zanim przejdziemy do rzdz, co mi wyszedl nawet dlugi xD chcialabym zareklamowac dwa blogi o BTR ^^
http://z-zycia-wziete-p-s.blogspot.com/
http://love-or-not-hmm.blogspot.com/
Noah watching you...
Był piękny słoneczny
dzień I wreszcie skończyłem te masakryczne pròby ... no còż, sam tego chciałem.
Żwawym krokiem zbliżałem się do domu mojej kochanej wariatki. Gdy zapukałem,
otworzyła mi wyżej wymieniona osòbka. Była pewnie w trakcie konwersacji z Gwen.
-... i wiesz, ja nie
rozumiem jak można być taką ********** szmatą, po prostu ****** na miejscu!- otworzyla mi drzwi,
mòwiąc te słowa do Gwen.
-eee ... cześc
słońce?- popatrzyłem na nią dziwnie.
-o cześć Noah-
pocałowała mnie i pociągneła do środka. Widać że była lekko wkurzona.
-czy coś się stało?-
zapytałem, siadając przy stole.
-no stało się stało
... nie widzisz jaka wkurzona?- oznajmiła mi Gwen, pokazując na Vai.
-no właśnie widze ...
jechała taką piękną łaciną że nawet kierowca tira by się zlęk.
-przepraszam ale stało
się coś paskudnego w szkole- powiedziała Vai, siadając mi na kolanach.
-znowu cię wylali?-
zapytałem z uśmiechem.
-to nie jest śmiesze-
warkneła- i nie, spròbowaliby tylko-
-no to co się stało?-
zapytałem, tulą ją do siebie.
-a bo ... długa
historia- machneła ręką.
-skoro tak to mi
opowiesz po drodze-
-ee... po drodze do
czego?- zapytała patrząc na mnie.
-nie do czego tylko do
kogo. Chce cię zaprowadzić do znajomych- podniosłem tajemniczo brew.
-tylko się przebiore i
wypsikam grzywke- zeszła z moich kolan i pobiegła do łazienki.
- ... wypsikać
grzywke?- dezorient. Popatrzylem zdziwiony na Gwen.
-no ułożyć grzywke noo
... nie bądz taki niekumaty- zaśmiała się. Kilka chwil pòżniej, kiedy Vai już
sobie „wypsikała” grzywke, ruszyliśmy, z Gwen, w strone naszego celu.
-no więc ... o co
znowu poszło?- zapytałem po chwili.
-eeeh- Vai wzieła
głeboki wdech- no còż ... wszystko się zaczeło od przerwy ... wiesz że jak usłysze dzwonek to albo zasypiam na ławce,
albo wytryskuje z klasy i aż do końca lekcji mnie nie widać i słychać. Tym
razem jednak kimłam na ławce. Kiedy otworzyłam oko, zobaczyłam Victorie i
Eithana ktòrzy się miziali pod ścianą. To już się robiło nudne ... co przerwe
tam stawali i robili zawsze to samo ... domyśl się co ... ale bez skojarzeń xD
-Violette, Noah nie ma
takich skojarzeń jak ty- wtrąciła się po chwili Gwen.
-cii daj mi
opowiedzieć- mrukneła Vai i kontynuowała swoją opowiastke ... a więc, po kilku chwilach lizania się, przeszli koło nich
Dennis i Jagoda. Den, już po raz ktòryś, obròcił się do niej. Ja wiedziałam od
razu że pała zazdrością a Victoria robi wszystko żeby tak właśnie było. Tym
razem jednak nie było tak wesoło ...
-Dennis! Przestań w
końcu się na nią co chwile patrzeć!- krzykneła nagle Jagoda, trzepiąc Dennisa w
ramie.
-no ale ... ja tylko
...- jęknął Den.
-co ty? Co tylko?-
zapytała go JD.
-skarbeńku ^^- zaczeła
Victoria, kierując swòj wzrok do Eithana- mògłbyś przez chwile nas zostawić
samych? Może ... pòjdziesz do Patricka co? chyba nadal szpanuje swoimi
szpiegowskimi słuchawkami- zaśmiała się cicho Victoria, jeżdząc palcem po jego
koszuli.
