Kochani Fani :))

OGŁOSZENIA :D

Prosze czytac,klikac, i komentowac :)) :DDD PS: jesli chodzi o spamy to mi nie przeszkadzaja ... ;))) A jesli beda to blogi ciekawe i godne uwagi to dodam je do moich zajefajnych blogaskòw ;DDD

NIE LUBICIE - NIE KOMENTUJCIE - proste u.u

mòwie juz ze mieszkam we Wloszech i nie jestem niewiadomo jak poprawna z polskiego wiec za bledy przepraszam.

Pytania zadajcie w komentarzach a ja będe wam próbowała wytłumaczyć w postach w których skomentowaliście:)

Kiedy pojawiają się nowi aktorzy, dodaje ich i w rozdziale i na stronie czyli w "bohaterowie" (znajdziecie na stronach) :D

DOBREJ ZABAWYY!!

niedziela, 8 grudnia 2013

I ZNOWU ...

No siema! wiem że te rozdziały sa nijakie, długo na nie czekacie i wgl, dlatego wole zawiesić, eeh znowu, bloga. komci mało, czasu mało, weny brak. znaczy jest ale na coś innego. pisze tym razem troche o moim zyciu. ostatnio sie wiele wydarzyło i po prostu wena do pisania tego bloga mi uciekła. przepraszam was jeszcze raz ... może wróce szybko może nie, zobaczymy. trzymajcie się! ;*

poniedziałek, 2 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 6 cz 1 "WSZYSTKO DO GÓRY NOGAMI"

No siemka siemka :D przepraszam za tak długą nieobecnośc ale się balowało i się ma xd chora znowu jee!! xd ale to nie moja wina ... xd a więc zapraszam! :D i sorka że taki krótki :/ ;*

Logan watching you ...
-Logan, brachu, wszystko ok?- podszedł do mnie Carlos i przytulił.
-nie ... nie jest ok ...- pokiwałem głową po czym usiadłem na krześle.
-pff ofiary losu- prychneła Amelia.
-eahm mogłabyś się już na dobre ewakuować z naszego domu?- spytał latynos patrząc na nią.
-nie- wywaliła jęzor po czym na dół zszedł Josh.
-dopuki Josh się nie wyprowadzi, ona nie przestanie tu przychodzić- odparł zdruzgotany Kendall gdy Amelia wzieła mu świeżo nalazy sok i zaczeła z niego pić- są dwie opcje: albo instalujemy drzwi na hasło albo wyrzucamy Josha-
-ej!- oburzył się wyżej wymieniony.
-nie ej tylko taka prawda- rozłożył ręce blondyn- jakieś inne pomysły?-
-bo poskarże się Pati!- zaczął nam grozić Josh.
-mi nie trzeba skarżenia, po prostu im wszystkim przywale- zaczeła podciągać rękawki Amelia.
-o matko boska- wywrócił oczami latynos.
-ej ludzie widzieliście Syl ... wie- przystał w drzwiach James, kiedy zobaczył co tu się wyprawia.
-nie zwracaj na nich uwagi- machnął ręką latynos.
-wygląda jakby za chwile się mieli wyzabijać- odparł, podchodząc do nas.
-akurat mają to w planach- odparł Carlos- szukasz Sylwii?-
-no ...przez chwile straciłem ją z oczu i myślałem że będzie tutaj-
-a gdzie byliście?- spytała nagle Angel, zjawiając się koło nas.
-ty raczej idz uspokajać swoją siostre i kochasia- wskazał na nich Carlos.
-byliśmy w zoo ale nagle gdzieś ją wywiało- wzruszył ramionami.
-czemu w zoo?- krzykneła Angel, kiedy próbowała odciągnąć Amelie od Kendalla.
-Sylwia chciała to poszliśmy- wytłumaczył nam.
-po co do zoo?- podniósł brew latynos.
-ałaaa!- usłyszeliśmy nagle krzyk Kendalla.
-ej! Bez bicia mi tu!- krzyknął Carlos.
-to oni!- jęknął blondas.
-super, teraz dwie osoby nam zagineły ...- westchnął James.
-nie ...- szepnąłem.
-co nie, Logan?- spytał Carlos.
-ja wiem gdzie jest Vai ... to nie było trudne- odparłem patrząc na nich.
-to wiesz i nic nie mówisz?- spytała mnie Angel.
-sami pomyślcie! Do swoich ... do kogo mogła iść?- aż wstałem.
-do rodziców?- podniósł brew James.
-nie! Do mafii!- krzyknąłem kiedy nastała kamienna cisza.
- ... z kim my się zadajemy- usłyszałem szept Josha.
-problem w tym że nie wiem gdzie znajduje się siedziba- westchnałem i usiadłem na miejscu.
-mam pomysł- odpała Angel- wezme Josha i Amelie i pomęczymy troche Harolda żeby dał nam jakąkolwiek wskazówke-
-świetnie- wskazał na nich Carlos- ja z Jamesem możemy iść do zoo poszukać Sylwii-
-ja zostane z Loganem- odparł Kendall klepiąc mnie po ramieniu na co uśmiechnąłem się i poczułem w nim wsparcie.
-nie klep go! Zarazisz się jego przemądrzałością!- krzykneła nagle Amelia.
-idzcie już, dobra?- jęknął blondyn na co Angel szybko popchała ich do wyjścia.
-to my idziemy po Sylwie- odparł James po czym z Carlosem wyszli z domu. Oparłem się o siedzenie po czym westchnąłem głęboko.
- Logan- przykucnął przy mnie blondas- będzie dobrze- kiwnął głową.
-chciałbym być tego pewien ...-

Sylwietta watchng you ...
Wędrowałam sobie po zoo zagubiona. Już od godziny nie widziałam się z Jamesem, może dlatego że robiłam wszystko by go zgubić. Miałam jeden plan w głowie ale zrobiłam to też dlatego by zostać chwile sama z moimi myślami. To wszystko co się działo zaczeło mnie przytłaczać. Vai niby okradła bank, póżniej nie, potem uciekła ... Jezu! Czemu to wszystko nam się przydarza! Usiadłam na ławce i wpatrywałam się w jeden wybieg na małe zwierzaczki.
-Sylwiaa!- usłyszałam nagle krzyk i zaczełam się rozglądać. Zobaczyłam w oddali Carlosa i James, którzy mnie szukali. Bez chwili zastanowienia schowałam się za koszem, jednak że ktoś zaczął prowadzić ten kosz, musiałam podążać za nim.
-eeh gdzie ona jest- zaczął drapać się po głowie grzywacz.
-może już wyszła?- spytał Carlos.
-zadzwonie do niej- odparł James a ja spanikowana szybko wyciągnełam komórke z kieszeni i zaczełam ustawiać na wyciszony.
- nie mogłeś do niej wcześniej zadzwonić?- podniósł brew latynos.
-dzwoniłem! Ale nie odbiera- wzruszył rękami i zaczął dzwonić. W ostatniej chwili udało mi się wyciszyć. Odetchnełam z ulgą, jednak śmietnik znów zaczął jechać i zostałam bez kryjówki. Migiem wtopiła się w jakąś chińską wycieczke i, kiedy chłopcy znikneli mi z oczu, wyłoniłam się i usiadłam na ławce. Zerknełam znów na klatke ... co do ... ?!

