siemka ;) i jestem z nowym rozdziałem! miał być w czwartek ... jest wtorek xd ale niestety mam tyle nauki czytaj matma i angielski, że masakra ... mam nadzieje że hejterzy się troche uspokoili, chociaż rozważam nad usunięciem aska. dobija mnie po prostu ta kłotnia i wgl.
Ale bez dalszych wstępów, mając nadzieje że prawdziwi fani zostali, zapraszam na rzdz! :D
Ale bez dalszych wstępów, mając nadzieje że prawdziwi fani zostali, zapraszam na rzdz! :D
James
watching you ...
-nie,
chwila, co ona tutaj robi?- wskazała na nowego przybysza, pasiasta
-a
przyszłam w odwiedziny a co?-podniosła brew.
-to
że nikt cię tu nie zapraszał-
-do
ciebie też jakoś zaproszenia nie wysłali-
-ale
przynajmniej jestem tu mile widziana-
-ta
no, szkoda że jeszcze nie wywiesili plakatu „zapraszamy cię Vai,
zawsze i wszędzie milewidziana” a pod spodem „nie no żartujemy,
wyjdz”- zaczeła się śmiać a ja wywrociłem oczami i
postanowiłem wyjść z kuchni by wkroczyć do akcji.
-no
dobra ludzie, już dosyć tego dobrego. Dajcie jej spokój-
-a
ty co się tak za nią wstawiasz?- podniosła brew Amelia.
-bo
to też i moja przyjaciółka i nie pozwole ją tak
traktować-odparłem.
-od
bronienia jest jej chłopak- odparła.
-
no jakim cudem ty się z nim zadajesz!- usłyszeliśmy głos Kendalla
-on
nie jest taki zły, zrozum mnie!- krzyczał mu Logan.
-ale
to jest były Vai, BYŁY VAI!-
-
... który jest zajęty kłotnią z Kendallem- podniosła brew
pasiasta.
-skoro
tak ... Vai kiedyś pocałowała żabe! – zaczeła Amelia.
-nie
prowokuj mnie ...- warkneła
-to
już im mówiłam- westchneła Angel.
-jak
dla mnie to do tej pory ją całuje- zaśmiałem się, kiedy poczułem
jej przeszywający mnie wzrok- no co ...?-
-
już pierwszego dnia szkoły wywróciła całą stołówke do góry
nogami!-
-nie
było mięsa!- oburzyła się pasiasta.
-dobre
dobre ...- mruknął Josh, zapisując wszystko w notesiku.
-...
trzeba wam znaleźć hobby- pokręciła głową.
-już
mamy!- odparli oby dwoje po czym przybili piątke.
-Aaaangeeel-
jękneła załamana pasiasta.
-już
już, ide- chwyciła Amelie i zaczeła ją pchać do wyjścia.
-czekajcie!
Jeszcze ostatnie!- wyrywała się.
-won-
wskazała na drzwi wyjściowe Vai.
-yhm
... Vai tak strasznie nas gorszyła że mama Sylwii rozdzieliła je
tak że czerwona pojechała do Włoch a Vai do USA! – krzykneła,gdy
Angel zamkneła za nią drzwi.
-
... co?- skrzywiła się pasiasta a ja zdziwiony popatrzyłem na nią.
-no-
pomachała nam Amelia zza szyby tarasu a Vai wywróciła oczami po
czym zasłoniła zasłone- Sylwi mama nie wie że ona mieszka z tobą
– odparła a Vai wybauszyła oczy.
-że
co?- odsłoniła kawałek zasłony pasiasta.
-no.
Podsłuchiwałam kawałek jej rozmowy: mówiła że pojechała do
przyjaciółki a nie do ciebie. Tylko że ona ma tak samo na imie,
Wiola-
-Violette-
wakneła, zasuwając zasłone.
-jeśli
mi nie wierzysz to się jej zapytaj!-krzykneła.
-ej!
Nieładnie tak wyrzucać gości z domu!- wtrącił się Josh.
