~~ Wiem, miało byc szybciej ale ... we Włoszech nie miałam kompletnie czasu na nic! Domęczyłam ten rozdział i mam nadzieje że jakoś wyszedł :)
~~ Your Welcome!
~~ Your Welcome!
Logan watching you …
Popołudnie mijało tego dnia nadzwyczaj spokojnie. Może
dlatego że tych dwóch zmór nie ma w domu? Eeh na szczęście. Po krótkiej próbie
z chłopakami zdecydowałem wyjść i wypić spokojnie kawe na tarasie. Wychodząc
tam zauważyłem jednak że ktoś mnie wyprzedził
…
-Oh Vai! Widze że ty też wpadłaś na taki sam pomysł-
uśmiechnąłem się do niej gdy ta siedziała tyłem do mnie i szybko zaczęła sobie
wycierać policzki rękąmi.
-Fiolka- odparła mi z lekkim uśmiechem i popatrzyła na
mnie- nie zangliszczaj mi imienia- czy ja dobrze slysze? „Zangliszczaj”? To już
coś z Violette!
-Eahm …- zająkałem się i usiadłem koło niej na leżaku-
płakałaś?- obróciłem delikatnie jej podbródek w moją strone.
-Wiesz …- zaczęła, spoglądając na ziemie-
gdy ktoś budzi się w szpitalu z amnezją to wcale mu nie jest do śmiechu- na jej
twarzy pojawił się cień uśmiechu- nie pamięta ludzi którzy ją otaczali, przeżyć
które ją spotkały i tego … tego kim na prawde jest- po tych słowach
uświadomiłem sobie że pasuje zrobić remanent w jej pokoju i pochować kilka
rzeczy. Przynajmniej dopóki nie odzyska pamięci. Pytanie czy w ogóle ją kiedyś
odzyska – kim jest „Logan” z mojego ramienia?- spytała nagle gdy nawet nie
zajarzyłem o co chodzi.
-Kto?- podniosłem brew- jaki „Logan” z …- zacząłem powoli myśleć- … ramienia-
popatrzyłem na nią gdy ta odwinela bandaż i pokazała napis-ah …- nabrałem
powietrza i sam byłem ciekaw jaką ścieme jej wcisne tym razem- Zrobilaś to na
cześć twojego taty- palnąłem gdy zauważyłem że chyba nie tej odpowiedzi
oczekiwała- przed wypadkiem … postanowiłaś wytatuować sobie jego imie-
-Czyli mój tata nazywa się tak jak ty?-
spytała a ja przytaknąłem. Musze zacząc sobie wszystko notować zanim jeszcze mi
się coś popląta albo zapomnę- Mhm- popatrzyła w dal i rozłożyła się na
siedzeniu- A co on takiego zrobił że wytatuowałam akurat jego imie?-
-On? Dużo rzeczy- uśmiechnąłem się, patrząc
na nią. „Pił, bił, wyzywał nie tylko Ciebie ale i mnie” pomyślałem jedno ale na
szczęście powiedziałem drugie- był uczciwy, dobry, kochający- Logan tylko się
nie śmiej- ale niestety niedawno zginął więc dlatego ten tatuaż-
-No nie- zasmuciła się szybko- a gdzie jego
grób?-
-Grób?- posypały się kury, kaczki, gęsie w
mojej głowie. A raczej cała stajnia- Heh … on … on walczył na wojnie więc nie
odnaleźli ciała- Mógłbym książki pisać. Nagle usłyszałem śmiech. Odwróciłem się
powoli i zastałem Schmidta z kamerą, który przyglądał się całej akcji.
-Nie spoko, nie przeszkadzajcie sobie-
odparł rozbawiony blondyn gdy zmroziłem go wzrokiem.
-Szanowny Pan Kendall chce zbierać zęby z
podłogi?- oznajmiłem mu ze stoickim spokojem gdy ten tylko mruknął coś pod
nosem. Już miał iść gdy nagle usłyszeliśmy głośne trąbienie.
-No nie, już wrócili?- jęknął zniesmaczony
Kendall gdy wstałem ze smiechem i pognałem przed dom. I wtedy omało nie
dostałem zawału … nie wiem kto im dał prawko ale zahamowali centralnie milimetr
przede mną. Stałem jak wryty, gdy zderzak ogromnej maszyny prawie że muskał mój
nos.
-Aloha sieroty!- krzyknęła Amelia, która
była za kierownicą- mamy zgube!-
-O kurde jakie to wielkie- podeszła do mnie
Vai, podziwiając swojego Trucka …- a co to?- nawet nie wiedząc co to jest.
-Vai to jest twój Monstertruck, Dominator-
przedstawił ich sobie nawzajem Kendall.
-Nie spoko mną się nie przejmujcie-
otrzepałem się, widząc jak te dwa debile schodzą z maszyny.
-Oj oj ktoś tu narobił w gacie?- zaśmiał
się Josh, przybijając piątke Amelii.
-Biedaczek nasz- podeszła do mnie Amelia i
zaczęła mnie traktować jak bobasa …- bidny Logasiek agugugu-
-Ktoś was podmienił po drodze?- spytał nagle
blondyn, widzac jak teraz oby dwoje mordowali moje policzki.