James watching you ...
-nie mam już siły stary, poddaje się- jęknąłem, opierając się o latynosa.
-jest już póżno, może wróciła do domu?- spytał.
-no mam nadzieje bo jak nie to ją udusze- odparłem już troche zdenewowany. Sylwia przez cały dzień tak jakby mnie unikała. Nie rozumiem już jej ... czy wszystkim po kolej tu odbiło? Eeeh ...- dobra, pójde do ich domu i zobaczymy czy ona tam jest- pożegnałem się z Carlitem po czym podołałem do jej domu. Po drodze udało mi się zrzucić troche złośći by przypadkiem nie narobić awantury. Stanąłem przed drzwiami wejściowymi po czym wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Po dłuższej chwili otworzyła mi troche zagubiona czerwona. Już miałem coś powiedzieć lecz ona szybko mnie zatrzymała.
-nic nie mów i chodz- wciągneła mnie do środka i zamkneła drzwi. Podniosłem brew i zacząłem się rozglądać. Wszystko wyglądało normalnie ...
-coś się stało?- spytałem podejżliwie rozglądając się dookoła.
-niic się nie stało, a co się miało stać?- odparła z niewinnym uśmieszkiem patrząc od czasu do czasu na zamknięte drzwi, prowadzące przez stary pokój Gwen do pokoju Vai.
-Vai wróciła?- spytałem po chwili.
-co? Nie ... nie ma jej- spuściła szybko głowe.
- to co tam jest?- wskazalem na drzwi.
- ... może kawy?- zmieniła szybko temat a ja podniosłem brew- co ...?-
-ty coś ukrywasz- wskazałem na nią.
- nie nic Misiek. Eahm kawe masz tam a szklanki są w szafce- wskazała na nie po czym czmychneła do pokoju gdzie były zamknięte drzwi. Nie wytrzymałem, wszedłem do pokoju by zobaczyć co się dzieje.
-Sylwia! O co cho ... aaaa!- krzyknąłem kiedy zobaczyłem dziewczyne z małym zwierzęciem w ręku- jezu lampart!- złapałem się za głowe-co ty Sylwia! Ale ... yyh ... bo ... jak?!- zacząłem panikować kiedy zobaczyłem u niej małego lamparta śnieżnego! To już wiadomo co ona robiła w tym zoo ...- jego mać!-
-uspokoj się do cholery!- krzykneła.
-jak mam się uspokoić, gdy trzymasz na rękach drapieżce z zoo!- złapałem się za głowe- z zoo! Będziemy mieli przechlapane, Sylwia!-
-daj mi wytłumaczyć!- wstała z kociakiem na rękach.
-że niby co? Reszta zwierzaków ci nie wystarczała?- rozłożyłem ręce.
-oni chcieli Vegasa dać do cyrku!- krzykneła.
-jak to ... chwile ... kogo?- podniosłem brew.
-no ... Vegasa- popatrzyła na małą zwierzyne i pogłaskała go po lebku.
-ooo nie nie nie, jak już dałaś imie to jest bardzo żle- zacząłem się cofać- masz go odnieśc do zoo, już!-
-ale go oddadzą do cyrku!-
- za chwile to my będziemy jednym wielkim cyrkiem bo dzieją się tutaj takie rzeczy co świat nie widział!-
-chciałam go uchronić! Czy to takie złe?-
-tak?! Będą go szukać teraz i do tego trafisz za kratki!- krzyknąłem na co ona troche się zlękła ale nie dawała za wygraną.
-nie obchodzi mnie to! Nie oddam go w ręce tej babki!- krzykneła.
-oddawaj go!- wzruszyłem ramionami po czym podszedłem do niej by wziąć małego, jednak ten zaczął na mnie warczeć- osz ty ...- szepnąłem szybko idąc do tyłu.
-zostanie tu- odparła z wielką powagą.
-Sylwia to drapieżnik!-

-zostaje tu i koniec- postawiła na swoim po czym usiadła na kanapie. Złapałem się za głowe i oparłem o ściane ... matko boska co się tu porobiło ...

sobota, 23 listopada 2013

ROZDZIAŁ 5 CZ 2 "CZY JUŻ WSZYSTKO STRACONE?"

yooł :D sorka znowu że tyle mnie nie było ale znów nauka -.- i znów matma ... dość! xd dzisiaj ide na imprezke więc się troche odstresuje :D a was zapraszam na rzdz ! :) :*

Violette watching you ...
... przeszłam już przez kilka korytarzy, aż w końcu dotarłam do jednego wielkiego pokoju. Stało tam dwóch policjantów i gromada ludzi, których znałam. Jednak troche się zdziwiłam widząc ich ... podniosłam brew gdy międzyczasie policjanci usadawiali mnie na jednym z krzeseł.
-prosze- wskazał na grupe policjant po czym stanął koło mnie.
-nie zabije, spokojnie- uspokajałam go wywracając oczami.
-a więc- wstała bunetka- Vai jesteśmy tutaj by ci pomóc po pierwsze-
-taa Pat, już to widze- mruknełam patrząc na bruneta,który przyglądał mi się uważnie z niesmaczoną miną- niektórzy mają mnie za kryminalistke- przymróżyłam oczy na co on zaczął kokosić się na krześle po czym popatrzył przed siebie- idiota- warknełam. Już widziałam że chciał mi odpowiedzieć, jednak w ostatniej chwili Karinka zareagowała.
-cisza! Oby dwoje bądzcie cicho!- krzykneła wstając- pokażemy wam zaraz co się na prawde wydarzyło- odparła po czym puściły jakiś film ... było to nagranie z jednego budynku, który znajdował się troche dalej od banku. Kamera była skierowana na ulice i na mały parking ktory się tam znajdował. W pewnej chwili ktoś tam zapakował na motocyklu. Przyglądnełam się lepiej ... to ja! Nagle jednak zobaczyłam że ktoś walnął mnie od tyłu w głowe ... przewróciłam się razem z motorem na ziemie. Po kilku sekundach zjawiło się jeszcze dwóch ludzi, którzy wciągneli mnie, razem z motorem, do wielkiego tira ... po krótkiej chwili było widać że aleja wypełniła się motorami, to pewnie zbiedzy z banku. Wyciągneli mnie z tego tira po czym położyli tam gdzie wcześniej leżałam i zwiali. Kiedy się przebudziłam zaczełam się rozglądać i powoli podnosić z ziemi. Faktycznie ... zapomniała w ogóle po co tam pojechałam. Wycofałam po czym wtopiłam się w tłum motocyklistów ...
-to są dowody na to że ktoś ją wrobił. Ci ktorzy ją wtedy napadli, wycieli kawałek filmu i podesłali do telewizji by wyglądało to na sprawe Vai- wskazała na mnie blondyna kiedy widziałam że połowa z nich ma rozdziabione usta. On odziwo też ... dotknełam się delikatnie w głowe i syknełam. Policjant szybko podszedł i popatrzył tam gdzie wcześniej się macałam.
- ... ma niewielkiego guza na głowie- przytaknął.
-a jakim cudem worek pieniędzy się tam znalazł?- spytał podejrzliwie drugi policjant.
-prosze bardzo- Pat przewineła jedną scenke po czym przybliżyła i zwolniła tempo- widzimy jak odkładają Vai na miejsce po czym jeden z motocyklistów zatrzymuje się i wkłada jej do bagażnika kase- wskazała na monitor i kiwneła głową.
-ha! Mówiliśmy że jest niewinna!- aż wstali Josh i Amelia. To było dopiero zdziwienie z mojej strony ... aż wybauszyłam oczy na nich ...
-Vai nigdy nie była kryminalistką i nie będzie- odparła Karina z uśmiechem na twarzy na co ja odparłam jej tym samym. Jednak popatrzyła grożnie na Logana ktory spuścił szybko wzrok.
-no! To wszystko jasne!- odparł policjant rozkuwając mnie- Vai idz zabierz rzeczy z celi i jesteś wolna!- odparł na co wszyscy byli ucieszeni. Myślałam że pewnie wszystko rozstrzygnie się w sądzie ale chyba mnie już znają w tym więzieniu i takie dowody im wystarczyły. Nie zwarzając na radość innych, poszłam do celi. Nie wiem dlaczego ale nie cieszyłam się ... za mną wstawili się tylko Karina, Pati, Carlos, Angel, odziwo Amelia i Josh ...reszta miała zdziwione ryje ... ci najważniejsi w moim życiu ... ci najbliżsi ... zwątpili we mnie. I to mnie najbardziej zabolało ... to że Logan wiedział o mnie praktycznie już wszystko a i tak myślał że to ja. A raczej był przekonany, ponieważ nazwał mnie kryminalistką. Z rozpędu walnełam ręką o kraty ... złość przejeła nade mną góre ... mogłam teraz kogoś udeżyć ... niedajboże zabić. Nagle spostrzegłam że ktoś stoi na przeciwko mnie za kratami. Było ciemno ale rozpoznałam tą zdradziecką morde ... Logan ... patrzył na mnie ... jak taki kozioł ofiarny, który ma być zabity i błaga o litość. Nie będzie litośći ... nie miałeś jej nade mną to czemu miałabym ją mieć nad tobą ...?
-Vai ...- zaczął znów tak samo jak kiedyś kiedy było mu głupio. Wsadz sobie to gdzieś ...
-stól pysk- powiedziałam oschło po czym pakowałam się dalej.
-ja ... ja w ciebie wierzyłem ...-
-taa?- huknełam- jakoś nie zauważyłam tego po tobie, kiedy zacząłeś mnie wyzywać od kryminalistek wiesz?!- krzyknełam do niego. Zobaczyłam jak się zmieszał. I dobrze.
- były dowody ...-
-jakie kurde dowody?! Tu tez były dowody! Wystarczyło poszukać! Patrz nawet ci ludzie ktorzy po mnie jeżdzą i mnie nienawidzą, wierzyli że to nie byłam ja! A ty, co wiesz o mnie najwięcej, uwierzyłeś jakiemuś amatorskiemu nagraniu który puścili w telewizji! Wiesz co?! Pieprz się sk******nie!- wrzasnełam na niego po czym zobaczyłam w jego oczach strach- odchodze- szepnełam po czym gwałtownie otworzyłam drzwi od celi, które otwierały się do zewnątrz, przygniatając bruneta. Nie obchodziło mnie już to co czuje, co myśli, co robi ... że ja straciłam głowe dla takiego dupka.
-Vai! Czekaj! Nie odchodz!- usłyszałam płacz bruneta po czym odwróciłam się do niego. Miał połowe twarzy zakrwawioną po bliskim spotkaniu z kratami.
-jestem kryminalistką- odparłam wzruszając ramionami- więc ide do swoich- odwróciłam się po czym zniknełam przy wyjściu ...