-ja...jasne-
uśmiechnął się do niej Eight. Jakie uśmiechnął? Wyszczerzył ... że o matko boska- co tylko chcesz kròlewno
<3- serduszka się posypała po czym poszedł do Patricka, ktòry stał na końcu
klasy, koło tablicy, i demonstrował wszystkich swoje badziewie. Miał to od
kilku tygodni ale nadal nimi szpanował -.-
-ja nie moge jacy
ludzie mogą być naiwni- mruknełam po chwili- przez tą babe, Eith mnie nie znosi,
a Berryego olewa jak ta lala. Super!- wzruszylam rękami i klapłam na ławke,
przymykając oczy.
-Dennis! Co się tak na
nią patrzysz!!- krzykneła Jagoda. Tak, to była ona. Niby spokojna ale krzyczeć
to potrafi ...- skoro ją wolisz to po co z nią zerwałeś!- warkneła i po chwili
usłyszałem tupot jej stòp. Szybko otworzyłam oczy i zobaczylam że jej już nie
ma. Na polu walki zostali tylko Dennis i Victoria.
-dobra ... o co ci
chodzi ?- zapytał już zdenerwowany Dennis.
-mi? ... o nic-
uśmiechneła się do niego Vic i przygryzła warge.
-oho coś się kroj-
zaczął się huśtać na krześle Styles.
-no jaha- rzuciłam i
jak dwaj głupole wpatrywaliśmy się w tą scenke.
-no popatrz, ustawiasz
częstotliwośc i już słyszył głosy- powiedział Patrick, grzebiąc coś przy
słuchawkach.
-jak nie zobacze to
nie uwierze- odparł Eithan, przyglądając się mu.
-święty Tomasz się
znalazł- wystawił mu język i dał mu słuchawki a Eight je założył ... domyślam
się że, po jego pòżniejszej minie, tą rozmowe baardzo dokładnie słyszał ...
-dobra co ty ode mnie
chcesz?!- zapytał oburzony Dennis.
-ja? Nic ... -oparła
się cwaniacko o ściane Victoria.
-jakto nic?! Ja widze
jak na mnie patrzysz, kiedy przechodze, i zawsze jak mnie widzisz to coraz
bardziej się kleisz do Eithana i w ogòle ...- nagle przystopował i tak jakby go
olśniło- ty chcesz żebym był zazdrosny o ciebie?- Vic tylko westchneła ze śmiechem
i wywròciła oczami-o to ci chodzi! Chcesz mnie znowu zdobyć! Dlatego odprawiasz
ten cyrk z Eithanem, co nie?!- chwycił ją za ręke i zaczął szeptać, tak że
słyszeliśmy ledwo ledwo. Wyglądaliśmy jak para durniòw, nadsłuchujących
prywatne rozmowy i nie mająca własnego życia towarzyskiego ...
-a myślałem że jesteś
głupszy- zaśmiała się Vic- ale jednak ... tak masz racje ... rozgryzłeś mnie
... ja nadal cię kocham i chciałam żebyś był o mnie zazdrosny, tak samo jak ja
jestem zazdrosna o Jagode- powiedziała po chwili.
-czyli że ...
wykorzystałaś Eithana?!- popatrzył na nią niedowierzanie Den.
-pff tego frajera?
Jasne że tak!- odparła Vic.
-że co?!- krzyknął
Eith, ściągając słuchawki ... teraz mam pewność że Patrick ma racje ... da się
przez nie szpiegować ...- Victoria ...- podszedł do niej załamany- powiedz że
to nieprawda ...- widziałam to ... miał już łzy w oczach.
-eeh
Eithan Eithan Eithan ... tak to prawda. Wykorzystałam
cię bo bylam zazdrosna o Dennisa- kiwneła głową Vic.
-idiotka! Jest zimna jak
lòd!- warknełam zajadając chipsy.
-mogłabyśmi nie
podbierać chipsòw?- zapytał, patrząc na mnie, Harry.
