
Carlosa.
-do mojego auta! Szybko!- wrzasnął James
po czym wszedł do swojej bryki. Za kierownicą usiadł Kend,
ponieważ był najbardziej opanowany. Kiedy wyjechali z garażu,
popchnełam bardziej Erica i szybko uciekłam z domu po czym w
ostatniej chwili wskoczyłam do wozu. Było słychać strzały …
tak, strzelał do nas.
-schylić głowy!- krzyknął Kend, próbując
szybko wyjechać z willi.
-no super! Zostawiliśmy szaleńca w naszej
willi … i do tego z Vai i Loganem!- krzyknął James, łapiąc się
za głowe.
-jedzmy na posterunek to wtedy policja się
nim zajmie … miejmy nadzieje że reszcie się nic nie stanie ...-
szepneła Sadie patrząc na załamanego Noah.
-Carlos … nic ci nie jest?- zapytałam
latynosa, który ciężko oddychał.
-nie … mam nadzieje … sss ...- syknął,
poprawiając sobie noge.
-o nie … dostałeś!- przeraziłam się,
kiedy zobaczyłam jak krew zaczynała mu plamić spodnie.
-Carlos trzymaj się! Apteczke mam tutaj-
powiedział James i podał mi apteczke.
-boże … co ja narobiłam ...- szepnełam,
powoli wyciągając mu kule i bandażując mu od razu noge.
-to nie twoja .. ss … wina … to przeze
mnie … - wyszeptał Carlos.
-nie mów tak … - powiedziałam a łza
spłyneła mi po policzku- nie zostawie cię Carlos, obiecuje-
przytuliłam go i … popłyneły mi łzy …
Violette watching you …
-pchajże mocniej!- wrzasnełam na Logana-
siły nie masz czy co?-
-może i nie mam! Mogłaś iśc do łazienki
Jamesa i z nim się zamknąć, on przynajmniej miałby więcej siły
ode mnie!- mruknął Logan, wywracając oczami i pchając ile wlezie.
Nagle usłyszałam strzały … o nie … zaczeło się …
-Logan! Strzały!- pisnełam i zaczełam
walić w drzwi coraz mocniej- szybko, bo może być już za póżno!-
zrobiłam przerażoną mine i kopnełam w drzwi- ał … zły pomysł-
upadłam na ziemie i chwyciłam się za noge. Logan za to wziął
głęboki wdech, po czym z krzykiem wyważył drzwi … okeeey …
-no … udało się ...- oznajmił, chwiejąc
się troche Logan- poczekaj … mój mózg chyba wyleciał z
drzwiami- oznajmił i złapał się za głowe. Po chwili, kiedy się
otrząsnął, chwycił mnie za ręke i podniósł … usłyszeliśmy
pisk opon i znowu strzały.
-uciekli ...- szepnełam patrząc na auto
przez okno, oddalając się troche od Logana. Nagle usłyszałam jak
ktoś przeładowuje pistolet i stanełam jak wmurowana, patrząc
nadal w okno. Powoli się odwróciłam i moje złe myśli, niestety,
się sprawdziły … Eric stał koło Logana i trzymał spluwe przy
jego głowie. Widziałam przerażenie na jego twarzy … błagam
tylko nie w niego … dlaczego nie celujesz we mnie …?
-co tam Goldie? Zaskoczona?- zapytał
blondas i uśmiechnął się cwaniacko.
-zostaw go ...- szepnełam, wpatrując się
w tego gnojka, powoli zbliżając ręke do mojego cacunia w kieszeni.
-e e eee ...- zanucił i wskazał na moją
kieszeń- wyciągnij powoli twój sprzęt i rzuć na podłoge ...-
popatrzył na mnie podnosząc brew a Logan zdziwiony mi się
przyglądał- no … szybciorem ...- kiwnął do mnie głową i
przycisnął bardziej Loganowi spluwe do głowy, tak że on aż
zacisnął oczy ze strachu … i bólu … przymróżyłam oczy i
powoli wyciągnełam moją … spluwe.