Logan watching you ...
- i tak po prostu wyszła?!-
-no wyszła! Aał ...- syknąłem gdy Pat zaczeła mi dezynfekować rane na twarzy. Vai tak mocno mi przywaliła tymi drzwiami że oko mam podpuchnięte i krew puściła mi się z łuku brwiowego.
-jezu coś my narobili- złapał się za głowe Kendall.
-heh a ja myślałem że Vai zostawiła mnie dla inteligentniejszego chłopaka- odparł Noah patrząc na mnie po czy wyszedł z domu.
- ... akurat tu nie da się zaprzeczyć- kiwneła głową Karinka.
-ej ja was na serio nie rozumiem- wstała Amelia- wiem Że Vai jest uparta ...-
-pyskata- dodał szybko Josh.
-lekkomyślna ...-
-walnięta ...-
-agresywna ...-
-paranormalna ...-
-ale na pewno nigdy by nie okradła banku- odparli równo.
-wy po prostu nie znacie jej całej historii i nie wiecie jaką miała przeszłość- odparłem-dlatego nie mieliście powodów by ją oskarżać-
-oo ... to jaką miała przeszłość? Ciekawa jestem- kiwnełą głową Amelia.
-ludzie!- wpadła do domu Sylwia- Vai znikneła ...-

Sylwietta watching you ...
-Ha ...-
-co się dzieje znowu?!- odparł szybko tak że nie zdążyliśmy krzyknąć jego imienia.
-jak ty ...-
-mam monitoring- kiwnął głową- poza tym jak wchodzi któryś z was to mi się alarm włącza. Już więcej mnie nie przestraszycie-
-nie lubisz nas- skrzywiła się Pat.
-Vai nam znikneła-krzyknełam, wręczając mu list, ktory zostawiła nam kuzynka.
-hmm ...- zaczął się temu przyglądać- odchodze. Nie szukajcie mnie bo i tak mnie nie znajdzecie. Nie chce siedzieć wśród ludzi, którzy uważają mnie za kryminalistke. Wole wrócić do mojego dawnego życia. Zostawiam wam Radgoola i Malinke bo to dla nich zbyt niebespieczne ... bywajcie. Violette- przeczytał po czym popatrzył na nas.
-wyobrażała nas po czym uciekła i zostawiła nam jeszcze zwierzyne!- wzruszył ramionami James.
-James! Ty nie rozumiesz że to nasza wina?! –krzyknął Logan.
-ej chłopie uspokoj się- złapał go za ramie Kendall.
-jak mam być spokojny, skoro przeze mnie Vai uciekła i niewiadomo gdzie jest!- wyrwał się brunet i złapał się za głowe- Boże co ja narobiłem ...-
-Harold właśnie! Masz jeszcze ten wywar z przewidywaniem przyszłości?- ockneła się nagle Pat.
-eahm ... nie ...- szepnął Harold jednak od razu zauważyłam że coś jest nie tak.
-a da się to zrobić szybko, nie?- wtrąciłam się do rozmowy.
-eahm ... no niby da się ale ...-
-ale co?- podniosłam brew.
-nie mam składników ...-
-to jaki problem zamówić?- spytała Pat.
-eeeh ... nie moge no!- krzyknął.
-co nie możesz?- zapytała brunetka kiedy reszta przyglądała mu się ze zdziwieniem.
-Harold wszystko ok?-spytał James.
-nie ... nie jest ok ... Vai tu była ... – szepnął kiedy nagle zapadła cisza.
-jechała po nas równo co nie?- spytał po chwili James.
-nawet nie ... tylko że wyrozbijała mi wszystkie fiolki które mogą się wam przydać i zagroziła mi spluwą żebym wam żadnych eliksirów nie robił!-
-to już jej zdrowo padło na głowe ...- szepnął Kendall.
-mówiłem wam żeby jej nie wkurzać kiedy jej moc nie jest stabilna!-krzyknął.
-mi nic nie mowiliście!- zaczął się bronić Logan.
-co najlepsze ona nawet nie brała tych środków uspokajających, które jej przepisałem ...-
-czyli już wiadomo czemu zrobiła się taka agresywna – szepnełam.
-nie macie wyjścia, musicie jej sami szukać. Ja mam związane ręce- odparł
-to przecież była Vai! Jak mogłeś się jej przestraszyć!- odparł James.
-ze spluwą już nie jest taka pogodna ...- szepnął.

Violette watching you ...
Zaparkowałam swoje auto przy wielkiej opuszczonej budowli. Z tego co widze nic się nie zmieniło ... chyba tak jakby troche kasy nie mają. Wysiadłam z auta po czym szybko do niej pognałam. Kiedy powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka, myślałam że przywita mnie przynajmniej garstka ludzi ze spluwami a tu nic ... zdziwiona szłam dalej. Gdy nagle doszłam do wielkiej Sali, zobaczyłam wielu ludzi krzątających się po niej.
-wow jednak jest tu jakieś życie- mruknełam pod nosem.
-Vai?!- usłyszałam nagle za sobą glos po czym powoli się odwrociłam.
-no hej Marco- uśmiechnełam się do niego- co ty tu robisz?-
-po tym wszystkim nie miałem gdzie się schronić więc wrociłem tutaj ... a ty po co ...?-

-nasz szef napisał że po jego śmerci przejme jego stanowisko- wyciągnełam papier po czym pokazałam mu go- otóż i nowa szefowa mafii włoskiej ...-

czwartek, 14 listopada 2013

ROZDZIAŁ 5 CZ 1 "CZY JUŻ WSZYSTKO STRACONE?"

yoooł :D tak wiem więcej niż tydzień temu wstawiałam notke, sorka xd ale nie miałam czasu bo eeeh chyba znacie tą śpiewke: szkoła szkoła szkoła xd i druga spiewka: matma matma matma xd dośc!! xd byle do weekandu! :D a więc zapraszam! :D 

Pati watching you ...
-Harold!- krzykneliśmy wszyscy razem, wparowując do siedziby SGWG.
-co?!- krzyknął przerażony omało nie spadając z drabiny.
- zrób coś żeby udowodnić że Vai jest niewinna!- krzykneła Karina.
-chwila! Pat może przewidywać przyszłość!- ockneła się Angel.
-co może ...?- spytał zdziwiony Noah
-coraz bardziej mi to słabnie! Harold co mi dałeś za dziadostwo?- wzruszyłam rękami.
-czy ja mówiłem że to będzie na zawsze?- podniósł brew schodząc z drabiny- przykro mi ale wszystkie przewidywania przyszłośći zostały już wykupione. Moge zobić jedną fiolke ale to dopiero na jutro-
-ale czemu na jutro!- krzyknełam.
-bo tyle się to robi!- odkrzyknął mi- na prawde zależy mi na tym by Violette wyszła ale na serio nie mam jak!-
-a masz coś na wykasowanie pamięci?- zaproponowała Karina.
-no i co to da?- podniosła brew Angel- musielibyśmy to rozpylić na cały świat-
-a nie masz coś podobnego? Chodzi o to żeby ludzie zapomnieli o tym- dodała Pat.
-a nie lepiej poczukać dowodów na jej niewinność?- zapoponował Harold podnosząc brew. W sumie ...