-to
idz se do niej, droga wolna. tylko nie ma wstępu do tego domu-
-nie
ty o tym decydujesz- zaśmiał się i wyszedł a ta zaczeła warczeć.
Nagle jednak zwróciła swoje oczy w moją strone i przymróżyła
je.
-
... wiedziałeś o tym prawda?- szepneła a ja zagubiony popatrzyłem
na nią- ... nie trzeba być medium żeby zobaczyć że kłamiesz-
-obiecałem
Sylwii że nic nie powiem- spuściłem głowe- wiesz ... twoja mama
lubi Sylwie i wtedy kiedy nas znalazła w kiciu nie miała do niej
wątów. Za to jakby mama Sylwii się dowiedziała o tym to uuu ...
nie byłoby ciekawie ... ona cię ...-
-nie
lubi, wiem- spuśćiła głowe a mi zrobiło się jej szkoda. Bez
zastanowienia podszedłem do niej i przytuliłem. Nigdy nie
przyzwyczaje się do widoku smutnej Vai.
-no
i dlatego nie widze przeszkód!- krzyknął Log, schodząc ze
schodów.
-znowu
ci to powtarzam ... to jej były!- próbował mu wytłumaczyć
Kendall- i .. eee ta my tu gadu gadu a ci pieszczu pieszczu- odparł
kiedy zobaczył nas w takiej pozycji.
-eahm
...- oderwałem się od niej- długa historia-
-mam
czas- założył ręke na ręke Logan.
Sylwietta
watching you ...
-2xy
+ 5√3-xᵌ+2xy= ... wielki ból głowy ... chociaż ... to skreślić
i to ... tak tak ten sam wynik! ... a nie chwila to nie ta odpowiedz
... kogo ja oszukuje. Matma to nie dla mnie- zamknełam gwałtownie
zeszyt po czym rzuciłam go na podłoge- komu to jest w życiu
potrzebne?!- złapałam się za głowe po czym oparłam o stolik.
Westchnełam głośno po czym popatrzyłam w okno gdy nagle ujżałam
tam Vai ze wściekłą miną i założonymi rękami. Wystraszona
krzyknełam i spadłam z krzesła. Kiedy powoli się otrząsnełam,
popatrzyłam znowu na okno. Nikogo tam nie było ... przerażona
wstałam i zaczełam się rozglądać po pokoju. Nie no nienawidze
takich rzeczy! Szybko zaświeciłam światło w pokoju po czym też i
w przedpokoju. Czyżbym była tak przemęczona że mam zwidy? Nagle
jednak drzwi gwałtownie się otworzyły i aż piorun strzelił,
robiąc przy tym atmosfere zgrozy.
-czemu
mi nic nie powiedziałaś??!- krzykneła, wchodząc do domu. Ja tak
się przestraszyłam że aż wywaliłam się na ziemie i zaczełam
ciężko oddychać- wstawaj!- krzykneła, stając nade mną.
-Vai
... ty wiesz że to było okropne!- warknelam.
-o
co chodzi z tym że ciocia nie pozwala ci się ze mną spotykać?!-
spytała na jednym oddechu a mnie zatkało. Miałam nadzieje że o to
nie zapyta i że w ogóle się o tym nie dowie ...
-heh
... co?-spytałam z lekkim uśmiechem, udając że nie mam bladego
pojęcia o czym ona mówi.
-Habińska
ja wiem że wiesz! Gadaj o co chodzi, już!- wrzasneła, przyciskając
mnie do ściany.
-Vai
uspokój się- wtrącił się Logan, uwalniając mnie z uścisku
kobry- przemocą nigdy niczego nie załatwisz-
-ty
tak sądzisz!- krzykneła- ja wiem że coś ukywa i albo się dowiem
albo obiecuje ci że więcej się do ciebie nie odezwe! –
-będe
miała przynajmniej spokój- mruknełam pod nosem.
-fajnie
że mnie wszyscy nienawidzą!- Wzruszyła rękami po czym wyszła z
domu, trzaskając drzwiami.
-eeeh
... – westchnął Logan- co my z nią mamy ...-
Violette
watching you ...
