Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

czwartek, 11 października 2012

ROZDZIAŁ XLI cz 3 „COVER GIRL”

a więęęc ... to już jest kryminał do potegi entej xD jaakoś mnie tak wzieło xD dziewczyny mnie prosiły żebym dodała szybko rzdz więc ich prośby zostały wysłuchane ;D hmm a teraz ... najśmieszniejszy komentarz, który był dwie notki temu xD, nadal chodzi mi po głowie, i nie tylko mnie xD prosz ... oto i on;D
Czytasz komcie na lekcj xD?Wyobrażam to sobie.Siedzi sobie taka Sylwia na matmie wiatr przez otwarte okna rozpierdala jej włosy co doprowadza ową (kocham to słowo jest takie staroświeckie i zacne) niewiastę (tak mnie nauczyciel na Polskim nazywa "niewiasta z ładną grzywką i niebieskimi oczami")do szaleństwa.Może i wygląda na opanowaną ale w środku chce się opitolić na łyso albo spryskać włosy lakierem (to jest łagodniejsze wyjście).Nauczycielka gada jakieś głupoty o czymś tam i w pewnym momencie po ścianach sali roznosi się charakterystyczny śmiech istoty nazwanej przez swoich rodziców Sylwią.Potworowi stojącemu przy tablicy dym leci uszami gdyż zobaczyła owy przedmiot do komunikacji w rękach niewiasty podlatuje do niej na swojej czarodziejskiej miotle i zabiera przedmiot po czym wszczyna się bójka nie z tej ziemi którą wygrywa młoda istotka ludzka ze zrytą banią.Wtedy drzwi sali się otwierają i wjeżdża do niej rycerz którego włosy(co ja z nimi mam?)powiewają na wietrze przez otwarte okno.
Jest to wysoki umięśniony facet (czytaj James) ubrany z rajstopy i dziwną bufiastą koszulę.
-Czy zechcę pani o pani usiąść na mojego rumaka i odjechać ze mną do sklepu z lakierami do włosów?-pyta pewnym siebie głosem
-Tak!-krzyczy po czym wsiada na rumaka po czym razem odjeżdżają ku zachodzącemu słońcu
Moonia
tooo byłoo genialnee xD ryłam a raczej ryłyśmy z dziewczynami z tego xD nie no za takie coś musze ci dać jakieś wynagrodzenie ;D co byś chciała? ^^ pisz mi na mejla ;D sylwietta95@hotmail.it
 aaa teraaaz rozdziauuu ;D



Pati watching you ...