Karina watching you ...
-potrzebny nam plan- powiedziałam, wchodząc do domu chłopaków- jakieś pomysły?- odwrócilam się do nich.
-eahm ... dlaczego Logan siedzi na kanapie nic nie robiąc?- zapytała nagle Pati, wskazując na niego.
-ponieważ jest wściekły na Vai- kiwnął głową Kendall.
-chyba cię coś boli Logan- podniosłam brew- ty na serio myślisz że ona to zrobiła?-
-taka kryminalistka jak ona mogła coś takiego zrobić- mruknął a nam opadła szczena. On na serio myśli że to była ona ...
-no na serio cię Bóg opuścił!- krzyknełą nagle Amelia stając przed nim.
-nie wiem jak jego ale ciebie to już dawno- mrukneła Angel.
-mniejsza o to- machneła ręką- czy ty na serio tępy człowieku myślisz że ona to zrobiła?- rozłożyła ręce.
-to kryminalistka, rozumiesz?- mruknął wpatrując się w dal.
-widzisz?! I ten czubek tak jej powiedział!- krzykneła.
-Harold coś wspominał by jej nie wkurzać, nie?- spytała mnie Pat.
-tak ...- kiwnełam głową.
-czy nikogo nie zdziwiło to że Amelia tak nagle zaczeła bronić Vai?- wtrącił się Noah.
-ej no właśnie – podniosłam brew- przecież wy po niej jeżdzicie odkąd się tylko znacie-
-słuchaj to że jej nie lubimy to nie znaczy że będziemy wierzyć w takie rzeczy- wtrącił się Josh.
-no właśnie że powinniście- podniosła brew Pat- skoro jej nie trawicie to powinniście być przeciwko niej-
-czasem wiemy kiedy przestać- odparł Josh.
-a ten debil jeszcze powiedział jej w twarz że jest kryminalistką!- wykrzyczała Amelia wskazując na Logana. Wszystkich nas zamórowało ... nie wiem co jest większym szokiem: to że Logan tak najechał na Vai czy to że Amelia z Joshem jej bronią jak tylko mogą.
- ... dobrze się czujecie w ogóle?- spytałam po chwili.
-ja dobrze, nie wiem jak on. Debil wierzy mediom i temu nagraniu. Mogli to spokojnie wyciąć i powklejać tak jak im pasuje!- krzykneła Amelia.
- ... filmik ... wyciąć ... Amelia!- krzyknełam.
-no kurde co?- spytała rozkładając ręce.
- filmik!- klasnełam w dłoń po czym wyparowałam z domu. Poddała mi taki pomysł że masakra!
-gdzie pędzisz?! Kluczy od auta nie masz- pobiegł za mną Noah, kiedy zatrzymałam się koło jego auta- o co chodzi?- spytał podejrzliwy.
-zaraz ci powiem ale ...-
-nie wiem co wykombinowałaś ale też w to wchodze- pojawiła sie nagle Amelia za Noah.
- co ...-
-chce pokazać temu debilowi że po raz pierwszy się myli- wytłumaczyła zakładając ręke na ręke.
-i oczywiście ja jej w tym pomoge- zjawił się szybko Josh. Popatrzyłam na nich zdziwiona. Czyżby ... ta niby nienawiść do Vai która teraz przeniosła się w eahm pomoc dla Vai mogła ich jakoś połączyć? Pokiwałam głową po czym wsiedliśmy do auta.
-Miś, daleko jest ten bank w którym było włamanie?- popatrzyłam na niego włączając fure.
-poprowadze cię, nie martw się- kiwnął głową i zapiął pasy. Widziałam że za mną do auta wsiada Pati z Angel i Carlosem . Uśmiechnełam się po czym zapaliłam fure i wyjechałam z posesji BTR z piskiem opon.

