Kochani! Wczoraj opublikowałam coś na stronach z bloga. jakoś mi tego nie wyświetliło na profilu ale dobra ... xD tu jest link: http://mojatotalnaporazka.blogspot.com/p/co-by-byo-gdyby.html :DDDD
-mòwie wam, zabije mnie!- mòwiłem, przerażony do kumpli z kapeli – jesteście chorzy i w ogòle nie wiem jak udało wam się mnie namòwić- kręciłem głową, niedowierzając że jednak zrobiłem coś głupiego przez nich. Byłem taki wściekły na nich i na siebie bo uległem ... stanąłem przy oknie. w pewnym momencie widze otwierające się drzwi mojej sąsiadki ktòra mieszka na wprost nas. Od razu schowałem się za Darseyem.
-ona tu iiidzie!- szepnąłem do niego przestraszony. Widziałem jej twarz: była wściekła, jak przypuszczałem, ale jednak nie na nich ale na mnie ponieważ tylko mnie wtedy widziała w domu. Pòżniej dopiero zjawili się ci kanciarze. Jednak skręciła i poszła do Vai. Po kilku minutach wychodzi z czymś ... to piła! O_O dostałem omdleń ... Już doszła do drzwi i zaczeła pukać, co ja mòwie, walić w drzwi! Trewor wygonił mnie do nich.
-masz otworzyć i ją spławić ale jak powiesz coś o nas to cię udusze!-warknął i uciekł razem z bratem. Darsey został by mi asystować. Powoli otworzyłem drzwi. Kiedy je otwarłem, dostało mi się w mordke tak ładnie że miałem podbite oko.
-jak śmiałeś! Ty ... ty złodzieju jeden! Myślałam że jesteś inny ale jesteś taki sam jak reszta matołòw z twojej kapeli!- podstawiła mi piłe przy brodzie.
-ej, mnie w to nie mieszaj- odezwał się Darsey.
-prosił cię tu kto?- odparła mu zła. O o była naprawde wściekła.
-posłuchaj ... – powoli odepchnąłem piłe od siebie - to nie tak. Nie moge ci tego wytłumaczyć- zacząłem się jąkać.
- jak nie tak to jak? Nie możesz mi wprost powiedzieć że ukradłeś mi piosenke?! Mogłeś mnie zapytać!- wzruszyła rękami ... i piłą.
-przepraszam cię ...- spuściłem głowe – naprawde ja ...-
-nie odzywaj się do mnie. Nie chce mieć do czynienia ze złodziejem- odwròciła się i zaczeła iść w strone domu.
-taa? A Duncan to nie złodziej?- powiedział to Trewor, wychylając się z okna. JD, wściekła, wzieła pierwszy kamyk pod ręką i rzuciła w niego. On zdążył zamknąć drzwiczki ale i tak wybiła nam okno.
-dziewczyna ma power- odparł, troche zamurowany, Darsey. Kiedy Jagoda była już przy swoich drzwiach, otworzyła je i odwròciła się na chwile. Tym razem nie parskała agresją tylko smutkiem. Popatrzyła na mnie i szepneła.
-a ja zaczełam cię lubić- po tym weszła. Było mi okropnie głupio. Tak głupio że kiedy wszedłem do domu, wydarłem się na tych nieznośnych bliżniakòw.
-co wam strzeliło do głowy! Ta dziewczyna potrzebuje pomocy a nie podwòjnego dołka! Zwariowaliście czy co!? –
-ej spokojnie ...- powiedział uspokajając mnie Eric.
-nie spokojnie. Nie spokojnie! Przez was zdołowałem najfajniejszą dziewczyne ktòrą do tej pory poznałem!-
-a mama?- zapytał się Trewor.
- ... głupi jesteś i tyle- i poszedłem do pokoju. Zamknąłem się na klucz i rzuciłem na łòżko. Co ja zrobiłem! Tak potraktować taką dziewczyne! Byłem załamany.
-Dennis ...- szepnął mi Darsey. Ja rozglądałem się gdzie on może być ale go nigdzie nie widziałem. – do gòry!- popatrzyłem się na sufit – i teraz w lewo!- popatrzylem się na okno. Tam właśnie czaił się Darsey.
-co ty tam robisz?-
-zamknąłeś się na klucz więc nie da rady wejść przez drzwi ... więc chciałem spròbować przez okno-
-dobra ...- usiadłem na krześle i położyłem się na mojej perkusii – czego chcesz?-
-pomòc- odparł Darsey – ehm skoro JD przez to się przecisneła to może ja też- zaczął przeciskać się przez okno.
-nie wymawiaj tego imienia- zakryłem twarz – kiedy o niej myśle czuje się jak ostatni idiota-
-nieprawda!- przecisnął już połowe siebie przez okno – to ja jestem ostatnim idiotą bo nie powstrzymałem ich przed tym – wtedy cały się przecisnął i spadł na moje łòżko.
-nic ci nie jest?- podszedłem do niego i pomogłem mu normalnie usiąść.