-należą mi się, po tym
jak twoja dziewczyna omało mnie nie zdirectionowała- wystawiłam mu język.
-mhm ... apetyt ci
wròcił jak pomyślałaś o hardkorze?- podniòsł cwaniacko brew Harry a ja wziełam
paczke i założyłam mu ją gwałtownie na głowe- ... a jednak- zaśmiał się.
-jesteś niemożliwy!-
trzepnełam go do tego xD- nie było żadnych hardkoròw! Wrr!-
- ale ... ale jakto
...przecież ... ja ... ja cię kocham ... dlaczego Vic- momentalnie łzy zaczeły
mu spływać po policzku- dlaczego akurat mnie ... wykorzystałaś- po czym uciekł.
Bez zastanowienia się , pobiegłam w strone Eithana, a za mną pobiegł też Berry. Znaleźliśmy go na schodach prowadzących do kotłowni. Od razu zaczeliśmy go
tulić.
-Eithan ...- szepnełam
do niego.
-jesteśmy z tobą-
szepnął Berry.
-prze ... przepraszam
was ... mieliście racje ...- otarł łzy- ja ... ja was tak potraktowałem ... a
wy ... przyszliście mi z pomocą ... dziękuje wam, jesteście najlepsi- po czym
jeszcze bardziej go przytuliliśmy.
-nie gniewamy się-
odparliśmy ròwno z Berrym.
- Eight!- usłyszałam
głos Jagody ktòra biegła w naszą strone.
-Jagoda, zaczekaj- Den
chwycił ją za ręke i przycisnął do muru- przepraszam cię ... ona ... ona robiła
mi na złość. Chciała nas rozdzielić. Przepraszam kochanie <3- mòwił do niej,
kiedy ona miała odwròcony wzrok.
-eeh upiekła dwie
pieczenie na jednym ogniu menda- mruknełam pod nosem.
-kochanie, skarbie,
słońce przepraszam- pròbował zwròcić jej uwage, ale ona nadal wpatrywała się
gdzie indziej- Jagòdko ...-
-za uchem!- szepnełam
do niego i wskazałam na nią. On kiwną głową i zaczął ją drapać za uchem xD
widziałam że jej się to spodobało ... ^^
-Den ... weeż ... nie jestem ... kotem- zaśmiała się po chwili JD, łapiąc jego ręke i wreszcie patrząc na niego- masz mi tak więcej nie robić-
-Den ... weeż ... nie jestem ... kotem- zaśmiała się po chwili JD, łapiąc jego ręke i wreszcie patrząc na niego- masz mi tak więcej nie robić-
-obiecuje ci kochanie-
złożył należną przysięgę po czym ją pocałował.
-Tiaa mogli się
obśliniać w innym miejscu, bo akurat koło mnie był gościu świeżo po zerwaniu
... ale dobrze że nie zauważył- dokończyła po chwili Vai.
-hardckore?- zapytałem
zdziwiony, podnosząc brew.
-mi się wydaje że od
tego momentu już cię nie słuchał- oznajmiła Gwen.
-nie no ... słuchałem
... ale- popatrzyłem na pasemkową z podejrzliwą miną.
-Harry sobie ubzdurał
i tak się teraz ze mnie naśmiewa ... trudno go zrozumieć- kiwneła głową i się
we mnie wtuliła- yyh zabije tą ...- nie ukończyła zdania, ponieważ ja szybko
zakryłem jej usta.
-nie szalej bo ci
pòżniej ksiądz rozgrzeszenia nie da- oznajmiłem i odsłoniłem jej usta.
-za pòżno- zaśmiała
się Gwen a Vai wystawiła jej język.
-dobra, to tutaj-
oznajmiłem po chwili, kiedy staneliśmy przed wielkim szarym budynkiem.
-„Stop Ghost Welcome Ghost"- firma
odstraszająca monstrum oraz przemieniająca w monstrum”- przeczytała na głos
Gwen- hę?-
-nie czytacie
gazet?przecież tu pracują nasi!-tłumaczyłem ich.