Violette watching you ...
-Goldie obiad- mruknął policjant otwierając mi cele- twój pierwszy obiad w więzieniu i pewnie nie ostatni- zaśmiał się a we mnie aż coś zadrżało. Ma szczęście że jest gliną bo marny jego los by był ... i znów prowadzili mnie przez ten zasrany korytarz, znów czułam że siedze za niewinność. A co jeśli ... zrobiłam coś o czym nawet nie mam pojęcia? No w sumie ogarnełabym że napadłam na bank ... ale na serio ja nic nie pamiętam! Tak jakby urwał mi się filmik! Jednak ... coraz bardziej wątpiłam w swoją niewinność. Przez te słowa ... wypowiedziane akurat przez niego ... poczułam wtedy jakby wielki nóż wbijał mi się głęboko w serducho. Na samą myśl aż zaiskrzyły mi się oczy ... oj współczuje temu kto spróbuje mi teraz stanąć na drodze.
-prosze panno Goldie- odpał policjant otwierając drzwi do jadalni- tylko przynajmniej tego nam nie rozwal- zaśmiał się a ja tylko zmroziłam go wzrokiem, wchodząc do środka. Zobaczyłam wielką sale i pełno więżniów przechadzających z tacami. Byli tam głownie młodzi przestępcy, i dziewczyny i chłopcy ... i ja. Nadal miałam nadzieje że to po prostu mi sie śni ale, tak samo jak poprzednim razem, to nie byl niestety sen ...- tam masz tace, stań w kolejce i czekaj na twoje danie- wskazał na czerwoną tace – tylko bez przepychanek- kiwnął na mnie palcem po czym odszedł ode mnie. Westchnełam podchodząc do miejsca z tacami, wziełam jedną po czym stanełam w kolejce. Czulam cały czas na sobie wzrok reszty więżniów ... w końcu, jak zwykle, nie umiałam trzymać języka za zębami, kiedy coś mnie denerwowało.
-no co, pasemek żeście nie widzieli?!- krzyknełam pokazując im jedno.
-ja widziałam- podeszła do mnie dziewczyna. Chyba to była dziewczyna ... nie wiem bo na twarzy miała pełno kolczyków i z trudnością rozróżniałam gdzie ma nos, oczy i usta. Włosy miała jak emo: kolorowe pasma, tapir i grzywe. Podniosłam brew i zaczełam jej się przyglądać- niezłe włosy ale masz za zdrowe jak dla mnie-
-w porównaniu do twoich to pewnie zdrowsze- zaśmiałam się.
-Sonia- podała mi ręke.
-V ...-
-Violette Goldie. Nie martw się, znam cię- kiwneła głową.
-ciekawe-podniosłąm brew.
-my też tu mamy telewizje- wskazała na plazme, która wisiała w jadalni.
-nieżle wyposarzeni tu jesteście- zdziwiłam się.
-do bylejakiego więzienia by cię nie dali-
-bo nie ma innego więzienia w Midway- zaśmiałyśmy się.
-to co ...- zaczeła mi się przyglądać- okradłaś ten bank?-
- nie pamiętam ... nie wiem- spuścilam głowe.
-każdemu zdażają się zaniki pamięci- poklepała mnie po ramieniu- na pewno przyjaciele cię stąd wyciągną-
- wątpie- westchnełam.
-z drogi patafiany! Idziemy się najeść!- usłyszałyśmy jakiś krzyk po czym ujżałam w oddali zbliżającą się laske, która przepychała każdego, którego napotkała na swojej drodze.
-a ta co, jakaś niewyżyta?- podniosłam brew.
-to jest Brygida, nazywana też Black Queen. Myśli że ona jest najważniejsza, najpiękniejsza, wszystko jej się należy i nikt jej nie podskoczy. No w sumie te osoby które z nią zadarły nie skończyły zbyt dobrze- kiwneła głową a ja podniosłam brew gdy wyrzej wymieniona podeszła do nas.
-oo nowa twarz- uśmiechneła się cwaniacko- spadaj mała jeśli nie chcesz oberwać- popchneła mnie tak że wpadłam na kogoś z tyłu. Oj kobieto zadarłaś z niewłaściwym człowiekiem ...
-eahm ... za co siedzi?- spytałam Sonie ze stoickim spokojem.
-za nocne rozróby, udział w gangu narkotyków i takie tam-
-a ty?-
-ja tylko za rozróby, ale nie bije już ludzi-
-a ja owszem- uśmiechnełam się do niej po czym wziełam rozmach i walnełam tą księżniczke w głowe z całych sił. No cóż ... tacka wcale nie była taka ciężka. Nastała cisza gdy wykonałam cios. Laska powoli odwróciła się do mnie z takim wyrazem twarzy że myślałam że na mnie za chwile naskoczy.
- tyyy ...- przybliżała się do mnie a ja powoli szłam do tyłu- miałaś czelność mnie uderzyć?!- warkneła wyrywając m tacke i trzaskając ją o ziemie.
-zostaw ją, widzisz że jest nowa- zaczeła mnie bronić Sonia a za to dostała niezłego plaskacza od BQ. Nie wytrzymałam ... oczy zabłysły mi na żółto, zaczełam warczeć, zaczeło się we mnie gotować ... nie zdążyla się obrocić, kiedy wskoczyłam na nią po czym przygniotłam do podłogi, wziełam nóż który był między sztućcami i przystawiłam jej do gardła.
-przeproś ... JUŻ!- wrzasnełam na nią kiedy reszta podniosła się gwałtownie i patrzyła na scene. Poczułam że laska zaczeła szybko oddychać. Bała się ... chyba nie spodziewała się takiej reakcji. Sonia w sumie też. Popatrzyła na mnie zdziwiona, trzymając się za policzek
-prze ... e ... praszam!- pisneła, gdy badziej zaczełam ją uciskać
- nie zadziera się z Violette Goldie- szepnełam jej do ucha.
-widzi pan panie strażnik? Ona jest niebespieczna! A wy chcecie ją jeszcze wypuścić!- usłyszałam krzyk i nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. W mig zobaczyłam dwóch policjantów i ich ... tych z ktorymi walczyłam wcześniej ... Trewora i Erica. Nie mogłam w to uwierzyć ...
-eeh Goldie mówiłam żebyś nam nie wywróciła stołówki do gory nogami. Zostaw ją- odparł a ja niechętnie z niej zeszłam. Ta szybko poleciała do Trewora i przytuliła się do niego.
-ty gnido dworska, masz w mojej klasie dziewczyne!- krzyknełam do niego wymachując nożem.
-Goldie, nóż- wskazał na mnie jeden z policjantów. Westchnełąm i odłożyłam go.
-i takie coś chcecie wypuścić?- wskazał na mnie blondas- to przecież diabeł wcielony!-
-a ciekawe że kilka lat temu mnie kochałeś ...- mruknełam po czym podeszłam do Sonii, która nadal trzymała się za policzek. Kiedy ściągnełam powoli jej ręke, okazało się że krew zaczeła jej się lać z jednego z kolczyków, ponieważ uderzenie było zbyt mocne- prosze co twoja pusta blondyna zrobiła- warknełam- ciekawe dlaczego ty zawsze blondynki wybierasz ... może dlatego że to jedyne osoby głupsze od ciebie?- odparłam gdy zobaczyłam jak ta BQ zaczyna się wściekać- bo ci zmarszczki wyjdą pięknisiu- puściłam do niej oczko- służba zdrowia! Ej! Prosze się zająć Sonią!- klasnełam w ręce- no! Szybciej!- zaczełam ich poganiać, gdy zobaczyłam jak policjanci powoli zabierając Sonie.
-Goldie chodz już, zanim jeszcze większych kłopotów narobisz- odpał policjant.
-ale ja nawet nie zjadłam- westchnełam.
-zjesz pożniej, chodz- chwycił mnie za ręke po czym zaczął prowadzić do wyjścia.
-Goldie! Zniszcze cię! Ciebie i tego debilnego latynosa! Ona będzie wreszcie moja! Zakoduj to sobie!- krzyczał za mną Eric. U odezwał się.
-ta ta już się nie wysilaj- machnełam ręką po czym oby dwoje znikneli mi z oczu ...


wtorek, 5 listopada 2013

ROZDZIAł 4 "AKCJA TOCZY SIĘ DALEJ ..."

yoł ziomale :D udało mi się napisac nawet wczesniej rzdz! brawa dla mnie! xd wow xd zapraszam dooo czytania ludziskaa! ;D

James watching you ...
To był cios poniżej pasa. Na serio nie spodziewałem się tego po niej ... szczerze to nawet nie wierzyłem w to że Vai mogła coś takiego zrobić.
-zwątpiłem teraz w tą dziewczyne ...- odparł Carlos, przyglądając się wiadomością.
-hej Logan!- w drzwiach tarasu stanął Kendall- coś ci wystaje z bagażnika motoru- wskazał na garaż. Logan szybko się zerwał po czym omało nie wywalił Kendalla i wbiegł do garażu.
-jaki wicher- pokiwałem głową po czy, z chłopakami, poszliśmy za nim. Brunet stał przy motorze i gapił się na jego tył, z którego właśnie coś wystawało. Przystaliśmy za nim i zaczeliśmy rozmyślać.
-może, przy okazji, Vai przywiozła jakiegoś trupa- odpałem.
-na serio to nie jest śmieszne!- gwałtownie się obrócil Logan- nie wiem czy zdajecie sobie spawe z tego że moja dziewczyna jest przestępcą!-
-uwierz mi, wiedzieliśmy to od dawna- kiwnął głową blondyn.
- Logan ...- szepnąłem po czym wskazałem na motor. Ten zaś wziął głęboki wdech po czym delikatnie otworzył bagażnik. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech po czym zamkneliśmy oczy.
-matko ...- usłyszeliśmy szept Logana po czym otworzyliśmy oczy. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem ... w bagażniku był cały milion dolców ... Logan bezgłośnie wziął to wszystko do ręki po czym zauważyłem jak trzęsą mu się ręce. Nikt nie mógł uwierzyć w to co się wydarzyło.
-ej co się dzieje?- usłyszeliśmy głoś Amelii po czym zobaczyliśmy jak kuka z Joshem- co wyście tak nagle uciekli?-
-Vai ...- szepnął Logan po czym odwrócił się do nich trzymając w ręku worek z pieniędzmi. Widziałem że szklą mu się oczy- obrabowała bank ... cały milion ... nie wierze- po tych słowach uklękł i zaczął płakać. Nigdy nie widziałem Logana w takim stanie ... nigdy! Podszedłem do niego z chłopakami po czym przytuliliśmy go by troche go uspokoić.
-ja ci radze, daj już sobie z nią spokój- przykucnął przy nas Josh.
-ale ... ja ją ... kocham ...- wydukał wycierając łzy- czemu ona to zrobiła ...-

