Kolejna i ostatnia część xD życze miłego czytaniaa :D
Weszłam do domu i zamknełam za sobą drzwi. Przystanełam na chwile i popatrzyłam przed siebie. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się stało ... całowałam się z nim?! Pokręciłam głową i uśmiechnełam się.
-no i?- moja siorka staneła przede mną jak duch. Ja się troche wystraszyłam bo tak z nienacka wyskoczyła xD
-Johanna!- złapałam się za głowe, jedną ręką – nie strasz mnie do ciorta!-
-przepraszam ... i jak było?- uśmiechneła się do mnie ciekawska.
-aaa normalnie ...- zaczełam przechadzać po kuchni – po prostu ... poszłam ... wybaczyłam i ... przyszłam!- usiadłam na krześle i chwyciłam za flaszke piwa.
-a więc- zabrała mi piwo:( - już wszystko ok?-
-nie bo zabrałaś mi piwo- popatrzyłam na nią, wyciągając ręke
-nie ma chlania!- pomachała mi butelką przed oczami.
-uff ...-wykrzywiłam się udając urażona– chcesz wiedzieć co się stało?-
-mhm- kiwneła głową trzymając mocno butelke.
-dobra ... całowaliśmy się-
-ooooooooo!- krzykneła Ana, postawiła piwo i podbiegła mnie przytulić. Kiedy mnie ściskała, ja pròbowałam za jej plecami otworzyć piwo – nawet nie pròbuj- warkneła na mnie. Zostawiłam otwieracz i obròciłam oczami. W końcu starszej trzeba się słuchać ;)
-ale nie myśl sobie że między nami jest jakaś chemia-pokiwałam głową a ona odczepiła się ode mnie.
-taaa akurat ... bo jest biologia- założyła ręke na ręke i popatrzyła na mnie cwaniacko – lubicie się, i to bardzo. Nie słyszałaś co ci mòwił? Podobasz mu się!- rozczochrała mnie.
-nie- wstałam i pomachałam rękami – nie za bardzo wierze w jego słowa ... ide się zrelaksować w pokoju- i poszłam do gòry. Siedziałam tam aż do obiadu. Od czasu do czasu patrzyłam w okna domu TFN ale nie widziałam nic ciekawego. Nikt z domu nie wychodził . Po obiedzie znowu poszłam do gòry. Właściwie cały dzień przesiedziałam na łòżku, wpatrując się w pustke przede mną. Johanna od czasu do czasu przychodziła do mnie i pytała się mnie czy nie jestem przypadkiem chora. Ależ oczywiście że nie ... po prostu myśle nad dzisiejszym dniem. Zrobił się już wieczòr ... po kolacji poszłam się przebrać i spiełam włosy w kucyka. Około 21 byłam w łazience i myłam zęby a Johanna, nadal w ubraniu, coś robiła przy oknie. Nagle zerwała się i podbiegła do mnie.
-Jagoda, Jagoda!-
-cło?!- odpowiedziałam jej, mając szczoteczke w buzi.
-ehm wypluj że to z buzi i chodz szybko za mną!- szybko skończyłam myć zęby i podeszłam do okna. Zobaczyłam pod domem stojącego Dennisa, z gitarą elektryczną w ręku, ktòra była podłączona do piecyka. Migiem otworzyłam okno i wychyliłam się z niego.
-Dennis!- wykrzyknełam zaskoczona.
-tooo ja was zostawiam- powiedziała Ana i zeszła do salonu.
- dobrywieczòr Jagoda- uśmiechnął się do mnie – chciałem cię jeszcze raz baaardzo przeprosić za wszystko, naprawde- odparł – i dlatego napisałem dla ciebie piosenke-
-że jak?- zapytałam zdziwiona.
-no tak ... piękna- odpowiedział. Zarumieniłam się i uśmiechnełam a on zaczął grać. Piosenka była fantastyczna! Lepsza od mojej! (piosenka jest z One Direction-what makes you beautiful. nie publikuje bo nie chce ryzykowaĆ paki przez ACTA :P) Kiedy skończył grać, zaczełam mu klaskać.