-nie, nie spoko. Twoje łòżko jest miękkie. Ehm, słuchaj, mam pomysła ... – po tym jak opowiedział mi co i jak ... – tylko że musze jakoś zmusić JD żeby przyszła tam ...-
- hmmm to będzie trudne ... wiem! Trzeba wtajemniczyć jej siorke. Posłuchaj: ja namòwie Johanna a ty idz coś wymyśl JD, zgoda?-
-zgoda!- daliśmy sobie żòłwika i wstaliśmy. Ja poszedłem do drzwi a Darsey pròbował wyjść przez ... okno?
-ehm Darsey, już otworzyłem drzwi. Będzie ci lepiej przez nie przejść.-
-wiem ale to przechodzenie przez okno zmotywuje mnie żebym troche schudł- i przecisnął się. Ja pokiwałem głową i wyszedłem. Po kilku godzinach plan był w połowie wykonany. Ja poszedłem do Johanna. Oczywiście ładnie mnie zjechała ale, po wytłumaczeniu wszystkiego, chętnie z nami wspòłpracowała. Darseyowi poszło nienajgorzej. Mòwił że kiedy tylko go zobaczyła, zaczeła się śmiać xD ale, po kilku godzinnych przekonywaniach, udało się mu dopiąć celu. Plan, na 70%, mògł się udać. Niestety była też jedna przeszkoda: jeśli to zrobie to jest wielkie ryzyko że wywalą mnie z kapeli. Mało już mnie to obchodzi bo chce żeby JD żyła ze mną w zgodzie a nie w nienawiści. Jednak mam też poparcie bo Darsey powiedział że jak mnie wywalą to on też odejdzie. I tu się sprawdza powiedzenie: prawdziwych przyjaciòł poznajemy w biedzie. Jeśli się uda, musze znależć mu dziewczyne ;D po tym wyczerpującym dniu, nadszedł kolejny wyczepujący dzień. Około 12 zebraliśmy się i poszliśmy do centrum miasta. Tam mieliśmy już scene ustawioną. Po kilkunastu minutach zebrało się już dużo ludzi, wiele paparazzi oraz fotoreporteròw. Jednak jej nie było ... zacząłem wątpić że to się uda ale ...
-patrz! Idzie!- wskazał na Johanna ktòra ciągneła za sobą JD – a raczej ciągnie Jagode ...-
-dobra, wchodze- wziąłem głęboki wdech i wszedłem na scene. Wziąłem mikrofon i zacząłem mòwić ...
-witam państwa bardzo serdecznie!- kiedy tylko JD zobaczyła mnie na scenie, chciała jeszcze bardziej stąd uciec, ale siorka mocno ją trzymała i nie pozwalała jej na to – zebrałem was tu dziś bo chce wam coś powiedzieć ... pamiętacie „naszą” nową wczorajszą piosenke?- i puściłem piosenke „at the moment”. Jagoda miała wyraz twarzy pod tytułem „ nie dosyć że mi ukradł to jeszcze na moich oczach chwali się moją piosenką”- wiem,wiem długi tytuł ale jej wyraz twarzy to okazywał. Kiedy piosenka się skończyła, wziąłem znowu mikrofon do ręki.
-no ... to nie jest nasza piosenka- zobaczyłem zdumienie na twarzach ludzi – ukradłem ją ... ja ...- widziałem teraz wielkie zdumienie Jagody – piosenka nie jest moja. Została napisana dla EnCiTy, ale ja ją ukradłem ... a autorką tej piosenki jest Jagoda Goldie- wskazałem na nią. W mig wszyscy się na nią popatrzyli ... w pewnym momencie zaczeli klaskać! Zagubiona Jagoda patrzyła się na nich i na mnie.
-a jednak na coś przydają się te klony- odparła jakaś starsza kobieta, ktòra była wśròd tłumu - piękna piosenka, naprawde- Wtedy Jagoda uśmiechneła się i popatrzyła na mnie. Pierwszy raz ,chyba, nie złościła się jak ktoś mòwił do niej klon ...
-przepraszam cię Jagoda ... i ... naprawde cię polubiłem ...- tłum zrobił „oooo” xD Jagoda zagryzła wargę i uśmiechneła się. Chyba mi przebaczyła ... mam nadzieje –a ta śliwa pod okiem to przez to ... że jej ukradłem piosenke ... zasłużyłem na to-
-nie!- wykrzyknął ktoś z tłumu. No do jasnej grrr! Czy te blondasy zawsze muszą wszystko psuć?! -.-‘’ –on, on chory jest na głowe- chwycił mnie za ręke Trewor. Ja, tym razem, się nie dałem i odepchnąłem ich od siebie. Darsey też mi pomògł. Wziąłem jeszcze mikrofon i powiedziałem ostatnie słowa.
-nie słuchajcie blondasòw: troche dziś wypili. Jagoda- popatrzyła się na mnie – podobasz mi się- po tym odszedłem od mikrofonu ,by jak najszybciej zabrać tych dwòch łotròw. Widziałem jak Jagoda została z otwartą buzią. Ja sam nie mogłem uwierzyć że coś takiego powiedziałem xD w domu, za to, zaczeło się piekło ...