Violette watching you ...
-gdzie byłaś tyle czasu?- spytała mnie, jednak ja nic nie odpowiedzialam tylko przemywałam dalej rane którą miałam na nodze- martwiliśmy się o ciebie ...- oparła się o drzwi łazienki kiedy ja zaczełam wycierać noge ręcznikiem- słyszysz co do ciebie mówie?- ja nadal udawałam że jej nie słysze i odłożyłam ręcznik- Vai!- chwyciła mnie za ręke, kiedy wychodziłam z łazienki. Odepchnełam ją i poszłam dalej- ej no!- poszła za mną i próbowała zwrócić na siebie moją uwage- no Wiolka, prosze cię-
-po pierwsze odwal się, po drugie odwal się, po trzecie nie jestem Wiolka tylko Violette!- krzyknełam do niej, odwracając się.
-ciocia nazwała cię Wioletta!-
-ciocia nazwała mnie też przyszłym zbrodniarzem- przymróżyłam oczy- pamiętam to- mruknełam a Sylwia pokiwała głową zmieszana- po tym wyjechała z tobą. Niby że ty miałaś jechać tam do szkoły i w ogóle, a tak na prawde to było przeze mnie- odparłam po czym spuściłam zrok. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko podeszłam do nich i otworzylam je, a tam ... niespodzianka.
-dobry wieczór, czy jest tu Violette Goldie?- spytał jeden z yyy policjantów.
-o widze że wy mnie jeszcze nie znacie, pewnie jacyś nowi- wyciągnełam ręke- otóż to ja, Violette Goldie- uśmiechnełam się, gdy nagle jeden z nich założył mi kajdanki na ręke- yyy ... chyba nie zrozumieliście przekazu- podniosłam brew kiedy drugi odwrócił mnie, złapał za drugą ręke, którą przykół.
-Violette Goldie jesteś aresztowana za napad na bank- odparł jeden gdy Sylwia aż zbielała z przerażenia.
- ... co?- szepnełam.

Sylwietta watching you ...
To był jeden wielki koszmar ... widok Violette zabieranej przez policjantów był najgorszym widokiem w moim życiu. Nie wytrzymałam ... rozpłakałam się. I teraz wiem co ona tam robiła. Ale żeby bank?! Czemu?! Po co?! Przecież chłopcy mogli nam pożyczyć pieniądze, jeśli tylko by poprosiła! Logan przecież zrobiłby dla niej wszystko! Nadal nic z tego nie rozumiem ... wbiegliśmy do komisariatu i od razu skierowaliśmy się do policjantów.
-gdzie Violette?!- krzykneliśmy chórem.
-chodzcie ... ale tylko pojedynczo- powiedział policjant.
-kto idzie jako pierwszy?- spytał Kend.
-może Logan- spojrzał na niego James. Jednak szatyn niezbyt nadawał się do tego, ponieważ był nadal roztrzęsiony tą całą sytuacją.
-ja pójde ...- szepnełam po chwili. Wszystkie oczy skierowały się na mnie a ja wziełąm głęboki wdech.
-może ...- zaczął grzywacz.
-nie James, jestem jej kuzynką i chce jako pierwsza z nią porozmawiać. Nie martw się o mnie- popatrzyłam na niego a on pokiwał głową. Szczerze? Nie wierze zbyt w to że Violette mogła zrobić coś podobnego. Może i jest wścibska, agresywna, nieokrzesana i czasami też nienomalna ale na pewno nie okradła by banku. Spóbuje się cokolwiek dowiedzieć od niej teraz. Mam nadzieje że da się z nią pogadać. Powoli weszłam do pomieszczenia przy którym stał jeden z policjantów. Z tego co widze to cela była taka sama jak wcześniej. Nie ma się z czego cieszyć ... znów tu wróciła. Powoli szłam w jej strony a gdy byłam już wystarczająco blisko krat, przystanełam.
- ... wierzysz im?- usłyszałam szept Vai po chwili milczenia. Pasiasta siedziała na podłodze z podkuloną głową.
- sama nie wiem- szepnełam spuszczając głowe.
-no przecież ... nikt nie zwraca uwagi na moje dobre strony- odparła podnosząc powoli głowe i patrząc na mnie tymi swoimi świecącymi oczami. Zmieniła je na lampardzie i to wyglądało dość przerażająco.
-a masz jakieś?- mruknełam bez zastanowienia. Od razu pożałowałam tych słów.
-nie kurde bo ja oczywiśćie jestem jednym, wielkim potworem!- zerwała się szybko i podeszła do krat. Jej mina wyrażała złość i niezroumienie. Przeraziłam się ... szybko zrobiłam krok do tyłu- nie mam żadnych zalet, umiem tylko pyskować, bić, męczyć no i kraść. W ogóle przyjaciele się dla mnie nie liczą, nikt się dla mnie nie liczy! Najlepiej wybiłabym wszystkich ludzi na świecie! Nie wiem czy wiesz ale lubie zabijać!- wzruszyła rękami a ja już przestałam rozumieć czy zmyśla czy mówi prawde. Nastała chwila ciszy ... Vai powoli się opanowała a ja szykowałam się do powiedzenia wielkiej głupoty, która mogłaby jeszcze bardziej popsuć nastrój. Ale nie mogłam się powstrzymać ...
-właśnie dlatego mama mnie od ciebie zabrała ...- odparłam powoli podnosząc wzrok. Ta popatrzyła na mnie po czym spuściła głowe i pokiwała nią. Znów cisza ogarneła cele. Nie mogłam jej znieść- ... dlaczego bank?!- krzyknełam.
-ty zacznij myśleć logicznie! Po co miałabym okradać bank?!- zaczeła się bronić.
-no ... nie wiem ...- szepnełam.
-widzisz?-
-ale są dowody!-
-jakie niby?-
-w bagażniku motoru znaleziono skradziony milion!-
-to na motorze był bagażnik?!-
-nie udawaj idiotki!-
-nie udaje! Jestem nią!- krzykneła- jestem twoją kuzynką, czemu mi nie wierzysz! Znasz mnie przecież!-
-nie, nie znam cię- odparłam kiedy łza spłyneła mi po policzku- zupełnie inną osobe zapamiętałam ...-
-skoro jesteś taka mądra to weż do łapki komóreczke i zadzwoń do kochanej mamusi i oczywiście pochwal się z kim tak na prawde mieszkasz- odparła stając dosłownie centymetr od krat.
- ... co robiłaś wczoraj jak wziełaś motor Logana- spytałam przez łzy. Chciałam wiedzieć co miała na swoją obrone.
-nie wiem ...- mrukneła a ja popatrzyłam na nią- no nie wiem, nie pamiętam!-
-... ide stąd- odparłam po czym wyszłam, co spowodowało że popłakalam się jeszcze bardziej. Jak niby może nie wiedzieć co wczoraj robiła?! Gdy tylko ujżałam moją grupe, wyszukałam szybko Jamesa, po czym wtuliłam się w niego płacząc.
-Sylwia co się stało? Nakrzyczała na ciebie? Zwyzywała? Pobiła?!- zaczął panikować brunet. Pokiwałam przecząco głową, będąc nadal wtulona w niego.
-nie wierze że im uwierzyliście ...- usłyszeliśmy głos po czym odwróciliśmy się. Przed nami stała Karinka z jej chłopakiem, kiwając głową- wy na serio myślicie że to Vai?-
-są dowody- odparł Kendall.
-ja nadal nie wierze- wzruszyła ramionami blondyna.
-też mi się to wydaje podejrzane- wtrąciła się Pat.
-zamiast ją oskarżać, spróbowalibyście przynajmniej poszukać jakichś poszlak- wskazała na nas Karina.
-a co my niby Brygada Detektywów?- podniósł brew James.
-ty Maslow się nie wymądrzaj, wiesz?- warkneła- Sylwia, na serio ty też?- popatrzyła na mnie – czy ja tu jestem jedyną osobą która nie wierzy że to może być jej sprawka?- krzykneła rozkładając ręce, widząc nasze zagubione miny- ... wariaci- szepneła.
-ej ... gdzie Logan?- spytał po chwili Carlos.