przebudziłam się … znowu. Już chyba 5 raz tej nocy … cały czas byłam niespokojna, nie wiem czemu. Otworzyłam jedno oko: Carlos spał sobie smacznie, wtulony we mnie, reszta też spała … z wyjądkiem Logana i Vai … nie było ich na dole.
-hmmm … czyżby …?- szepnełam do siebie ale szybko odsunełam od siebie te myśli- nie no … Vai nie mogła by- oparłam znowu głowe o poduszke i próbowałam zasnąć chodz na kilka minut … nagle usłyszałam kroki … „to Vai” pomyślałam i nie zwracałam uwagi na to. Po chwili jednak ta osóbka przystaneła koło kanapy i poczułam jak ten ktoś przystawia jakąś rzecz do Carlosa … poczułam jak przeładowuje... kurde! Otworzyłam szybko oczy i pociągnełam do siebie Carlosa i poczułam jak ten ktoś pociąga za spust i strzela … na szczęście w łóżko. Wszyscy zerwali się na równe nogi a ja wstałam, chowając za siebie Carlosa.
-tępaku co ty robisz!- wrzasnełam, kiedy zobaczyłam jego twarz.
-mówiłem że z nim skończe to tak zrobie … i tym razem mam kolege przy sobie- odparł, pokazując spluwe. Carlos, przerażony, wtulił się we mnie a ja w niego.
- … co zrobiłeś z Vai?!- krzyknał nagle Noah a blondas skierował w jego strone spluwe.
-zastałem ich w ciekawej pozycji i nie chciałem im przeszkadzać … dlatego zamknąłem ich w łazience- powiedział spokojnie po czym zaśmiał się.
- Vai … i … Logan?- spytał przestraszony James- to .. .to nie możliwe żeby oni … -
- nie wierze ci Eric … nie wierze w ani jedno twoje słowo …- oznajmiłam mu, zaciskając pięści.
- jak chcesz to nie wierz … ale uwierz że zrobie wszystko żebyś była moja … kocham cię, rozumiesz to?! I nikt nie stanie nam na drodze!- wrzasnął i celował w strone Carlosa.
-zostaw go!- przytuliłam mocniej latynosa- czy nie widzisz że już zbytnio się nacierpiał przez ciebie?-
-dobrze mu tak … niech widzi jak ja się czułem … - mruknął Eric. Czułam że może za chwile pociągnąć za spust …
-tooo może ja pójde do tych u góry, zobaczyć co oni robią... - mruknął James i zaczął iść do góry.
-stój! Jeśli nie chcesz stracić twarzy!- wrzasnął Eric i zaczął w niego celować. To była moja okazja … szybko kopnełam go w ręke, tak że wypuścił spluwe, która wpadła pod łóżko.
-wiać ludzie! I dzwońcie na policje!- krzyknełam i popchnełam Carlosa do wyjścia.
-jaak?! Nie mamy komurek!- krzyknął Kendall, szukając po kieszeniach komurki
-mówicie o tych?!- mruknął Eric, wyciągając worek z komurkami- Pati … jesteś moja i koniec ...- szepnął i przycisnął mnie do ściany.
-nie jestem … zrywam z tobą Eric! Jesteś potworem!- wrzasnełam i trzasnełam go w twarz.
-oooj nieładnie Pati ...- zrobił grożną mine po czym chwycił spluwe. Wiedziałam że będzie celować w Carlosa więc szybko odepchnełam Erica, tak że strzał padł na lustro. Migiem cała gromada wyszła z domu, ciągnać za sobą Carlosa.
-do mojego auta! Szybko!- wrzasnął James po czym wszedł do swojej bryki. Za kierownicą usiadł Kend, ponieważ był najbardziej opanowany. Kiedy wyjechali z garażu, popchnełam bardziej Erica i szybko uciekłam z domu po czym w ostatniej chwili wskoczyłam do wozu. Było słychać strzały … tak, strzelał do nas.
-schylić głowy!- krzyknął Kend, próbując szybko wyjechać z willi.
-no super! Zostawiliśmy szaleńca w naszej willi … i do tego z Vai i Loganem!- krzyknął James, łapiąc się za głowe.
-jedzmy na posterunek to wtedy policja się nim zajmie … miejmy nadzieje że reszcie się nic nie stanie ...- szepneła Sadie patrząc na załamanego Noah.
-Carlos … nic ci nie jest?- zapytałam latynosa, który ciężko oddychał.
-nie … mam nadzieje … sss ...- syknął, poprawiając sobie noge.
-o nie … dostałeś!- przeraziłam się, kiedy zobaczyłam jak krew zaczynała mu plamić spodnie.
-Carlos trzymaj się! Apteczke mam tutaj- powiedział James i podał mi apteczke.
-boże … co ja narobiłam ...- szepnełam, powoli wyciągając mu kule i bandażując mu od razu noge.
-to nie twoja .. ss … wina … to przeze mnie … - wyszeptał Carlos.
-nie mów tak … - powiedziałam a łza spłyneła mi po policzku- nie zostawie cię Carlos, obiecuje- przytuliłam go i … popłyneły mi łzy …