-jest przepiękna!-
-tak jak ty- powiedział Dennis. Nie mogłam uwierzyć że chłopak mòwi do mnie takie rzeczy! Ale to co powiedział pòżniej, zostawiło mnie z otwartą buzią- Jagoda ja ... kocham cię- niedowierzałam!
-hej Dennis!- wtrąciła się Johanna – może wejdziesz?!- zaproponowała. On popatrzył na mnie i odmienił mi uśmiechem. Zostawił gitare i wszedł. Co się stało z gitarą to pòżniej wam opowiem :P byłam troche poddenerwowana. Za kilka sekund miał się zjawić chłopak ktòry przed chwilą wyjawił że mnie kocha! Stałam przy oknie ... w pewnym momencie rozległo się pukanie. Po tym do pokoju wszedł Dennis. Odwròciłam głowe i popatrzyłam na niego. On, powoli, podszedł do mnie i objął mnie.
-słuchaj ...piękna piosenka ale ...- powiedziałam do niego, nie zmieniając pozycji – nie wiem czy to normalne ... jestem klonem ! i do tego błędnym ...-
-nieprawda ... jesteś najlepszym i najpiękniejszym błędem, jaki człowiek mògł kiedykolwiek popełnić- odparł Dennis. Ja aż odwròciłam się do niego, zdziwiona.
-jak pięknie wyglądasz w kucyku-
-taa ... i w piżamie ... i pamposzach- potrzepałam pamposzami – ale ... ale to sprzeczne z naturą!- zaczełam wymachiwać rękami.
-jednak widze że Johanna to nie przeszkadza- wskazał na moją siorke, ktòra gawędziła sobie z Darseyem, pomagając mu przenosić gitare do domu.
- ona jest inna- i znowu zaczełam machać rękami – ona się niczym nie przejmuje, jest wesoła, szajbuskowata i ... i ją nie obchodzi że jest klonem!-
-ciebie też nie powinno nic obchodzić bo ... jesteś wyjądkowa. Naprawde- pokiwał głową i chwycił mnie za ręce. Ja popatrzyłam na niego a potem znowu skierowałam wzrok na okno. Ich już tam nie było ... spojrzałam na Dennisa. No żal by było takiego chłopaka zostawić!
-Den ... naprawde tego chcesz?- zapytałam
-tak, chce tego- pokiwał pewnie głową.
-w takim razie ... ja też cię kocham- uśmiechnełam się do niego i przytuliłam go. On zaś zadał mi pytanie.
-zostaniesz moją dziewczyną?- oderwałam się od niego.
-serio?- zapytałam, zdziwiona.
-tak- kiwnął głową i czekał na moją odpowiedz.
-no więc ... skoro tak ładnie prosisz- zaśmiałam się – to ... tak- nie dałam mu nawet ucieszyć się z tego, bo od razu wziełam go i pocałowałam! Tak wiem nachalna jestem xD no ale on jest taki słoodki ^_^ po tym od razu przytuliłam się do niego.
-dzięki że jesteś przy mnie- szepnełam mu do ucha.
-zawsze i wszędzie- przytulił mnie mocniej. Po tych uściskach, postanowiliśmy położyć się na kanapie i coś oglądnąć w TV. Rozłożyłam kanape i położyłam głowe na brzuchu Dennisa. Przeglądaliśmy kanały, aż natrafiliśmy na ...
-o! „obrażać byle nie zabijać!” Zostaw to!- krzyknełam uradowana.
-ale to jest głupie!-
-wiem- uśmiechnełam się a on zaczął głaskać mnie po włosach – ale czasami lubie się pośmiać z ludzi głupszych od nas- zaśmiałam się i popatrzyłam na Dennisa.
-a nie wolisz robić czegoś innego?- podniòsł cwaniacko brew.
-hmm może- podniosłam się i położyłam się na nim.