Violette watching you ...
Coś mi się zdaje że świat się na mnie uwziął ... hmm nie no jestem pewna że tak jest! Inaczej nie siedziałabym w więzieniu! Przejechałam ręką po kratach po czym spuściłam głowe. W tej chwili zdałam sobie sprawe że ktoś jest w tym pomieszczeniu. I to nie był policjant, który mnie pilnował ... podniosłam wzrok, gdy zobaczyłam niedaleko mnie postać. Troche się przestraszyłam gdy zobaczyłam że to Logan ... chociaż miałam nadzieje że on mi pomoże.
-Logan ...- szepneła.
-nie odzywaj się do mnie- odpał oschło a mnie ciary przeszły. Nigdy jeszcze nie słyszałam takiego Logana ...
-wierzysz im co nie?- podniosłam brew- wierzysz że to niby ja obrabowałam bank?-
-heh ... przecież jesteś kryminalistką- odparł. Wtedy poczułam jakby wbił mi nóż w serce, posiatkował go na małe kawałeczki po czym jeszcze zmielił i rozdeptał. Załamałam się ... chłopak spuścił głowe po czym odszedł, zostawiając mnie w tak zwanym gównie ...




wtorek, 29 października 2013

ROZDZIAł 3 "NIEOCZEKIWANY ZWROT AKCJI"

siemka ;) i jestem z nowym rozdziałem! miał być w czwartek ... jest wtorek xd ale niestety mam tyle nauki czytaj matma i angielski, że masakra ... mam nadzieje że hejterzy się troche uspokoili, chociaż rozważam nad usunięciem aska. dobija mnie po prostu ta kłotnia i wgl.
Ale bez dalszych wstępów, mając nadzieje że prawdziwi fani zostali, zapraszam na rzdz! :D 

James watching you ...
-nie, chwila, co ona tutaj robi?- wskazała na nowego przybysza, pasiasta
-a przyszłam w odwiedziny a co?-podniosła brew.
-to że nikt cię tu nie zapraszał-
-do ciebie też jakoś zaproszenia nie wysłali-
-ale przynajmniej jestem tu mile widziana-
-ta no, szkoda że jeszcze nie wywiesili plakatu „zapraszamy cię Vai, zawsze i wszędzie milewidziana” a pod spodem „nie no żartujemy, wyjdz”- zaczeła się śmiać a ja wywrociłem oczami i postanowiłem wyjść z kuchni by wkroczyć do akcji.
-no dobra ludzie, już dosyć tego dobrego. Dajcie jej spokój-
-a ty co się tak za nią wstawiasz?- podniosła brew Amelia.
-bo to też i moja przyjaciółka i nie pozwole ją tak traktować-odparłem.
-od bronienia jest jej chłopak- odparła.
- no jakim cudem ty się z nim zadajesz!- usłyszeliśmy głos Kendalla
-on nie jest taki zły, zrozum mnie!- krzyczał mu Logan.
-ale to jest były Vai, BYŁY VAI!-
- ... który jest zajęty kłotnią z Kendallem- podniosła brew pasiasta.
-skoro tak ... Vai kiedyś pocałowała żabe! – zaczeła Amelia.
-nie prowokuj mnie ...- warkneła
-to już im mówiłam- westchneła Angel.
-jak dla mnie to do tej pory ją całuje- zaśmiałem się, kiedy poczułem jej przeszywający mnie wzrok- no co ...?-
- już pierwszego dnia szkoły wywróciła całą stołówke do góry nogami!-
-nie było mięsa!- oburzyła się pasiasta.
-dobre dobre ...- mruknął Josh, zapisując wszystko w notesiku.
-... trzeba wam znaleźć hobby- pokręciła głową.
-już mamy!- odparli oby dwoje po czym przybili piątke.
-Aaaangeeel- jękneła załamana pasiasta.
-już już, ide- chwyciła Amelie i zaczeła ją pchać do wyjścia.
-czekajcie! Jeszcze ostatnie!- wyrywała się.
-won- wskazała na drzwi wyjściowe Vai.
-yhm ... Vai tak strasznie nas gorszyła że mama Sylwii rozdzieliła je tak że czerwona pojechała do Włoch a Vai do USA! – krzykneła,gdy Angel zamkneła za nią drzwi.
- ... co?- skrzywiła się pasiasta a ja zdziwiony popatrzyłem na nią.
-no- pomachała nam Amelia zza szyby tarasu a Vai wywróciła oczami po czym zasłoniła zasłone- Sylwi mama nie wie że ona mieszka z tobą – odparła a Vai wybauszyła oczy.
-że co?- odsłoniła kawałek zasłony pasiasta.
-no. Podsłuchiwałam kawałek jej rozmowy: mówiła że pojechała do przyjaciółki a nie do ciebie. Tylko że ona ma tak samo na imie, Wiola-
-Violette- wakneła, zasuwając zasłone.
-jeśli mi nie wierzysz to się jej zapytaj!-krzykneła.
-ej! Nieładnie tak wyrzucać gości z domu!- wtrącił się Josh.
-to idz se do niej, droga wolna. tylko nie ma wstępu do tego domu-
-nie ty o tym decydujesz- zaśmiał się i wyszedł a ta zaczeła warczeć. Nagle jednak zwróciła swoje oczy w moją strone i przymróżyła je.
- ... wiedziałeś o tym prawda?- szepneła a ja zagubiony popatrzyłem na nią- ... nie trzeba być medium żeby zobaczyć że kłamiesz-
-obiecałem Sylwii że nic nie powiem- spuściłem głowe- wiesz ... twoja mama lubi Sylwie i wtedy kiedy nas znalazła w kiciu nie miała do niej wątów. Za to jakby mama Sylwii się dowiedziała o tym to uuu ... nie byłoby ciekawie ... ona cię ...-
-nie lubi, wiem- spuśćiła głowe a mi zrobiło się jej szkoda. Bez zastanowienia podszedłem do niej i przytuliłem. Nigdy nie przyzwyczaje się do widoku smutnej Vai.
-no i dlatego nie widze przeszkód!- krzyknął Log, schodząc ze schodów.
-znowu ci to powtarzam ... to jej były!- próbował mu wytłumaczyć Kendall- i .. eee ta my tu gadu gadu a ci pieszczu pieszczu- odparł kiedy zobaczył nas w takiej pozycji.
-eahm ...- oderwałem się od niej- długa historia-
-mam czas- założył ręke na ręke Logan.

Sylwietta watching you ...
-2xy + 5√3-xᵌ+2xy= ... wielki ból głowy ... chociaż ... to skreślić i to ... tak tak ten sam wynik! ... a nie chwila to nie ta odpowiedz ... kogo ja oszukuje. Matma to nie dla mnie- zamknełam gwałtownie zeszyt po czym rzuciłam go na podłoge- komu to jest w życiu potrzebne?!- złapałam się za głowe po czym oparłam o stolik. Westchnełam głośno po czym popatrzyłam w okno gdy nagle ujżałam tam Vai ze wściekłą miną i założonymi rękami. Wystraszona krzyknełam i spadłam z krzesła. Kiedy powoli się otrząsnełam, popatrzyłam znowu na okno. Nikogo tam nie było ... przerażona wstałam i zaczełam się rozglądać po pokoju. Nie no nienawidze takich rzeczy! Szybko zaświeciłam światło w pokoju po czym też i w przedpokoju. Czyżbym była tak przemęczona że mam zwidy? Nagle jednak drzwi gwałtownie się otworzyły i aż piorun strzelił, robiąc przy tym atmosfere zgrozy.
-czemu mi nic nie powiedziałaś??!- krzykneła, wchodząc do domu. Ja tak się przestraszyłam że aż wywaliłam się na ziemie i zaczełam ciężko oddychać- wstawaj!- krzykneła, stając nade mną.
-Vai ... ty wiesz że to było okropne!- warknelam.
-o co chodzi z tym że ciocia nie pozwala ci się ze mną spotykać?!- spytała na jednym oddechu a mnie zatkało. Miałam nadzieje że o to nie zapyta i że w ogóle się o tym nie dowie ...
-heh ... co?-spytałam z lekkim uśmiechem, udając że nie mam bladego pojęcia o czym ona mówi.
-Habińska ja wiem że wiesz! Gadaj o co chodzi, już!- wrzasneła, przyciskając mnie do ściany.
-Vai uspokój się- wtrącił się Logan, uwalniając mnie z uścisku kobry- przemocą nigdy niczego nie załatwisz-
-ty tak sądzisz!- krzykneła- ja wiem że coś ukywa i albo się dowiem albo obiecuje ci że więcej się do ciebie nie odezwe! –
-będe miała przynajmniej spokój- mruknełam pod nosem.
-fajnie że mnie wszyscy nienawidzą!- Wzruszyła rękami po czym wyszła z domu, trzaskając drzwiami.
-eeeh ... – westchnął Logan- co my z nią mamy ...-