Violette watching you …
-pchajże mocniej!- wrzasnełam na Logana- siły nie masz czy co?-
-może i nie mam! Mogłaś iśc do łazienki Jamesa i z nim się zamknąć, on przynajmniej miałby więcej siły ode mnie!- mruknął Logan, wywracając oczami i pchając ile wlezie. Nagle usłyszałam strzały … o nie … zaczeło się …
-Logan! Strzały!- pisnełam i zaczełam walić w drzwi coraz mocniej- szybko, bo może być już za póżno!- zrobiłam przerażoną mine i kopnełam w drzwi- ał … zły pomysł- upadłam na ziemie i chwyciłam się za noge. Logan za to wziął głęboki wdech, po czym z krzykiem wyważył drzwi … okeeey … 
-no … udało się ...- oznajmił, chwiejąc się troche Logan- poczekaj … mój mózg chyba wyleciał z drzwiami- oznajmił i złapał się za głowe. Po chwili, kiedy się otrząsnął, chwycił mnie za ręke i podniósł … usłyszeliśmy pisk opon i znowu strzały.
-uciekli ...- szepnełam patrząc na auto przez okno, oddalając się troche od Logana. Nagle usłyszałam jak ktoś przeładowuje pistolet i stanełam jak wmurowana, patrząc nadal w okno. Powoli się odwróciłam i moje złe myśli, niestety, się sprawdziły … Eric stał koło Logana i trzymał spluwe przy jego głowie. Widziałam przerażenie na jego twarzy … błagam tylko nie w niego … dlaczego nie celujesz we mnie …?
-co tam Goldie? Zaskoczona?- zapytał blondas i uśmiechnął się cwaniacko.
-zostaw go ...- szepnełam, wpatrując się w tego gnojka, powoli zbliżając ręke do mojego cacunia w kieszeni.
-e e eee ...- zanucił i wskazał na moją kieszeń- wyciągnij powoli twój sprzęt i rzuć na podłoge ...- popatrzył na mnie podnosząc brew a Logan zdziwiony mi się przyglądał- no … szybciorem ...- kiwnął do mnie głową i przycisnął bardziej Loganowi spluwe do głowy, tak że on aż zacisnął oczy ze strachu … i bólu … przymróżyłam oczy i powoli wyciągnełam moją … spluwe.
-skąd … masz spluwe … ?- szepnął do mnie Log któremu kropla potu spłyneła po twarzy … widze to w jego oczach … rozpacz i przerażenie … rzuciłam spluwe pod ich nogi i założyłam ręke na ręke.
- uuuu nie pochwaliłaś się?- zapytał, kopiąc moją spluwe dalej od niego. Logan nadal wpatrywał się we mnie z jeszcze większą rozpaczą w oczach … co on zrobił takiego że teraz tak musi cierpieć … - a więc … Goldie ...- odparł Eric, podchodząc do mnie lecz nadal mierząc spluwe w Logana- skoro ty się nie chcesz przyznać to ja to zrobie za ciebie- przybliżył się do mnie i teraz to w moją głowe wycelował swoją broń. Przeszedł mnie dreszcz … zmroziłam go wzrokiem a on tylko się uśmiechnął, chwycił moje ręce po czym je odwrócił i złączył. Na moich nadgarstkach były dwa znaki które, złączone, dawały litere „M”.
-widzisz Logan … twoja kochana Vajsencja nie jest taka święta- uśmiechnął się zalotnie i popatrzył na mnie a ja … spuściłam wzrok.

Logan watching you …
Zobaczyłem ten znak, który powstał kiedy Eric złączył jej nadgarstki i miałem nadzieje że mi się przywidziało … znałem ten znak … ale miałem nadzieje, taką cholerną nadzieje że to nie jest to o czym myśle …
-M … Mafia?- wyszeptałęm i popatrzyłem przestraszony na Vai. Znaczy się przestraszony już byłem … a to mnie dobiło jeszcze bardziej …
-no Goldie, rozgryzł cię- puścił jej dłonie i znowu przystawił jej spluwe do głowy.
-a ciebie znowu adrenalina poniosła ...- szepneła Vai i podniosła powoli wzrok.
-możliwe ...- warknął- ale na tobie też chciałbym się zemścić ...ile razy twoja organizacja mi przeszkadzała … bo ty za dobrze umiałaś węszyć- z każdą minutą widziałem że Eric coraz bardziej stawał się nieopanowany i mógł strzelić … a ja nie chce jej stracić … musiałem zachować spokój i obmyśleć jakoś na trzeżwo co moge zrobić … albo przynajmniej jak bezboleśnie zginąć. Zobaczyłem spluwe Vai na podłodze … była dosłownie metr ode mnie. Wpadł mi pomysł, aż się zdziwiłem że w takiej sytuacji moge takie mieć … musiałem ją znowu zdobyć i jakimś cudem później dać Vai. Ona na pewno umie się nią obsługiwać lepiej niż ja … kiedy Eric był zajęty pasemkową, ja małymi kroczkami przybliżałem się do spluwy …
-zostałam zmuszona … i musiałam cię powstrzymywać … w końcu musiałam się bronić przed NMIK- mrukneła Vai a Eric brutalnie przycisnął ją do ściany … gdybym mógł coś zrobić to już wisiałby na jednym z masztów statków płynących do Trójkąta Bermudzkiego
-ty nie lepsza … mafia Włoska- szepnął i popchnął ją do drzwi prowadzących do salonu- idz do przodu Goldie- warknął i minął mnie tak że udało mi się szybko schylić i wziąść spluwe po czym włożyć do kieszeni.- Henderson! Masz być przede mną!- krzyknał i wycelował we mnie.
-d … dobra- wydusiłem z siebie i poszedłem za Vai … trząsłem się … tak, cholernie … ledwo łapałem oddech i ledwo szedłem … w końcu nie wiedziałem czy to moje ostatnie minuty czy też jeszcze będe mógł troche dłużej pożyć … Eric wyprowadził nas na pole po czym rozglądnął się, nadal celując w nas.
-teren czysty ...- szepnął i popatrzył na nas- w sumie potrzebni mi nie jesteście ...- uśmiechnął się i załadował spluwe … „Logan … zrób coś!” powtarzałem sobie w głowie …. ale trudno jest cokolwiek wymyślić pod taką presją …
-ostatnie życzenie?- zapytał Eric. Bingo …
-m...moge ją przytulić?- szepnąłem błagającym tonem. On tylko wywrócił oczami i machnął spluwą na tak. Popatrzyłem na Vai i wziąłem głęboki oddech po czym przytuliłem ją i odwóciłem twarz tyłem do Erica.
-prawa kieszeń … -szepnąłem do niej i wtuliłem się w nią bardziej … poczułem jak jej ręka zaczyna zjeżdzać powoli do mojej kieszeni …