Tak
kurde super ... lepiej być nie mogło! Kolejna wspaniała rzecz,
ktorej dowiedziałam się tego miesiąca! A jest dopiero początek
... nie no lepiej być nie mogło! Na piechote udało mi się dotrzeć
do domu chłopaków po czym weszłam do garażu.
-
no chyba cię Bóg opuścił Logan- odparłam, widząc że mój
Dominator miał jedno koło przykłóte łańcuchem- czego on jeszcze
nie wymyśli ...- warknełam pod nosem po czym odwróciłam się, gdy
zastałam go za mną.
-ślicznota
gdzieś się wybiera?- spytał z założonymi rękami.
-czy
ty już zgłupiałeś do końca?- syknełam.
-a
ty nie możesz pogadać jak normalna osoba tylko zawsze uciekasz?
Uciekają tylko tchórze-
-nie
jestem tchórzem- odepchnełam go ode mnie i poszłam szukać
jakiegoś młotka.
-prr
koniku- pociągnął mnie za bluzke po czym wpadłam w jego ramiona
tak że on to wykorzystał i zaczął mnie całować. Wykorzystałam
okazje i zaczełam go macać po kieszeniach, żeby znależć klucz do
łańcucha.
-widze
że upodobał ci się mój tyłeczek- poruszał brwiami i zaśmiał
się.
-taa
... tyłeczek- kiwnełam głową, wsadzając mu ręce do tylnych
kieszeni.
-tego
szukasz?- wyciągnął kluczyk z kieszeni w koszuli.
-
... lubisz się ze mną drażnić, co nie?- podniosłam brew kiedy
ten uśmiechnął się cwaniacko i znowu mnie pocałował.
-matko
ile tu ochydztwa w jednym miejscu- usłyszałam głos Amelii i od
razu zrobiło mi się niedobrze.
-
nudzi ci się poczwaro? – warknełam.
-yy
co ty jeszcze robisz w naszym domu?- podniósł brew Logan.
-a
rozmawia sobie ze mną- pojawił się Josh- wymieniamy się cennymi
informacjami- kiwnął głową z uśmiechem.
-wy
raczej sobie mózgi wymieńcie- mruknełam.
-kto
idzie poszperać w pamiętniku Logana?- spytała Amelia.
-jaaa!-
krzyknął Josh po czym oby dwoje pobiegli na góre.
-ej!
Wara od pamiętnika!- krzyknął Logan wzdychając.
-musze
go kiedyś przeczytać- pomajtałam brwiami, bawiąc się jego
krawatem.
-oj
nigdy złociutka- mruknął, namiętnie mnie pocałował i wyruszył
w pogoń za nimi.
-taa
... nigdy?- zaśmialam się po czym zza siebie wyciągnełam klucz
ktory przed chwilą trzymał Logan- nigdy nie trać czujnuści
złociutki- zaśmiałam się po czym włożyłam klucz do kłótki-
ej ... co jest ... kurde ... nie pasuje?- popatrzyłam na niego i
westchnełam- jest jednak bardziej przebiegły niż myślałam-
pokiwałam głową- ale ... ja będe bardziej- schowałam klucz do
kieszeni po czym wsiadłam na jego motor- hmmm może się nie połapie
że zamiast Monstera brakuje motoru- włożyłam kask po czym
poszarżowałam trochu i wyjechałam z piskiem opon z garażu.
Logan
watching you ...
-Amelia!
Josh! Won od mojego pokoju!- wpadłem do niego po czym chwyciłem ich
za bluzki i wypchnąłem z pokoju- dobraliście się- warknąłem.
-co
dwie głowy to nie jedna- uśmiechnął się Josh
-taa
do znęcania się nade mną i Vai? Super!- wzruszyłem ramionami.
-ty
Romeo ... ktoś wam pojazd kradnie- wskazał na okno Josh. Przystałem
chwilke i pomyślałem.