Violette watching you ...
Tak kurde super ... lepiej być nie mogło! Kolejna wspaniała rzecz, ktorej dowiedziałam się tego miesiąca! A jest dopiero początek ... nie no lepiej być nie mogło! Na piechote udało mi się dotrzeć do domu chłopaków po czym weszłam do garażu.
- no chyba cię Bóg opuścił Logan- odparłam, widząc że mój Dominator miał jedno koło przykłóte łańcuchem- czego on jeszcze nie wymyśli ...- warknełam pod nosem po czym odwróciłam się, gdy zastałam go za mną.
-ślicznota gdzieś się wybiera?- spytał z założonymi rękami.
-czy ty już zgłupiałeś do końca?- syknełam.
-a ty nie możesz pogadać jak normalna osoba tylko zawsze uciekasz? Uciekają tylko tchórze-
-nie jestem tchórzem- odepchnełam go ode mnie i poszłam szukać jakiegoś młotka.
-prr koniku- pociągnął mnie za bluzke po czym wpadłam w jego ramiona tak że on to wykorzystał i zaczął mnie całować. Wykorzystałam okazje i zaczełam go macać po kieszeniach, żeby znależć klucz do łańcucha.
-widze że upodobał ci się mój tyłeczek- poruszał brwiami i zaśmiał się.
-taa ... tyłeczek- kiwnełam głową, wsadzając mu ręce do tylnych kieszeni.
-tego szukasz?- wyciągnął kluczyk z kieszeni w koszuli.
- ... lubisz się ze mną drażnić, co nie?- podniosłam brew kiedy ten uśmiechnął się cwaniacko i znowu mnie pocałował.
-matko ile tu ochydztwa w jednym miejscu- usłyszałam głos Amelii i od razu zrobiło mi się niedobrze.
- nudzi ci się poczwaro? – warknełam.
-yy co ty jeszcze robisz w naszym domu?- podniósł brew Logan.
-a rozmawia sobie ze mną- pojawił się Josh- wymieniamy się cennymi informacjami- kiwnął głową z uśmiechem.
-wy raczej sobie mózgi wymieńcie- mruknełam.
-kto idzie poszperać w pamiętniku Logana?- spytała Amelia.
-jaaa!- krzyknął Josh po czym oby dwoje pobiegli na góre.
-ej! Wara od pamiętnika!- krzyknął Logan wzdychając.
-musze go kiedyś przeczytać- pomajtałam brwiami, bawiąc się jego krawatem.
-oj nigdy złociutka- mruknął, namiętnie mnie pocałował i wyruszył w pogoń za nimi.
-taa ... nigdy?- zaśmialam się po czym zza siebie wyciągnełam klucz ktory przed chwilą trzymał Logan- nigdy nie trać czujnuści złociutki- zaśmiałam się po czym włożyłam klucz do kłótki- ej ... co jest ... kurde ... nie pasuje?- popatrzyłam na niego i westchnełam- jest jednak bardziej przebiegły niż myślałam- pokiwałam głową- ale ... ja będe bardziej- schowałam klucz do kieszeni po czym wsiadłam na jego motor- hmmm może się nie połapie że zamiast Monstera brakuje motoru- włożyłam kask po czym poszarżowałam trochu i wyjechałam z piskiem opon z garażu.

Logan watching you ...
-Amelia! Josh! Won od mojego pokoju!- wpadłem do niego po czym chwyciłem ich za bluzki i wypchnąłem z pokoju- dobraliście się- warknąłem.
-co dwie głowy to nie jedna- uśmiechnął się Josh
-taa do znęcania się nade mną i Vai? Super!- wzruszyłem ramionami.
-ty Romeo ... ktoś wam pojazd kradnie- wskazał na okno Josh. Przystałem chwilke i pomyślałem.
- ... Vai!- krzyknąłem po czym zleciałem na dół. Niestety było już za póżno ... kiedy znalazłem się na dole, ani Vai nie było ani ... chwila ... Dominator stoi- yy komu ona skubneła bryke?- podniosłem brew i rozglądnąłem się lepiej- mój motor ... MÓJ MOTOR!- złapałem się za głowe- czy ja nie moge mieć spokojnego życia?- szepnąłem do siebie- no przecież auto Jamesa stoi na widoku-
-mojej bryki się nie tyka- odparł James, opierając się o swoją fure- a teraz przepraszam ale musze pojechać do mojego skarba, którego Vai mi wystraszyła- odpał oburzony, trzasnął drzwiami od auta po czym pojechał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Było już grubo po 18-tej i robiło się już ciemno. Niby było jeszcze jasno ale i tak martwiłem się, ponieważ Vai jeszcze nie wróciła z motorem. A może coś się jej stało?! Może teraz leży gdzieś w rowie i zwija się z bólu? Albo ją napadli?! No nigdy mi nie wspominała czy jeżdziła motorem! Autem owszem ale motorem? Im dłużej jej nie było, tym badziej zaczynałem się martwić ... nagle ujżałem jakieś powoli zbliżąjące się światło ...
- ... Vai!- szybko podbiegłem do niej i przytuliłem.
-ss ...- usłyszałem tylko. Delikatnie ją puściłem i obejrzałem po czym zobaczyłem że prowadziła pieszo mój motor.
-Vai ... matko wszystko ok?- zmartwiłem się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłem że kuleje.
-co? Nie nic się nie stało ... przewróciłam się i tyle ... motor się troche potłukł ale obiecuje że go naprawie- odparła szybko.
-co tam motor, ty jesteś ważniejsza- złapałem ją za ręke.
-nic mi nie jest, nie martw się- uśmiechneła się i delikatnie pocałowała. Nie czułem alkoholu, czyli nic nie piła i nie prowadziła po pijaku. Jednak to było dziwne że kulała ...- to ja lece do domu- odparła.
-poczekaj, podwioze cię- zatrzymałem ją.
-na serio, nie trzeba. Poradze sobie- odparła.
-oj nie nie nie moja księżniczko, nigdzie nie idziesz- chwyciłem ją za lewą ręke na co ona sykneła- Vai, poobijałaś się tak strasznie?- spytałem.
-na serio nic mi nie jest ...- mrukneła.
-wiesz że ja jestem uparty- wziąłem ją na ręce po czym poszedłem do mojego samochodu.
- mamy taką samą nature- pokiwala głową bo czym obdarzyła mnie namiętnym pocałunkiem. Dzień pożniej ... siedzialem sobie na kanapie, oglądając wiadomośći i popijając szejka którego zrobił mi Carlos. Jednak ten wyżej wymieniony poniewierał tymi garnkami jak tylko się da ... o co znowu chodzi? Czy raz w tym domu nie może być spokoju?
-mam nadzieje że części agresji nie wyładowałeś na moim szejku-
-eeh ty się już bój- odparł.
-czyli moge być spokojny?- spytałem a on wywrócił oczami.
Wczorajszy dzień wydawał się być spokojny dla pobliskiego banku, jednak w godzinach ok 16-17 po południu, skradzione zostało milion dolarów. Na ekranie widnieje cała akcja po tym jak włamywacze wybiegli z banku i wsiedli na swoje motory
-eeh ten biedny bank, nigdy go nie zostawią w spokoju- dosiadł się do mnie James.
-dokładnie- mruknął Carlos.
-heh ... dokładnie- pokiwałem głową po czym wgapiłem się w ekran.
-ej ... czy to nie twój motor?- spytał mnie James, kiedy pokazywali nagranie z ucieczki.
-co?- zaśmiałem się- no co ty- wziąłem pilot i przewinąłem nagranie. Nagle ujrzałem coś przez co aż prawie posiwiałem ... to był mój motor ... a ta osoba która na nim jechała to byla Vai ... jechała wśród nich ...- ... Vai okadła bank- szepnąłem przerażony.