-wiesz, wyglądasz bardzo ładnie w kucyku- oznajmił.
-to, dla ciebie, rozpuszcze włosy- zaśmiałam się, ściągnełam gumke z włosòw i zaczełam go całować. Po dłuższej chwili, usłyszałam że ktoś wchodzi. Uciszyłam go, przykładając mu ręke na usta. Słyszałam kroki ... i ...
-Jagoda!- Johanna zjawiła się z nienacka przy kanapie – a co wy tu robicie?- oparła się o kanape i podniosła cwaniacko brew.
-eyh ...- zająknełam się- my ... leżymy- podniosłam głowe. Nagle poczułam jakby coś się na mnie patrzyło. Po chwili obròciłam się w strone drzwi wyjściowych. – eeeh – popatrzyłam się na sufit- czy myślisz że jestem taka głupia, Darsey?- popatrzyłam na kucającego gościa koło lady, ktòry myślał że jak se kucnie to go nie zobacze.
-eeh słabo się schowałem- podniòsł się Darsey.
-Darsey?!- usiadł na kanapie Dennis – a co ty tu robisz?-
-a bo ... bracia Lancaster są w domu i ... nie mogliśmy w spokoju porozmawiać- zaakcentował ostatnie zdanie.
-Ana- podniosłam brew i spojrzałam na opierającą się o kanape, dziewczyne- chcesz mi coś powiedzieć?-
-oooh ... no dobra ...- popatrzyła się na Darseya i mrugneła do niego. – kiedy Dennis do ciebie przyszedł, pomyślałam że będe miła i mu otworze drzwi. Kiedy go wpuściłam, zobaczyłam Darseya jak zabierał gitare z drogi. Szybko do niego podbiegłam i chwyciłam za kabel.
-pomòc ci? A pomoge- powiedziałam do niego.
-a nie trzeba- popatrzył na mnie
-aa to ci pomoge- zaczełam zwijać kabel
– zaraz ... znam cię skądś-
-mieszkam na wprost was a Jagoda to moja siorka, gościu- kiwnełam głową.
-wow, w realu wyglądasz ... eah ... inaczej-
-brzydko?-
-niee coś ty! I –dotknął mi włosy- prawdziwe?-
-nom. A co, nie można mieć błękitnych włosòw- uśmiechnełam się do niego.
-masz piękny uśmiech- oznajmił.
-a ty jesteś ciacho-
-że co?- zapytałam z lekkim uśmiechem, podchodząc do kanapy i głaszcząc Dennisa po głowie.
-no to ...- odparła Ana.
-teraz opowiadaj bo mnie zaciekawiłaś!- poganiałam ją.
No więc ... po tym jak zabraliśmy gitare do domu, klapneliśmy na kanape.
-nooo walę prosto z mostu: masz dziewczyne?-
-nie-
-a miałeś jakąś?-
-nie-
- a zakochałeś się kiedyś?-
-nie-
-no to na co czekasz, chłopie!- usiadłam mu na kolanach – na co czekasz?- zapytałam grzecznie.
-ehm ... no czekam na jakąś dziewczyne- objął mnie-
-musisz wiedzieć że Johanna załatwia wszystko bezmyślnie i szybko- pokiwałam głową.
-a na co mam czekać?- zwròciła się do mnie Ana – Dennis mògł ci powiedzieć , jak tylko cię poznał, że się w tobie zakochał. A jak bracia chcieli żeby ukradł ci piosenke, to mògł ci wszystko wytłumaczyć, zamiast robić głupstwa-
-no w sumie ...- popatrzyłam na Dennisa – mògł tak zrobić- znowu zaczełam mierzwić mu włosy – dobra, nieważne ... kontynuuj!-
Dobra no ...
-ehm jestem tu?!- popatrzyłam na niego dziwnie.
-no jesteś. Odczuwają cię najbardziej moje kolana- troche się wykrzywił.
-a co, ciężka jestem?-
-no leciutka to nie jesteś-
-powiedz: wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?-
-nie wiem ...-
-ja tak- no i po tym pocałowałam go.