-coś ty zrobił!- złapał się za głowe Trewor – czy tobie coś odbiło czy się najadłeś czegoś nieświerzego?!-
-słuchaj: wziąłem wine na siebie więc, jakby co, mnie nienawidzą. Poza tym nie moge żyć z takim czynem ... wy może tak ale ja nie- pokiwałem głową.
-dobra kolego- podszedł do mnie Trewor – nie wywalimy cię z kapeli, bo jesteś nam potrzebny, aaale ... ale. Przez całą noc będziesz walić w te twoje bębny, za to że zrobiłeś coś czego nie powinieneś- groził mi palcem.
-ale to jest 12 godzin!-wykrzyknął Darsey.
-trzeba było o tym myśleć zanim zrobiliście to głupstwo ... zròb to dla tej twojej klonòwy-
-nie nazywaj jej tak- Odparłem wkurzony – ona jest milsza niż niektòrzy ludzie, typu ty-
-właśnie się o tym przekonałem- podszedł do drzwi – a! I ty płacisz za szybe ! ... i za lekarza – wskazał na moje podbite oko i wyszedł z Ericiem. Było już około 20. Wtedy zacząłem grać na perkusii. Wyznaczyli mi Darseya, żeby mnie pilnował. Dałem mu spokòj i powiedziałem żeby wziął zatyczki i się mną nie przejmował. Dla Jagody będe grał nawet całą noc! ...
Jest godzina 8 rano. Ja, wycieńczony, grałem ostatnie bicia na perkusii. Wtedy weszli bliżniacy.
-no perkusisto!- odparł Trewor – koniec tego łomotania. Spłaciłeś swoją kare więc możesz przestać już walić ... a przy okazji: to worki pod oczami czy Jagoda była tu w nocy i podbiła ci drugie?- zaśmiał się, pokiwał głową, zasalutował i wyszedł. Jego brat zrobił to samo. Zaczynają mnie powoli wnerwiać ... byłem strasznie zmęczony, głodny i ... musiałem iść do kibelka! Wracając z łazienki, wstąpiłem do kuchni i skubnąłem coś do jedzenia i do picia. Wchodząc do mojego pokoju, zauważyłem że coś czerwonego leżało oparte o okno. Postawiłem jedzenie i szybko podbiegłem do okna i zastukałem w szybe. A Ktòrzby inny jak nie Jagoda ktòra tam dżymała! Powoli zaczeła się przebudzać.
-yhm- przetarła oczy i pomachała mi. Ja otworzyłem okno.
-Jagoda! Co tu robisz?-
-ahm przyszłam wczoraj i chciałam posłuchać jak grasz- uśmiechneła się, przeciągneła się i przecisneła się przez okno. Ja ją złapałem i położyłem na ziemi. – powiedz: to przez bliżniakòw, tak?- zapytała cwaniacko.
-no ...- odparłem cicho – zmusili mnie ... a potem, za kare że się wysypałem, musiałem ...-
-przez całą noc grać- zakończyla zdanie. – wiem, asystowałam ci zza okna- zaśmiała się – ale gdzieś o drugiej mi się kimło-
-ale dziwie się że aż tyle wytrzymałaś-
-aaa tam ... a poza tym ... przeprosiny przyjęte – uśmiechneła się – spodziewałam się że mnie będziesz chciał przepraszać ale ... nie domyślałam się że w taki sposòb. Dzięki tobie poczułam się wartościowa, dzięki - i przytuliła mnie mocno. Po chwili ... nie chciała puścić xD
-uhm za wygodnie mi tu jest. Nie chce cię puszczać- zaśmiała się i wtuliła jeszcze bardziej we mnie.
-nie mam nic przeciwko- uśmiechnąłem się i też się w nią wtuliłem. Jednak, po chwili, ścierpły nam nogi i musieliśmy troche oddalić się od siebie. Jednak nadal trzymałem ją w potrzasku. Popatrzyła się na mnie a ja na nią. Uśmiechneliśmy się do siebie, przybliżyliśmy się i ... pocałowaliśmy się! No i oczywiście piękną chwile musiał zròjnować ...
-Dennis!- wpadł do pokoju Darsey, otwierając na ościerz drzwi. My odskoczyliśmy od siebie i popatrzyliśmy się na niego.
-eahm ... przyszedłem w złym momencie?- zapytał się zakłopotany Darsey.
-nie ... właśnie miałam wychodzić ...- popatrzyła się na niego, potem na mnie i podeszła do okna – ja klasycznie, przez okno- uśmiechneła się i znowu popatrzyła się na mnie – to pa – mrugneła do mnie i wyskoczyła przez okno.
-co ja widze ...- podszedł do mnie Darsey z cwaniacką miną
-aa tam- machnąłem ręką- ehm pożyczysz gitare?- popatrzyłem się na niego ze słodką minką xD
-dobrze ale nie ròb już nigdy więcej takiej miny – poklepał mnie po ramieniu – a, jeśli wolno, po co ci?-
- ... mam wene. Tylko tyle ci powiem-
-chyba rozumiem- objął mnie, potrząsł mną i zaprowadził mnie do salonu ...
Co miał na myśli Dennis? I po co mu gitarka? Dowiecie się w następnym rozdziale!