-Może się stęsknili za Loganem?- popatrzyła
na niego pasiasta gdy on pokiwał głową z dezaprobatą.
-To nie u nich takie miłości- odparł po
czym włączył kamere- może coś w tym Trucku było i się nawdychali albo najedli-
powoli wsiadł do niego i zaczął tam buszować- Cholera wie coś ty tam
nazostawiała-
-Oprócz kilku pustych flaszek wódki to nic
tam nie znajdziesz- odparł mu Josh wzruszając ramionami lecz dalej cały
uchachany.
-I plamie po ketchupie na tylnym
siedzeniu!- krzyknął blondyn gdy nagle oby dwoje się wzdrygnęli i cicho
zaśmiali.
-Po ketchupie?- podniosłem zdziwiony brew-
Vai tam piła ale nie jadła- analizowałem ich wzrokiem i gdy coś mi migło w myślach oznajmiłem powoli moje podejrzenia-
Kendall! To chyba nie jest ketchup …-
-Jak nie ketchup to co?- wychylił się z
kamerą i omało z tamtąd nie spadł.
-Co? Moja siostra szaleje a ja nie mogę?-
zaśmiał się Josh po czym jednym ruchem podniósł Amelie i wtopił swoje usta w
jej. Otępieliśmy a Kendallowi prawie że kamera wypadła z rąk.
-Ale Vai was zjedzie jak odzyska pamięć …-
pokiwał powoli głowa Kend, nagrywając całe to zdarzenie.
James watching you …
-Jestem! Jakbyś znów chciała mi dać posłuchać jakiejś
pięknej konwersacji!- krzyknąłem, wchodząc do mieszkania i zamykając powoli za
sobą drzwi. Czerwona kuknęła tylko ze swojego pokoju po czym wróciła do rozmowy
przez komórke. Wiecznie z kimś gada, cholera jasna. Machnąłem reką i poszedłem
do kuchni czegoś się napić. W mgnieniu oka mały potwór stanął za mną tak, że
gdy się odwróciłem omało nie dostałem zawału jak go zobaczyłem- Vegas, ty
łajzo!- krzyknąłem- nie strasz mnie!- westchnąłem gdy młody zaczął się o mnie
ocierać. James, nie daj się wytrącić z równowagi.
-Sory, usłyszałam krzyk mojego i musiałam zobaczyć co się
tam dzieje- usłyszałem Sylwie, biorąc na ręce młode lampardziątko- tak tak, za
noc będziemy brali tyle samo-
-Za jaką noc ja się pytam?!- krzyknąłem, nie zważając na
to że krzycze Vegasowi do ucha- przepraszam cię stary ale twoja pani od
dłuższej pory wyprowadza mnie z równowagi-
-Otworzy mi ktoś wkońcu?- usłyszałem nagle krzyk zza
drzwi i podniosłem brew. Przez okno zauważyłem jak brunetka dobija się do drzwi
więc szybko pobiegłem do nich, by nam ich przypadkiem nie wyważyła.Akurat w tak
niefortunnym momencie otwarłem że dostałem pięścią w twarz.- Jezu James!-
krzyknęła Angel, zakrywając sobie usta- nic ci się nie stało?-
-Jeszcze nie wiem- mruknąłem, zakrywając sobie jedną ręką
nos, ponieważ drugą trzymałem małą bestyjke.
-Co jest?- do przedpokoju weszła Czerwona gdy wpuściłem
przybysza do domu-Angel, ty taka agresywna?- zaśmiała się patrząc na mój nos,
który odkryłem- łeh nic ci się nie stało mięsniaku- poklepała mnie po ramieniu
i wzięła ode mnie Vegasa- no co mój Misiaczku mały? Idziemy do cioci Angel
kiedy mamusia będzie pracować?- powiedziała to słodkim głosikiem po czym dała
go brunetce.
-Ciebie też w to wkręciła?- opadły mi ręce gdy przyszła
panna Schmidt wzięła małego gnojka- czy tylko ja tu jestem normalny?!-
prawie że krzyknąłem ze złości.
-Mówiłam ci już coś!- warknęła na mnie Sylwia gdy byłem
trochę zdziwiony jej reakcją- mówiłam że zarobię na niego to zarobię! 20 tysięc
już mam ale …-
-A pamiętasz ile jesteś im winna?- przerwałem jej i
zacząłem się śmiać.
-Ty pilnuj swojego nosa a nie wtrącaj się w moje sprawy!-
krzyknęła już zirytowana.
-Ciisza nie przy dziecku- zaczęła lulać Vegasa gdy
wywróciłem oczami- jak wy tu w ogóle razem możecie mieszkać? Dziwne że jeszcze
się nie wyzabijaliście-
-No właśnie- kiwnąłem głową, myśląc poważnie nad słowami
które chce wypowiedzieć. Czerwona wpatrywała się we mnie, nie wiedząc czego się
może spodziewać- wyprowadzam się- krótko i zwięźle- wracam do chłopaków-
popatrzyłem na zaskoczoną mine mojej luby-niech przyjdą tu Logan i Vai. Im na
pewno będzie tu lepiej- przeanalizowałem obie dziewczyny wzrokiem po czym pewny
siebie poszedłem się pakować.