-pogieło cię czy co?- zapytałam zdezorientowana- z Tylerem wszystko powoli się toczyło, jeśli można to tak nazwać. A z Darseyem- zaśmiałam się- się tak pospieszyłaś! No i ... zjadłaś za dużo czekolady?-
-no może zjadłam z ... jedną ..- podniosłam brew – dwie ...- jeszcze bardziej podniosłam – no dobra cztery, ale więcej na mnie nie wymusisz!- pokiwałam głową i podeszłam do Darseya
-sorki Darsey że tak się stało, ale ten oto osobnik robi wszystko za szybko i jest nieokrzesany-
-nie, spoko. Nie gniewam się, wręcz przeciwnie-
-a co?- podeszłam do lady i zaczełam chrupać ciastko.
-aa nie powiedziałam ci!- Ana wskoczyła na plecy Darseyowi – jesteśmy razem!-
-coo?- krzyknął zdziwiony Dennis.
-cuo?- udało mi się wydusić siębie i nagle ... zaczełam się dusić ciastkiem! Dennis szybko do mnie podleciał i zaczął mnie ratować –khy khy! Że co?-
-no, mòwiłam że się ucieszy- uśmiechneła się Johanna i zaczeła całować Darseya.
-fajnie ale nie przy mnie!- krzyknełam, nadal nie mogąc załapać wszystkiego – to ja przeżyłam takie love story a ty tak ... hop siup?- zaczełam wymachiwać rękami.
-no- zaczeła kiwać głową Johanna.
-mhm ... faktycznie Dennis mogłeś się pośpieszyć- klepnełam go leciutko w brzuch.
-ja nie jestem tak odważny jak twoja siostra- przytulił mnie.
-ale ... czy wy na prawde tego chcecie? Chcecie chodzić z ... klonami?- zapytałam.
-wy już nie jesteście klonami, jesteście prawdziwymi osobami- odparł Darsey.
-o!- Johanna wskazała na niego – co za poeta nie?-
- ale ...- zaczełam coś mòwić lecz nie udało mi się dokończyć zdania.
-o nie ... Jagòdko, popatrz na Darseya, słyszysz jakie ma piękne imie? Darsey- przeliterował imie, Dennis.
-hahaha- zaczełam się śmiać – dzięki ci chłopie że takie masz imie- wtuliłam się w Dennisa, nadal się śmiejąc.
-akurat tu podziękuj moim rodzicom- kiwnął głową Darsey.
- skąd oni wzieli to imie, z płynu do prania?- on przewròcił oczami i kiwnął głową, śmiejąc się.
-na pewno będzie nam się dobrze żyło- uśmiechnął się.
-ehm ... a czy klony mogą mieć dzieci?- zapytała Ana.
-nie wiem ...- pokiwałam głową.
-no to trzeba się przekonać- chwyciła Darseya za ręke i zaczeła iść w strone domu TFN.
-ej ej ej!- zatrzymałam ją szybko. – nie tak prędko. Poczekaj z tym- zaśmiałam się, kiwając głową.
-żartowałam głupolko- klepneła mnie leciutko w ręke i objeła – pamiętaj, jesteś krwią mojej krwi-
-dosłownie- ścisnełam ją mocniej.
-ja moją còrke nazwe Teresa- odparła Ana
-a dlaczego akurat tak?- zapytałam się ciekawa.
-musi być normalne imie w tej rodzinie- zaśmiała się.
-Przecież istnieje imie Jagoda ... i Johanna też- powiedział Dennis.
- no właśnie- kiwnełam głową do Johanna – dobra ... teraz trzeba wykombinować co powiedzieć Vai ...-
-o lol ...- odparła Johanna, oddalając się ode mnie-trzeba będzie coś nastulać ... lub powiedzieć prawde ...-
-ehm może nie narobi nam wielkiej awantury ... co nie?- spytałam zakłopotana ... jednak chyba tak ... zobaczymy ...