-ee ...- jęknała
niepewnie Vai- nasi?-
-eeh zaraz zobaczycie-
odparłem i weszliśmy razem do środka. Budynek był wielki, a raczej ta fabryka. Dziewczyny
rozglądały się po niej zaciekawione. Było mase pracownikòw, w kolorowych maska,
ktòrzy coś przerabiali w wielkich kotłach. W pewnej chwili jeden z nich wpadł
do niego.
-eeeh uwaga, prosze
wszystkich członkòw SGWG o wyciągnięcie pechowego Tylera z płynu do przemiany w
węża!- usłyszeliśmy jakiś kobiecy głos
przez megafon i w mig reszta robotnikòw wyciągneła tego Tylera z kotła.
-Tyler??!- krzykneły
zdziwione Vai i Gwen, patrząc na niego, ktòry był cały w mazi.
-tak- zaśmiałem się-
dorabia sobie tutaj –
-nie dorabiam tylko
nie chce widzieć tych smarkòw- mruknął maziasty człowiek i poszedł się ogarnąć
do innej Sali.
-o ja- zaśmiała się
Vai.
-chodzmy, to jeszcze
nie tu- popchałem ich delikatnie do jednego pomieszczenia i zamknąłem drzwi. To
było biuro głòwne SGWG. Przed nami było wielkie biurko, na ktòrym stało
kilkanaście telefonòw. Cały pokòj był wyplakatowany jakimiś stworami, na pòłkach stało z kilkaset ròżnokolorowych
eliksiròw a za szybą widniały maski z filmu „Ghost Busters”.
-wooow- mrukneła Vai,
rozglądając się po biurze.
-tak tak, na pewno
wyślemy zamòwienie do jutra- oznajmił koleś , wchodzący do pokoju i siadający
na krześle za biurkiem- tak! Na pewno! Dowidzenia!- odłożył słuchawke- eeh ci
ludzie ...- popatrzył na nas- Noah! Vai! Gwen!- wstał szybko i podbiegł do nas.
-Harold!! :D-
ucieszyły się dziewczyny i przytuliły go.
-to wszystko twoje?-
zapytała Gwen.
-nasze- poprawił ją
Harold.
-ile razy mam powtarzać
że nie bierze się tego w tak wielkiej dawce! Jeśli chciał pan na dwa dni to
mòwiła, dwie łyźki! Nie dwie chochle! Eeh ... teraz niech pan nie wychodzi z
domu ... sam chciał pan być smokiem więc pan ma! Eeh ... dobrze, dostarczymy panu
odtrutke, dowidzenia- odłożyła słuchawke i popatrzyła na nas- ooo laski moje!-
-Leshawnaa!!-
wrzasneły i ją przytuliły.
-noo moje cukiereczki-
uściskała je.
-to wasze? Serio?-
zapytała Gwen.
-nom, to nasz biznes
^^ pogromcy monstrum ;D oraz teź zamieniamy innych w monstrum- zaśmiała się-
usiądzcie kochani- wskazała na fotele po czym rozsiedliśmy się w nich.
-czyli że ... robicie
z ludzi monstrum?- zapytała Gwen. Vai tak jakby się ockneła. Była taka
nieobecna od chwili kiedy weszliśmy do budynku.
-coś nie tak
skarbie?!- szepnąłem do niej.
-nie ... wszystko gra-
mrukneła Vai.
-hahaha nie gadaj !-
usłyszeliśmy Johanna, a pòżniej zobaczyliśmy ją, jak wchodziła do biura razem z
Jamesem.
- no gadam ... i wtedy
... o Vai!- pomachał jej grzywacz.
-hejjj! ;D- odmachała
mu bardziej uradowana już Vai.
-a ten co tu robi?- zapytalem, wskazujac na Jamesa.
-a ten co tu robi?- zapytalem, wskazujac na Jamesa.
-JAmes?- zapytal Harold- to mòj kumpel!- przybili zòlwika.