-skąd … masz spluwe … ?- szepnął do
mnie Log któremu kropla potu spłyneła po twarzy … widze to w
jego oczach … rozpacz i przerażenie … rzuciłam spluwe pod ich
nogi i założyłam ręke na ręke.
- uuuu nie pochwaliłaś się?- zapytał,
kopiąc moją spluwe dalej od niego. Logan nadal wpatrywał się we
mnie z jeszcze większą rozpaczą w oczach … co on zrobił takiego
że teraz tak musi cierpieć … - a więc … Goldie ...- odparł
Eric, podchodząc do mnie lecz nadal mierząc spluwe w Logana- skoro
ty się nie chcesz przyznać to ja to zrobie za ciebie- przybliżył
się do mnie i teraz to w moją głowe wycelował swoją broń.
Przeszedł mnie dreszcz … zmroziłam go wzrokiem a on tylko się
uśmiechnął, chwycił moje ręce po czym je odwrócił i złączył.
Na moich nadgarstkach były dwa znaki które, złączone, dawały
litere „M”.
-widzisz Logan … twoja kochana Vajsencja
nie jest taka święta- uśmiechnął się zalotnie i popatrzył na
mnie a ja … spuściłam wzrok.
Logan watching you …
Zobaczyłem ten znak, który powstał kiedy
Eric złączył jej nadgarstki i miałem nadzieje że mi się
przywidziało … znałem ten znak … ale miałem nadzieje, taką
cholerną nadzieje że to nie jest to o czym myśle …
-M … Mafia?- wyszeptałęm i popatrzyłem
przestraszony na Vai. Znaczy się przestraszony już byłem … a to
mnie dobiło jeszcze bardziej …
-no Goldie, rozgryzł cię- puścił jej
dłonie i znowu przystawił jej spluwe do głowy.
-a ciebie znowu adrenalina poniosła ...-
szepneła Vai i podniosła powoli wzrok.
-możliwe ...- warknął- ale na tobie też
chciałbym się zemścić ...ile razy twoja organizacja mi
przeszkadzała … bo ty za dobrze umiałaś węszyć- z każdą
minutą widziałem że Eric coraz bardziej stawał się nieopanowany
i mógł strzelić … a ja nie chce jej stracić … musiałem
zachować spokój i obmyśleć jakoś na trzeżwo co moge zrobić …
albo przynajmniej jak bezboleśnie zginąć. Zobaczyłem spluwe Vai
na podłodze … była dosłownie metr ode mnie. Wpadł mi pomysł,
aż się zdziwiłem że w takiej sytuacji moge takie mieć …
musiałem ją znowu zdobyć i jakimś cudem później dać Vai. Ona
na pewno umie się nią obsługiwać lepiej niż ja … kiedy Eric
był zajęty pasemkową, ja małymi kroczkami przybliżałem się do
spluwy …
-zostałam zmuszona … i musiałam cię
powstrzymywać … w końcu musiałam się bronić przed NMIK-
mrukneła Vai a Eric brutalnie przycisnął ją do ściany … gdybym
mógł coś zrobić to już wisiałby na jednym z masztów statków
płynących do Trójkąta Bermudzkiego
-ty nie lepsza … mafia Włoska- szepnął
i popchnął ją do drzwi prowadzących do salonu- idz do przodu
Goldie- warknął i minął mnie tak że udało mi się szybko
schylić i wziąść spluwe po czym włożyć do kieszeni.-
Henderson! Masz być przede mną!- krzyknał i wycelował we mnie.
-d … dobra- wydusiłem z siebie i
poszedłem za Vai … trząsłem się … tak, cholernie … ledwo
łapałem oddech i ledwo szedłem … w końcu nie wiedziałem czy to
moje ostatnie minuty czy też jeszcze będe mógł troche dłużej
pożyć … Eric wyprowadził nas na pole po czym rozglądnął się,
nadal celując w nas.