Violette watching you …
prawa kieszeń … wystarczyło to żebym załapała o co chodzi … jak on nawet tą spluwe skubnął? Nie wiem … ale skoro ja nawet nie widziałam kiedy to jest mistrzem … powoli zsuwałam moją ręke do kieszeni, tak powoli i bezszelestnie jak tylko się dało … po chwili chwyciłam spluwe. Teraz trzeba było ją wyciągnąć ale nie mogłam zostać w tej samej pozycji bo byłoby to podejrzane … lekko podniosłam głowe i delikatnie zaczełam go całować po szyj.
- … krzykne już to się schylasz- wyszeptałam i powoli zaczełam wyciągać spluwe.
- ooo a widzisz … odkrywamy nowe amory … biedny Noah, z taką wariatką się związał- zaśmiał się Eric i, z szelestu który usłyszałam, zgaduje że spuścił spluwe.
-już- szepnełam do Logana po czym szybko skierowałam spluwe na Erica i strzeliłam mu w nogi, międzyczasie też schylając się z Loganem na podłoge. Strzelił do nas … ale nie trafił bo znalezliśmy się już na podłodze… upuścił broń kiedy kule trafiły w jego nogi.
-wiej!- krzyknełam i popchałam Logana do mojego auta.
-czemu mnie osłaniasz?!- krzyknął do mnie.
- bo ty się jeszcze światu przydasz! Ja już nie!- wrzasnełam i wskazałam żeby wsiadał na miejsce pasażera.
-zginiesz marnie Goldiee!! dopadne cięę!- słyszałam krzyk Erica który, niestety, wziął spluwe i kulejący zaczął do nas podbiegać. Padły pierwsze strzały …
-schyl się Log!- krzyknełam i położyłam jego głowe na moich kolanach po czym przycisnełam gaz i zawróciłam moim autem, tak by wyjechać z willi. Eric nadal strzelał i tym rozbił mi szybe od strony pasażera .. gdyby nie to że Logan miał głowe na moich kolanach to już by nie żył … przycisnełam pedał gazu i szybko wyprułam z willi, jadąć z prędkością światła, byle by uciec od tego maniaka … tym razem już zdrowo mu padło na głowe … po jakichś 2 minutach zaparkowałam w jakieś małej uliczce, otoczoną blokami … powoli zgasiłam auto i oparłam się o siedzenie dysząc … boże święty co to było … popatrzyłam na Logana który nadal był w tej samej pozycji … był roztrzęsiony …
-Logan … - szepnełam i powoli podniosłam jego głowe z moich kolan … cały blady, przestraszony, pocięty szkłem i … zapłakany- słońce moje ...- szepnełam i przytuliłam go najmocniej jak tylko potrafiłam- nie płacz … jest dobrze ...- zaczełam go delikatnie masować po plecach żeby się uspokojł … boże co ten wariat narobił … przestraszył mi, i to tak cholernie, Logana … - dzięki że nas uratowałeś ...- szepnełam po chwili a on popatrzył na mnie. Widać że się powoli zaczął uspokajać …
-to ty nas … uratowałaś ...- szepnął po chwili i otarł łzy.
-nie … jakby nie ten pistolet to pewnie gryżlibyżmy ziemie ...- pogłaskałam go po policzku i uśmiechnełam się do niego leciutko. Odmienił mi tym samym i wziął głęboki wdech.
-ale i tak … jeszcze nie koniec … -spuścił wzrok i oparł głowe o siedzenie.
-wiem … ale trzeba to zakończyć .. niedaleko jest posterunek. Zabiorą Erica a, jak się poszczęści, to też Trewora- uśmiechnełam się i schowałam spluwe do kieszeni.
-Violette ...- szepnął i popatrzył na mnie- o co chodzi z … tym ...- wskazał na spluwe.
-...wytłumacze ci póżniej- spuściłam wzrok i nagle … zobaczyłam jak wielkie auto szybko jedzie przez główną droge- … szybko się cham wyzbierał- szepnełam po czym odpaliłam auto i, z piskiem opon, wystartowałam …