-
... Vai!- krzyknąłem po czym zleciałem na dół. Niestety było
już za póżno ... kiedy znalazłem się na dole, ani Vai nie było
ani ... chwila ... Dominator stoi- yy komu ona skubneła bryke?-
podniosłem brew i rozglądnąłem się lepiej- mój motor ... MÓJ
MOTOR!- złapałem się za głowe- czy ja nie moge mieć spokojnego
życia?- szepnąłem do siebie- no przecież auto Jamesa stoi na
widoku-
-mojej
bryki się nie tyka- odparł James, opierając się o swoją fure- a
teraz przepraszam ale musze pojechać do mojego skarba, którego Vai
mi wystraszyła- odpał oburzony, trzasnął drzwiami od auta po czym
pojechał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Było
już grubo po 18-tej i robiło się już ciemno. Niby było jeszcze
jasno ale i tak martwiłem się, ponieważ Vai jeszcze nie wróciła
z motorem. A może coś się jej stało?! Może teraz leży gdzieś w
rowie i zwija się z bólu? Albo ją napadli?! No nigdy mi nie
wspominała czy jeżdziła motorem! Autem owszem ale motorem? Im
dłużej jej nie było, tym badziej zaczynałem się martwić ...
nagle ujżałem jakieś powoli zbliżąjące się światło ...
-
... Vai!- szybko podbiegłem do niej i przytuliłem.
-ss
...- usłyszałem tylko. Delikatnie ją puściłem i obejrzałem po
czym zobaczyłem że prowadziła pieszo mój motor.
-Vai
... matko wszystko ok?- zmartwiłem się jeszcze bardziej, gdy
zobaczyłem że kuleje.
-co?
Nie nic się nie stało ... przewróciłam się i tyle ... motor się
troche potłukł ale obiecuje że go naprawie- odparła szybko.
-co
tam motor, ty jesteś ważniejsza- złapałem ją za ręke.
-nic
mi nie jest, nie martw się- uśmiechneła się i delikatnie
pocałowała. Nie czułem alkoholu, czyli nic nie piła i nie
prowadziła po pijaku. Jednak to było dziwne że kulała ...- to ja
lece do domu- odparła.
-poczekaj,
podwioze cię- zatrzymałem ją.
-na
serio, nie trzeba. Poradze sobie- odparła.
-oj
nie nie nie moja księżniczko, nigdzie nie idziesz- chwyciłem ją
za lewą ręke na co ona sykneła- Vai, poobijałaś się tak
strasznie?- spytałem.
-na
serio nic mi nie jest ...- mrukneła.
-wiesz
że ja jestem uparty- wziąłem ją na ręce po czym poszedłem do
mojego samochodu.
-
mamy taką samą nature- pokiwala głową bo czym obdarzyła mnie
namiętnym pocałunkiem. Dzień pożniej ... siedzialem sobie na
kanapie, oglądając wiadomośći i popijając szejka którego zrobił
mi Carlos. Jednak ten wyżej wymieniony poniewierał tymi garnkami
jak tylko się da ... o co znowu chodzi? Czy raz w tym domu nie może
być spokoju?
-mam
nadzieje że części agresji nie wyładowałeś na moim szejku-
-czyli
moge być spokojny?- spytałem a on wywrócił oczami.
Wczorajszy
dzień wydawał się być spokojny dla pobliskiego banku, jednak w
godzinach ok 16-17 po południu, skradzione zostało milion dolarów.
Na ekranie widnieje cała akcja po tym jak włamywacze wybiegli z
banku i wsiedli na swoje motory
-eeh
ten biedny bank, nigdy go nie zostawią w spokoju- dosiadł się do
mnie James.
-dokładnie-
mruknął Carlos.
-heh
... dokładnie- pokiwałem głową po czym wgapiłem się w ekran.
-ej
... czy to nie twój motor?- spytał mnie James, kiedy pokazywali
nagranie z ucieczki.
-co?-
zaśmiałem się- no co ty- wziąłem pilot i przewinąłem nagranie.
Nagle ujrzałem coś przez co aż prawie posiwiałem ... to był mój
motor ... a ta osoba która na nim jechała to byla Vai ... jechała
wśród nich ...- ... Vai okadła bank- szepnąłem przerażony.