-teren czysty ...- szepnął i popatrzył na
nas- w sumie potrzebni mi nie jesteście ...- uśmiechnął się i
załadował spluwe … „Logan … zrób coś!” powtarzałem sobie
w głowie …. ale trudno jest cokolwiek wymyślić pod taką presją
…
-ostatnie życzenie?- zapytał Eric. Bingo …
-m...moge ją przytulić?- szepnąłem
błagającym tonem. On tylko wywrócił oczami i machnął spluwą na
tak. Popatrzyłem na Vai i wziąłem głęboki oddech po czym
przytuliłem ją i odwóciłem twarz tyłem do Erica.
-prawa kieszeń … -szepnąłem do niej i
wtuliłem się w nią bardziej … poczułem jak jej ręka zaczyna
zjeżdzać powoli do mojej kieszeni …
Violette watching you …
prawa kieszeń … wystarczyło to żebym
załapała o co chodzi … jak on nawet tą spluwe skubnął? Nie
wiem … ale skoro ja nawet nie widziałam kiedy to jest mistrzem …
powoli zsuwałam moją ręke do kieszeni, tak powoli i bezszelestnie
jak tylko się dało … po chwili chwyciłam spluwe. Teraz trzeba
było ją wyciągnąć ale nie mogłam zostać w tej samej pozycji bo
byłoby to podejrzane … lekko podniosłam głowe i delikatnie
zaczełam go całować po szyj.
- … krzykne już to się schylasz-
wyszeptałam i powoli zaczełam wyciągać spluwe.
- ooo a widzisz … odkrywamy nowe amory …
biedny Noah, z taką wariatką się związał- zaśmiał się Eric i,
z szelestu który usłyszałam, zgaduje że spuścił spluwe.
-już- szepnełam do Logana po czym szybko
skierowałam spluwe na Erica i strzeliłam mu w nogi, międzyczasie
też schylając się z Loganem na podłoge. Strzelił do nas … ale
nie trafił bo znalezliśmy się już na podłodze… upuścił broń
kiedy kule trafiły w jego nogi.
-wiej!- krzyknełam i popchałam Logana do
mojego auta.
-czemu mnie osłaniasz?!- krzyknął do
mnie.
- bo ty się jeszcze światu przydasz! Ja
już nie!- wrzasnełam i wskazałam żeby wsiadał na miejsce
pasażera.
-zginiesz marnie Goldiee!! dopadne cięę!-
słyszałam krzyk Erica który, niestety, wziął spluwe i kulejący
zaczął do nas podbiegać. Padły pierwsze strzały …
-schyl się Log!- krzyknełam i położyłam
jego głowe na moich kolanach po czym przycisnełam gaz i zawróciłam
moim autem, tak by wyjechać z willi. Eric nadal strzelał i tym
rozbił mi szybe od strony pasażera .. gdyby nie to że Logan miał
głowe na moich kolanach to już by nie żył … przycisnełam pedał
gazu i szybko wyprułam z willi, jadąć z prędkością światła,
byle by uciec od tego maniaka … tym razem już zdrowo mu padło na
głowe … po jakichś 2 minutach zaparkowałam w jakieś małej
uliczce, otoczoną blokami … powoli zgasiłam auto i oparłam się
o siedzenie dysząc … boże święty co to było … popatrzyłam
na Logana który nadal był w tej samej pozycji … był roztrzęsiony
…
-Logan … - szepnełam i powoli podniosłam
jego głowe z moich kolan … cały blady, przestraszony, pocięty
szkłem i … zapłakany- słońce moje ...- szepnełam i przytuliłam
go najmocniej jak tylko potrafiłam- nie płacz … jest dobrze ...-
zaczełam go delikatnie masować po plecach żeby się uspokojł …
boże co ten wariat narobił … przestraszył mi, i to tak
cholernie, Logana … - dzięki że nas uratowałeś ...- szepnełam
po chwili a on popatrzył na mnie. Widać że się powoli zaczął
uspokajać …
-to ty nas … uratowałaś ...- szepnął
po chwili i otarł łzy.