Pati watching you …
-o nie … nie nie!- krzyknął Kend, zatrzymując się na poboczu drogi. Akurat przejeżdzaliśmy koło plaży i z prawej strony był piękny widok na nią.
- ee Kend, nie mamy czasu … goni nas szaleniec a Carlos nam się tu zaraz wykrwawi!- krzyknął James.
- to weż to powiedz oponie! Ten szaleniec strzelił w nią i całe powietrze poszło … dziwie się że koła my po drodze nie zgubili!- krzyknał Kend i udał się do bagażnika
-ale nie możemy tak stać tutaj … teraz to jest niebezpiecznie … -szepneła Sadie, wychodząc za nim
- zróbmy tak: Sadie przeleć się na komisariat. To tylko 2 kilometry … my założymy koło i dołączymy do ciebie-
-dobrze ...- oznajmiła Sadie po czym pocałowała go namiętnie- uważaj na siebie ...- szepneła i szybko pobiegła do przodu.
-dawaj, pomoge ci- powiedział James po czym pomógł Kendowi przy kole.
- Carlos … jak się czujesz?- zapytałam go, patrząc na niego.
- ...boli ...-szepnął- ale … dopuki ty tu jesteś to mniej boli ...- uśmiechnął się do mnie a ja … poczułam złośc. Tak … złość. Nienawidziłam Erica za to co mu zrobił … Carlos nie zaśłużył na to … cały czas obwiniałam siebie za to co zaszło … a moje myśli jeszcze męczyły mnie Vai i Loganem. W końcu zostawiliśmy ich samych z tym szaleńcem … zacisnełam pięść i wziełam głęboki wdech …
- Pati … oczy ci się świecą … na czerwono ...- szepnął Carlos, przyglądając się mi.
-to dlatego że jestem wściekła na Erica … i jak najszybciej to muszę zakończyć ...-
-dobra, jest!- powiedział Kend, wsiadając do auta razem z Jamesem- too odpalamy fure i na posterunek!- powiedział i zaczął zapalać auto ale ...- co jest .. .czemu nie moge ruszyć?-
-no nie wiem … może nie ma benzyny ...- powiedział James i zaczął przeglądać licznik.
-chłopaki!- krzyknełam i wskazałam na lusterko, w którym ukazało się pędzące auto … tak … to był Eric … i pędził prosto na nas … był tóż tóż a my nie mogliśmy nic zrobić … nawet uciec …
-on w nas uderzy!- wrzasnął Kend i obrócił się do tyłu. Był już tak blisko … brakowało kilka metrów ...

TO BE CONTINUED ...
wieem że nie lubicie tego słowa xD ale jak kiedyś żółwie ninja oglądałam to musiałam wycierpieć! xD
Pytanie: czemu jabłko jest czerwone? dawać odpowiedzi! xD ... no chce wiedzieć xD