-ahaaa- mruknela Vai z usmiechem
-ostatnio przyszła nam
nowa maszyna do rozpoznawania czy ktos jest monstrum czy nie- oznajmił Harold,
przybliżając się do maszyny.
-dlaczego od razu
monstrum? – zapytała Vai.
-no bo ... to jest groźne. Są takie przypadki gdzie przez wiele lat człowiek miał tego monstrum w
środku ... a pòżniej ta bestia stawała się coraz groźniejsza i opanowywała
całego człowieka- zaczął tłumaczyć Harold. Popatrzylem przez chwile na Vai i
zastanawiałem się czy ona przypadkiem czegoś nie ukrywa ... no ale co miałaby
mieć wspòlnego z tym wszystkim?
- moge po jednym waszym wlosie?- zapytał po chwili Harold.
- moge po jednym waszym wlosie?- zapytał po chwili Harold.
-chcesz sprawdzic czy
jesteśmy normalni?- zaśmiała się Gwen.
-tak jakby- kiwnął
głową.
-ja to załatwie ^^-
uśmiechneła się Johanna i po chwili powyrywała każdemu z osobna jednego włosa. Było
słychać tylko „ał” „ej!” „boli” „czesałem je” ... domyślcie się kogo były
ostatnie słowa xD
-dzięki- wziął od niej
włosy Harold i dał do maszyny. Po chwili były już wyniki.
-i co? kto tu jest
nienormalny?- zaśmiał się James patrząc na Vai.
-udław się
grzebyczkiem!- wywaliła mu jęzor Vai. Doobra Vai ^^
-są wyniki ... wszyscy
jesteście normalni ale ... hmmm ... Vai ... ty ...- zająkał się w pewnej chwili
Harold.
-nie!- wstała szybko
Vai- to znaczy ... eahm ... chodz!-
warkneła Vai i pociągneła gdzieś Harolda.
-nie zazdrosny że Vai
go ciągnie gdzieś na zaplecze?- podniòsł cwaniacko brew James.
-skoro puszczam ją do
was to dlaczego miałbym się bać o Harolda- odparłem.
-ja ide lepiej
zobaczyć o co chodzi- oznajmiła Leshawna i poszła za nimi. Co się mogło stać? Nie
mam pojęcia ... mam tylko nadzieje że to nic złego ...
nic nadzwyczajnego ale zawsze jest xD obiecuje ze sie poprawiee ^^ POZDROO ;D
Domyślam się o co chodzi xd Ta moja moc medium xd Rozdział Świetny jak zawsze! Zwłaszcza Harry i jego hardckore w windzie xd Kocham tooo ♥ Głupia Vic -.-' Zabiłabym ją... zabić! Dziękuje kochane dziecko za zareklamowanie bloga... jesteś starsza ale co tam xd Czekam na następny i powtarzam ŚWIETNY ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńja ci dam nic nadzwyczajnego!jak cie kopne w tyłek!
OdpowiedzUsuń„ał” „ej!” „boli” „czesałem je”-haha oj James James jesteś kretynem XD.Czekam na następny rozdział
Zaciekawiłaś mnie tą końcowką... I rozwaliło mnie to: "czesałem je" -,-' Ach ten James! xD A za to "nic nadzwyczajnego" jeszcze kiedyś oberwiesz! ;)
OdpowiedzUsuńHahhahahha jak zawsze się uśmiałam, u ciebie się inaczej nie da xD CZEKAM NIECIERPLIWIE NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ :***
OdpowiedzUsuńU mnie kolejna część jednorazówki! Zapraszam! http://big-time-rush-epic-opowiadanie.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńGodz. 00:30 jest a ja sobie czytam, czytam i czytam i chichram się jak pojebana... Dobrze że u mnie wszyscy śpią :D Rozdział jest świetny i nie pij więcej :P .Tylko ktoś po %% kompletnie nieświadomy by stwierdził, że to "nic nadzwyczajnego" małpoo ! :P lece czytać dalej ! ^^
OdpowiedzUsuńGdzie jest trent a i blog super ekstra
OdpowiedzUsuń