-nie … jakby nie ten pistolet to pewnie
gryżlibyżmy ziemie ...- pogłaskałam go po policzku i uśmiechnełam
się do niego leciutko. Odmienił mi tym samym i wziął głęboki
wdech.
-ale i tak … jeszcze nie koniec …
-spuścił wzrok i oparł głowe o siedzenie.
-wiem … ale trzeba to zakończyć ..
niedaleko jest posterunek. Zabiorą Erica a, jak się poszczęści,
to też Trewora- uśmiechnełam się i schowałam spluwe do kieszeni.
-Violette ...- szepnął i popatrzył na
mnie- o co chodzi z … tym ...- wskazał na spluwe.
-...wytłumacze ci póżniej- spuściłam
wzrok i nagle … zobaczyłam jak wielkie auto szybko jedzie przez
główną droge- … szybko się cham wyzbierał- szepnełam po czym
odpaliłam auto i, z piskiem opon, wystartowałam …
Pati watching you …
-o nie … nie nie!- krzyknął Kend,
zatrzymując się na poboczu drogi. Akurat przejeżdzaliśmy koło
plaży i z prawej strony był piękny widok na nią.
- ee Kend, nie mamy czasu … goni nas
szaleniec a Carlos nam się tu zaraz wykrwawi!- krzyknął James.
- to weż to powiedz oponie! Ten szaleniec
strzelił w nią i całe powietrze poszło … dziwie się że koła
my po drodze nie zgubili!- krzyknał Kend i udał się do bagażnika
-ale nie możemy tak stać tutaj … teraz
to jest niebezpiecznie … -szepneła Sadie, wychodząc za nim
-
zróbmy tak: Sadie przeleć się na komisariat. To tylko 2
kilometry … my założymy koło i dołączymy do ciebie-
-dobrze
...- oznajmiła Sadie po czym pocałowała go namiętnie- uważaj na
siebie ...- szepneła i szybko pobiegła do przodu.
-dawaj,
pomoge ci- powiedział James po czym pomógł Kendowi przy kole.
-
Carlos … jak się czujesz?- zapytałam go, patrząc na niego.
-
...boli ...-szepnął- ale … dopuki ty tu jesteś to mniej boli
...- uśmiechnął się do mnie a ja … poczułam złośc. Tak …
złość. Nienawidziłam Erica za to co mu zrobił … Carlos nie
zaśłużył na to … cały czas obwiniałam siebie za to co zaszło
… a moje myśli jeszcze męczyły mnie Vai i Loganem. W końcu
zostawiliśmy ich samych z tym szaleńcem … zacisnełam pięść i
wziełam głęboki wdech …
-
Pati … oczy ci się świecą … na czerwono ...- szepnął Carlos,
przyglądając się mi.
-to
dlatego że jestem wściekła na Erica … i jak najszybciej to muszę
zakończyć ...-
-dobra,
jest!- powiedział Kend, wsiadając do auta razem z Jamesem- too
odpalamy fure i na posterunek!- powiedział i zaczął zapalać auto
ale ...- co jest .. .czemu nie moge ruszyć?-
-no
nie wiem … może nie ma benzyny ...- powiedział James i zaczął
przeglądać licznik.
-chłopaki!-
krzyknełam i wskazałam na lusterko, w którym ukazało się pędzące
auto … tak … to był Eric … i pędził prosto na nas … był
tóż tóż a my nie mogliśmy nic zrobić … nawet uciec …
-on
w nas uderzy!- wrzasnął Kend i obrócił się do tyłu. Był już
tak blisko … brakowało kilka metrów ...
TO BE CONTINUED ...
wieem że nie lubicie tego słowa xD ale jak kiedyś żółwie ninja oglądałam to musiałam wycierpieć! xD
Pytanie: czemu jabłko jest czerwone? dawać odpowiedzi! xD ... no chce wiedzieć xD